Lavena sama sobie przyznała, że była na dobrym tropie, chociaż chodziło o inną datę. W każdym razie wyrzeźbione wrota stanęły przed nią i kompanami otworem. Po wejściu do środka tylko ona, wodnica i diabelstwo dostrzegli czające się w mroku niebezpieczeństwo. Była to metaliczna kobra-konstrukt, mała, acz niezwykle zajadła i wytrzymała. Co nastręczyło niemałych kłopotów z jej likwidacją. Szmaragdowooka łotrzyca raz za razem klęła pod nosem gdy jej strzały chybiały, bądź odbijały się od metalowego pancerzyka artyficjalnego gada. Pozostałym awanturnikom szło niewiele lepiej, niż jej samej. W końcu jednak przeciwnik zakończył swój nędzny żywot. Półelfka zgryźliwie skonstatowała w głowie, że ów starcie na pewno trafi do annałów jako jeden z zabawniejszych i dłuższych pojedynków, biorąc pod uwagę stosunek sił i wymiary kombatantów. Żałując przy okazji, że nie mogła zaczerpnąć swych inherentnych mocy, bo wtedy spopieliłaby nędznego oponenta w mig. W każdym razie komnata grobowa generała umarlaka w końcu została oczyszczona i tylko czekała, by ją splądrować.