Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2020, 10:05   #146
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Zmierzch 01.24; “Stara Adele”; zbór

Versana, Strupas, Łasica

Siedziały sobie we dwie prawiąc sprośne komplementy w trakcie gdy reszta zaczęła dopiero co nadciągać. Był jednak jeden z nich, którego sława prześcigała. Którego wpierw się czuło a dopiero później widziało. Był nim naturalnie Strupas. Wyznawca Boga Zgnilizny ostatnimi dniami wystawił cierpliwość Versany na próbę zawodząc ją w zdałoby się tak banalnym zadaniu jak rozmowa z koleżkami węglarzami.

- Choćmy do niego. - rzekła do Łasica która trzymała nogi na jej nogach - Musi nam co nieco wyjaśnić w związku z Normą. - krótkim ruchem głowy i wymownym spojrzeniem wskazała na człapiącego garbusa.

Ruszyły żwawo i powabnie zarazem. Ich biodra zgrywały się ze sobą niczym najmniejsze elementy wielkiej układanki. Trzymały się pod rękę zbliżając się do niższego o dobrą głowę kolegi, który jeszcze dobrze nie rozejrzał się po kiepsko oświetlonej ładowni.

- Witaj Strupasie. Co z tobą? - zapytała chłodno - Prosiłam cię o przysługę a tu przez cały tydzień ani widu ani słychu po tobie. - z nieco zasmuconą buźką spojrzała w dół - Pod ziemię się zapadłeś czy tyle ci zeszło w tej ukrytej wiosce naszych pobłogosławionych braci i sióstr. Karlik mi wspominał, żeś ruszył im z pomocą. - nawiązała delikatnie do informacji jakimi podzielił się z nią ich zaopatrzeniowiec - Mówił również coś o potrzebie zorganizowania punktu przesyłowego i głodzie panującym u nich. - splotła ręce na powabnie wyglądającej klatce piersiowej - Może uda mi się coś na to poradzić. Myślę że byłabym w stanie znaleźć miejsce, w którym pewna traperka pozostawiałaby upolowaną zwierzynę. Zaś ty bądź, któryś z leśnych kultystów by ją odbierał i oprawiał na miejscu a następnie odsyłał do mnie pięknie przygotowane do dalszej eksploatacji skóry tak bym ja mogła je spieniężyć pozyskując środki na dalsze opłacanie tego procederu. - skończywszy zaczerpnęła spory haust powietrza, gdyż mówiła na bezdechu jednym ciągiem - Wracając zaś do mojej sprawy. Te twoje węglarzyki działają mi ma nerwy. Weźmiesz się w garść i ruszysz łaskawie do nich swoje cztery litery. - Ver następnie dość energicznie gestykulując opowiedziała o ostatnim spotkaniu z Normą oraz Dimitrijem i jego grupą - Chyba rozumiesz, że nie ma sensu się sprzeczać a ja wierze, że wszystko uda się załatwić polubownie. Bez niepotrzebnych OFIAR. - dość wyraźnie zaakcentowała to ostatnie słowo spoglądając spode łbą na powykręcanego znajomka ze zboru.


---

Zbór; część wspólną

Po uroczystej wieczerzy przyszła pora na obrady związaną z wyznaczonym im przez Starszego celem. Wpierw więc zaczął mowę sam przywódca. W kilku zdaniach podsumował to czego udało się dokonać. Następnie zaś oddał głos Karlikowi i Silnemu, którzy w tym tygodniu zajęci byli dostarczeniem wina do okrytego złą sławą przybytku. Nikt im nie przerywał chociaż w momentach, w których to wyznawca Boga Czaszek zaczynał mówić to na twarzy Łasicy rysował się grymas złości i niezadowolenia. Ich sukces wyraźnie ucieszył szefa mimo, że spod okrywającej jego twarz maski ciężko było dostrzec uśmiech. Jednak w skład kultu nie wchodzili tylko oni dwaj. Tak więc kiedy skończyli. Tajemniczy mężczyzna zasiadający u szczytu stołu spytał pozostałych czego udało się im dowiedzieć bądź dokonać.

Ver nie widząc zbyt wielu chętnych do zabrania głosu podobnie jak to miało miejsce w tamtym tygodniu sama wstała i zaczęła swój monolog.

- Ja również coś mam. - była wyprostowana odczuwając na sobie spojrzenie guru - Jeżeli chodzi o tych klawiszy i tego pieprzonego hycla to jeszcze nad tym pracuje ale sprawy mają się dobrze. Wolę jednak zrobić coś od początku do końca. - niejako słowem wstępu nawiązała do swojej części zadania - W każdym razie na terenie kazamat osadzone są jednak dwie kobiety. - sprostowała - Jedna to jakaś niemota ale z widocznym błogosławieństwem spaczenia i to jej zatrzymanie najprawdopodobniej widziała Łasica. - ciągnęła dalej temat jej zeszłotygodniowych spostrzeżeń - Druga zaś to chyba ta, której szukamy. Zamknięta jest w głębszej części kazamat, do której tylko niewielu ma dostęp. Wzbudza strach i niestety tylko tyle na jej temat udało mi się dowiedzieć. - przyznała z żalem w głosie i smutkiem na twarzy.

- W każdym razie. Jednym z tych, którzy widują poszukiwana przez nas kobiete jest Buldog. - wróciła do wątku strażników - O nim też coś zasłyszałam. Mianowicie Buldog jako brygadzista nocnej zmiany raczej stronił od wspólnego biesiadowania ze swoimi podwładnymi i raz czy dwa widziano go w "Czerwonej sukience" ale widocznie był to lokal przekraczający jego możliwości finansowe. - zadumała chwile wbijając wzrok w Starszego - Aaaa… i potwierdziły się informacje co do gwałtów na osadzonych. Widocznie słówko, które na ten temat szepnęłam do ucha tych gołebiareczek poskutkowało, bo Buldog kazał trzymać swoim parobom ręce przy sobie pod groźbą kastracji. - delikatnie spojrzała na Kornasa a następnie wybuchła gromkim śmiechem - Więc może warto raz jeszcze zwrócić się do tych samarytanek szczególnie, że jedna z nich jest raczej słabej wiary i miękkiego serca, w które wdarło się zwątpienie ale i żal a to daje nam pole do popisu. - lisi uśmiech i chytre spojrzenie aż nadto zdradzało zamiary Versany.

- A i jeszcze ta Leona skoro już mowa o płci pięknej. - postanowiła napomknąć a propos jedynej kobiecie spośród wszystkich strażników - Choć jej piękną nazwać raczej nie można. Nie ma oka i nosi w tym miejscu opaskę a przez pół twarzy biegnie jej wielka blizna. Kawał starszej baby, która czasami zagląda do "Sierpa i młota" upijając się zazwyczaj tak bardzo, że koledzy muszą ją transportować do domu. - uśmiechnęła się szeroko spoglądając to na Aarona, to na Łasice, to na Silnego aż wreszcie wróciła wzrokiem na Starszego - Wąż zaś bardzo miłuje tych u których umiaru brak. - nie nawiązała do nikogo bezpośrednio dało się jednak wyczuć co i kogo ma na myśli - czekała chwilę spodziewając się jakiegoś komentarza czy obruszenia lecz jej towarzysze milczeli - Pozostał jeszcze hycel. Jego jednak zostawiłam sobie na deser. Mam pewien interes z Czarnym i kobieca intuicja podpowiada mi, że ten ratuszowy etatowiec może być dla niego niewygodnym… hmmm… elementem - białe ząbki lśniły w nikłym świetle świec zaś palce wybijały stukając w miarowym tempie o blat stołu - Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. - zachichotała - A w każdym razie powinien być.

Knoty tliły się powoli mocno kopcąc i wypełniając powietrze specyficznym zapachem topionego łoju i palonej nafty. Wszystko jednak było lepsze niż aromaty Strupasa. Ku zdziwieniu Versany nikt jej nie przeszkadzał. Wszyscy zgromadzeniu siedzieli w milczeniu obserwując uważnie mówczynie. Ta zaś widząc to wszystko postanowiła nie ustępować miejsca następcy i kontynuować swoje "śledztwo" związane z misją jaką powierzył im Starszy.

- Mam jeszcze jedno. - zaczęła raczej ściszonym tonem, który z czasem jednak nabierał na sile - Sporo myślałam a propos tych kazamat, tego jak się tam dostać i jak stamtąd prysnąć i jedna rzecz mi do głowy przyszła. - zrobiła przerwę podsycając atmosferę niecierpliwości - Kanały. - rzuciła a następnie przybliżyła zgromadzonym swój pomysł. Nie pominęła żadnego szczegółu. Opowiedziała o Trójhaku i Starym Franzu. O tym, co z nimi ustaliła, ile by to kosztowało, jakby ta współpraca miała wyglądać i tym podobne. Podzieliła się również swoimi obawami związanymi z jednorękim kanalarzem.

- I niby sama Rosa de la Vega mi go poleciła. - zmarszczyła czoło - To we mnie obudził pewnego rodzaju obawy. Kilka lat temu miasto huczało sprawą sióstr 3G. Niby wszystko ucichło bo wskazano winnego i ofiary. Jednak nigdy nikogo spośród nich nie odnaleziono. - zaznaczyła - Sam Trójhak zaś zna kanały jak własną kieszeń. Znał również tego podejrzanego o porwanie i morderstwo sióstr typa a gdy zapytałam o jego imię to wymienił zupełnie inne niż wszyscy pozostali z którymi o tym rozmawiałam. - podparła brodę jedną z dłoni - Nie ma ręki a zamiast niej protezę od której pochodzi jego pseudonim. Całe życie spędził pod ziemią w tym smrodzie a nie potrafi powiedzieć nic konkretnego na temat ludzi, którzy tam zaginęli. - zaczęła kiwać głową - Jakiś głos w środku mi mówi, że jest z nim coś nie tak. Nie zmienia to jednak faktu, że zna tamta część miasta i zgodził się nam pomóc. - skończyła patrząc uważnie po zgromadzonych i czekając na jakąkolwiek reakcję z ich strony.

- Kanały powiadasz? I ten Trójhak się na nich zna? Ooo… To bardzo ciekawe. - Starszy widząc, że poza Versaną jakoś nikt nie kwapi się do pochwalenia się informacjami o kazamatach chętnie wysłuchał co ta ma o nich do powiedzenia. Słuchał chodząc powoli wzdłuż stołu z rękami na plecach i czasem zatrzymując się gdy coś go zaciekawiło w opowieści młodszej kultystki. Potem znów wznawiał swój marsz i gdy zaczął mówić robił tak samo. Chociaż pomimo maski na twarzy zdradzał zainteresowanie tym co ona mówiła.

- Ciekawe, ciekawe… Kto wie? Może okaże się, że ta podziemna trasna nam się przyda. Zawsze to jakaś dodatkowa droga do albo z tego parszywego miejsca. - uniósł do góry palec na znak, swojego zadowolenia i by podkreślić, że dostrzega potencjał tej możliwości.

- Bardzo dobrze się spisałaś Versano. To dobry trop, podążaj nim dalej. - podobnie jak niedawno Karlika i Silnego teraz pochwalił czarnowłosą wdowę wyrażając swoją aprobatę i zadowolenie z jej inicjatywy. - Zostawiam to w twoich rękach moja droga. Dogadaj się z tym Trójhakiem, wysłuchaj co ma do powiedzenia. Pozwól mu się wykazać, niech działa po swojemu, idź mu na rękę jeśli by czegoś potrzebował. Przynajmniej na razie. Taka marchewka. Jeśli będzie przeciągał sprawę czy coś kombinował to okazja na zastosowanie kija jeszcze przyjedzie. A na razie marchewka. Zresztą to pewnie wymaga przygotowań. Lepiej by widział w tobie kogoś życzliwego i wyrozumiałego co mu powala działać wedle uznania. Jeśli to ambitna osoba to powinno go to zmotywować. Jeśli leniwa no to jak mówiłem, na kij jeszcze przyjdzie czas. Ale to tylko moje sugestie moja droga, nie znam tego człowieka więc będziesz musiała głównie polegać na swojej ocenie sytuacji. Ale widząc jak sobie radzisz wierzę, że postąpisz właściwie. - zamaskowany mężczyzna mówił szybko widocznie mając wprawę i sprecyzowane myśli jak uważał, że należy postąpić w takiej sytuacji. Ale ostateczną metodę postępowania zostawił Versanie.

- A z tymi strażnikami, to tak, dobrze, że ktoś się tym wreszcie zainteresował. - pokiwał głową zerkając na biesiadników by dać znać, że nie byłoby źle gdyby i reszta zboru coś podziałała w tej sprawie.

- Ta Leona jak jest jedyną strażniczką chyba powinna być łatwiejsza do zidentyfikowannia. Zwłaszcza z tą opaską i resztą. Ten Bulldog i reszta, też może coś by się udało. Może przekupić? Upić i się czegoś dowiedzieć? Poflirtować? Musimy dowiedzieć się jak najwięcej o tych kazamatach, strażnikach i więźniach. Gdzie są te wewnętrzne lochy? Jak się do nich idzie? Kto ma prawo tam chodzić? I tak dalej. Każda informacja może się okazać kluczowa. - Starszy podkreślał to, że liczy na cały zbór. To, że każdy jakoś dołoży swoją cegiełkę do tego by rozgryźć skok na te kazamaty. Każdy z ich grupy był inny, miał inne możliwości, charakter i metody działania. I tego różnorodnego wachlarza mogli użyć do osiągnięcia wspólnego celu.

- Na razie trudno coś planować jak odbić naszą siostrę z tych lochów. Ale albo jakoś trzeba będzie się tam dostać wozem przez główną bramę skoro dzięki chłopakom uzyskaliśmy taki dostęp. Albo jeśli Versanie uda się z tym Trójhakiem i kanałami to pod ziemią. Może jakaś przebieranka z nowymi strażnikami? Tak czy inaczej będziemy pewnie musieli dostać się do tych wewnętrznych lochów, odnaleźć i wyciągnąć naszą siostrę a następnie wydostać się na zewnątrz. Najlepiej bez robienia afery. Bo za mało nas jest aby walczyć z całą twierdzą. - Starszy staną przed środkiem stołu i uważnie popatrzył na wszystkich swoich podopiecznych by dać znać, że liczy na ich pomoc i współpracę.

- Ja mogę zająć się tym flirtem i upijaniem. Znów mogłabym odwiedzić ich bramę któregoś wieczoru. Po ostatnim razie to raczej rozstaliśmy się w przyjaźni. - Łasica odezwała się pierwsza zgłaszając swoją chęć niesienie pomocy. I to w taki sposób jaki lubiła najbardziej. Celowo posłała Silnemu prowokujące spojrzenie.

- A co to da? Jak znów da im dupy? - Silny prychnął chociaż pod bacznym okiem mistrza w mocno stonowany sposób niż jak niedawno za pierwszym razem.

- Może to, że jak poproszę ich o nocną wycieczkę po tych strasznych lochach to mnie oprowadzą? Przy okazji mogłabym powiedzieć coś o drzwiach i kratach. Bo jak ktoś się nie zna to w biały dzień będzie godzinami oglądał i nic mu to nie powie. - łotrzyca nie omieszkała próby pomniejszenia osiągnięć kolegi w ich odwiecznej wojnie pomiędzy sobą. Ten zjeżył się na ten przytyk ale oboje znów powstrzymał Starszy.

- Właśnie o to chodzi. I oszczędź sobie moja droga tych niestosownych uwag. Silny ma inne talenty niż ty. A gdyby udało ci się namówić strażników na taki spacer byłoby świetnie. Silny już jest im znany jako nowy dostawca więc zostawmy go przy tej roli. - tym razem lider grupy poparł Silnego strofując przy tym koleżankę by darowała sobie te złośliwości. Oboje więc powstrzymali dalej swoje naturalne zapędy do kłótni.

- A ty Silny postaraj się zwrócić uwagę przy następnej wizycie na to ilu jest strażników. I gdzie. Policz ich. Jak są ubrani? Tak samo jak ci przy bramie? I w kuchni jest jakaś służba? Zagadaj z nimi. Kim są, gdzie ich można spotkać po pracy. Umów się z nimi jak dasz radę. Po prostu dowiedź się czegoś o nich. Jak są w kuchni to widocznie mogą jakoś wchodzić do twierdzy. Może łatwiej będzie się dostać i wydostać tym sposobem zamiast przebierać się za strażnika? - mistrz mówił z pasją wskazując podopiecznym kolejne drogi i możliwości. Jedna informacją jaką przyniósł Silny z ostatniej wycieczki do wnętrza kazamat dawała nowe możliwości.

- Ja mogę jeszcze spróbować hycnąć za mur i się rozejrzeć. - przypomniała Łasica o swoich wcześniejszych propozycjach osobistego rozpoznania obiektu.

- Tak, tak… Ale może na razie to sobie darujmy. Jak cię ktoś wykryje wewnątrz może to wzbudzić ich czujność a jak cię złapią to już w ogóle. Póki nam się nie pali pod ogonem to na razie to sobie darujmy. - zamaskowany lider pokiwał głową na tą propozycję włamywaczki zostawiając sobie tą opcję jako rezerwę. Dziewczyna zaskakująco zgodnie pokiwała głową na znak, że przyjmuje tą decyzję bez oporów.

- No ja bym mógł coś. Mogę się podszyć pod kogoś. Będę wyglądał jak on. Ale to tylko wygląd. Albo jakiś przedmiot. Że będzie wyglądał jak inny. No trochę mogę. Ale to jak się skoncentruję i wszystko pójdzie dobrze. A nie zawsze wychodzi. - Aaron widocznie poczuł się wywołany do odpowiedzi bo też coś wymruczał jak mógłby się przysłużyć wspólnej sprawie. Ale jak się go mistrz dokładniej wypytał to okazało się, że mógłby przybrać czyjś wygląd ale tylko na parę chwil. Dość krótko. Więc na całą wizytę by nie wystarczyło. Raczej na kluczowy moment. No i głos zostawał jego własny i nie wiedział tego co postać pod jaką by się podszywał. Poza tym musiałby z tym zwlekać prawie do ostatniej chwili a wynik, jak to ze Sztuką bywało, był dość niepewny. Na wyczucie magistra to jak rzut monetą. Trudno więc było liczyć na to jak na jakiś pewnik no ale zawsze to jakaś opcja była. Lepiej to wyglądało z tymi przedmiotami bo to jakby się udało to trzymało nawet kilka godzin. Więc powinno wystarczyć na jakąś wizytę. Dzięki tej sztuczce jakiś miecz mógł wyglądać jak kawał zardzewiałego pręta lub podobnie. Albo włócznia jako zwykły kostur. Mogło to pomóc przemycić coś do kazamat. Chociaż co to już magister nie wiedział tak tylko rzucił luźną propozycję.

Tak jak chwilę wcześniej zgromadzeni dali na spokojnie wypowiedzieć jej swoją kwestie tak Ver teraz pokornie czekała aż reszta skończy. Wszak każdy z nich mógł mieć jakiś wart uwagi pomysł bądź komentarz.

Bardzo schlebiał jej fakt iż przywódca ich zgromadzenia z tak wielką aprobatą pochwalił jej zaangażowanie i wysiłek jaki włożyła w pastę w ich wspólnej sprawie. Motywowało ją to dalszego działania a w połączeniu z radami jakimi wspierał ich Starszy dawało dość jasny plan działania na kolejne dni.

W końcu jednak każdy dorzucił swoje przysłowiowe parę groszy więc i Ver mogła ponownie zabrać głos by niejako podsumować wszystkie dotychczasowe ustalenia.

- Wasze opinie z pewnością przydadzą się w osiągnięciu wspólnego sukcesu. - nikt jej dziś nie zaszedł za skórę nie miała więc powodu by być niegrzeczną - Z mojej strony mogę zobowiązać się do dalszego infiiltrrowania strażników oraz rozpoznania sprawy związanej z kanałami. - wskazała na siebie palcem w trakcie przemówienia - Potrzebowałabym jednak pomocy z waszej strony. Wpierw w rozpoznaniu tego Trójhaka. Niestety ja, Kornas i Aaron jesteśmy spaleni. - brunetka następnie przybliżyła postać samego kanalarza.

- Druga sprawa to pytanie do samego Aarona. - skierowała wzrok na potarganego maga - Czy jeżeli zaczarujesz jakiś przedmiot aby wyglądem uchodził za inny. - zmarszczyła brwi starając się pojąć nie do końca jasny dla niej temat - To czy tego przedmiotu może używać każdy z nas?

- Tak, raczej tak. Czar trzyma z jeden dzwon, może dwa. Przez ten czas przedmiot będzie wyglądał trochę inaczej. Ale dalej będzie dość zbliżony do tego jaki jest naprawdę. Więc włócznia jako miecz czy nóż nie przejdzie. Ale jako kostur już ma szansę. - rozczochraniec odpowiedział po chwili mrużenia spuchniętych oczu i zastanawiania się nad tym pytaniem.

- A ten Trójhak to jakiś przystojniak? - Łasica skorzystała z okazji i uniosła rączkę w góry by zadać pytanie o drugą rzecz o jaką zagaiła koleżanka.

- A jakby tak stworzyć kopie tego glejtu? - patrzyła na Aarona, pytanie jednak dotyczyło chyba wszystkich kultystów.

- Jeżeli śmierdzącego kanałem jednorękiego kalekę można nazwać przystojniakiem to tak. - zaśmiała się - Chociaż kto wie co potrafi tą swoją protezą. - rzuciła dwuznacznie - A co masz chętkę na taką fantazję?

- Ojej, kanały? Fu! - Łasica skrzywiła się z niesmakiem na znak, że co jak co ale za takim brzydkimi, brudnymi i śmierdzącymi miejscami zdecydowanie nie przepada. Spojrzała strapiona na Aarona ale ten widocznie jeszcze się zastanawiał nad tym glejtem i resztą.

- Naprawdę śmierdzi kanałami? No ostatecznie bym mogła się poświęcić dla sprawy. Albo połazić za nim bez bezpośredniego kontaktu. Ale jak mam iść z kimś do łóżka to wolałabym z kimś atrakcyjnym albo chociaż nie śmierdzącym. Już bym wolała z jakimś grubym kupcem niż brudnym śmierdzielem. - przyznała z ciężkim sercem. Wydawała się być na rozdrożu pomiędzy chęcią pomocy i ciekawości łóżkowych spraw z nową osobą a niechęcią do rysopisu jaki przedstawiła koleżanka.

- Z glejtem nie próbowałem. Niby powinno się dać. Ale musiałbym mieć jakiś na wzór. Poza tym różnie może być z detalami. Taki glejt to ma małe literki, jakiś herb czy co. Dużo małych detali. A ten czar to zwykle jakiś mieczy czy nóż sprawia by wyglądał lepiej albo gorzej. Wtedy nie jest ważne co na nim dokładnie jest. Nie ma detali. A nawet jak są to dowolne. Tutaj jakby podszyć się pod taki glejt to jak już ktoś go zna to wie jak on wygląda. - Aaron w tym czasie zebrał się w sobie i jak na swoje możliwości, w nieco powolny i toporny sposób ale przedstawił całkiem obszerną wypowiedź.

- A może ta Leona? Ładna jest? Albo chociaż średnia? Jakby lubiła z dziewczynami to ja nie mam nic przeciwko brutalnym strażniczkom. Zwłaszcza wieczorami jak już mam wolne po służbie. - Łasica znów skorzystała z przerwy i spróbowała z nieco innej strony. Tym razem jakby przypomniała sobie o strażniczce z kazamat o jakiej wcześniej mówiła Versana.

- W takim razie lepiej z tym glejtem nie kombinować. - odparła zdecydowanie niezadowolona - To zbyt delikatna sprawa. Dobrze jednak wiedzieć czym dysponujemy. - zadumała krążąc nieco po omacku po świecie magii - Co potrafisz jeszcze? Zmniejszyć, któregoś z nas rozmiar albo sprawić byśmy widzieli w ciemności?

- Leona? Hmmm… Jakby to powiedzieć. - zadumała szukając odpowiednich słów - Gdyby była chłopem może uchodziłaby za przystojniaka o ile ktoś lubi bezokich chlejusów. - zaśmiała się w związku z kolejnym nietrafionym tropem przyjaciółki - Ja niestety mam raczej związane ręce póki Ida poszła do lamusa. Właśnie. Jak wygląda kwestia moich peruk?

- Sprawa jest w toku. - Karlik odezwał się krótko i na temat nie ciągnąc dalej tego tematu.

- A ja to nie wiem. Od rana jestem z tobą. Może jutro pójdę to się dowiem. - Łasica rozłożyła rączki na znak, że się nie rozdwoi a na dzisiaj miała całkiem inne priorytety niż latanie po mieście za jakimiś perukami.

- Zmniejszyć to nie. Mogę udawać kogoś innego. Ale tylko wygląd. I na krótko. I musiałbym widzieć tą osobę jakbym miał podszyć się pod kogoś innego. Mogę kogoś zmotać. Ale to nigdy nie wiadomo jak ktoś zareaguje. Czasem stoją jak słupsoli, czasem zaczynają uciekać z wrzaskiem a czasem komuś mogą dać po gębie. Trudno wyczuć. I to raczej na jedną osobę tylko. Albo sprawić, że ktoś zapomina daną chwilę. Ale też nie zawsze się udaje. Zwłaszcza jak ktoś ma silny charakter. - Aaron znów po krótkim namyśle przedstawił swoje niezwykłe talenty byłego magistra sztuk tajemnych. Chociaż mówił jakby sam do końca nie był pewny ich efektu. Zresztą nie używał tych talentów zbyt często trudno było przypomnieć sobie by kiedyś któregoś użył przy kolegach i koleżankach kultu.

- Wiesz Ver chyba mimo wszystko bym wolała zaryzykować pójście do łóżka z tą Leoną niż tym z protezą. Ale bym więcej powiedziała jakbym widziała jedno i drugie. A właściwie co masz do tego Trójhaka? Dlaczego chcesz go śledzić? - jak tylko Aaron skończył do głosu znów doszła Łasica. Nie znała ani kanalarza ani strażniczki kazamat więc trochę mówiła w ciemno. Ale i niezobowiązująco z tą łóżkową opcją. Za to bardziej chciała wiedzieć czego Versana oczekuje i spodziewa się po tym śledzeniu jednorękiego.

Pokiwała głową na znak zgody i tego, że przyjęła do wiadomości. Nie wiadomo jednak było kogo się tyczy ta reakcja.

- Hmmm… - zadumała następnie nie spodziewając się niemalże jednoczesnej reakcji trzech członków zboru - Wolę po prostu wiedzieć na czym stoję. Z resztą przezorny zawsze ubezpieczony. Lepiej dmuchać na zimne. - zogniskowała swoje spojrzenie na kochance - Szczególnie, że nie na co dzień ktoś próbuje włamać się bądź zbiec z kazamat. - Ver następnie spojrzała to na Karlika to na Starszego - A co gdyby to wino czymś doprawić? Mamy chyba w swojej rodzince kilku specjalistów od eliksirów i tym podobnych specyfików. - zdecydowała się poruszyć kolejny z pomysłów związanych z misją ratunkową na terenie jednego z bardziej znienawidzonych przez kultystów przybytku w mieście.

- Na razie nie będziemy się wychylać. Musimy rozpoznać teren. Jak co rozegrać to będziemy myśleć jak będziemy więcej wiedzieć. Teraz nawet nie wiemy co oni dalej robią z tym winem. Może będą go używać następnego dnia. A może za kilka miesięcy. Nie wiadomo też jak rozlewają to wino, co trafia do więźniów a co do strażników. Dlatego na razie nie. Darujemy sobie takie rzeczy. Za mało wiemy. A jak się sprawa rypnie to nowy dostawca będzie podejrzany w pierwszej kolejności. - Starszy miał zdecydowane zdanie w tej sprawie. I nie wyraził zgody na takie sztuczki. Wynik wydawał mu się zbyt losowy i niepewny w stosunku do ryzyka.

- Tą Leoną ja się mogę zająć. Spić ją. Walnąć w łeb, związać, przesłuchać. Zaciukać jeśli trzeba. Mogę wziąć Gerharda do pomocy. Tylko nie wiem jak ona wygląda. - Silny odezwał się po raz pierwszy od jakiegoś czasu. I też chyba chciał się jakoś wykazać w sprawie kazamat. Zwłaszcza, że nie jeździł tam codziennie a nawet taki wyjazd nie zabierał mu całego ani nawet pół dnia. Proponował jedna bezkompromisowe rozwiązanie jakiego chyba można się po nim spodziewać.

- Tępak z ciebie. Jak ją zaciukasz to nie będzie można z nią pójść do łóżka. Poza tym inni strażnicy mogą zrobić się czujniejsi. Zaczną chodzić do domu parami czy co. - Łasica nie mogła sobie darować by z miejsca nie odwzajemnić adwersarzowi wcześniejszych złośliwości.

- Nie wszystkie zadania polegają na dawaniu dupy w bramie! - Silny zaperzył się z miejsca znów traktując uwagę łotrzycy bardzo osobiście.

- A może właśnie na tym! Mam nadzieję, że następnym razem ta Leona też tam będzie! To jak będzie chciała to jej też dam dupy! Ale na pewno nie tobie! - Łasica wykrzyczała swoje emocje jakby wreszcie znalazły ujście i ją poniosło. Wstrzymywali się z wzajemnymi roszczeniami i oskarżeniami cały wieczór ale wreszcie korek wypadł z beczki i złośliwości trysnęły strumieniem.

- Dość! Dość tego! Wystarczy! - Starszy uderzył dłonią w stół przywołując spokój kłótni która rozpoczęła się tak znienacka, że nawet on nie zdążył zareagować. Gromił spojrzeniem warczącego psa i syczącą kotkę. Ale jego autorytet znów przeważył i chociaż oboje dąsali się jak para skarconych przez rodzica uczniaków to jednak nastał wymuszony pokój.

- Tak. To może z tą strażniczką niech się wypowie Versana. Chyba z nas wszystkich najlepiej zna temat. - mistrz próbował się uspokoić i wskazał na czarnowłosą kultystkę by jakoś skierować uwagę wszystkich w tą stronę.

- Jej nie ma co pytać. One się dogadały, jasne, że weźmie jej stronę. - burknął cicho Silny dając znać, że nie wierzy w bezstronność dwóch koleżanek co jawnie się adorowały nawzajem.

- Silny zaoferował swoją pomoc. Jak wspomniała Łasica drastyczne rozwiązania mogą wzbudzić niepotrzebną czujność. Ale z drugiej strony jak rozumiem Silny dotąd nie interesował się tą sprawą. Co może być jego atutem. Co o tym myślisz Versano? - lider niejako próbował pogodzić obie strony i pójść na kompromis rozsądku i pojednania. Spojrzał na czarnowłosą podwładną co ta o tym wszystkim sądzi.

- Hmmm… - Versana ponownie zamruczała w zamyśleniu. Nie spodziewała się iż Silny zaoferuje jej swoją pomoc. Szczególnie, że wiedział o tym w jakich stosunkach żyje ona z kultystką, której otwarcie nie darzył zbyt ciepłym uczuciem.

- Schlebia mi twoje zaangażowanie. - zaczęła łagodnie - Uważam jednak, że kogoś takiego jak ty stać na coś więcej niż podstarzałą, jednooką babe. - wiedziała, że nic tak nie działa na mężczyzn jak podbudowywanie ich ega - Skoro jednak tak łakniesz strachu u ofiary i ewentualnego rozlewu krwi co byś powiedział na tego hycla? - węszenie wokół niego nie było dla Ver zbyt wygodne ze względu na zapewne jego dość bliską współpracę z jej adoratorem podręcznikiem Finkiem - Powęszyłabym dla ciebie i twojego przyjaciela wokół niego wystawiając wam go później na tacy. Co powiesz na takie rozwiązanie? - rzuciła zaczepne spojrzenia w kierunku wyznawcy Boga Czaszek wiedząc iż odmowa z jego strony uszłaby za oznakę tchórzostwa na co ktoś taki jak on nie mógł sobie pozwolić - Wydusiłbyś z niego wszystkie potrzebne nam informację na koniec skracając go o głowę. - uśmiechnęła się złowieszczo - Jego czerep stanowiłby piękną ozdobę na tronie samego Khorna. Nie uważasz?

- Chwileczkę o kim mówisz moja droga? O jakim hyclu? - Silny wydawał się nawet trochę zaciekawiony tym co mówiła koleżanka ale zanim zdążył odpowiedzieć wtrącił się ich mistrz chcąc wiedzieć o kim mowa. Zwłaszcza jeśli chodziło o mokrą robotę.

- O Hetzwigu naturalnie. - odparła unosząc brwi i kiwając głową - Ma dojścia, ma glejt. Jestem pewna, że sporo wie. Czarnemu z resztą też pewnie byłoby na rękę gdyby ten ratuszowy głupek zniknął więc chętnie zapewne mi wyśpiewa wszystko co o nim wie. - uchyliła rąbka tajemnicy.

- Czarnych nie sam sobie załatwia swoje sprawy. - odparł krótko mistrz dając znać, że sprawy lidera półświatka uważa za odrębne do tych jakie mają tutaj w zborze. Przynajmniej w tej sprawie.

- I mówisz o Hetzwigu tak? - Starszy zamyślił się sięgając dłonią do dołu swojej maski jakby odruchowo chciał się podrapać po brodzie. Skończyło się na tym, że w geście zastanawiania się złapał się za ten dół maski i tak trzymał pewnie nie do końca zdając sobie z tego sprawę.

- To nie może być głupiec skoro odniósł tyle sukcesów. Nie wszystko może być tylko dziełem stugębnej plotki o bohaterze z ratusza. - doszedł w końcu do wniosku ich lider. Silny zmarszczył brwi jakby miał kłopot jak odczytać słowa ich lidera. Zerknął więc na pozostałych kolegów i koleżanki.

- Znaczy może być zbyt bystry by go po prostu zaciukać w zaułku? - zapytała Łasica też mając chyba ten sam kłopot co jej umięśniony adwersarz.

- Co za kłopot? Podejdę go, zdzielę w łeb aż się nogami nakryje i tyle. Żadna filozofia. - Silnorękiego widocznie uwaga miłośniczki Węża pobudziła do riposty wyrażając chęć prostego i szybkiego rozwiązania problemu.

- Tak, tak, zapewne. Ale jak nie będzie sam? Wiesz gdzie go zacząć szukać? - Starszy szybko odparł jakie widzi możliwe trudności. Podwładny po chwili wahania ruchem głowy przyznał, że nie bardzo wie gdzie ten Hetzwig na co dzień przebywa. - No właśnie. To by trzeba popytać. A jak mu życzliwi doniosą, że ktoś o niego pytał? Wiesz jak wygląda? Czy też musiałbyś dopytać? - Silny znów niechętnie musiał przyznać, że jednak w detalach to nie jest tak całkiem proste z ciukaniem tego łowcy nagród w zaułku.

- Myślałem o tym. On ma glejt i wejście do kazamat. To dawałoby nam różne możliwości. - Karlik odezwał się ze swojego miejsca przy stole.

- I co wymyśliłeś? - mistrz wydawał się być zainteresowany przemyśleniami ich bankiera i logistyka. Zwykle miał całkiem rzeczowe podejście do spraw tego świata i warto było go chociaż wysłuchać.

- Może by go wynająć? - zapytał grubas patrząc na zwierzchnika. Ten lekko poruszył głową i dał znać, by kontynuował. - Wynająć do jakiejś sprawy. Jakieś śledztwo, odbić kogoś, odnaleźć. W końcu to najemnik. Dać mu jakieś zajęcie. Ja mogę wyasygnować jego honorarium. Tylko nie wymyśliłem jakiegoś wiarygodnego pretekstu. No i do tej pory o nim nie rozmawialiśmy. - Karlik przedstawił swój jeszcze dość luźny pomysł w sprawie łowcy nagród. Zrobił się nieco gwar gdy wszyscy w ten czy inny sposób próbowali się jakoś ustosunkować do tego wszystkiego.

Ver słuchała swojej braci. Miała wrażenie, że przed chwilą zaproponowała jak dojść do hycla. Widocznie jej plan zdał się dla ich szefa zbyt przyziemny i zbyt łatwy do przewidzenia. Postanowiła się jednak upewnić. Choć z drugiej strony. Plan wynajęcia tego ratuszowego pachoła brzmiał równie ciekawie i nie jako wpisywał się w intrygancką naturę samej Ver.

- Nie rozpytywać więc o niego u Czarnego? - jak postanowiła tak zrobiła. Czuła się jednak nieco zmieszana.

- Mam wszak coś na czym mu zależy a on jakby to powiedzieć… Hmmm… - zadumała - Jego oferta jest już dla mnie nie aktualna. - uśmiechnęła się szyderczo spoglądając na wszystkich zgromadzonych.

- Jeżeli zaś chodzi o wynajęcie usług tego całego Hatzwiga. - podjęła pomysł - Może by tak upozorować porwanie mojej służki i dyskretnie nasunąć mu lokalizację w której można by ją znaleźć. - w jej sprytnej główce kreował się przebiegły plan - Na miejscu jednak czekałby na niego orszak powitalny. - w tym momencie wyraźnie spojrzała na najsilniejszego spośród zgromadzonych - Wtedy by go można było obić i porwać. Wcześniej zaś… - tym razem patrzyła na przemian to na Łasicę to na Sebastiana i Strupasa - …naszprycować by zamętać w jego zmysłach. - oczy znów zaczęły płonąć żywym ogniem - Z przetransportowaniem go też nie powinno być problemu. Znam wszak kilku jegomościów, którzy mogliby nam w tym pomóc. - oparła się rękoma o blat lustrując uwodzicielskim spojrzeniem po pozostałych czekając na ich reakcję.

- Ja bym wolała z Czarnym nie zadzierać. Źle kończą ci co mu podpadli. - Łasica uniosła nieco rączkę do góry by przykuć uwagę przyjaciółki. I miała minę jakby nie do końca była pewna co ta ma na myśli ale właśnie wolałaby nie podpadać księciu podziemia.

- Nie, nie, zapytać o tego Hetzwiga możecie. Czemu nie? Zwłaszcza jeśli macie chyba w planie się z nim spotkać. Może powie coś ciekawego o nim? Może udzieli jakiejś pomocy? Zapytać można. Ot jeśli sam ma z nim coś do załatwienia to nie ma co go wyręczać. - Starszy za to starał się wyprostować to co mogło wzbudzić wątpliwości w jego wcześniejszej wypowiedzi.

- Ale z tym podejściem i jakimś porwaniem może być. Tylko trzeba pamiętać, że to stary wyga w takich podchodach. Możliwe, że nie będzie sam. No i najpierw trzeba by rozpoznać jego i tam gdzie go można spotkać. - mistrz dostrzegł potencjał pomysły zapropowanego przez czarnowłosą kultystkę ale jednak nadal zdawał się z szacunkiem wyrażać o możliwościach ich potencjalnego przeciwnika. Wyglądało też na to, że to by cała akcja się szykowała jaka mogła zaanagażować część albo większość ich grupy.

- I jakby to miało chodzić o Brenę to trzeba by ją gdzieś przetrzymać. Ja mogę u siebie w swojej mysiej norce. - zauważyła i zaproponowała Łasica. A gościnę swojej nowej siostrze zaoferowała bardzo chętnie.

- Za dużo ceregieli. Ja bym poszedł, walnął go w łeb i by było po sprawie. - Silny mruknął cicho widząc, że ten dość prosty z początku pomysł załatwienia łowcy nagród teraz zaczyna się rozpływać jak kręgi na wodzie zataczając coraz szerszy zasięg.

- Dobrze na początek trzeba się czegoś o nim dowiedzieć. Gdzie jest, jak wygląda no i może czegoś jeszcze. Kto się tego podejmuje? - Starszy przeszedł do detali w tym planie. Bo i tak trzeba było zacząć od zasięgnięcia informacji.

- Znaleźć to chyba można dość prosto. W ratuszu chyba powinni mieć do niego jakiś kontakt. - odezwał się Karlik mówiąc jakby do końca nie był tego pewien ale tak mu podpowiadał rozsądek.

- A on jest przystojny? Jakby był to ja bym się chętnie nim zajęła. No ale przez tą moją pracę pokojówki to tylko wieczory i noce mam wolne. A jak już mam wolne to mamy też z Ver sporo planów na nadchodzące dni. - Łasica która tradycyjnie w ich grupie zajmowała się infiltracją znów się zgłosiła. Ale też głosiła mocno napięty plan zajęć na nadchodzące dni. Popatrzyła jeszcze na swoją partnerkę by sprawdzić jak ona się jeszcze do tego odnosi. W końcu jako kupiec miała większą swobodę w organizacji sobie dnia niż pokojówka.

- Ja i Łasica więc podpytamy o niego u Czarnego. - zgłosiła swoją kandydaturę w tej sprawie. Byłoby jej to na rękę. Wszak i tak nazajutrz miała się z nim zobaczyć.

- Czułabyś się źle gdybym następnym razem znów o ciebie zawalczyła? - rzuciła zadziornie przygryzając wargę i spoglądając na przyjaciółkę.

- Oh, Ver, ale nie musisz o mnie walczyć. Jestem cała twoja, od stóp do głów, i jestem do twojej całkowitej dyspozycji. - niespodziewanie zadziorne pytanie wdowy podziałało na łotrzyce jak afrodyzjak. Przybrała słodki ton czułej kochanki, objęła jej szyję ramieniem i delikatnie musnęła ustami jej usta bez skrępowania okazując swoje oddanie czarnowłosej partnerce. Ale ktoś tam chrząknął z kolegów dając znać by sobie za bardzo nie folgowały tak przy wszystkich więc chociaż dalej obejmowała van Drasen to zwróciła się do reszty.

- Tak, my będziemy się widzieć z Czarnym to możemy go zapytać o Hetzwiga. - potwierdziła słowa przyjaciółki w tej sprawie.

- Dobrze to może na razie wstrzymajmy się z działaniami przeciw łowcy. Poczekamy co dziewczęta przyniosą z rozmów z Czarnym. Tylko dobrze moje drogie byście dały znak jakoś wcześniej niż na następnym spotkaniu. A reszta bądźcie w pogotowiu, sprawdzajcie skrzynki. - Starszy przytaknął na ten pomysł na razie widocznie uznając, że zbyt mało wiedzą by podjąć jakieś zdecydowane działania. I odłożył sprawę póki nie zdobędą nowych informacji.

- Oczywiście. - odparła z naturalnym wdziękiem i klasą - Postaram się pozostawić więc informację zwrotną u naszego kapitana Kurta. Zabiore też dziś ze sobą kolejną ptaszynę. - dodała na zakończenie.
 
Pieczar jest offline