Roku pańskiego kalendarza imperialnego, miesiąc jesienny, a dzień deszczowy; karczma Płonący Goblin; Rupert von Cadaver.
"Pełnia...od trzech miesięcy porwania dzieci...kapitan Wilhelm Stark...kowal w więzieniu...i ten hobbit. Co u licha sie tu wyczynia? Trzeba będzie zasięgnąc języka u siedzącego w celi kowala, ale pierwiej do kapitana Wilhelma. No i co z tym hobbitem? Może karczmarz coś więcej na jego temat powie."
Rupert przyjżał się kompanji.
"W takim gronie powinniśmy miec szansę aby się tego wszystkiego dowiedziec." -Niesienie pomocy innym w tak trudnych chwilach jest wręcz powinnością ludzi szlachetnych. Wspólnymi siłami rozwiążemy ten problem i ukrócimy szerzące się zło. Chocby to była kropla w morzu to i tak warto zadac sobie trochę trudu. Słowa wypowiadał z pasją, sam głęboko w nie wierzył.
Podszedł do karczmarza i konspiracyjnym tonem zapytał. -Co mości karczmarzu wiecie o tym hobbicie co to niedawno wyszedł? Czy to mieszkaniec, czy jakowy przyjezdny? Czym się ów zajmuje i gdzie go można spotkac? Ach tak i wskarz mi, proszę, drogę do kapitana straży.
Słowa Ruperta były słyszane przez kompanionów lecz raczej ktoś dalej siedzący ni jak nie dosłyszałby.
__________________ Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym. |