Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2020, 10:07   #147
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Zbór; Versana, Starszy

- Znalazłyśmy wspólny język. - odparła krótko z uśmiechem na ustach na spostrzeżenie Starszego tyczące się jej i Łasicy - Co do eliksiru to zdaje sobię sprawę, że takich rzeczy nie da się kupić w pierwszym lepszym sklepie. - szli ramię w ramię - Jeżeli zaś chodzi o jego działanie to spisuje się doskonale a przy każdym kolejnym transie potrafię coraz lepiej kontrolować tamtejszą senną rzeczywistość i tak na przykład w przypadku Rosy... - Ver ze szczegółami opowiedziała o wspólnym transie z panią kapitan, Brena i Kamilą w roli głównej - Zaś jeżeli chodzi o młodą Froyę to… - również blond piękność miała swój akapit w tej opowiastce. Versana nie pominęła żadnego detalu związanego z tymi niecodziennymi nocnymi podróżami.

- Jedna rzecz jednak zaczęła mnie niepokoić. - zmarszczyła brwi na znak zakłopotania - Mianowicie zdarzają mi się niekontrolowane wizję… - w tym momencie brunetka opisał o tym co widziała i jak się wtedy czuła.

- Mhm. Tak, tak właśnie działa eliksir. Jak ma się więcej wprawy można do pewnego stopnia kontrolować to co się dzieje. Do pewnego stopnia. I to trochę jak to we snach. Krzywe zwierciadło naszej rzeczywistości. Dlatego zwykle spotykamy w takim śnie znajome mieszkania, domy i ulice oraz osoby. Ale te co znamy. Więc jak wyobraziłaś sobie ogród van Hansenów to dlatego, że tam byłaś. Ale jak nie byłaś w piwnicy czy na piętrze to pewnie nie udałoby ci się tam znaleźć. Albo to byłaby jakaś twoja projekcja. Co innego gdyby na przykład taka Froya czy Łasica tam były. Dla nich byłoby łatwiej wyobrazić sobie inną scenerię. Ale widocznie skoro przyśnił ci się ogród to dlatego, że miałaś z nim związanych najwięcej wspomnień i emocji. Taka kotwica. No i jak się dzieli z kimś sen to zwykle też jakieś wspólne miejsce. Tutaj spotkałyście się wszystkie trzy w ogrodzie więc całej trójce było najłatwiej tam się spotkać we śnie. - Starszy tłumaczył jakby miał w tym niezłą wprawę i wiedział o czym mówi. Słowa padały szybko a ton głosu był pewny. Można było odnieść wrażenie, że to jeden z koników mistrza albo przynajmniej świetnie znany teren.

- No i zwykle osoba przygotowana, ta co świadomie śni ten sen i zażywa eliksir ma największy wpływ na choreografię spotkania. Ale raczej nie jest to świadomy wybór. Jeśli na przykład śniłyście razem z Łasicą to pewnie spotkacie się w ostatnim miejscu gdzie się spotkałyście naprawdę albo takim w jakim zwykle się spotykacie. Tam gdzie macie odciśnięty najmnocniejsze echo w krainie snu. I jeszcze trochę zależy ile kto wypił dawki, kiedy zasnął, kiedy zaczął śnić. Jest wiele zmiennych dlatego lepiej dać się unieść fali niż walczyć z prądem. - dorzucił tonem i wyjaśnienia i porady. Nadal nie zmieniając tego zainteresowanego tonu tym tematem.

- I po części dlatego w tych snach zwykle wszyscy pojawiają się albo w tym czym zasnęli albo w tym co mieli na sobie w odtwarzanej scenie. Dlatego jak ktoś miał surdut to zwykle coś ma we śnie podobnego. A jak spał w nocnej koszuli to też jest w jakiejś nocnej koszuli. Ale jak wszystko w tych snach często jest wypaczone i zdeformowan ale raczej rozpoznawalne z oryginałem. - dodał na koniec z tymi objaśnieniami i zamyślił się nad tym co na koniec powiedziała jego uczennica.

- Więc siedziałaś a one były dookoła ciebie? Ciekawe. A Łasica też to śniła? Ciekawe czy Froya też. I skąd się wzięła Kamila? O ile rozumiem nie brała wówczas eliksiru? A Brena brała ale nie było jej w śnie z Froy’ą? - tego wątku chyba się mistrz nie spodziewał ale jak już o nim uczennica wspomniała to bardzo go zaintrygował.

- Z tego co wiem to tamtej mocy zażyłam go tylko ja, Łasica i Froya. - odparła rozwiewając wątpliwości guru w tej materii - Przy okazji wcześniejszego transu również spotkało mnie coś dziwnego teraz jednak nie jestem w stanie sobie przypomnieć co to było. - nieco zmarszczyła czoło a ton kipił niezadowoleniem - Sporo się ostatnio działo. - niejako starała się wytłumaczyć swoją niefrasobliwość - A może to wizja zesłana przez Pana? - zapytała w ten sposób jakby było to wyjątkowe wyróżnienia - Albo zwyczajny efekt uboczny częstego stosowania tego niezwykłego eliksiru?

- Całkiem możliwe. Nie możemy tego wykluczyć. Może to jakieś echo tego magicznego snu? Albo twój własny, zwyczajny sen? Szkoda, że tak niewiele zapamiętałaś. Postaraj się to zapisywać zaraz po przebudzeniu. Sny to niestety bardzo ulotna sprawa. Już przy śniadaniu i po jak szykujemy się do kolejnego dnia pamiętamy z nich niewiele. Dlatego najlepiej mówić albo zapisywać je na świeżo. - poradził w sprawie snu. Znów mówił z przekonaniem jak medyk przepisujący sprawdzoną receptę.

- I byłaś tam ty, Łasica, Brena, Froya i Kamila? Ciekawy zbieg okoliczności. Zupełnie jak kandydatki na twoją własną komórkę. Z tobą jako przewodniczącą. Ciekawa wizja. Może prorocza? Kto wie. Zwracaj na to uwagę. Jeśli to jakieś przesłanie od sił wyższych to może się powtórzy? Albo coś podobnego. I postaraj się to zapisywać bo to zawsze bardzo ulotna sprawa. - wizja wydawała się go ciekawić. Ale chyba było zbyt mało detali by mógł powiedzieć coś więcej poza tym zbiegiem okoliczności jaki dostrzegł.

- I dlatego to ty nam przewodzisz mistrzu. - to jedyne co cisnęło się jej na usta - Staram się jednak czerpać z twych nauk jak najwięcej. Są bowiem one dla mnie bardzo cenne otwierając mi oczy na wiele aspektów na które do tej pory pozostawałam ślepa. - sama nie wie jak do tej pory nie wpadła na tak trywialny pomysł.

- Na tym polega nauka moja droga. I współpraca. Wszyscy jesteśmy od siebie zależni. Każdy z nas ma jakiś dar albo talent jakiego nie ma nikt inny a sam w zamian jest pozbawiony czegoś innego. Dlatego nawzajem się uzupełniamy. I nie bądź dla siebie zbyt surowa, zwłaszcza w tej nowej dla ciebie dziedzinie. - Starszego chyba mile połechtało to pochlebstwo a może po prostu chciał jakoś pocieszyć i wlać otuchę w serce podopieczniej. Zmotywować ją do dalszych badań i doświadczeń w tej materii.

---

Szli przez chwilę w milczeniu. Starszy zdawał się nad czymś rozmyślać a Versana zabrać myśli i dobrać odpowiednie słowa by poruszyć temat dwóch młodych arystokratek. W końcu jednak zebrała się na odwagę i zaczęła. Na pierwszy ogień poszła Froya. Brunetka opowiedziała o wspólnej lekcji szermierki oraz o jej słabościach, westchnieniach i tęsknotach. Mówiła z wyraźnym zadowoleniem i dumą. Na twarzy zaś rozpromieniał jej uśmiech.

- Jeżeli zaś chodzi o Kamilę… - stwierdzając iż temat młodej van Hansenówny został wyczerpany płynnie przeszła do ciemnoskórej córki właściciela kapitanatu - …czuję, że jesteśmy ze sobą coraz bliżej. Staram się wychodzić na wprost jej oczekiwań oferując swoją pomoc w każdej materii. - Versana w kilku krótkich słowach streściła historie dotyczącą ją i Kamilę. Wspomniała o wspólnym śnie jak i propozycji namalowania nagiej Breny. Będąc zaś przy temacie swojej służki zdecydowała się również poinformować swojego przełożonego o postępach w procesie wcielania w ich szeregi rudej trzpiotki.

- Ciekawe, ciekawe… - mistrz szedł jak to miał w zwyczaju. Tym swoim spokojnym, spacerowym krokiem i z dłońmi złożonymi za siebie. - Widzę, że czynisz postępy w wielu sprawach. Dobrze, bardzo dobrze. Pomyśl jaka to by była zdobycz! Dwie najsławniejsze arystokratki w mieście! Froya van Hansen i Kamila van Zee! - powiedział z ekscytacją jakby demonstrował jakiś napis czy transparent nad ich głowami. - Tutaj! U nas! Na kolanach przed nami! - opuścił dłonie zdecydowanie niżej jakby wskazywał na klęczące przed ich obliczem postacie. - Jest coś o czym musisz wiedzieć moja droga. - nagle wziął ją pod rękę i ściszył głos prawie do szeptu jakby miał zamiar powiedzieć jej coś ważnego. - Myślałem ostatnio o tobie i twoich postępach w werbowaniu nowych członków. Przyznam, że nie jest zbyt dobrze jeśli grupa jest zbyt duża. W razie wpadki wszyscy wszystkich znają. I cały krąg się sypie. Dlatego bezpieczniej jest mieć kilka mniejszych grup które nie znają się między sobą. I tu właśnie widzę pole do popisu dla ciebie moja droga. Jeśli udałoby ci się zwerbować te dwie ślicznotki to myślę, że byłabyś odpowiednią osobą na przewodniczącą nowej grupki. Może oprócz Normy. O niej wszyscy tutaj słyszeli więc mam nadzieję, że do nas dołączy prędzej niż później. Ale ty, i może jeszcze Łasica bo i tak właściwie działacie razem. I nowo zwerbowane osoby. Myślę, że to dobry materiał na żagiew jaka rozpali nowe ognisko. Dlatego bym cię prosił byś nie rozmawiała z kolegami o ewentualnych nowych kandydaturach do naszego kręgu. - Starszy zdradził jakie ma plany na przyszłość względem Versany i tych potencjalnych kandydatek o jakich mu właśnie mówiła koleżanka. To co mówił oznaczało, że gdyby młoda wdowa odniosła sukces w tym werbunku to widziałby ją w roli podobnej do swojej. Dalej by mu podlegała ale jako szefowa własnej komórki cieszyłaby się sporą autonomią.

- Niezręcznie byłoby się dwóm grupom spotykać tutaj. Dlatego zawczasu pomyśl o jakimś ustronnym i bezpiecznym miejscu. Porozmawiaj z Łasicą ona zna miasto i jego mroczne zakamarki. Na pewno też umie ocenić czy jest to bezpieczna kryjówka. Nic pilnego ale miej to na uwadze i poza Łasicą lepiej o tym nie rozmawiaj z nikim. - poradził jej zawczasu aby przygotowała do tej roli także miejsce na nowy zbór.

- To dla mnie bardzo duże wyróżnienie. - odparła nieco zdziwiona kiwając delikatnie głową na znak podziękowania - Wezmę sobie twoje rady serca. Jeżeli zaś chodzi o przyszłe członkinie to poza tymi dwoma panienkami brałam jeszcze pod uwagę tą swoją służkę, bo zapowiada się ma bardzo sumienną i oddaną kultystkę. Z resztą pierwsze inicjacje mamy już za sobą. - przyznała mówiąc posłusznie ale i dumnie zarazem - Na dłuższą metę wraz z Łasicą pracujemy nad członkinią grupy tego łowcy Olega. Kilka spotkań mamy za sobą. Działamy z nią jednak wyjątkowo ostrożnie, bo poza wspólnymi orgiami, żaden inny pomysł jak ją podejść nie przychodzi nam do głowy. - mówiła równie cicho jak guru - Ona jest bardzo podejrzliwa nie chcemy więc zaliczyć wtopy. Zaś jeżeli chodzi o Norme. - wróciła na chwilę do tematu wojowniczki z północy - To mimo przyjemnej aparycji i wspólnej wiary to bliżej jej raczej do Silnego niż do mnie czy Łasicy. - zmarszczyła brwi zasmucając się delikatnie - Skoro jednak z nią zaczęłam to chcę sprawę doprowadzić do końca. Niestety przez nieznajomość języka kislevskiego doszło do pewnego nieporozumienia w związku z którym wystawiła jej zaufanie i cierpliwość na próbę. - przyznała widocznie niezadowolona z takiego obrotu spraw - Może ty byś mi mistrzu coś poradził? - spojrzała pokornie i pytająco na przywódcę.

- A z tymi szlachciankami jak mówisz no też ciekawa sprawa. - płynnie wrócił do tego o czym rozmawiali na początku. Wznowił swój marsz i tak szli obok siebie aż po raz kolejny dotarli do burty gdzie trzeba było zawrócić.

- A więc blondynka to taki generał w spódnicy… - zamyślił się nad tym co mu podwładna opowiedziała o tej szlachciance. - Lubi męskie zajęcia. Polowania, pojedynki, walki, wojnę. Jest ambitna. Lubi wyzwania. Dreszczyk emocji. Hmm… - zadumał się nad tym podsumowaniem. - Dobrze, że mamy tam Łasicę. Słyszałem, że narzeka na taką slużbę bo najchętniej to by pewnie całe dnie w łóżku spędzała ze swoją szlachcianką. No ale życie to nie jest bajka. - chyba się uśmiechnął gdy widocznie wspominał rozmowę z koleżanką wdowy. - No ostatecznie będziesz musiała sama ocenić sytuację bo ty tam będziesz a nie ja. Ale może zrewanżuj się jakimś zaproszeniem dla niej? Coś ciekawego. Jak dla mężczyzny. Dla rycerza. Wojownika. Może jakieś polowanie? Wyzwanie? Walkę? No nie wiem jakie masz możliwości. Po prostu zaprosiła cię na kolejny trening ale jeśli się tobą znudzi? Wtedy więcej cię nie zaprosi. Albo długo będziesz czekać na takie zaproszenie czy okazję. Jak ją czymś zaskoczysz masz większe szanse, że wzbudzisz jej zaciekawienie. Poproś Łasicę o pomoc. Mimo, że tak narzeka to z nas wszystkich jest najbliżej panny z dobrego domu. Powinno być jej najłatwiej jakoś wysondować temat. - lider ich grupy podczas spaceru zasugerował parę rozwiązań jakie może mogły pomóc w podtrzymaniu znajomości między młodą szlachcianką ze śmietanki towarzyskiej miasta a starszą od niej wdową która na pewno w tej śmietance nie była.

- Z Kamilą myślę, że trzeba dokładnie na odwrót. Mówisz o niej jakby była wrażliwa i nieśmiała. Przynajmniej w takich zbliżeniach z inną kobietą. Tutaj ostrożna taktyka byłaby chyba odpowiednia. Nie dziw się, że wolała namalować akt Breny. Na pewno nie o to chodzi, że uważa ją za ładniejszą od ciebie. Raczej o wasze pozycje. To pewnie coś jak z klepaniem tyłka kelnerki a szlachcianki. Tyłek może być równie wdzięczny do klepania ale chyba rozumiesz różnicę? - skoro omówili temat jednej arystokratki to mistrz zaczął mówić o następnej. Na chwilę przerwał by zrobić kilka kroków gdy rozmyślał nad czymś.

- Ale samo jej zachowanie we śnie i to, że zgodziła się namalować jakiś akt jest bardzo obiecujące. Proponuję się nie narzucać. Razem z Bremą zgadzajcie się na wszelkie jej propozycje. Niech poczuje się panią sytuacji. Nawet jeśli ostatecznie by nie namalowała tego aktu. Na początek trzeba się złapać czegokolwiek aby utrzymać kontakt? Co by się stało jakby namalowała samą twarz albo popiersie? No nic. Możecie się przecież umówić na kolejny obraz prawda? - uśmiechnął się jakby dawał znać, że każde rozwiązanie owocujące z kolejnymi spotkaniami z córką kapitana portu jest im jak najbardziej na rękę.

- A tą Kamilę coś interesuje? Coś co można by wykorzystać? Szkoda, że u niej nie mamy kogoś takiego jak Łasica. Byłoby nam łatwiej. Ale trudno, tak też sobie poradzimy. Z tymi obrazami świetny pomysł. Kto wie? Może na początku będzie się rumienić na czyjąś nagość a za kilka obrazów to ho ho co będzie malować? - zamaskowany mężczyzna zagaił o panienkę van Zee. Wydawało się, że szuka czegoś co można by jakoś rozwinąć na ich korzyść.

- No i ta twoja Służka. Pamiętam jak mówiłaś o niej. - pokiwał swoją maską wspominając wcześniejsze rozmowy na jej temat na poprzednich zborach. - Tak, więc mówisz, że kąpiecie się razem. I to tak nie tylko na samym kąpaniu schodzi. I jest utalentowana i ambitna. Tak… - zamyślił się o tej rudowłosej pokojówce. - Myślę, że jak takie są efekty to nieźle to rozegrałaś. Na razie zajmijcie się nią razem. Niech przywyknie, że to nie taki kaprys jej pani albo zabawka na zimową porę. I do Łasicy niech przywyknie. Właściwie kogokolwiek oprócz ciebie. By była gotowa dzielić się tobą i sobą. Może gdzieś ją zabierz? Na miasto. Spuścić nieco pary. Jak koleżanki. Z Łasicą albo bez. Jak wolisz. Ona pewnie i tak będzie pamiętać, że jesteś jej szefową ale powinna zrozumieć, że nie dzieli was przepaść. Że może też coś robić sama a nie wiecznie czekać na pozwolenie. Jak im ufasz możesz nawet puścić je obie. Bo myślę, że póki będziesz w pobliżu to jak z dzieckiem co zawsze ogląda się najpierw na rodzica. No ale znasz ją najlepiej z nas wszystkich i jak widzę dobrze to rozegrałaś do tej pory to jak zwykle ostateczną decyzję zostawiam tobie. Jak się spotkamy za tydzień daj znać jak z nią poszło. - Starszy dorzucił coś od siebie na temat postępowania z młodą pokojówką Versany no ale jak to miał w zwyczaju brzmiało to jak porady i sugestie, podpowiedzi a nie rozkazy. Niczym wskazówki mentora dla swojej uczennicy.

- Dziękuję. - po raz kolejny niczym posłuszna uczennica otrzymująca pochwałę od nauczyciela skinęła głową aby okazać szacunek i wdzięczność - Również uważam, że pośpiech nie jest wskazany przy tak delikatnych manewrach. Trochę tak jak w przysłowiu. - uśmiechnęła się delikatnie - Małą łyżeczką nasycimy się bardziej niż dużą a pośpiech wskazany jest przy łapaniu pcheł. - zachichotała nawet skromnie - Z tym polowaniem to dobry pomysł. Muszę pójść w tym kierunku. Niby razem jeździmy na arenę, na której odbywają się nielegalne walki ale na dłuższą metę to może nie wystarczyć. Chociaż… - zamilkła aż przystanęła na chwile tak jakby połączyła ze sobą dwa punkty - …Froya wykazywała żywe zainteresowanie poznaniem Normy. Może by je spiknąć ze sobą tylko jak tu do takowego spotkania namówić Norsmankę? Szczególnie, że ani ja ani młoda van Hansenówna nie mówimy po kislevsku.

- No tak, trochę się to poplątało. - przyznał zamaskowany mężczyzna. Przeszli kilka kroków gdy zastanawiał się nad tymi splątanymi ze sobą ścieżkami i osobami do jakich prowadziły.

- Ale mówisz, że wiesz gdzie jest jedna i druga? Gdzie mieszkają? A przyszła pani generał jest zainteresowana waleczną wojowniczką? No to daje pewne możliwości jak myślę. - znów uśmiechnął się na znak, że nie uważa sprawy za beznadziejną.

- Po pierwsze z tą naszą Wilczycą z północy wyszło mocno niezręcznie. Nie radzę tego tak zostawić bo wszyscy utwierdzą się w swoich obecnych przekonaniach. - zaczął od sprawy z Normą. Zawrócił przy burcie i zaczął maszerować i mówić ponownie wędrując do kolejnej burty.

- Z Normą i tymi jej kolegami proponuję się pogodzić. - zaczął od czegoś prostego. Spojrzał na idącą obok kobietę by sprawdzić czy słucha i jak słucha. - Być tą mądrzejszą stroną co ustępuje. Pójdź do nich z przeprosinami. Może weź Łasicę albo kogo uważasz. Wypraw im przyjęcie. Dużo kwasu, miodu, piwa, wina i zabawy. Tak w ramach przeprosin i na zgodę. Choćby po to by znów tam można się na spokojnie pokazać. By uwierzyli, że ta ostatnia heca to jakieś nieporozumienie. Jeśli zobaczą, że masz dobre intencje no może to szybciej przyschnie. I nie radzę ich truć ani nic takiego na takiej biesiadzie. Trudno upilnować czyj kubek jest czyj. Lepiej po prostu się spotkać, pośmiać i zabawić. Do tego nie potrzeba znać czyjegoś języka. Nie wywyższać się i po prostu zabawić się aby przełamać bariery i brak zaufania. Tak by po biesiadzie powstały miłe wspomnienia. - Starszy wyjawił jaki widzi sposób na polubowne załatwienie sprawy z węglarzami i Normą. Jak tak mówił to wydawało się proste. Ot zorganizować wspólną biesiadę na zgodę i budowę nowego początku.

- A jak już będziesz mogła swobodnie spotykać się z Normą to możesz jej zaproponować mieszkanie tutaj. Na “Adele”. Ale jeśli woli mieszkać z węglarzami niech sobie mieszka. Jeśli będzie po naszej stronie to kogo obchodzi gdzie mieszka? Przecież tutaj też wszyscy mieszkamy osobno a jakoś nam nie przeszkadza spotykać się i działać razem prawda? W gruncie rzeczy chodzi nam o pozyskanie Normy dla naszych celów. A mieszkać może gdzie sobie chce. - mistrz widocznie miał nieco inną perspektywę i potrafił na tą sytuację spojrzeć z góry.

- Może ona się tam nudzi? Spróbuj ją gdzieś wyciągnąć na miasto. Jak lokalna koleżanka co oprowadza po atrakcjach miasta. To może was zbliżyć do siebie. Tak by nabrała zaufania. W zapasie masz Łasicę. Bo jak rozumiem nie było jej przy tym nieporozumieniu. A z tego co mówiła też jest zafacynowana tą Wilczycą. Nie potrzebujesz może drugiego ochroniarza? Przecież Kornas to jednak mężczyzna więc nie wszędzie może pójść za kobietą tak jak druga kobieta. No nie chciałbym ci czegoś narzucać ale pomyśl o tym w ten sposób. Na różne sposoby. - podpowiedział coś od siebie znów udzielając rad i wskazówek ale starając się nie narzucać swojej wizji podwładnej.

- A jak już wiesz gdzie jest jedna i druga, miałabyś jakoś uregulowane stosunki z Normą to może zorganizuj to polowanie czy inne aktywności im obu? Może Froya ma z tą Normą jak Kamila z Rose? Nie wiadomo. Ale nawet jak nie to byłaby okazja by obie się spotkały w naturalny sposób. Masz jeszcze nowy tydzień przed sobą. Do następnego spotkania z panienką z dobrego domu masz cały tydzień by nad tym popracować i przemyśleć. - poradził jej na koniec by dać znać, że to przecież nie chodzi o nic na jutro czy pojutrze. Tylko ma do dyspozycji więcej czasu by zająć się tą sprawą.

- A z tą pomocnicą Olega trudno coś wyczuć. Z nimi nigdy nic nie wiadomo. Nie można wykluczyć, że działa na polecenie szefa. Chociaż jak to Łasica ją wyśledziła a nie ona ją. Mam nadzieję. Mało o niej wiemy. Na pewno byłaby cenną zdobyczą ale kogoś tak zaangażowanego trudno w jeden dzień przewrócić na drugą stronę. Zalecam dużą dawkę ostrożności i braku zaufania. Ale radzę na razie podtrzymywać znajomość. Kto wie co z tego wyniknie. - temat Louisy wydawał się szefowi śliski. Mimo wszystko dostrzegał potencjał i możliwości jakie dawałoby zwerbowanie kogoś takiego. Ale też niosło to niebezpieczeństwo, że taki agent sił przeciwnka w krytycznej chwili będzie lojalny wobec swoim przełożonym i ideałom a nie nowym kolegom. Zwłaszcza, że poza łóżkowymi sprawami obie z Łasicą niewiele wiedziały o tej Kruger.

Kiwała głową chłonąc rady szefa jak gąbka wodę. Mówił z sensem. Mówił, knuł i planował niczym najlepszy szpieg. Versane zaś zadziwiała jego wszechstronność.

- Tak też postąpię mistrzu. - rozwiązania podsunięte jej przez Starszego pozwalały upiec kilka pieczeni na jednym ruszcie a to sprytna brunetka lubiła.

- Zaś interesy? - nieco zdziwiło ją to pytanie ale na szczęście łączyło się ze sprawą Kamili - Mróz jest niestety. Wszystko stoi ale ja obrotną kobietą jestem Mistrzu. - uśmiechnęła się chytrze - Coś działam w terenie ale i coś legalnego staram się wymyślać. - Versana opowiedziała Starszemu o swoich zeszłotygodniowych przygodach i przyszłych planach. Nie pominęła niczego. Zaczęła od rabunku magazynu Grubsona i ciekawostkach jakie tam znalazła. Później o bliskiej relacji jaką nawiązał z Rosą i furtce do wyspy przemytników jaką ta obiecała przed nią otworzyć. Następnie wspomniała o pomyśle połączenia sprawy odmieńców z Daną z której również mogłaby czerpać jakieś skromne zyski. Nie zapomniała również podzielić się z szefem pomysłem związanym z prowadzeniem domu publicznego dla wyższych sfer. Na koniec jednak jako wisienkę na torcie zostawiła temat teatru. W jej ocenie taka inwestycja niosła ze sobą wiele korzyści. Od zbliżenia się do Kamili po miejsce w którym zbór mógłby załatwiać wiele swoich spraw przenikając niejako do szerszego odbiorcy.

- Oj Versano, prawdziwa pajęczarka z ciebie! Jak prawdziwa czarna wdowa. - zaśmiał się wesoło Starszy gdy usłyszał o tych licznych sprawach i wątkach jakimi zajmowała się podopieczna.

- I Grubson mówisz? Hubert Grubson? Tak, chyba kojarzę gdzie ma sklep. Chociaż jego samego raczej nie spotkałem. I mówisz, że takie ciekawostki chowa po kątach? No ciekawe, ciekawe… Sama zobacz moja droga, czy aż tak bardzo ci prawi i bogobojni obywatele różnią się od nas? - zapytał na koniec nieco ironicznie i retorycznie. Te różne grzeszki bardzo go ubawiły gdy pochodziły od szanowanego członka miejskiej społeczności. Co w cieniu chowa swoje ciemne tajemnice.

- Interesuje mnie ten afrodyzjak. Chciałbym zbadać jego próbkę. Jakbyś mi ją tutaj dostarczyła na dniach albo za tydzień bym był zobowiązany. - ów dziwny afrodyzjak wydawał się mocno ciekawić lidera ich grupki.

- Ciekawe czy naprawdę ma kochankę. I kto nią jest. Zapewne zna bretońską poezję. To musi być ciekawa osobowość. Ciekawe co ma w tym dzienniku i listach. Rzeczywiście dobrze by było się przyjrzeć lepiej jemu i jego interesom. - tutaj nie widział nic zdrożnego i dał im obu wolną rękę w działaniu na rzecz infiltracji kupca sukienniczego. O ile to nie odciągnie ich od sprawy kazamat która nadal była priorytetowa.

- I Rosie de la Vega? Dzielna pani kapitan? Nie stroni od biesiad i wieczorów z koleżankami? Tylko z koleżankami? No to tobie i Łasicy to chyba powinno idealnie pasować. Zwłaszcza jak ta dzielna i odważna też ma nieco za uszami. Hmm… Może podpytać ją o kapitana Axela Eriksona? Sebastian go szuka. Może oboje kapitanowie się znają? - podpowiedział coś co mogło łączyć obie te sprawy jakim zajmowali się inni podopieczni. W tej sprawie też pozwolił działać im obu wedle uznania. Skoro śliczna pani kapitan okazała się tak podatna na podszepty Węża zostało tylko podążąć dalej tą drogą. No a jako zamorska pani kapitan z własnym statkiem i załogą dawała im niesamowite możliwości. Zwłaszcza, że niekoniecznie musiałaby wiedzieć kim rzeczywiście są by realizować ich zlecenia. Chociaż naturalnie to by była najbardziej poządana opcja.

Z Daną na razie było niewiele wiadomo. Nawet to czy pojawi się znów w mieście. Pogoda dzisiaj raczej nie nastrajała do podróży. Ale to rzeczywiście mogło im się przydać w ustalaniu kryjówek z odmieńcami. Pojedynczy myśliwi raczej nie wykarmiłby całej osady, może jedną rodzinę ale nie więcej. Jednak dobrze było mieć kogoś z zewnątrz kto zna okolice. Nie wiadomo do czego to mogło sę przydać. Zwłaszcza, że na razie nie mieli nikogo takiego wśród swoich. No Strupas trochę jeździł ale raczej jedną trasą a sam też był raczej miejskim wyrzutkiem niż zawodowym tropicielem czy myśliwym. A więc tak, to mogła być bardzo korzystna znajomość z tą Daną.

- I nowy teatr w mieście? I to byś była w samym centrum? Wspaniale! Wspaniała wiadomość moja droga! Mam nadzieję, że to wypali. To niesamowita szansa byś miała dojścia do osób z jakimi normalnie trudno by ci było mieć dojścia. I cóż za łowisko! Wspaniałe! Może by potrzebowali cyrulika? Sebastian chyba powinien znaleźć czas na taką fuchę. Może Silny jako ochroniarz? Tyle możliwości! Dlatego mam nadzieję, że to wypali. Świetna robota moja droga. - Starszy tą wisienką na torcie wydawał się wręcz zachwycony. Zwłaszcza, że taki teatr jako dom schadzek przecież też by mógł funkcjonować prawda? Jakby jakiś pan czy pani życzyła sobie spotkać jakąś aktorkę czy aktora na godzinkę czy dwie w kuluarach to czy to by było nie do zrealizowania? Przecież to można połączyć. Tutaj znów przydatna mogła się okazać Łasica co miała wielu barwnych znajomych już nie wspominając o niej samej. Ale jak już o tym rozmawiali ona też nie mogła być zawsze i wszędzie.

- Tak się właśnie składa, że jeżeli Tzeentch uśmiechnie się do mnie i Łasicy powinno udać mi się załatwić kilka z tych spraw. - Starszy niczym opiekuńczy ojciec wskazał jej rzeczy na które warto by ciemnowłosa konspiratorka zwróciła uwagę. Chciała więc niejako z jednej strony pochwalić się z drugiej zaś zdać swoisty raport z tego co zamierza.

- W nocy wraz z siostrzyczką planujemy odwiedzić biuro Huberta. - zaczęła niejako od tyłu patrząc na plan wieczoru - Odwiedziłam go wczoraj aby rozeznać się w terenie pod przykrywką chęci podjęcia współpracy na stałą dostawę kostiumów i tym podobnych. - twarz jej zaczęła rozpromieniać nikczemnym uśmiechem gdy zbliżali się do jednej z burt - A że jakiś hultaj obrabował mu magazyn i grubcio jest pod kreską. - nie wytrzymała i wybuchła gromkim śmiechem zwracając na siebie uwagę reszty - Łyknął wszystko jak pelikan. Wilk syty i owca cała. - dodała zastanawiając się chwilę skąd tak dużo zwierząt w jej wszystkich powiedzonkach.

- A co do jego kochanki. - krótko nawiązała do prawdopodobnych hulanek kupca - To siedzę w kręgu tych arystokratycznych poetek, które dość mocno lubują się w takiej poezji. - wyjaśniła pokrótce efekty swojej pracy - Żadna jednak nie zdradzała objawów zażenowania czy zakłopotania tym tematem. To jednak kwestia czasu nim je rozgryzę. - uśmiechnęła się dumnie pewna swych umiejętności.

- Jeżeli chodzi o de la Vege to z nią również dzisiaj mam spotkanie. - wyznała dalszą a w sumie wcześniejsza część planu na dzisiejszy wieczór - Ja, Łasica i może Brena? Byłybyśmy we cztery a to coraz bliżej do tej magicznej szóstki. - deski skrzypiały pod ich stopami. Wiatr zaś dość mocno wiał w już raczej wiekowe deski ścian.

- Na koniec zboru porozmawiam z Sebastianem na temat tego kapitana, którego poszukuje by później wiedzieć o co pytać Rosy. - mimo wzajemnej niechęci och bóstw Ver już kilka razy współpracowała z Sebastianem i na szczęście dla obojga ich relacje układały się dużo lepiej niż w przypadku Łasicy i Silnego. Z resztą… Teraz to było zupełnie co innego. Brunetka dostała niejako polecenie służbowe, którego nie miała zamiaru nie wykonywać.

- A i ta Dana jeszcze wcześniej. - nadeszła pora na panią leśnik - Znam ja najmniej więc będe najostrożniejsza w jej przypadku. Przy ostatnim spotkaniu rozmawiałam z nią jednak o czymś jeszcze poza sprawami biznesowymi. - miała nadzieję, że zaciekawi szefa gdy tak zawracali przy jednej ze ścian ładowni - Uznałam, że Norma wraz z załogą nie wpłynęli rzeką w głąb lądu od tak. Musieli mieć ku temu jakiś powód. - starała się wyjaśnić motywację swoich działań - Ja niestety na kartografii i topografii się nie znam. Nie znam nawet zbyt dobrze okolicy. Zna ją jednak Dana. Podpytałam więc delikatnie o to czy jest coś co mogłoby przyciągnąć uwagę naszych kamratów zza morza. - sama nie wie skąd w jej słownictwie pojawiło się to kislevskie słówko - I okazało się, że być może. Straverńskie Wzgórza. Mówi to coś mistrzowi. - spojrzała pytająco sama nie mając praktycznie, żadnej wiedzy na temat lokalizacji, o której mówiła stąd też zaciekawienie, która rysowało się na jej słodkiej twarzyczce - Miejscowi jak i ludzie lasu tacy jak Dana wierzą, że to miejsce nawiedzone. Z resztą ta traperka tam była i mówiła, że dziwnie się czuła widząc zarazem cuda.

- Straveńskie Wzgórza? Tak, też mi się obiło o uszy coś podobnego. Co nawet brzmi ciekawie pod względem naszych celów i zainteresowań. Niestety to dość daleko na południe od miasta i zorganizowanie wyprawy nie byłoby takie proste. - głowa skryta za maską i kapturem poruszała się twierdząco na znak, że nazwa nie jest mu całkiem obca. Ale chociaż nie była za morzami i górami to też nie była na tyle blisko co sąsiednie wioski. Więc wycieczka tam musiała zająć nieco czasu i przygotowań. A i ktoś z ich małej grupki musiałby zostać oddelegowany do tego zadania.

- Nie jestem jednak dokładnie pewien czy te Wzgórza sięgają Salz. Zapytaj o to tej Dany jeśli będziesz miała okazję. Bo nie jestem pewien czy rzeką da się tam dopłynąć. Chociaż alternatywą jest zimowy las to rzeką może być chyba łatwiej. Na pewno jak lodu nie ma. - przyznał po chwili zastanowienia. Widocznie nie znał aż tak tematu by precyzyjnie zdawać sobie sprawę jakby wyglądała taka podróż z miasta na te Wzgórza.

- A z tą waszą kapitan to tak, jak najbardziej. Podtrzymujcie znajomość, zainteresowanie, jak uważasz, że Brena się nadaje to ją zabierzcie. I hulaj dusza! Dobrze byście się z nią lepiej poznały i związały. To bardzo obiecująca znajomość. - za to w przypadku pomysłu spotkania z estalijską panią kapitan był jak najbardziej za i zdradzał życzliwość w takim postępowaniu.

- Ale nie wiem czy będziecie się czuły na siłach by dzisiejszej nocy po spotkaniu z panią kapitan robić jeszcze skok na mieszkanie Grubsona. To już jednak ufam, że znacie swoje siły i możliwości. Nie ukrywam, że ten kupiec okazał się nadspodziewanie interesującą osobą. Też jestem ciekaw co on ma w tych listach i dziennikach. Radzę się z nimi zapoznać nim oddacie je Czarnemu. - z pewnym zastrzeżeniem ale przeciw nocnej wizycie u grubego kupca też dał zielone światło. Chociaż spotkanie z panią kapitan szykowało się na bardzo intensywne i kiedy się skończy i w jakim stanie byłyby na koniec jego uczestniczki to teraz trudno było ocenić.

Kiwała w milczeniu głową jak na posłuszną uczennice przystało. Starszy miał rację. Zbór zajął więcej czasu niż przypuszczała. Nie lubiła jednak nie zamykać porozpoczynanych spraw.

- Dobrze mistrzu. - pokiwała delikatnie głowa idąc obok guru - Raz jeszcze zmierzę siły na zamiary. - podsumowała niejako końcówkę ich rozmowy.

---
Zbór; Versana, Karlik

- Witaj Karliku. - przywitała się skinając delikatnie głową - Dobrze, że jeszcze się nie ulotniłeś. Mam dla ciebie kilka z tych fantów, które postanowiłam upłynnić. - nie było tego wiele jednak niektóre z tych rzeczy były zbyt charakterystyczne i mogłyby przyciągnąć niepotrzebną uwagę nieodpowiednich osób - Tak się składa, że miałam to wszystko tutaj na krypie więc przed zborem zajrzałam do swojej skrytki by teraz cię nie kłopotać. - kultystka sięgnęła do kieszeni by wyciągnąć z niej kilka szklanych flakoników z perfumami. Oddała swojemu koledze wszystkie. No prawie. Jeden zostawiła by sprawić swojej najbliższej z sióstr niespodziankę. Wszak która kobieta nie lubi takich prezencików i to bez okazji.

- Jeszcze skóry. - dodała - Były jednak za ciężkie bym je dała radę tutaj zatachać. - ze smutną miną napięła swoje wątłe jednak zgrabne rączki - Na szczęście masz klucz do tej dziupli w porcie. - krótko wyjaśniła gdzie zlokalizowana jest reszta jej łupu.

- Jest jeszcze jedna rzecz na której obydwoje możemy się dorobić dość dużych pieniędzy. - nie czekając na reakcję opasłego kolegi zaczęła kolejny temat - Wraz z grupą dobrze urodzonych panienek planuje otworzyć teatr. Byłbyś zainteresowany jakąś współpracą na tej płaszczyźnie? - stanęła by spojrzeć w oczy wyższego rangą współkultysty - Wybacz te ogólniki jednak do tej pory nie mam pojęcia w jakiej branży działasz Karliku.

- Ano tak… - Karlik wziął w swoje wielkie, pulchne dłonie te flakony i puzderka oglądając je tak mniej więcej. Jakoś trudno było się zorientować co sobie o nich pomyślał. Ale w końcu władował je do swoich kieszeni.

- Pamiętam z tymi futrami i skórami. Posłałem już człowieka. Myślę, że jak się spotkamy za tydzień to już coś powinno się wyjaśnić. - powiedział nawiązując do ich spotkania w “Wielorybie” sprzed paru dni.

- Chcą otworzyć teatr? Taki prawdziwy? Ze sceną, aktorami i w ogóle? - logistyk ich grupy zmarszczył brwi zdziwiony takim pomysłem. Patrzył i pytał jakby oczekiwał, że koleżanka żartuje sobie albo to jakaś aluzja czy co innego.

- Jak Tzeentch ze Slaaneshem pozwolą to nie tylko. - uśmiechnęła się jak rasowy kupiec - Zresztą znając mnie i Łasice zapewne wiesz co chodzi mi po głowie. - zatrzepotała słodko rzęsami - Jesteśmy rodziną. Musimy się wspierać. - zrobiła nagła pauzę - Myślisz, że znalazłbyś dla siebie odpowiednie miejsce w takim przybytku?

- Naprawdę chcą otworzyć teatr? A gdzie? Kiedy? Kto? - Karlik wciąż wydawał się zdziwiony tym pomysłem. Ale jednak dość szybko się dostosował do sytuacji.

- Łasica pewnie by była zachwycona. I miała zamiar jak najwięcej atrakcyjnych osób zaciągnąć do łóżka. Ma zdrowie dziewczyna. - pozwolił sobie na mały żarcik pod adresem ich wspólnej koleżanki ze zboru.

- Ale samym interesem oczywiście, że bym był zainteresowany. Ale za mało wiem by powiedzieć coś więcej. Musiałbym znać koszta, ile to osób, jak często i tak dalej. Wtedy bym powiedział coś więcej. Wstępnie chyba mógłbym zadbać o dostawy jadła i wina. Za odpowiednią opłatą oczywiście. Ale powiem więcej jak ty mi powiesz więcej. I mam nadzieję, że nie wpuszczasz mnie w maliny w jakiś przekręt bo się pogniewamy. - wrócił do biznesowego tonu pomiędzy handlowcami wyrażając wstępnie zgodę i zainteresowanie jednak nie ukrywał, że zbyt ogólnikowe są te informacje by zabierać się za ich poważne rozważanie.

Versana uśmiechnęła się serdecznie obdarzając kolegę miłym spojrzeniem. Następnie zaś wdała go w szczegóły związane z powstawaniem nowego przybytku kultury w mieście.

- Myślę więc, że każdyz nas znalazłby tak odpowiednie miejsce i funkcję dla siebie. - dodała na zakończenie - Naturalnie póki co wszystko jest w fazie planów. Jeżeli jednak zechcialbyś wesprzeć tą inicjatywę jakimś datkiem nie odmówiła bym. - szeroki uśmieszek ujawniła zarazem tą przyjemną jak i kupiecką naturę Versany.
 
Pieczar jest offline