Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2020, 20:05   #118
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 23 - Dzień 16 08:15

Czas: Dzień 16; 08:15
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; mesa
Skład: wszyscy oprócz Vicente


- Śniło wam się coś? - Chris zaczęła spotkanie przy śniadaniu w swoim stylu. Gdy była ciekawa ludzkich marzeń sennych które tak ją fascynowały. Coś czego ona nigdy nie miała i nie będzie mieć miała. Jak każdy SP. Poza tym była miła i uśmiechnięta gdy jak zwykle pełniła przy posiłku rolę kucharki i kelnerki.

- Jeśli macie jakieś życzenie co do posiłków to możecie mówić. Przy obiadach i kolacjach to nie wiem czy dam radę wam to przygotować ale przy śniadaniach mam zwykle więcej czasu. - dorzuciła swoją propozycję tak dla rozluźnienia atmosfery. Ostatnio codziennie była pilotem dropshipa w lotach na zdewastowaną stację to porę obiadową spędzała poza frachtowcem. A po powrocie w pierwszej kolejności zajmowała się dropshipem by był zdolny do dalszego lotu. Zwłaszcza jak wczoraj walnęli w coś przy odlocie ze stacji. Na szczęście nie było to nic na tyle poważnego by dało się odczuć podczas lotu.

- Duży. Mamy hermetyczne torby ale za małe na niego. - Chris popatrzyła na korpus doczesnych szczątków majora Johnsona jakie przywlekli Ryan i Jericho. Na dropshipie nie było aparatury do dekontaminacji. Można było ją zamontować no ale jak przy pierwszych lotach Tony zdecydował, że to nie jest potrzebne to jakoś tak zostało. Zamiast tego można było zafoliować w hermetyczną torbę jakiś przedmiot ale korpus wielkości dorosłego człowieka był na to za duży. Dekontaminację można było przeprowadzić dopiero na frachtowcu. Chyba, żeby zaufać “Archimedesowi” i skorzystać z działających śluz znów działającej 12-ki. Ten jeden segment stacji rzeczywiście świecił zapraszająco światłami w przeciwieństwie do reszty pogrążonych w mroku i zdewastowanych segmentów.

Przy różnicy temperatury pomiędzy jakieś -200*C w centrum dowodzenia a jakieś +20*C w ładowni dropshipa nie było dziwne, że major zaczął tajeć w ciągu godziny lotu. A bez grawitacji to co odtajało unosiło się lewitując najpierw nad metalowym ciałem a potem stopniowo rozeszło się po całej ładowni tworząc kroplowatą zawiesinę. Dopiero jak weszli w zasięg pseudograwitacji frachtowca to te wszystkie krople spadły na to nad czym się akurat znajdowały. Na podłogę, ciało majora, siedzenia, bagaże i skafandry astronautów.

- Dziękujemy za skorzystanie z naszych linii lotniczych i zapraszamy ponownie! A na razie załoga życzy państwu miłego pobytu na przepustce! - Chris na koniec lotu pozwoliła sobie na żartobliwy akcent udając podobne komunikaty w rejsowych liniach turystycznych. A potem jak pasażerowie opuścili pokład ona została przy latadełku by przygotować je do kolejnego lotu.

Wrócili zbyt późno na standardowy obiad ale w sam raz by z zapasem być przed kolacją. Chociaż tym razem Chris dłużej zajęły sprawy w hangarze więc na kolacji musieli się obyć bez niej.

Na Zeevę tak jak wczoraj czekał jej brat. Ale tym razem nie po to by udzielić jej pierwszej pomocy. Niemniej był niemniej wzburzony. Tym razem z powodu Vicente.

- Ty wiesz co on zrobił?! No zobacz! No sama zobacz! Groził mi! Rozwalił mi ambulatorium! Sama zobacz! - gdy wczoraj szli we dwójkę korytarzem zbulwersowany zachowaniem kolegi lekarz wyświetlił na holo całe zajście nagrane pewnie przez kamery bezpieczeństwa w ambulatorium. A na nagraniu widać było szalejącego robotyka który z wściekłości rozwala jakieś laboratoryjne szkła a na koniec przymierzał się aby przyłożyć Seth. Ale ostatecznie tego nie zrobił. I w końcu wyszedł. Ale było to jawnie agresywne zachowanie względem jej brata. Więc ten liczył, że jego siostra podejmie jakieś kroki w tej sprawie. W końcu była marine i w ogóle. No i jego siostrą. A on co tu nie mówić teraz obawiał się kolejnego spotkania z Vicente.

- Odwaliło mu, kompletnie mu odwaliło. Przez jakieś pieprzone coś co sam mi przyniósł i jęczał aby zbadać! A potem takie coś! - Seth był wzburzony na całego. Widocznie takie numeru bo informatyku się nie spodziewał kompletnie co tym bardziej odbierał emocjonalnie. Do kapitana nie widział sensu iść bo nie wierzył, że ten coś zrobi. A poza tym miał przecież swoją siostrę prawda?

Gdy Vicente był wczoraj zajęty swoimi projektami reszta miała okazję obejrzeć nagrania sporządzone przez Ryana i Jericho. Wyglądało to trochę jak filmik z eksploracji Atlantydy czy innych bunkrów Hitlera. Nieme, ciemne i zamrożone echo dawnej świetności. To musiało być centrum dowodzenia pierwsza klasa. Teraz jednak stało bezludne, ciemne i zamrożone. Z uciekającą atmosferą jak się okazało. Gdy Ryan się tym zainteresował okazało się, że to nie tyle coś chłodzi powietrze tylko stopniowo ono gdzieś ucieka. Co powodowało spadek temperatury jak przy ochłodzeniu. Niektóre marki na komputerach, szafkach czy ubraniach to nawet były przyjemnie znajome. Inne całkiem obce. Ale świadczyło, że tamci ludzie musieli mieć wiele wspólnego z tymi co teraz oglądają te nagrania.

- Myślę, że niewiele więcej z tego wyciągniemy jeśli się tego nie uruchomi. Bez tego to będzie wyglądać o tak. - Jericho podzielił się swoją opinią wskazując na te obrazy jakie nagrali z ochroniarzem. Odbijali się płynąc w przestrzeni albo cumowali elektromagnesami do jakiejś powierzchni. Ale większości astronautów byłoby pewnie przykro patrzeć na taki wrak.

- A, żeby to uruchomić trzeba uruchomić generator. I jak tam jest tyle tych kompów to Vicente by się tam przydał. Przecież chyba nie będziemy latać w tę i we w tę z każdym kompem by mu przywieźć i go sobie mógł obejrzeć nie? - wskazał wymownym gestem na ujęcie w jakim ładnie było zaprezentowana z góry cały zestaw konsol sterowniczych. Teraz ciche i nieruchome, błyszczące szronem odbijającym światło latarek ale widzieli wczoraj na nagraniu majora jak to sprawnie wyglądało w czasach świetności. No ale bez energii nie było co na to liczyć. A rozmontowanie tego i transport tymi cholernymi rurami był cholernie upierdliwy.

- A ja miałam czas przyjrzeć się okolicy jak na was czekałam. - Chris zgłosiła się ze swoim pomysłem. Zmieniła obraz na wyświetlaczu i ukazał się widok z zewnątrz “Archimedesa” zrobiony może z jakiejś sondy albo skanów latadełka.

- Wydaje mi się, że to hangar. Rozwalony ale może coś tam zostało? Może warto to sprawdzić? Fajnie by było mieć jakiś dodatkowy latacz. Jeśli byłby sprawny mógłby latać na automacie. - pilot w dość naturalny sposób wydawała się interesować czymś do pilotowania. Zrobiła zbliżenie obrazu i na zdewastowanym poszyciu, przez jakąś wyrwę widać było jakiś fragment sporego pomieszczenia. Może jakiś hangar albo magazyn. A wewnątrz coś co mogło być ogonem jakiegoś latacza.

- To w 6-ce. Myślę, że mogłabym tam podlecieć “Black Hawkiem”. Ale jest za duży by tam wlecieć. Więc trzeba by się pofatygować osobiście. Jakby tam był jakiś latacz to ja się zgłaszam na ochotnika by go obejrzeć i sprawdzić. - blondynka podniosła rączkę i nią zamachała na znak, że pisze się tym razem jako eksplorer jeśli by jej fachowa wiedza pilota mogła się przydać.

- Dobra to jak już o oglądaniu mowa to zobaczcie co wczoraj skany wykryły. - Dragos przejął kontrolę nad pilotem do ekranu i chwilę przy nim gmerał. - Potem Agnes wysłała tam sondę i ta w nocy doleciała i przesłała takie coś. - Rumun znalazł odpowiednie ujęcie i na ekranie ukazało się… coś… jakaś bryła…

- Co to jest? Wygląda jak ziemniak. Czarny ziemniak. - Chris odezwała się pierwsza ale nie ukrywała, że nie bardzo wie na co patrzy. Na sam kształt to nawet to obłe coś było podobne do ziemniaka. Tylko bardzo ciemne, prawie czarne. Dlatego zlewało się z czernią kosmosu.

- Nie wiem co to. Komputer zidentyfikował to jako asteroidę. Około 100 metrów po tej dłuższej osi, ze 30 metrów w obwodzie. - Dragos przeczytał to właściwie mógł przeczytać sobie każdy na dole ekranu. Dla komputerów identyfikacja wydawała się poprawna. Masa, wielkość, kształt, wszystko wskazywało, że to asteroida. Ciemny kolor sugerował węglowe pochodzenie ale jak tak to był zaskakująco lekki. Musiałby mieć budowę pumeksu i mieć sporo pustych przestrzeni w środku. Powierzchnia była gładka bez widocznych w radarze kraterów uderzeniowych chociaż właśnie miała mniejsze i większe wypukłości jak ziemniak właśnie. Dlatego mógł dawać tak słabe echo radarowe a ciemna barwa myliła wykrywanie optyczne. Termicznie też niewiele się wyróżniał od otaczającego go przestrzeni.

Zastanawiająca była orbita. Prawie dokładnie naprzeciw księżyca Antares 9 przez co gazowy gigant non stop oddzielał ten obiekt od księżyca i stacji jaka dookoła niego orbitowała. Był prawie na dokładnie tej samej orbicie co się właściwie nie zdarzało. Jedną orbitę zajmował zwykle jeden obiekt który prędzej czy później wchłaniał w siebie wszystkie mniejsze w okolicy lub zmuszał by orbitowały wokół niego. Ta asteroida była o wiele mniejsza i mniej masywna w porównaniu do masy księżyca ale nawet wówczas nie powinna zbyt długo pozostać w tym miejscu nim większy obiekt zaburzy jej ruch. Zbyt długo oczywiście w kosmicznej a nie ludzkiej skali.



Czas: Dzień 16; 08:15
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; mesa
Skład: wszyscy oprócz Vicente


Ani na kolacji ani przy śniadaniu nie było informatyka który ostatnio regularnie omijał te wspólne posiłki w mesie i rzadko się na nich pojawiał. Sanchez zaś miał pełne ręce roboty. Więcej niż mógł obrobić własnymi rękami. Wczoraj zanim wróciła wyprawa ze stacji zabrał ze zbrojowni amunicję EMP a w magazynie miał części co obiecał wymienić Zeevie. No a potem pogrążył się w obliczeniach na temat swoich projektów.

Wielki generator EMP jaki objąłby działaniem cały statek czy jego większość w praktyce okazał się niepraktyczny. Budowa czegoś takiego mogła potrwać i z miesiąc, zużycie energii byłoby ogromne, promień działania objąłby większość statku więc ich własne komputery i elektronikę również co by mogło przynieść większe szkody niż pożytku. No i materiały, nie był pewny czy mają tego tyle by zbudować coś tak ogromnego. Więc projekt okazał się mieć zdecydowanie więcej wad niż zalet.

Lokalny generator sięgający tak na przestrzeni jakiejś śluzy, korytarza czy niewielkiego pomieszczenia to już była inna sprawa. Prawdopodobnie udałoby mu się zmajstrować coś takiego jakby miał cały dzień świętego spokoju. Wadą było to, że Alice przydałaby mu się do oszacowania czy mają wszystko co potrzeba bo zwykle ona zarządzała takimi zasobami. I do samego majstrowania ona i Jericho chyba mieli najlepsze kompetencje. No i dalej zużycie energii. Właściwie nie było problemem póki można było skorzystać z sieci energetycznej napędzanej reaktorem. Inaczej trzeba było użyć przenośnych generatorów.

Zorientował się też, że niewiele wie o przeciwniku. Miał tylko łeb droida. Przydałaby się reszta. Bez tego trudno było oszacować możliwości a więc i odporność na impuls takich droidów. Z jednej strony ten co załatwiła go Zeeva nie wydawał się w zbyt dobrym stanie. Z drugiej wyglądał na bardzo nowoczesny model bojowy więc projektantom wypadało uwzględnić, że ktoś przeciw niemu będzie używał EMP.

Zanim wróciła załoga dropshipa zdążył jeszcze obliczyć możliwości produkcji takiego uzbrojenia. Pod względem efektywności do produkcji najbardziej obiecujące wydawały się granaty i miny. To było coś co powinno dać się wyprodukować w warsztacie i powinno realnie wpływać na roboty. Broń energetyczna odpadała bo jak coś strzelało laserem czy plazmą to nie strzelało niczym więcej. A klasyczna broń miała zbyt małe naboje aby dało się w nich zminiatyruzować generator EMP do tego stopnia by robiło to jakąś krzywdę czemuś wielkości droida. Przynajmniej tak wykazywały jego obliczenia.

A jak przyleciała reszta załogi to znów dowalili mu roboty. Zaczynając od nośników pamięci jakie Alice zabrała z głów martwych załogantów znalezionych na korytarzu, przez te dyski zabrane z centrum informacyjnego nieopodal aż po ciało zadrutowanego majora jakie z takim trudem Ryan wyszarpał z rur centrum dowodzenia stacją. Do tego obaj z Jericho zrobili dokumentację filmową jak to centrum wygląda więc teraz mogła mieć na to wgląd cała załoga.

Major był tak zamrożony, że dopiero dziś rano wydawał się podatny na ingerencję w swoje trzewia. Wczoraj robotyk zdążył go zważyć, zmierzyć, zeskanować i w ogóle obejrzeć z zewnątrz. Dawno nie widział tak kompletnego cyborga. Chyba tylko mózg i przyległości zostały z oryginalnego ciała. Pod względem konstrukcyjnym to było dzieło sztuki. Taka technologia jaką w sobie miały Chris czy Zeeva to był jak bardzo ubogi krewny. A CPU miał w trzewiach zamrożonego korpusu. Co prawda mógł je już wczoraj rozpruć palnikiem ale było realne ryzyko uszkodzenia nośników pamięci.

Więc mógł się zająć rozkodowaniem danych przyniesionych z 8-ki. Z 4 wymontowanych z ciał ochroniarzy nośników 3 były zbyt uszkodzone by dało się odzyskać dane. Ostatni pokazywał świat widziany oczami jednego z nich. Obraz mocno śnieżył i nie był dobrej jakości. Cała czwórka była w hermetycznych skafandrach, takich samych jak widzieli na poprzednim nagraniu u walczących ochroniarzy. Zresztą w podobnym wróciła Alice z wyprawy do generatora. Na tym nagraniu czterech ochroniarzy biegło korytarzem, zamykali jakiś właz za sobą krzycząc coś do siebie. Zamknęli tam też swojego kolegę zanim ten zdążył dobiec do tego włazu. Dało się wyczuć, że są spanikowani i działają pod ogromną presją. Po tym zamknięciu włazu znów biegli aż przestali. Ostatnie ujęcie pokazywało jak bez ostrzeżenia osuwają się na podłogę. Zupełnie jakby ktoś marionetkom sznurki nagle poprzecinał. Ale obraz był bardzo kiepski.

Podobnie było z danymi z komputerów. Większość dysków kiepsko zniosła takie warunki i była bezużyteczna jako nośniki danych. Te które udało się uruchomić mówiły, że badano tu różne rzeczy. Od nanotechnologii, przez szcztuczne mikroorganizmy, prace nad SI, robotami bojowymi i podobnymi rzeczami. Wszystko było dobrze aż do 2591.09.18 gdy zgłoszono wypadek w laboratorium w sektorze badań nad nanotechnologią. Sądząc po kolejnych logach sytuacja szybko się pogarszała bo już 21-go uznano za skażony cały segment i zarządzono jego ewakuację. Od tamtej pory system działał na automacie aż do 12-go października gdy zanotowano krytyczne i wielokrotne uszkodzenia wielu systemów co pewnie było wynikiem bombardowania z okrętów.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline