Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2021, 21:49   #23
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
“Więc jest nadzieja… skoro ich przeniesiono, przed atakiem do umocnionych schronów, to jest szansa, że z Jenny zrobili to samo” - myślał gorączkowo Jacob, jakby gość przedstawiający się Goodmill, nie powiedział nic innego.

Stan jego umysłu pozwalał mu już mniej więcej funkcjonować. Mimo, że od momentu wybudzenia z letargu minęło nie więcej niż kilkanaście godzin, miał wrażenie, że trwało to kilkanaście dni. Pościg bikerów, strzelanina przy cmentarzysku samolotów… Natłok informacji wylewający się z ust podstarzałego przewodnika… Moloch, koniec świata, radioaktywna pustynia,mutanci to wszystko przyprawiało o zawrót głowy. Miał wrażenie, że ktoś wtłoczył go w środek kalejdoskopu - kupił kiedyś Jenny taką zabaweczkę na festynie z okazji końca żniw. Teraz, po kilkunastu godzinach, po wędrówce rozświetlonymi neonami ulicach, po rozmowie z facetem, który niewątpliwie stał za ich uwolnieniem, miał pewność, że być może nie wszystko stracone.

Był i plus całej sytuacji, na pewno kartel nie będzie go ścigał za to co zrobił Fernandezowi przed udaniem się do kriokomory… bo ich pewnie wszystkich szlag trafił, przynajmniej taką miał nadzieję. Nienawidził się za to, że dla nich pracował, zszywał tych skurwysynów po potyczkach z gangami, czy policją. To wszystko w tajemnicy przed rodziną, byle zapewnić im godziwy byt. W dzień lubiany przez wszystkich weterynarz, kurwa, jego sąsiadem i najlepszym kumplem był miejscowy szeryf...a w nocy łatający gangusów lekarz… Przynajmniej to się skończyło…

“Kto jak kto, ale ten cały Goodmil, na pewno ma wiedzę i możliwości, by pomóc mu odnaleźć Jenny…” - zrozumiał, że będą dla niego pracować, wspomniał coś o wynagrodzeniu, a on już wiedział, czego będzie chciał.

Rozejrzał się po współtowarzyszach niedoli, nie wierząc własnym oczom do tej pory, ale musiał uwierzyć. To był cholerny Brad Pitt - nie był nigdy jakimś wielkim fanem, ale zaskoczony był na pewno teraz, widząc go obok siebie. Czuł zmęczenie w nogach i głowie, to wszystko go przytłaczało, poza tym poczuł ssanie w żołądku, jakiego nie pamiętał od dawna. Musiał odpocząć i zjeść, potem pewnie urżnie się w trupa i zaśnie… bo tylko alkohol był w stanie roztelepany mózg uspokoić. Podniósł torbę ze swoimi rzeczami i rzucił do pozostałych: - Nie wiem jak Wy, ale ja zamierzam coś zjeść i się urżnąć… - rozejrzał się za kimś z obsługi, miał zamiar zamówić tomahawka z frytkami i solidną kolejkę burbona do swojego pokoju i wziąć prysznic, a stan lokalu wydawał się mówić, że jest to całkiem możliwe.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline