Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2007, 23:35   #341
Vivian
 
Reputacja: 1 Vivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znany
*Light Side* Dalila Zearalenon

- Pięknie...

Śluza odgradzające maszynownię od reszty statku padła ofiarą Freia ponad sześćdziesiąt lat wcześniej, ale to wcale nie przeszkadzało jej szczątkom w dalszym uprzykrzaniu życia potencjalnym przechodniom. Kilka lamp na korytarzu rzucało na podłogę długi, pokraczny cień, gdy dziewczyna ostrożnie przeszła przez próg, wymijając resztki powycinanych mieczem drzwi. Pudło z bezpiecznikami już czekało pod pulpitem pełnym przepalonych obwodów hipernapędu, pamiątkach po niekontrolowanym skoku. Totalnie zniszczone, bez najmniejszych szans na niskobudżetową naprawę, to mogła orzec na pierwszy rzut oka. W tanim reperowaniu sprzętu orientowała się nieźle. Na szczęście nimi nie musiała się teraz zajmować, a zapach spalenizny częściowo wyemigrował do innych części statku, co nie zmieniało faktu, że warunki do pracy były po prostu ("Idealne...") tragiczne. Brud jak brud, można przymknąć oko, ale niewłaściwe oświetlenie mogło wiele utrudnić. No i utrudniało. W całej maszynowni były tylko dwa źródła światła, do tego jedno zalotnie mrugało do nowoprzybyłej wybawczyni. Urocza latareczka, wypożyczona Kayli podczas poprzedniej wizyty w tej wspaniałej okolicy, pewnie i tak zdążyła się wyładować. Poza tym nawet nie wróciła do właścicielki... Tak czy inaczej: kurz, ciemność i katalog przykrych zapachów. Niewiele więcej można sobie wymarzyć w najgorszych koszmarach mechanika, który... Który niezbyt zna się na rzeczy. To był fakt i Dalila nie zamierzała się mu sprzeciwiać. Niby w jakim celu? Wystarczyło dobitnie go olać i robić swoje. Fakt czy nie, nie miał zbyt wiele do gadania.

Odłożyła skrzynkę z narzędziami i swoje wybitne dzieło rozpoczęła od gromadzenia resztek niesfornej śluzy w rogu pomieszczenia, gdzie (jak podejrzewała) nie wyrządzą jej krzywdy. Poza kątem pozostawiła jedynie największy z fragmentów, zakrywając nim dziurę po odbitej przez Pomarańczowego wiązce lasera, dzięki której o mały włos właśnie nie zwichnęła kostki. Kiedy upadała, ku chwale Mocy dość fortunnie, przypomniały jej się rana na piersi Keirana, podduszony Frei i podrapana Kayla. Dalilę zastanowiło, co by powiedział jakikolwiek Mistrz widząc, że jego uczniowie potrafią pozabijać się bez niczyjej pomocy w drodze na misję (dziewczyna nie przeceniała wkładu sił Holopotworka w tę niezdarność)... Cóż, może wyraziłby podziw dla niesamowitych antytalentów w życiowej szkole przetrwania?

Podłoga, choć nie pokryta już estetycznie doskonałą warstwą szarego puchu, wydawała się o niebo bezpieczniejsza, gdy Lili zbliżała się z narzędziami do wieżopodobnego generatora. Odwróciła pasek na lewą stronę, pełną poręcznych szlufek i przeczuwała, że nie będzie tragicznie. Jeszcze nie teraz. Rozpoznać generator byle bydlak by potrafił, to racja, ale ona najprawdopodobniej wiedziała, jak go naprawić. Szczególnie, że choć nie funkcjonował i był brudny od podstawy do podstawy, wyglądał na sprawny. Mniej więcej. Do tego należał do grupy tych mniejszych generatorów, które instalowano w pojazdach naziemnych, droidach... Taki Wielki Brat. Istniała więc szansa, że można go wyleczyć na wzór mikrego rodzeństwa.

Kiedy kończyła wstępnie odkurzać pacjenta (jeszcze nigdy nie słyszała, żeby generator wysiadł z powodu brudu, ale musiała widzieć przewody), do maszynowni przyszła Kayla. Dalila odmachnęła jej głową na powitanie, nie obdarzając koleżanki zbyt wielkim zainteresowaniem, z wzajemnością. Dziewczyna szukała czegoś, raz czy drugi obeszła generator. W końcu udało jej się odszukać Ganka w szafce na kombinezon. Lili spojrzała w tamtym kierunku z namysłem. Nigdy nie wiązała nadziei związanych ze znalezieniem tam ochronnego skafandra, ale... Dosyć przykre miejsce na umieranie. Mała metalowa pułapka. "On tam spał, jak zwykle..." przeszło jej przez myśl, ale nigdy nie miała dowiedzieć się na pewno. Właściwie, z jego śmiercią pogodziła się od razu, gdy zaczęła naprawy i nie nastąpił ostrzał z blastera, tylko nie oczekiwała, że zobaczy coś takiego... Marne szczątki zabójcy ściśnięte w puszce. Smętne druty i kości splecione w martwym uścisku. Beznadziejny trup stworzenia, które Dalila w dziwny sposób szanowała. Za to, kim był, mimo że nie potrafiłaby tego sprecyzować. Za wzrok. Nie obłąkańczy, nie szalony, ale... Bestialsko pewny.

Odwróciła się do naprawianego urządzenia, udając, że sprawdza kolejny z bezpieczników odnalezionych w pudle ze sterówki. Nie było w tym nic podejrzanego, podczas krzątaniny Kayli pięć z nich rozgniotła obcasem, żeby nie pomylić ich z dobrymi, kilkoma zastąpiła przepalone... Nie potrafiła znaleźć w sobie słów, którymi warto by zakłócać spokój tego zdechłego zabójcy. Pomilczała więc przez moment, obracając w palcach drobną, niemal nic nie wartą część. W końcu upuściła ją, a krótki chrzęst przerwał paskudną ciszę. Wadliwa.

Kayla zabrała się do delikatnego wyciągania szczątków na prześcieradło, a Dalila nie pytała o sens tych działań. Być może jakiś istniał. Tymczasem wymieniła kilka bezpieczników, które były istotne przy działaniu generatora, a także kilkanaście innych, które wydawały się takimi być. Musiała również zastąpić jakimś grubym kablem z różową izolacją parę spalonych do cna przewodów. Zdążyła również obejrzeć całość generatora i stwierdzić, że więcej zewnętrznych usterek nie dostrzega, więc nadchodził czas na próbę generalną... Co prawda ewentualne spięcie wywołane uszkodzeniami wewnętrznymi mogło spowodować powrót do początku, ale na porządny (ba, nawet rutynowy!) przegląd nie było czasu. Przełącznik poszedł w ruch. Charakterystyczne kliknięcie, potem wyraźne, odrobinę zbyt głośne buczenie i...

Torpor zmartwychwstał. Szum pracującej wentylacji wypełnił irytującą ciszę, a jasne światło ukazało im efekt pracy sześćdziesięciu lat w pełnej krasie. Choć chmurki kurzu tańczyły tu i ówdzie pod wpływem delikatnego wietrzyku, zapychając wiatraczki na śmierć, a niektóre z dziesiątek lamp miały już nigdy nie rozbłysnąć, było lepiej. Awans z cmentarzysko na pobojowisko jest nie bez znaczenia, choć licho wiedziało, jak długo generator popracuje. Póki co, trzeba było brać się do roboty. Jak najszybciej. Najgorsza, a jednocześnie najbardziej podniecająca była świadomość, że dopiero teraz zaczyna się prawdziwa łamigłówka... Dalila spojrzała na Kaylę bez cienia dumy. Brak kolki podczas rozgrzewki świadczy jedynie o braku totalnego zaniedbania, ale rzeczywistą sprawność wykazać trzeba później.

Pytanie o napęd zawisło ponuro nad maszynownią, gdy Kayla postanowiła odprowadzić Ganka do pozostałych członków załogi. Lili omiotła wzrokiem całe pomieszczenie, szukając jakiejś wskazówki. Nie była do końca bezradna, ani zagubiona. Wiedziała, że potrzebują napędu podświetlnego, by przejść do atmosfery, a potem powinni przerzucić się na grawitacyjny, zgodnie z jakimś protokołem lądowania, ale... Do licha, nawet nie wiedziała na pewno, które urządzenia w tym miszmaszu odpowiadają za którykolwiek z nich!

Chociaż...

Powrót Kayli ostatecznie przerwał rozmyślania, choć gdzieś pomiędzy przewodami Lili dostrzegła światełko w tunelu...

- Powiem krótko: nie mam pojęcia, co z tym napędem. - I to była akurat szczera prawda. - Albo zaufamy naszym umiejętnościom i obecnej kondycji Torpora, albo ślepemu trafowi, bo jedna ze stron w tej bitwie najprawdopodobniej nas nie polubi. Na wszelki wypadek oszacuj, kiedy będzie ostatnia chwila na wzywanie pomocy i wtedy ponów pytanie. - Dziewczyna mimowolnie rzuciła okiem ku wypatrzonej tabliczce, ale natychmiast się opanowała. - Potrzebuję czasu i środków. Drugiego nie mam, pierwszego niewiele i zobaczę, co z tym da się wykminić.
 
__________________
"Are you devil or angel...? Are you question or answer...?"
Vivian jest offline