Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2007, 21:46   #162
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
A więc jego złe przeczucia potwierdziły się. Sytuacja, w jakiej się znalazł była może nawet bardziej poważna niż przypuszczał. Zdenerwowanie na kilka minut zupełnie odebrało mu mowę, Oparł głowę na swojej ręce a dłonią zakrył usta jakby chciał zatrzymać nieumyślnie rzucone słowa...

Przebiegł wzrokiem po twarzach łobuziaków. Wszędzie ta sama powaga i to samo oczekiwanie. Oczekiwanie na decyzję... jego decyzję. Musiał ją podjąć. Musiał coś zrobić i to szybko. Tylko co?? Słowa "wyruszyć i pomścić go lub odnaleźć" szczególnie utkwiły mu w pamięci. Jakby ze wszystkich informacji jakie otrzymał, ze wszystkich odpowiedzi ta była najważniejszą. "Wyruszyć..." To słowo szeptało mu jego młodzieńcze serce. Był przekonany o tym, że ArcyMistrz żyje, a skoro tak, to potrzebuje pomocy. A skoro tzw. "Rada" nie zamierza mu jej udzielić, to kto się tego podejmie?

Tutaj do głosu dochodził zdrowy rozsądek, mówiący, że wiara i dobre chęci, choćby nie wiem jak wielkie były, nie wystarczą. Trzeba przecież opuścić bezpieczne mury Bastionu i udać się w pełen niebezpieczeństw prawdziwy świat. Co gorsza świat, który Iustus znał niemal wyłącznie z opowieści bowiem na własne oczy widział tylko swoją wieś i najbliższe okolice. Poza tym, jak zauważył Xan, Iustus nie był przebudzonym... nie był magiem. Był tylko chłopcem, który wie, że musi udać się w podróż a nie wie nawet, w którym kierunku iść...

Szukjąc innych rozwiązań pomyślał o pozostałych Mistrzach. W końcu nie wszyscy są mu tak nieprzychylni jak Aaron, więc może warto poszukać u nich jakiejś pomocy. Z drugiej strony, wszystko wskazywało na to, że to on teraz sprawuje rzeczywistą władzę w Uniwersytecie. Skoro postanowił zaniechać poszukiwań ArcyMistrza, a wszyscy na to przystali... Wtem pewna myśl uderzyła Iustusa z siłą rozpędzonej pięści i zmroziła krew w jego żyłach. "A jeśli... Aaron maczał palcę w zniknięciu ArcyMistrza?" Nie... stąd nie otrzyma żadnego wsparcia...

Przez pewien czas wpatrywał się w jakiś punkt na ścianie szukając innych pomysłów. Jego myśli zdawały się jednak błądzić i odbijać się wewnątrz jego czaszki niczym kauczukowe piłeczki. Nic sensownego jednak nie wymyślił.

Nagle, spojrzał znów na Radochnę i zaświtał mu nowy koncept. W końcu miał przed sobą "elitę" Uniwersytetu. Grupę, która wiele wiedziała i byłą w stanie wiele zdziałać. A nade wszystko grupę, która z jakiegoś powodu usiłuje mu pomóc. Jakiż to powód? Iustus nie miał najmniejszego pojęcia ani nawet ochoty by się nad tym zastanawiać. To nie było teraz najważniejsze. Ważny był wniosek do jakiego doszedł chłopiec - tylko łobuziaki mogą mu pomóc.

Tu pojawiał się kolejny problem, bowiem Iustus od dziecka starał się, a może raczej był zmuszony do pełnej samodzielności. Z czasem przyzwyczaił się do tego i polubił ten stan. Nigdy nie musiał liczyć na czyjeś wsparcie, nie oczekiwał od nikogo pomocy i nie prosił o nią. Nawet gdy ceną tego było jego własne cierpienie. I gdyby teraz chodziło tylko o niego i o jego "być albo nie być" w Uniwersytecie nie postąpiłby inaczej. Sytuacja była jednak inna. Człowiek potrzebował pomocy i nie był to jakiś pierwszy z brzegu człowiek. Nieważne, że był magiem, nieważne, że był ArcyMistrzem. Istotne było coś innego, a mianowicie to, kim był dla Iustusa. Był cierpliwy, wyrozumiały, wspierał go i, co najważniejsze, wierzył w niego. Tak naprawdę, przez ten krótki okres czasu stał mu się bliski niczym ojciec. Taki prawdziwy ojciec... jakiego nigdy wcześniej nie miał. Teraz zaś, skoro popadł w tarapaty, Iustus czuł się zobowiązany by mu pomóc. Choćby to była ostatnia rzecz jaką miał zrobić w swym życiu...

Nieoczekiwanie dla wszystkich chłopiec wstał i zaczął mówić błądząc wzrokiem pomiędzy twarzami zebranych.
- Macie rację. Nie jestem magiem i... nie wiadomo czy kiedykolwiek nim będę. Skoro nie ma tutaj ArcyMistrza to moja nauka straciła rację bytu, a me dni w murach Bastionu są policzone. Z resztą... już nie o to chodzi. ArcyMistrz żyje i potrzebuje pomocy, a szanowna Rada się na niego wypięła. Nic mnie tu nie trzyma, a nie mieści mi się w głowie bym wrócił do swego domu i "uznając jego śmierć za pewną" zapomniał o wszystkim. NIE. Pytacie "co zamierzam zrobić?", otóż zamierzam go odszukać, a przynajmniej spróbować tego dokonać. Niemniej jednak wiem, że w pojedynkę mam znikome szanse na sukces. Pozostaje mi tylko... - przerwał na chwilę ni to zbierając myśli ni to... walcząc z samym sobą. - Pozostaje mi tylko prosić was o pomoc. Zrozumiem jeśli odmówicie. W końcu jest to bardzo ryzykowne a wy macie o wiele więcej ode mnie do stracenia. Jednak nikt inny mi nie pomoże... I nikt inny nie pomoże ArcyMistrzowi.

Głos chłopca był niezwykle poważny i pewny siebie. O wiele bardziej pewny niż w rzeczywistości czuł cię Iustus. Jednak starał się dać łobuziakom do zrozumienia, że teraz oni muszą podjąć ważną decyzję. On już swoją podjął i nie zmieni swego postanowienia bez względu na to, czy zechcą mu pomóc czy nie. Od nich mogło jedynie zależeć powodzenie jego "wyprawy"...

Wciąż stał wyprostowany i nieruchomy niczym statua. Przeszywał towarzyszy wzrokiem, rozmyślał, czekał...
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline