Houndester "Nazgul" Hageving
Żyłeś sobie właściwie spokojnie w lasach Darkshire pomagając wyleczyć spaczone lasy. Co jakiś czas dostawałeś oczywiście rozkazy z Darnassus, lecz przez ostatnie miesiące nie kazano ci opuszczać Darkshire.
Aż do teraz. Niedawno przyszedł list do ciebie o mniej więcej takiej treści:
"Do Houndestera Hagevinga.
Twoja obecność jest niezbędna w Darnassus. Zostałeś wytypowany jako przedstawiciel naszej druidzkiej wspólnoty do wzięcia udziału w ważnej misji. Szczegóły zostaną ujawnione na miejscu. Kiedy dotrzesz do miasta, udaj się do karczmy "Pod białym łabędziem" - tam poznasz resztę drużyny, która prawdopodobnie powie ci coś więcej.
Oby natura zawsze ci sprzyjała.
Archi-druid Fandral Staghelm. "
Właściwie nie miałeś zbyt dużego wyjścia - nie stosowanie się do poleceń "z góry" było surowo karane. Następnego dnia skoro świt wyruszyłeś statkiem do Darnassus. Podróż nie była zbyt długa, bo wyspa leżała blisko kontynentu i już pół godziny później przekroczyłeś bramy miasta.
Tak jak polecił ci w liście Fandral, poszedłeś do karczmy "Pod białym łabędziem".
Wszedłeś do środka, lecz sala biesiadna była pusta. Na górze było słychać jakieś kroki i głosy. Może to twoi nowi towarzysze? Vedin
Uradowany, że wreszcie twoja noga będzie sprawna usiadłeś na łóżku. Poczułeś jak kończyna się zrasta i wraca do zdrowia, lecz po chwili poczułeś też że coś jest nie tak - brzuch zaczął cię boleć.
Początkowo były to tylko małe skurcze, lecz narastały w sile z każdą sekundą. Wreszcie poczułeś odruchy wymiotne. Desperacko zacząłeś szukać miski, lub czegoś podobnego, lecz było za późno - zwymiotowałeś na środek pokoju i zobaczyłeś tam swoje śniadanie.
Być może za szybko, lub za mało rozważnie uwarzyłeś miksturę, lecz efekt był - noga była zdrowa. Walhir, Wulfgar, Thalion, Kane
Wszystkim wam kamień spadł z serca, kiedy okazało się że Kane mówi prawdę, a Kane'owi ulżyło, że nie będzie musiał więcej się tłumaczyć. Wszyscy ruszyliście do wyjścia, w pokoju zaczynało być duszno.
Wtem usłyszeliście dwa dźwięki jeden po drugim - pierwszy był odgłosem kogoś wchodzącego do karczmy. Nic specjalnego, wszak to karczma, ale mimo wszystko to usłyszeliście.
Drugi dźwięk był nieco bardziej nietypowy i dobiegał z pokoju Vedina, a brzmiał jakby ktoś zwymiotował. Lecz czemu Vedin miałby wymiotować? Może to efekt któregoś z jego czarnoksiężnych czarów... |