Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2021, 11:17   #239
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 104 - 2037.V.25; pn; przedpołudnie

Czas: 2037.V.25; pn; przedpołudnie; g. 11:10
Miejsce: Old St.Louis, Sek II Jennings; New Bethlehem; cmentarz
Warunki: centrum łączności, ciepło, jasno, sucho na zewnątrz jasno, chłodno, słonecznie, sil.wiatr


- Stary! Nie umieraj! - Ruben trzymał zakrwawionego mężczyznę za rękę. Złapał go itrzymał kurczowo.

- Odsuń się! - krzyknęła pochylająca się nad leżącym kobieta. Krzyczała z mieszaniną złości i irytacji. Dopiero co do nich dobiegła. I siegała właśnie do kieszeni aby wyjąć z niej stimpaki.

- Umiera?! To aż tak źle?! Przecież rusza oczami. Law!? Law słyszyszy mnie!? - czarnowłosy skaner też wyglądał na przestraszonego. Dokładnie to nie widzieli co się stało. Poza tym, że nic nie poszło zgodnie z planem.

- Pewnie, że słyszy! Nic mu nie jest, wyjdzie z tego! Cholera Ace odsuń się! - Dunkierka próbowała działać wielotorowo. Przydało się jej doświadczenie bojowe nawet jak już było po walce. Wydawała się najbardziej opanowana z całego towarzystwa. Położyła swój karabin na ziemi i wbijała właśnie stimpaki w ramię szefa hakerów. Ale jego koledzy i podwładni co zasłaniali jej światło i ogólnie robili harmider tłocząc się przy nim irytowali ją i przeszkadzali.

- Dobra, już się odsuwam, już dobra. - Law chyba nie zamierzał jeszcze umierać. Chociaż krzyczał boleśnie po tym gdy pociski wieżyczki rozpruły mu trzewia powalając na ziemię. Ale te stimpaki wbite przez Dunkierkę zaczynały działać. Przynosiły ulgę rozlewając przez żyły chemicznego painkillera. A ona wbiła jednego, drugiego i chyba właśnie zastanawiała się czy użyć trzeciego. A Ruben mimo swoich zapewnień ledwo co się odsunął od nich zaś i George chociaż stał z krok dalej też w napięciu obserwował co się dzieje.

- Widzicie?! Żyje! Law powiedz coś im bo się nie odczepią. Idźcie sprawdzić co z dziewczyną! - Dunkierka wciąż wydawała się zirytowana ale jak kryzys mijał i Law z każdą chwilą nabierał kolorów i przytomniej wyglądał to i cała trójka zaczęła się uspokajać.

- Dobra, dobra, już idę… - Ruben w końcu wstał i ruszył w kierunku tego czegoś co chyba było kryptą w jakiej ukrywała się Vera. - Chodź George, pójdziemy uratować ślicznotkę. Będą nam wdzięczne i w ogóle. - Ace mruknął machając zachęcająco do kolegi. Ten jeszcze trochę się wahał ale skinął głową widząc, że iewiele tu pomoże. A i stan Japończyka wydawał się już ustabilizowany.

- I jak? Żyjesz? Ile widzisz palców? - Dunkiera zwróciła się do leżącego hakera. Trochę nie wiadomo czy pytała no poważnie czy tak żartem chciała dodać mu otuchy. Ale wystawiła dłoń z trzema palcami.

Tak, wracał do siebie. Lecznicza chemia wytłumiła ból i przywróciła trzeźwość umysłu. Mógł wspomnieć co się działo dosłownie przed chwilą. Poszedł pomiędzy tymi drzewami i zarośniętymi opłotkami odporwadzany spojrzeniami pozostałej trójki. Ci widzieli jak czasem przemyka się tu czy tam ale częściej go nie widzieli. Dunkierka właściwie w ogóle bo celownik karabinu wypełniał jej kształt wieżyczki. Stara była. Brudna i zarośnięta. Ale jednak wciąż miała cieżką broń z której mogła siać śmierć i zniszczenie. Strzelec mogła otworzyć ogień w każdej chwili ale czekała na akcję przejęcia tej wieżyczki jaką miał zacząć Law.

Ten zaś doczołgał się do nagrobka za jakiego miał już kilka ostatnich kroków do tej wieżyczki. Zorientował się z tak bliska, że ona stoi na naczepie. To był tył jakiejś naczepy. Tylko kompletnie zarośniętej przez te liany, krzaki i całą resztę, że dopiero z bliska dało się to rozpoznać. Musiała kiedyś stanowić część systemu samoobrony tej naczepy. Ale zasadniczo jakoś jego sytuacji to nie zmieniało.

Uruchomił więc swoją konsolę i spróbował przejąć nad nia kontrolę. Na tej konsoli widział nawiązanie połączenia i jak oprogramowanie próbuje sforsować zabezpieczenia stacjonarnego drona. Ale poszło fatalnie. Wieżyczka go zlokalizowała i otworzyła ogień. Huknęła lufa, pociski rozbiły z hukiem nagrobek za jakim się chował. Nagrobek eksplodował zasypując go odłamkami. Podobnie grudy ziemi i trawy trafiane przez pociski.

Dunkierka widząc co się dzieje dłużej nie zwklekała. Otworzyła ogień. Jej pojedynczy strzał zlał się z kanonadą jaką wytwarzała wieżyczka. Pocisk teafił w sedno ale pojedyncze trafienie nie wyłączyło z akcji stacjonarnego drona. Dalej pruła ogniem i wreszcie zaczęła trafiać. Szef hakerów poczuł siłę uderzenia jaka zwaliła go na ziemię. Zaraz potem pociemniało mu w oczach. Chyba krzyknął. Ruben i George też jak widzieli pościg pocisków wokół ich kolegi. I jak ten w końcu upada skoszony serią z broni maszynowej. Tylko Dunkierka milczała przeładowując rygiel broni i strzelając ponownie. Drugi strzał też był trafny i coś w tej wieżyczce błysnęło a ona sama zamilkła.

Przez chwilę zapanował bezruch i cisza. Co mocno kontrastowała z kanonadą jaka właśnie sie zakończyła. - Sprawdźcie co z nim! - krzyknęła Dunkierka gdy odczekała chwilę czy to już koniec czy jeszcze nie. Ale wieżyczka milczała i tkwiła nieruchomo a z dwóch przestrzelin unosił się delikatne smużki dymu. Podobnie jak z lufy. Ale jakoś nie wznawiała ostrzału. Dwaj hakerzy zerwali się i pobiegli do swojego kolegi.Dlatego dopadli go prędzej niż ona.

Z Lawem nie było aż tak źle. Bolało go więc leżał na ziemi jęcząc cicho. Trochę go zamroczyło od siły uderzenia i potem z bólu. Ale był przytomny. Widział twarze obu kolegów a jeszcze nad nimi prześwity nieba pomiędzy sklepieniem konarów, liści i gałęzi. Potem dobiegła do nich Dunkierka co zaprowadziła własny porządek i udzieliła pierwszej pomocy. No i wreszcie sytuacja zaczęła wracać do normy. Stimpaki zaczęły działać więc ból zaczynał przypominać nieprzyjemne zdrętwienie jakie łatwo było zignorować. Strzelec zaś użyłą bandaża w spray’u więc rany teraz były przykryte różową pianką. Tylko krew była prawdziwa. Tego nie dało się usunąć więc wyglądał dość makabrycznie w tym całym błocie, krwi i liściach jakie miał na sobie.

- Już dobrze, już dobrze. Twoja siostra nas przysłała. - w międzyczasie Ruben i George doszli do tej krypty i namówili przestraszoną dziewczynę do wyjścia. Ukazała im się młoda kobieta jaka wyszła z czeluści mrocznej krypty. Rozglądała się niepewnie dookoła widząc obcych mężczyzn i nieruchomą wieżyczkę jaka i ją ostrzelała wcześniej.

- Znacie moją siostrę? Mówiła, że sprowadzi pomoc. - dziewczyna zapytała niepewna czy to już koniec. Nieruchoma wieżyczka chorobliwie przykuwała jej uwagę. Te dwie przestrzeliny co zrobiła jej Dunkierka łatwo było przegapić więc na pozór wciąż wydawała się groźna i gotowa do ostrzału. Chociaż lufa skierowana było w stronę Lawa i Dunkierki. Haker zaś już powoli z pomocą strzelca gramolił się na własne nogi.

- Tak, Vita nas poprosiła o pomoc. Kumplujemy się. Wiesz leci na mnie i takie tam. - Ace zdawał się też już wracać do swojej bajeranckiej normy. I tak na świeżo po walce zabrzmiało to tak niedorzenie, że Vera roześmiała się. George też się uśmiechnął. A potem ona uściskała jednego i drugiego swojego wybawcę.

- Chyba coś tu przewozili. Kiedyś. - widząc, że Law już mniej więcej stanął na własnych nogach a ratowana dziewczyna też już jest z nimi Dunkierka przyjrzała się wieżyczce. I też dostrzegła to co niedawno Law. Tą lawetę i całą resztę. Wydawało się, że stały i leżały tam jakieś beczki i pojemniki z oznaczeniami ADVENT-u. Ale tak samo stare, brudne i zdezelowane jak i cała reszta. Wśród tych pojemników jeden chociaż brudny od liści i błota jakie przez lata się tu uzbierały wydawał się wciąż hermetycznie zamknięty. I sądząc po opisie w środku powinna być zapakowana wieżyczka jeśli wciąż tam była.

- Myślisz, że warto to zabrać? - Dunkierka zastanawiała się na głos oglądając tą skrzynkę jaka leżała pomiędzy innymi pustymi albo zdewastowaną zawartością.

- O nie… Macie rannego. - Vera jaka też zdążyła razem z chłopakami dojść do pozostałej dwójki dopiero teraz zorientowała się, że Law oberwał. Trudno zresztą to było przegapić z paru kroków.

- No! Jak cię ratował! Wiesz jaka akcja była!? - Ruben chyba nie zamierzał skorzystać z okazji by znów zrobić wrażenie na kolejnej kobiecie ale tym razem Vera mu prawie weszła w słowo.

- Nie rozumiesz! On jest ranny. Krwawi. Tu są psy. One dostają szału jak wyczują krew. - wyjaśniła dziewczyna znów obawa wróciła do jej zachowania. Rozejrzała się nerwowo dookoła czy gdzieś pomiędzy drzewami i nagrobkami nie widać jakichś psich kształtów.


---


Mecha 104

Wieżyczka; strzelanie; (Br.Ciężka); 7-3+2=6; rzut: Kostnica 8,8 > 8 = pudło

Dunkierka; strzelanie; (Br.Snajperska); 8+2=9; rzut: Kostnica 3,2 > 2 = suk (Wieżyczka 10-6=4/20)

Wieżyczka; strzelanie; (Br.Ciężka; 7-3+2=6; rzut: Kostnica 6,9 > 6 = suk (Law 10-5=5/10)

Dunkierka; strzelanie; (Br.Snajperska); 8+2=9; rzut: Kostnica 3,9 > 3 = suk (Wieżyczka 4-6=0/20)
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline