Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2021, 19:46   #67
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Warsztat

Walker przemilczała temat swojej znajomości z policjantką. Kanmi doskonale wiedział, że ten kontakt może się przydać. Tak jak i wiedział, że za trzy dni ruszają w trasę.
- Zaczekasz na mnie? - Inu uśmiechnęła się do blondyna. - Pogadam chwilę i wracam.

Sama weszła do warsztatu i rozejrzała się szukając opisywanego przez tatuażystkę i bezdomnego auta.

- Chcesz iść sama? Albo dobra. Jak coś nie wyjdzie to najwyżej ja wyjdę. W razie czego mów, że jesteś ode mnie. Tego gościa od Defendera co szukał alternatora. - blondyn chwilę trawił propozycję partnerki ale ostatecznie się zgodził. I chyba sam brał pod uwagę, że jego samego mogą tam nie pamiętać ale może chociaż to czego szukał jakby to mogło się Amandzie okazać przydatne.

Właściwie od zewnątrz nie bardzo było co oglądać. Amanda w swojej przeszłości już buszowała po różnych złomowiskach pojazdów i tych sprzed i po wojnie. To wydawało się podobne. Ogrodzenie z siatki i drutu, wzmocnione albo łatane tam i tu czym się dało, za nim sterty samochodowych wraków no i sama główna brama. Pewnie gdzie indziej powinna być chociaż jedna więcej bo obiekt był dość spory ale jak kombi podjechało od frontu to nie było tego widać. A od frontu brama była otwarta i prowadziła do czegoś w rodzaju kilku zespolonych garaży i biura. Drzwi do biura dały się otworzyć i za nimi było biurko a jak stuknął dzwonek w drzwiach przy otwieraniu to po chwili wyszedł jakiś majster w roboczych ogrodniczkach. Nawet miał na ścianach stare plakaty reklamujące opony, oleje samochodwe oraz jakieś części i firmę transportową z Miami. Ale taką przedwojenną. Rozpoznała jednak na słonecznym zdjęciu panoramę swojego rodzinnego miasta jak jakiś TIR był na głównym planie na jednej z estakad. No i oczywiście kalendarz z roznegliżowanymi ślicznotkami z 2018-go. Samego niebieskiego samochodu ze spoilerem nigdzie nie widziała ale nie miała pojęcia co jest w warsztacie albo w trzewiach złomowiska.

- Dzień dobry. Coś potrzeba? - mężczyzna przywitał się dość grzecznie chyba nieco zaskoczony kim okazał się klient.

- W sumie to rozglądam się za zapasówką do auta… i za autem. - Inu zaczęła nieco tajemniczo i uśmiechnęła się ciepło do właściciela tego przybytku. - zapasówka to potrzebuję pełnej do terenówki. A jeśli chodzi o auto… to ktoś mi rozwalił moje i słyszałam, że korzysta z twojego warsztatu.

- Z oponami to wiele nie mamy. Ale mam kolegę co ma zakład wulanizacyjny. Mogę ci go polecić. - mężczyzna za ladą zaczął od tego co wydawało mu się szybsze do załatwienia nim przeszedł do tego co mu się chyba wydawało ważniejszą sprawą.

- Ale nowe auto? Tak, myślę, że możemy coś poszukać. Specjalizujemy się w renowacji starych aut i robimy je na nowo. Ale czego potrzebujesz? Sedan, kombi, terenówka, pickup, furgonetka? - szybko przeszedł do doprecyzowania potrzeb klientki by jakoś zawęzić obszar poszukiwań.

- Niebieskie ciemne auto ze spoilerem i jednymi brązowymi drzwiami z przodu od pasażera. - Inu opisała auto używając info które uzyskała.

- Ah, takie auto… - mężczyzna powoli uniósł i opuścił głowę gdy zorientował się czego gość szuka. - No może i bym miał namiar na takie auto. Ale to kolega jeździ a nie słyszałem by chciał je sprzedać. - powiedział powoli dokładniej obrzucając sylwetkę Amandy jeszcze raz.

- To może daj na niego namiar to z nim pogadam. Najwyżej mnie spławi. - Inu uśmiechnęła się do mężczyzny.

- No dobra. - warsztatowiec zastanawiał się chwilę nim odpowiedział. Ale chyba gość wzbudzał w nim zaufanie bo powiedział, że facet nazywa się Kyle i mieszka gdzieś na 23 Ulicy w tej samej enklawie. Ale nie wiedział gdzie dokładnie.

- Jasne. To się rozejrzę. Pewnie auto parkuje na ulicy. - Inu uśmiechnęła się. - A nie wiesz może czym się facet zajmuje?

- Jest jakimś ochroniarzem, wykidajło czy kimś takim. Może nosić broń. - mechanik mówił jakby ten Kyle nie był jakimś jego dobrym znajomym a jedynie zna go dość pobieżnie i nie wie czym on się właściwie zajmuje.

- No to nie dziwo że go na furę stać. Dzięki wielkie za pomoc i namiar na gostka od opon. - Inu pożegnała się gotowa wrócić do Kanmiego i przejechać się 23-ą ulicą.

Mechanik też się pożegnał odprowadzając gościa wzrokem do drzwi. A na zewnątrz blondyn pokiwał głową gdy usłyszał jaki jest kolejny punkt do odhaczenia. Podjechali na tą 23-cią ulicę i kombi zaczęło wolno sunąć przez ulicę jakby szukało właściwego adresu.

- Tam chyba stoi jakiś niebieski. Może to ten? - kierowca zatrzymał i tak wolno jadący samochód gdy spojrzał na kawałek wystającego samochodu. Stał w bocznej uliczce częściowo zasłonięty konterem śmietnika więc nie było go zbyt dobrze widać. Ale był niebieski i osobówka widziana od przodu. Okolica wyglądała przyzwoicie jak na białą enklawę wypadało. Więc gruzu i pustostanów było niewiele, czasem przejchał jakiś samochód albo przeszedł jakiś przechodzień.

- A zerknę. Dzięki. - Inu uśmiechnęła się, pomachała mężczyźnie i ruszyła w kierunku wozu.

Faktycznie pasował do opisu bezdomnego i Tracy. Niebieska, czterodrzwiowa osobówka ze spojlerem na tylnym bagażniku. Stała sobie spokojnie i pewnie właściciel jak gdzieś w sąsiednich budynkach nie mieszkał to przynajmniej akurat był.

Inu obejrzała ją sobie z zaciekawieniem, zaglądając do środka, ciekawa czy dostrzeże wewnątrz coś charakterystycznego, co opowie nieco o właścicielu auta. A może jakieś rzeczy profesorka? Zajrzała przez szybę z zaciekawieniem.

Wewnątrz dojrzała poręczny bejsbol zamocowany w uchwycie przy drzwiach kierowcy. Tak by mógł po niego sięgnąć. I małego obrzyna dubeltówki. Kolejna strzelba, tym razem pełnowymiarowa, była zamocowana jak w jakimś radiowozie - pod sufitem. Na półce przy tylnej szybie leżał zwinięty jakiś płaszcz czy coś podobnego. Ale poza tym wnętrze było raczej puste.

Inu wróciła się do Kanmiego.
- No to chyba mamy auto. - Mruknęła zamykając za sobą drzwi. - Tylko właściciela brak. Myślisz, że umiesz śledzić inne auto?

- Mogę spróbować. Ale nie wiadomo kiedy ruszy tyłek. A jak dopiero jutro rano jak będzie jechał do roboty? - Kanmi nie wydawał się zachwycony perspektywą wielogodzinnego stania na ulicy czekając czy Kyle raczy się ruszyć do samochodu czy nie. Mógł wyjść za 5 minut albo za 5 godzin albo jutro. Każdy z wariantów wydawał się równie prawdopodobny.

- Nie no poczekamy z pół godzinki, do godzinki i mógłbyś mnie podrzucić do zachodniej wieży? - Inu uśmiechnęła się do kierowcy. - Tylko może zaparkujemy w innym miejscu co by nie zaciekawić właściciela warsztatu.

- Do Zachodniej Wieży? Tej w Dzielnicy Świateł? Trochę daleko. To jak byśmy mieli jechać to już niedługo. Szkoda tak stać bez sensu. - powiedział gdy już czekali któryś kwadrans i z niebieskim wozem jakoś nic ciekawego się nie działo. A zaczynało wiać i grzmieć jakby zbierało się na burzę więc aura była mało sprzyjająca. Blondyn poklepał kierownicę jakby zastanawiał się czy już ruszać czy poczekać tą kolejną chwilę.

- O… Zobacz… - zdziwił się gdy niespodziewanie jakaś sylwetka w kurtce i naciągniętym kapturze dla ochrony przed wiatrem i ponurą aurą podeszła do osobówki od strony kierowcy. Potem otworzyła drzwi i wsiadła do środka. W środku ściągnęła kaptur ale z tej odległości nie było widać detali twarzy, tylko blady owal.

- No to zobaczymy dokąd kolega jedzie. - uśmiechnął się kierowca dając tamtemu spokojnie wykręcić i wyjechać na ulicę. Pojechał w głąb tej alejki na jakiej parkował a trochę później i dalej to miejsce minęło kombi pożyczone od Seana. Kanmi sprawnie trzymał się ogona pojazdu chociaż spory kawałek za tylnym spojlerem niebieskiej fury. Nie zajechali daleko. Może ze dwie czy trzy ulice gdy facet z niebieskiej maszyny zatrzymał się przed frontem jakiegoś sklepu, zamknął samochód i wszedł do środka.

- Pojechał do sklepu? - zdziwił się Kanmi nie wiedząc co o tym myśleć. Sklep wyglądał na jakiś lokalny z wszystkimi potrzebnymi artykułami dla lokalnych mieszkańców. - To co teraz? - kierowca zapytał siedzącą obok pasażerkę jakie plany ma w tej sytuacji.

- Przejdę się na niego zerknąć. - Inu zapięła kurtkę i wyszła z kombiaka. Ruszyła w kierunku sklepu, planując się przyjrzeć gostkowi, który prawdopodobnie zgarnął profesorka. Przy okazji mogła kupić jakieś jedzenie dla siebie i Kanmiego.

Na zewnątrz zaczynało padać i wiatr był coraz mocniejszy. Więc ten kawałek od samochodu do sklepy nie był wcale przyjemny gdy zamknęła za sobą drzwi sklepu od razu zrobiło się cieplej i przyjemniej zostawiając tą nowojorską aurę za sobą.

Sklep nie był zbyt duży, typowy lokalny sklep dla najbliższej okolicy. Trochę regałów z różnościami, lada z ocalałą wystawką na papierosy gdzie o dziwo nadal wystawiano papierosy. Jakiś łysy sprzedawca spojrzał w jej stronę gdy weszła podobnie jak te dwie czy trzy osoby jakie akurat były w sklepie. Jakaś starsza kobieta właśnie stała przy ladzie i płaciła za swoje zakupy przy okazji rozmawiając o czymś ze sprzedawcą. Skarżyła się na przedstawicielkę młodszego pokolenia co prowadziła się okropnie i właściwie to się puszczała na okrągło. Brzmiało trochę jak tradycyjne gderanie starszych na młodszych. Zwłaszcza jak nie było między nimi zgody.

Wśród regałów dostrzegła też tego mężczyznę z niebieskiego samochodu. Co prawda wcześniej nie widziała ejgo twarzy ale poznałą po ubraniu, że to ten. Dojrzała, że ma kaburę przy pasie. Ale na razie przeglądał jakieś paczki chyba z groszkiem czy innym makaronem. Wyglądał jak zwykły klient co przyjechał na zwykłe zakupy. Z twarzy też jakoś szczególnie się nie wyróżniał, ot facet w sile wieku. Ani gruby, ani chudy. Taki sobie średniak.

Inu spróbowała zapamiętać twarz mężczyzny i dojrzeć czy ma jakieś elementy stroju, które wskazałby dla kogo pracuje. Może fragment munduru? Może naszywka jakiegoś lokalu.

Mężczyzna nie miał na sobie żadnych elementów munduru ani dystynkcji. Gdyby nie ta kabura u pasa to wyglądałby jak kolejny facet w kurtce i bluzie. Widocznie zabrał już co chciał do koszyka bo ruszył w kierunku kasy. Stanął za tą rozgadaną starszą panią i obdarzył ją zirytowanym spojrzeniem. Wyglądało, że brał głównie coś do jedzenia i jakąś chemię domowego użytku.

Inu zwinęła się szybciej nie kupując nic i wróciła do Kanmiego.
- Ech nic po nim nie widać. - Mruknęła niezadowolona do kierowcy. - Ciekawe dla kogo pracuje.

- Nie? Szkoda. - blondyn podrapał się po brodzie zerkając na okna sklepu w jakim był kierowca błękitnej maszyny. - Ale jak pracuje to rano chyba powinien jechać do pracy. Tak mi się wydaje. Wystarczy za nim pojechać. - popatrzył na pasażerkę by sprawdzić co ona na to.

- Chyba nie będzie problemu, ale fajnie by było sprawdzić, gdzie mieszka. Podjedziemy jeszcze za nim? - Zerknęła na siedzącego obok blondyna.

- Możemy. Jak wróci tam gdzie stał to pewnie tam mieszka. Albo ma dziewczynę, rodzinę czy kogoś takiego. - kierowca zgodził się z takim pomysłem i podzielił się z koleżanką swoimi przemyśleniami na temat drugiego kierowcy. A ten po chwili wyszedł ze sklepu, wrócił do auta, zostawił zakupy na tylnym siedzeniu i zasidł za kierownicą. Znów zdjął kaptur jak znalazł się w środku bo pogoda dalej nie rozpieszczała.

- Chyba wraca. - powiedział cicho blondyn widząc, że błękitne auto ze spojlerem po objechaniu kwartału zaczęło jechać tak jak poprzednio. Wreszcie byli już tuż przed tą alejką skąd wcześniej wyjechał. - To co? Chcesz zanim iść czy poczekasz aż wejdzie? Czy jeszcze co? - Kanmi zapytał pewnie chcąc wiedząc jak powinien zaparkować kombiaka, gdzie i czy w ogóle.

- Na razie patrzę czy mieszka od ulicy. - Inu wychyliła się spoglądając przez szybę czy na którymś z pięter pojawią się światła.

- Pewnie. - blondyn zrozumiał sugestię i zatrzymał samochód przy krawężniku. Akurat by mieć na oku tą boczną alejkę. Niebieski samochód zwolnił, zatrzymał się mniej więcej w tym samym miejscu skąd wyruszał. Kierowca znów na tą słotę założył kaptur i po chwili z torbami z zakupami ze sklepu wszedł do środka kamnicy.

- Głodem to on nie przymiera. Tą furę to ma całkiem dobrze utrzymaną. Też nie jeździ jak baba. I spluwę nosi tak w biały dzień i legalnie. Jak dla mnie to albo jakiś tajniak, albo dla rządu pracuje. Może gliniarz czy wojskowy na urlopie. Coś takiego. No i to biała strefa. Nie dla takich jak my. W białych mieszkają tylko grzeczni i zaufani władzy. Na ogół. - blondyn pozwolił sobie na podzielenie się swoimi domysłami na temat obserwowanego mężczyzny gdy czekali czy od frontu budynku coś się zmieni. I rzeczywiście po paru chwilach od jakich mężczyzna zniknął za drzwiami na pierwszym piętrze zapaliło się światło. Jeśli to on tam mieszkał to musiał mieć mieszkanie po prawej stronie klatki.

Inu zapamiętała piętro by w razie czego tam trafić.
- Tego się nieco obawiam. Do jego fury podobno załadowano tamtego profesorka. Kojarzysz? Z tego plakatu w sklepie. Była za niego duża nagroda. - Amanda westchnęła i rozsiadła się wygodnie. - To słabo jak są w to zamieszani tajniacy… lub ktokolwiek powiązany z panem prezydentem. Bo gostek pewnie nie trzyma profesorka u siebie tylko gdzieś indziej… no ale trzeba by sprawdzić, najlepiej jak tamten będzie w robocie.

- Pewnie dlatego taka wysoka nagroda. Za odnalezienie psiaka na końcu ulicy by tyle nie płacili. - Kanmi widocznie kojarzył o jaką nagrodę i za kogo chodzi. I sam się zastanawiał co tu teraz można zrobić.

- Sam nie wiem. W każdym razie wiemy gdzie mieszka. Można to jakoś pociągnąć. - przyznał zerkając na partnerkę siedzącą obok. - Jak ten profesorek mu nie przeleciał siostry czy żony, że się mścił na nim to pewnie zorganizowali to porwanie dla kogoś. No to u siebie w domu pewnie go nie trzyma. - zgodził się niejako z domysłami Amandy. Chwilę rozważał co by teraz można zrobić. Może rano pojechać za nim? Jakby miał normalne godziny pracy to chyba powinien rano jechać do jakiejś pracy. Albo się włamać jak pojedzie? Albo Amanda by jakoś do niego zagadała na mieście? Popytać o niego? Ale kogo? Chociaż więc kierowca snuł swoje rozważania to coś sam nie bardzo mógł się na któreś zdecydować.

- Dobra. Wpadniesz po mnie rano? - Inu odchyliła się wygodnie w fotelu dając znać że nic tu po nich. - O i odwieziesz mnie do tej Zachodniej Wieży?

- Rano? To chcesz tu wrócić? To by wcześnie trzeba by wyjechać od nas by tu być na pewnie 7 rano. Gdzieś z godzinę wcześniej trzeba by wyjechać od nas. - Kanmi uruchomił silnik i wskazał bokiem głowy na uliczkę z błękitnym samochodem. Ruszył, tym razem ostrożnie i bez szaleństw. Zgodził się zarówno podrzucić Amandę pod Zachodnią Wieżę jak i przyjechać po nią jutro rano. Tylko chciał wiedzieć na którą.

- No niestety trzeba by wstać wcześnie jeśli chcemy zobaczyć gdzie facet pracuje. Czyli.. 6-ta? - Spytała niepewnie zerkając na kierowcę.



Zachodnia wieża

Inu uniosła dłonie ku górze.
- Wiecie gdzie znajdę Brandona… pracuję dla Drzazgi. W sumie to jestem z nim umówiona. - Zagaiła do strażnika, mając nadzieję, że fakt iż zna tu kogoś oszczędzi jej niepotrzebne macanie na bramce.

- A, to ty. - strażnik obrzucił kobietę szybkim spojrzeniem z góry do dołu i z powrotem. - Henry, ona mówi, że jest od Brandona. - rzucił do kolegi z okienka. Ten podobnie spojrzał na gościa chociaż pewnie miał mniej do oglądania ze swojego okienka.

- Dobra, zawołam go. - mruknął i podniósł słuchawkę telefonu. Coś chwilę rozmawiał i ten co był na zewnątrz czekał na wynik tej rozmowy. - Zaraz zejdzie. - rzucił informująco. Trochę tak czekali pod okapem bramy gdy za plecami przeszukiwacza otworzyły się drzwi i wyszedł kolejny strażnik. Tym razem był to Brandon.

- O. Przyszłaś? No to cześć! - przywitał się chyba mimo wszystko trochę zaskoczony ale tak jakby trafiła mu się przyjemna niespodzianka w ten ponury, zimny i deszczowy dzień.

- Cześć. - Inu uśmiechnęła się. - Jak często można zobaczyć jak się pracuje w zachodniej wieży? Jasne że przyszłam! Jak tam po imprezie?

- Spoko, ja już się nią zajmę. - Brandon zaczął od tego, że przejął swojego gościa od kolegi i ten skinął głową, odszedł o krok i póki nie było innych przechodniów oparł się bokiem o ścianę z okienkiem. Zaś Brandon zachęcił gestem Amandę by odeszli kawałek w głąb bardziej służbowej części wieży. Niestety to był typowy budynek użyteczności publicznej i punkt oporu więc nie sprzyjał za bardzo prywatnym spotkaniom. Ale sam strażnik wydawał się ucieszony z tej wizyty.

- No sama widzisz jak to jest. Nic ciekawego, prawie same brzydale. - Brandon zaśmiał sie chyba zdając sobie sprawę, że klimat jest całkiem inny niż w prywatnym pokoju w “Matrixie” gdzie się spotkali po raz pierwszy.

- A urodziny jak urodziny, były i fajne były no ale się skończyły i teraz mamy szarość dnia codziennego. - wzruszył ramionami okrytymi ochraniaczami żałując chyba, że takie imprezy jak ta w ostatnią niedzielę nie zdarzają się częściej.

- No widzę, że szaro tu macie. - Inu rozejrzała się po budynku. To biurowca Koi to podobne nie było, więc nadal nieco ciekawe. - Często mąci tu kłopoty? W sensie z najazdami i takie tam?

- A tak różnie. Na szczęście częściej jest jak dzisiaj. - Brandon spojrzał na ten korytarz z widokami na wnętrze klatki schodowej i drzwiami do tego pomieszczenia ze strażnikiem z okienka. Samo w sobie raczej nie było bardziej pociągające niż inny korytarz czy klatka schodowa.

- Czegoś potrzebujesz? - zapytał zerkając z zaciekawieniem na przepatrywaczkę.

- Na serio wpadłam w odwiedziny. Na imprezie wspominałeś, że nieco mnie oprowadzisz, to uznałam że skorzystam. - Inu uśmiechnęła się do faceta. - Czym tu się dokładnie zajmujecie? Przetrzymujecie tu czasem ludzi?

- No czasem jak kogoś zgarniemy. Ale tak chwilowo, dopóki policja ich nie odbierze. - Brandon przyznał kiwając głową po czym gestem zaprosił Amandę by podążała za nim gdy zaczął rolę przewodnika.

- No to tu jak widzisz jest punkt kontroli dokumentów. - wskazał na obu kolegów jacy trzymali straż przy wejściu. Tych z jakimi już kontakt miała wcześniej na samym wejściu. Potem ruszył za jakimiś mocnymi drzwiami do jakiejś klatki schodowej z jakiej po kolei na każdym piętrze odchodziły jakieś drzwi. Wskazywał co jest co. Pokój zebrań, staff room, magazynek, sypialnia, biuro szefowej, pokój oficerski no i wreszcie posterunek na szczycie wieży. Do oglądania to było chyba najlepsze miejsce. Dobrze, że miało dach to ta ulewa nie padała na głowę. Za to stało dwóch kolegów obok dwóch karabinów maszynowych i szperaczy paląc papierosy i nudząc się niepomiernie. Za to widok rzeczywiście był jak z 3-go, może 4-go piętra, gdzieś na poziomie ostatnich pięter i dachów okolicznych kamienic. Przedpole było oczyszczone z zasłon i upstrzone różnymi zasiekami przeciw pieszym i pojazdom. Widok ciągnął się daleko w głąb ulicy, można było ją dowolnie ostrzelać z którejś z obecnych tu broni.

- Koleżankę oprowadzam. - wyjaśnił Brandon kolegom widząc ich zdziwione spojrzenia na widok obcej im kobiety. Ale na razie chyba wystarczyło im wyjaśnienie kolegi bo powstrzymali się od komentarzy.

Inu pomachała strażnikom i rozejrzała się po okolicy.
- Niezły widok. - Mruknęła cicho rozglądając się po okolicy. - Hm.. nie pracuje tu u was jakiś Kyle?

- Kyle? - Brandon powtórzył imię i popatrzył na kolegów od ckm-ów. Ci spojrzeli na siebie i pokręcili głowami do tego wzruszając ramionami. - Też nie kojarzę. Znaczy teraz na pewno nie. Może kiedyś. A co to za Kyle? - strażnik jaki wziął na siebie obowiązki przewodnika popatrzył pytająco na rozmówczynię. - Może zejdziemy na dół? W socjalnym mamy herbatę i kawę. Można wypić coś ciepłego. - zasugerował drzwi prowadzące na klatkę schodową. Na zewnątrz wśród tej ulewy i burzy z wiatrem było bardzo nieprzyjemnie, nawet jeśli dach nad głową nieco chronił przed tą aurą.

- A taki gostek, zarysował auto dla mojego kumpla. Słyszałam, że jest jakimś ochroniarzem.. ogólnie ma licencję na broń. Nie wiem czy zadzierać z typkiem czy nie. A kawa bardzo chętnie. - Inu ruszyła za strażnikiem.

- To na policję zgłoś. Oni się zajmują takimi sprawami. - poradził jej Brandon gdy schodzili po schodach na dół. Schody jakoś atrakcyjnie nie wyglądały ale przynajmniej na nich nie wiało i nie zacinało deszczem jak na najwyższej kondygnacji. Przerwał by otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Wewnątrz siedział jakiś strażnik i podniósł wzrok znad gazety. Trochę się zdziwił widząc gościa podobnie jak ci koledzy przy ckm-ach. Brandon znów wyjaśnił, że to jego koleżanka.

- Uważaj by cię szefowa nie przyłapała, że obcych wprowadzasz na obiekt. - rzucił mu uwagę zerkając na drzwi na korytarz przez jakie właśnie weszli.

- Dobra, dobra, kawę spijemy i już jej nie ma. Kawa czy herbata? - uspokoił go Brandon. Po czym zaprosił ją do drgugiego stołu by mieć chociaż trochę prywatności w tej niewielkiej przestrzeni a sam zaczął nastawiać wodę, szykować kubki i robić coś ciepłego do picia.

- A jak ktoś jest ochroniarzem to wiele to nie mówi. - wzruszył ramionami gdy usiadł naprzeciwko Amandy czekając aż zrobi się wrzątek. - To znaczy tyle, że ktoś nie jest ani gliniarzem ani wojskowym. Może być jakimś milicjantem, członkiem organizacji paramilitarnej, ochroniarzem jakiegoś obiektu, lokalu albo ważniaka. Trudno powiedzieć. Całkiem sporo takich jest na mieście. Jedni to zwykłe wsioki i oszołomy, nie wiem, jakim cudem tacy mają zezwolene na broń. Chyba za głupotę. Inni jak u nas na dzielni czasem się trafiają to zwykli bandyci ale, że tak powiem licencjonowani do walki z innymi bandytami. A czasem to prawdziwi spece. Byli gliniarze i wojskowi, zawodowi kontraktorzy, cyngle i tacy tam. I nie wiadomo na kogo się trafi. - Brandon wzruszył ramionami i rozłożył ręce na znak jaka duża rozpiętość różnorodności może być z tymi ochroniarzami. Dodał, że do tego jeszcze prawie każda enklawa rządzi się sama, niby nominalnie wszyscy podpadają pod te samo prawo i policję ale w praktyce różnie to bywa. Więc nie wiadomo komu dają licencję na broń i pałowanie. Dlatego ważne gdzie to było albo z jakiej enklawy jest ten gostek.

- Jasne, tak stwierdziłam, że może trafię. I kawa będzie super. - Inu dosiadła się do stołu. - Z policją jakoś wolę nie mieć do czynienia więcej do czynienia niż to konieczne. Lubię się sama rozeznać w sytuacji.

- A co? Masz coś na sumieniu, że nie lubisz się z policją? - zaśmiał się Brandon zalewając wrzątkiem kubki. Po chwili postawił oba przed gościem i przed sobą. Do tego jeszcze cukiernicę pośrodku i sam zajął miejsce naprzeciwko.

- Nie wiem o kogo pytasz. Spróbuj zacząć tam gdzie ta stłuczka była. Albo gdzie mieszka czy pracuje. Tam coś powinni o nim wiedzieć. To wielkie miasto. Nie da się tu znać każdego. - poradził jej ochroniarz wsypując sobie łyżeczkę cukru do swojej kawy po czym zaczął nią mieszać.

- Tak zrobię. - Inu przytaknęła ruchem głowy. - A co do policji… nie raczej nie mam z nimi problemów, tyle że jak nie muszę to wolę z nimi nie mieć kontaktu. Nie ma co na siebie zwracać uwagi.

- No. A co poza tym? Jeździsz do “Matrixa”? - Brandon pokiwał głową i chyba uznał ten temat za zakończony bo zagaił o bardziej luźne zagadnienie.

- Ostatnio miałam nieco roboty i szlajania się po przedmieściach więc dawno tam nie byłam. - Inu pozwoliła na zmianę tematu. - A ty? Wypuszczają was stąd czasem?

- Pewnie. Nie koczujemy tu jak na jakimś zesłaniu. - strażnik roześmiał się wesoło rozbawiony takim pomysłem. - Ot, kończymy zmianę i wracamy do domu. Ale jak następnego dnia masz kolejną zmianę to bardzo nie poszalejesz. Dopiero jak jest dzień wolny to można. Tak jak wtedy mieliśmy te urodziny. Nawet szefowa przyszła. - pokiwał głową wciąż się uśmiechając ale już nieco mniej radośnie gdy opowiadał o tej swojej prozie życia.

- No tak jest… Drzazga też gdzieś tu pracuje? Nie będziesz miał kłopotów przez moją wizytę. - Inu upiła spory łyk kawy, nie chcąc zajmować Brandonowi więcej czasu. Jej ciekawość została zaspokojona.

- Tak, ma biuro piętro wyżej. Chcesz z nią pogadać czy co? - strażnik machnął gdzieś w stronę sufitu by wskazać kierunek gdzie ma biuro ich szefowa.

- Nie no chyba nie powinnam jej przeszkadzać, co? - Inu dopiła kawę i uśmiechnęła się do swojego przewodnika. - Będę się zmywać co by ci kłopotów nie narobić. Planujesz jakiś wypad do Matrixa?

- Nie. Mam drugą zmianę to jak skończe nie będzie sensu gdzieś łazić. Tylko wracać do domu, kolacja i lulu. - odparł Brandon z lekkim uśmiechem. Po czym wstał widząc, że gość się zaczyna zbierać do wyjścia i wskazał na drzwi prowadzące na klatkę schodową. - To chodź, odprowadzę cię na dół. Fajnie, że wpadłaś. Wpadnij jeszcze kiedyś. - odparł z zachęcającym uśmiechem.

- Chętnie. - Inu przytaknęła i dała się odprowadzić do drzwi. Ubrała się ciepło i ruszyła w drogę powrotną planując po drodze obejrzeć sobie jeszcze raz okolicę, w której mieszkał gostek, do którego auta najwyraźniej wsadzono profesorka. Może w okolicy jest kawiarnia? Nie pamiętała tego teraz, a w sumie fajnie by było sobie obejrzeć czy ktoś go nie odwiedza itd. Upewni się jak tam wejście na klatkę wygląda i czy może są tam jakieś oficyny czy inna piwnica, w której można by przetrzymywać kogoś. A potem szybko naszykować się i czekać na info czy ma randkę z szefową czy nie.
 
Aiko jest offline