| Mina de Gillern wyrażała przez moment zakłopotanie.
- Bez Charona się nie ruszę. Raz go zostawiono, o raz za dużo. Ja tego nie zrobię i… nigdy nie grałam w Scrabble - przyznała chropowatym tonem, przepijając resztką herbaty - Będziesz musiał mi pokazać jak się w to gra - dodała szukając wyjścia z sytuacji zamiast skupiania się na przeciwnościach.
- Mam ci mówić doktorze, czy po imieniu? Tak głupio być… na pan, ale jak wolisz - zerknęła w bok pokoju, mrużąc oczy. - Mógłbyś mnie zważyć, proszę? Skoro już tu jestem, zgodziłam na dokarmianie i… - strzeliła kostkami palców - Przynajmniej będę wiedziała co mówić bratu…
Logan pokiwał głową.
- Tak, mów mi po imieniu. To nie pasuje, żebym ja do ciebie per ty, a ty do mnie jak do pana. A co do wagi… jeśli nie obrazisz się, możemy cię zważyć. Ale tylko na zwierzęcej. Wagę pomierzy tak samo, ale nie chciałbym, abyś pomyślała, że to uwłaczające.
Podszedł do metalowej tacki i nacisnął przycisk, włączając urządzenie.
- Zapraszam. Ściągnij może buty - zaproponował. - Aż boję się, co zobaczę - mruknął pod nosem.
- Na pewno nie zobaczysz ducha - Abby odpowiedziała śmiertelnie poważnym głosem, zdejmując zgodnie z zaleceniami buty. Po chwili namysłu zdjęła też kurtkę i bluzę, przewieszając je przez krzesło. Pod spodem miała czarną koszulkę z długim rękawem i golfem, spodnie też zostawiła. Zamarła przy krześle coś sobie uświadamiając, a potem pogrzebała za plecami, wyciągając koszulę ze spodni i puszczając luźno.
- Z pewnością ważę więcej niż większość twoich pacjentów. Jeśli nic się nie zmieniło mam 175cm wrostu - dorzuciła, wchodząc na wagę.
Wskaźnik pokazał 50,3kg. Logan wyjął telefon i zaczął obliczać.
- Wychudzenie spowodowane ciężką chorobą lub anoreksją - powiedział donośnie. - Jakby to było zaskoczeniem. Na litość boską, dziewczyno - westchnął. - Tak właściwie jaki jest twój problem? Jesteś tak zestresowana, że nie masz najmniejszego apetytu? Czy uważasz się za brzydką i pragniesz zmienić swoje ciało na lepsze?
Abigail zeszła z wagi i sięgnęła po bluzę.
- Powiedzmy, że to pierwsze i… to pierwsze. Po prostu - mruknęła, z prawdziwą ulgą opatulając się ciepłą warstwą bawełny. Łypała na Logana kątem oka, zakładając buty.
Wystarczyła odrobina złości i złej woli z jej strony, a też by zobaczył przez chwilę co czai się w mroku Iteru. To nie mogło się wydarzyć.
- I daj spokój, tego nie da się zmienić na lepsze - spojrzała w dół, na swoje ciało. Zmieniła temat - Na którą mamy przyjść?
- No wystarczy jeść - powiedział Logan błyskotliwie. - To, że nie masz apetytu nie znaczy, że nie możesz zjeść na siłę. Co innego jeść na siłę, jak masz pełen żołądek, bo tyle już zjadłaś. A co innego, jak tak obkurczony, że z głodu nie może się rozluźnić. Trzeba go… rozepchać na siłę - spojrzał na moment w bok. - A jak już będzie nieco… rozepchnięty, to będzie dużo łatwiej wchodziło… jedzenie. I tym będziemy się zajmować o osiemnastej.
- Mądrala - mruknęła melancholijnie, zarzucając na grzbiet kurtkę i kaptur na głowę. Wyciągnęła dłoń w stronę smycz.
- Może od razu mi zaproponuj karmienie prostu do żołądka… nie pamiętam jak to się nazywało - schyliła się, żeby przypiąć Charona. Pogłaskała go za uszami.
- Będziesz wkurwiony jeśli poproszę o możliwość zrobienia u ciebie prania? - wyprostowała się jak gdyby nigdy nic - U siebie nie mam wody.
- Jak nie masz wody, to też możesz się umyć - dodał Logan. - I przy okazji Charona. A karmienie prosto do żołądka… masz na myśli sondę? Nie wiem, czy ty się śmiejesz, ale jakbym był rozsądny, to bym ci to załatwił.
Tymczasem ktoś zapukał do drzwi.
- Chyba kolejny pacjent - mruknął Logan. - I tak dziwię się, że tyle mieliśmy czasu dla siebie. Dobrze się złożyło - uśmiechnął się lekko. - Pizza o jakim smaku?
De Gillern wzięła psiaka na ręce, przeciągając policzkiem po jego miękkiej sierści.
- Załatw mi ręcznik albo dwa i już będziesz najrozsądniejszym człowiekiem na ziemi - zerknęła na niego z cieniem rozbawienia - A pizza serowa o smaku sera, z dodatkowym serem na serze… i mnóstwo sosu barbecue albo czosnkowego. Obrzydliwie słodka cola do popicia i sałatka - powoli ruszyła w stronę drzwi - Jesteśmy umówieni na osiemnastą i… - zagryzła wargi, ale dokończyła - Jeśli serio tak cię to martwi pozwolę ci na kroplówkę. Tylko pamiętaj, że będę kryta i ubezpieczana. Coś durnego wpadnie ci do głowy…- urwała, spoglądając na niego przez ramię - Wiem że tak nie będzie… ale muszę się ubezpieczyć, inaczej nie dam rady przyjść… a chcę. Chcę z tobą zjeść pizzę. Cezar co lubi? - spytała, odnosząc się do psiaka weta.
- On lubi dosłownie wszystko. Rano zjadł dosłownie rzodkiewkę. Bałem się, że będzie wymiotował, ale nie. Słyszałaś kiedy o psie, który sam wskoczy na stół, aby zjeść rzodkiewkę? No właśnie - Logan rzekł. - To jak mówisz o serze i sosach… słodkiej coli… Przyznaj się. Ty wcale nie masz problemów z apetytem, tylko chcesz, żebym ja ci kupował zawsze jedzenie - zaśmiał się mężczyzna. - Tak jak o tym opowiadałaś sprawiło, że sam poczułem ochotę na pizzę. No to cóż. Sałatkę szlag trafił. Jesteśmy umówieni? - zapytał. - A co do kroplówki, to chyba nie myślisz, że w domu ci ją podłączę. Od tego są oddziały żywieniowe w szpitalach. Ale powinnaś pójść do apteki i poprosić o takie wzbogacane preparaty. Jakieś Nutridrinki, Nutramile… rozrobisz z wodą, przyjmiesz i już organizm nieco wzbogacony. Musisz się odżywiać.
Dziewczyna najpierw słuchała z zainteresowaniem przy kawału o zwyczajach żywieniowych czarnego labradora, potem się zjebało.
- Sama zapłacę. Nie chcę twoich pieniędzy, niczego nie musisz kupować - chłód z jej głosu dałoby radę wrzucać kostkami do drinków. Wzrok też się oziębił - Nie będziesz mi nic kupował. Kiedyś lubiłam pizzę, zanim... - sapnęła i zazgrzytała zębami. - To był głupi pomysł, do zobaczenia jutro doktorze. Dziękuję za herbatę.
- Daj spokój, przecież żartuję - rzekł mężczyzna.
Zrobiło mu się na pewno głupio. Nie chciał, żeby wyszło z tego, że zależy mu na pieniądzach? Za pizzę? Poczuł, że popełnił faux pas, żartując na te tematy. Z drugiej strony Abigail ogólnie była tkliwa.
- Możesz mi obiecać coś? - zapytał. - Postarasz się dobrze bawić? Albo w ogóle zrelaksować…? - poprosił. - Chciałbym, żebyś ty też się dobrze czuła. Chciałabyś może obejrzeć jakiś film? Masz jakiś ulubiony, który mógłbym przygotować?
Pytanie zbiło Abby z tropu. Skakała spojrzeniem po gabinecie, unikając patrzenia na kłopotliwego bruneta.
- N… nie wiem - przyznała rozbrajająco, zaczynając myśleć. - Zawsze lubiłam “Adwokata Diabła” z Keanu Reevesem i Alem Pacino… ale może być cokolwiek… bez dramatów wojennych i horrorów o zombie, upiorach… żadnych Poltergeistów, ani Wzgórz co mają oczy. Harry Potter też jest w porządku.
- Adwokat Diabła będzie dobry - powiedział Logan.
Przez chwilę milczał. Może uznał, że Keanu będzie w stanie odpowiednio nastroić Abigail. Natomiast filmy o młodym czarodzieju totalnie nie. Albo w ogóle nie myślał na te tematy.
- Super. Zero alkoholu, bo się przekręcisz - powiedział. - Może naparstek wina. Albo i nie.
Wydął wargi.
- Dobra, zmykaj - rzekł, uzupełniając wpis w książeczce Charona. - Możesz poprosić kolejnego pacjenta?
- Mogę - padła krótka odpowiedź. Książeczka szczepień wróciła do kieszeni kurtki, dziewczyna ruszyła do drzwi. Położyła dłoń na klamce.
- Logan… dzięki - zamknęła oczy, naciskając i drzwi się otworzyły - Do wieczora.
- Dobra, nie mogę się doczekać. Nie ma za co! - uśmiechnął się. - I ty też psiaku się trzymaj. Będziesz się bawił z Cezarem niedługo.
Burke uśmiechnął się pod nosem, gdyż pierwsze spotkanie dwóch psów nie było wcale zbyt przyjacielskie. Cezar gonił Charona po całej klinice, a potem jakoś tak się stało, że odwróciło się. Charon zaczął gonić Cezara. Totalny chaos.
Abby wyszła na zewnątrz i wpadła na kolejną pacjentkę. Ta zerknęła na nią i zmrużyła oczy.
- Oj… przepraszam.
Już miała odejść, ale przystanęła.
- Czy ja pani gdzieś nie widziałam? Może w telewizji? - zapytała z mocnym teksańskim akcentem.
Miała wytapirowane blond włosy, masę kolczyków w uszach i tyle samo pierścionków na rękach. Trzymała maleńkiego Yorka z końcówkami sierści ufarbowanymi na różowo.
De Gillern uwielbiała takie pytanie, ucieczka przed nimi nie miała sensu. Wzbudzała też zainteresowanie, bo nic tak nie wzmagało ludzkiej upierdliwości jak tajemnice.
- Nic się nie stało - mruknęła, przyciskając do siebie mocniej Charona i popatrzyła na blondynkę spod kaptura - Pewnie tak, grałam w paru filmach. Gray Skinny, hardcore anal, dp i gangbangi. Czasem interracjalne - uśmiechnęła się sztucznie - Spieszę się na plan, więc przepraszam i miłego dnia ma’am.
Ostatnio edytowane przez Sorat : 08-01-2021 o 22:59.
|