Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2020, 14:45   #161
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Herianin, dzięki nowoczesnemu skanerowi, został znaleziony dość szybko parę przecznic dalej, gdzie rozmawiał z jakimiś miejscowymi cywilami. Zere'el nie znał ich, wyglądali całkiem zwyczajnie. Starszy mężczyzna i młodsza kobieta, mniej więcej w wieku jego siostry. Herianin zwrócił na chwilę wzrok w kierunku Ransana, ale nie przejął się zbytnio jego widokiem, dalej kontynuując dyskusję. W końcu jednak odszedł od Nobrazian, którym skłonił się, nie wiadomo czy z wdzięczności, czy tylko grzeczności, po czym podszedł do książęcego gwardzisty.

- Chciałem usłyszeć z pierwszej ręki, jeśli można tak powiedzieć, te plotki o herianach - oznajmił bez ogródek. - Wydaje się, że wszyscy o nich słyszeli, ale nikt tak naprawdę ich nie widział. Ta parka na przykład, w ogóle nie skojarzyła mnie z tymi obcymi, choć o nich słyszeli i oczywiście dobrze wiedzieli, że nie jestem stąd. Znasz może kogoś, kto naprawdę ich widział?


Rozmowa z Portchakiem skończyła się tak samo, jak wszystkie poprzednie. Mały mężczyzna nawet się nie pożegnał, wyłączył tylko swojego pada i ruszył do drzwi, zza których po chwili weszli dwaj strażnicy i wyprowadzili Marduka. Saiyanin musiał przyznać, że jego "opiekun" dotrzymał słowa. Już następnego dnia spróbował odwiedzić siłownię, do której wpuszczono go, nie zadając żadnych pytań. Trening, nawet pomimo wciąż krępujących go kajdan-obciążników, był przyjemną odmianą od codziennej rutyny.

Wkrótce też Marduk spotkał się z Geo, by wysondować jego zapatrywania się na ewentualną ucieczkę. Mężczyzna spojrzał nieco zaskoczony na swojego rozmówcę, ale trwało to tylko ułamek sekundy. Kamienna mina szybko powróciła na jego twarz, jak gdyby to, co powiedział Marduk, w ogóle nie zrobiło na nim wrażenia.

- A co, masz jakiś plan? - spytał tonem wypranym z emocji.


Gdy C-SGK1 został poskładany z powrotem do kupy, odkrył że znajduje się w niewielkiej, białej sali, bardzo przypominającej salę operacyjną, przynajmniej o ile się orientował jak takowa wygląda. Na lewo od niego, w miejscu, w które Dabura co chwilę się wpatrywał, stał niewielki ekran, na którym wciąż były zapisane ostatnie słowa androida "Jak ty się w ogóle nazywasz?".

Dabura gestem ręki wygonił wszystkich trzech naukowców, którzy pracowali nad poskładaniem C-SGK1. Różnili się od swojego pana kolorem skóry, sylwetką, niemal wszystkim. Podobne mieli jedynie długie, szpiczaste uszy. Dabura uśmiechnął się szeroko, na widok znów sprawnego androida. Ten tymczasem przeprowadził dokładną diagnostykę, która nie wykryła żadnych zmian, zarówno w układach, jak i oprogramowaniu. Sprawność oceniono na 100 procent.

- Przy okazji, szukam takiego zielonego osobnika, nie widzieliście go w okolicy jaskini mojego twórcy? - spytał.

Dabura wyprowadził go z pokoju i dopiero na korytarzu odpowiedział na zadane pytanie:

- Moi słudzy nie donieśli mi o nikim takim. Prócz ciebie nie spotkali tam nikogo.

Czerwonoskóry wyprowadził go z budynku. Na zewnątrz było dziwnie. Niebo, zamiast niebieskiej, miało fioletową barwę, a nieliczne chmury, wyglądały jak malutkie chmurki burzowe, takie były ciemne. Słońca nie szło nigdzie wypatrzeć, chociaż było jasno jak w dzień. Dabura wzniósł się w powietrze i gestem nakazał androidowi podążanie za nim.

Po jakiejś godzinie lotu wylądowali u podnóża jakiejś ciemnej, niczym węgiel, góry. "Przewodnik" wskazał jedną z wielu identycznych jaskiń, po czym wszedł do niej jako pierwszy. Znów minęło trochę czasu nim dotarli do miejsca, do którego mieli dotrzeć. Receptorom C-SGK1 ukazał się wielki, murowany łuk, wykonany z jakiegoś białego materiału. Na jego fasadzie znajdowały się liczne płaskorzeźby, których android nie analizował zbyt dokładnie.

Najdziwniejsze było jednak to, że łuk został zbudowany na ścianie. Nie można więc było pod nim przejść, gdyż oznaczało to czołowe zderzenie z rzeczoną ścianą. Mimo to Dabura wyraźnie nakłaniał gestem androida do takiej próby. C-SGK1 położył dłoń na skalnej powierzchni, a raczej spróbował to zrobić, bo dłoń natychmiast wsiąkła w materię, jak gdyby jej tam wcale nie było. Po zrobieniu dwóch kroków naprzód android znalazł się w zupełnie nowym świecie. Niebo było błękitne, słońce przyjemnie grzało, trawa była zielona.

Obejrzał się i ujrzał identyczny łuk, zbudowany na skalnym uskoku. Dotknął powierzchni skały, ale tym razem dłoń nie zagłębiła się w nią. Przejście zostało zamknięte. Analiza pozycji słońca wykazała, że android znajduje się w tej chwili na południowej półkuli. Gorzej, że nie miał pojęcia gdzie mógłby znaleźć #17 i pozostałych.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline