Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2021, 16:58   #31
Sorat
 
Sorat's Avatar
 
Reputacja: 1 Sorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputację
Mina de Gillern wyrażała przez moment zakłopotanie.
- Bez Charona się nie ruszę. Raz go zostawiono, o raz za dużo. Ja tego nie zrobię i… nigdy nie grałam w Scrabble - przyznała chropowatym tonem, przepijając resztką herbaty - Będziesz musiał mi pokazać jak się w to gra - dodała szukając wyjścia z sytuacji zamiast skupiania się na przeciwnościach.
- Mam ci mówić doktorze, czy po imieniu? Tak głupio być… na pan, ale jak wolisz - zerknęła w bok pokoju, mrużąc oczy. - Mógłbyś mnie zważyć, proszę? Skoro już tu jestem, zgodziłam na dokarmianie i… - strzeliła kostkami palców - Przynajmniej będę wiedziała co mówić bratu…

Logan pokiwał głową.
- Tak, mów mi po imieniu. To nie pasuje, żebym ja do ciebie per ty, a ty do mnie jak do pana. A co do wagi… jeśli nie obrazisz się, możemy cię zważyć. Ale tylko na zwierzęcej. Wagę pomierzy tak samo, ale nie chciałbym, abyś pomyślała, że to uwłaczające.
Podszedł do metalowej tacki i nacisnął przycisk, włączając urządzenie.
- Zapraszam. Ściągnij może buty - zaproponował. - Aż boję się, co zobaczę - mruknął pod nosem.

- Na pewno nie zobaczysz ducha - Abby odpowiedziała śmiertelnie poważnym głosem, zdejmując zgodnie z zaleceniami buty. Po chwili namysłu zdjęła też kurtkę i bluzę, przewieszając je przez krzesło. Pod spodem miała czarną koszulkę z długim rękawem i golfem, spodnie też zostawiła. Zamarła przy krześle coś sobie uświadamiając, a potem pogrzebała za plecami, wyciągając koszulę ze spodni i puszczając luźno.
- Z pewnością ważę więcej niż większość twoich pacjentów. Jeśli nic się nie zmieniło mam 175cm wrostu - dorzuciła, wchodząc na wagę.

Wskaźnik pokazał 50,3kg. Logan wyjął telefon i zaczął obliczać.
- Wychudzenie spowodowane ciężką chorobą lub anoreksją - powiedział donośnie. - Jakby to było zaskoczeniem. Na litość boską, dziewczyno - westchnął. - Tak właściwie jaki jest twój problem? Jesteś tak zestresowana, że nie masz najmniejszego apetytu? Czy uważasz się za brzydką i pragniesz zmienić swoje ciało na lepsze?

Abigail zeszła z wagi i sięgnęła po bluzę.
- Powiedzmy, że to pierwsze i… to pierwsze. Po prostu - mruknęła, z prawdziwą ulgą opatulając się ciepłą warstwą bawełny. Łypała na Logana kątem oka, zakładając buty.
Wystarczyła odrobina złości i złej woli z jej strony, a też by zobaczył przez chwilę co czai się w mroku Iteru. To nie mogło się wydarzyć.
- I daj spokój, tego nie da się zmienić na lepsze - spojrzała w dół, na swoje ciało. Zmieniła temat - Na którą mamy przyjść?

- No wystarczy jeść - powiedział Logan błyskotliwie. - To, że nie masz apetytu nie znaczy, że nie możesz zjeść na siłę. Co innego jeść na siłę, jak masz pełen żołądek, bo tyle już zjadłaś. A co innego, jak tak obkurczony, że z głodu nie może się rozluźnić. Trzeba go… rozepchać na siłę - spojrzał na moment w bok. - A jak już będzie nieco… rozepchnięty, to będzie dużo łatwiej wchodziło… jedzenie. I tym będziemy się zajmować o osiemnastej.

- Mądrala - mruknęła melancholijnie, zarzucając na grzbiet kurtkę i kaptur na głowę. Wyciągnęła dłoń w stronę smycz.
- Może od razu mi zaproponuj karmienie prostu do żołądka… nie pamiętam jak to się nazywało - schyliła się, żeby przypiąć Charona. Pogłaskała go za uszami.
- Będziesz wkurwiony jeśli poproszę o możliwość zrobienia u ciebie prania? - wyprostowała się jak gdyby nigdy nic - U siebie nie mam wody.

- Jak nie masz wody, to też możesz się umyć - dodał Logan. - I przy okazji Charona. A karmienie prosto do żołądka… masz na myśli sondę? Nie wiem, czy ty się śmiejesz, ale jakbym był rozsądny, to bym ci to załatwił.
Tymczasem ktoś zapukał do drzwi.
- Chyba kolejny pacjent - mruknął Logan. - I tak dziwię się, że tyle mieliśmy czasu dla siebie. Dobrze się złożyło - uśmiechnął się lekko. - Pizza o jakim smaku?

De Gillern wzięła psiaka na ręce, przeciągając policzkiem po jego miękkiej sierści.
- Załatw mi ręcznik albo dwa i już będziesz najrozsądniejszym człowiekiem na ziemi - zerknęła na niego z cieniem rozbawienia - A pizza serowa o smaku sera, z dodatkowym serem na serze… i mnóstwo sosu barbecue albo czosnkowego. Obrzydliwie słodka cola do popicia i sałatka - powoli ruszyła w stronę drzwi - Jesteśmy umówieni na osiemnastą i… - zagryzła wargi, ale dokończyła - Jeśli serio tak cię to martwi pozwolę ci na kroplówkę. Tylko pamiętaj, że będę kryta i ubezpieczana. Coś durnego wpadnie ci do głowy…- urwała, spoglądając na niego przez ramię - Wiem że tak nie będzie… ale muszę się ubezpieczyć, inaczej nie dam rady przyjść… a chcę. Chcę z tobą zjeść pizzę. Cezar co lubi? - spytała, odnosząc się do psiaka weta.

- On lubi dosłownie wszystko. Rano zjadł dosłownie rzodkiewkę. Bałem się, że będzie wymiotował, ale nie. Słyszałaś kiedy o psie, który sam wskoczy na stół, aby zjeść rzodkiewkę? No właśnie - Logan rzekł. - To jak mówisz o serze i sosach… słodkiej coli… Przyznaj się. Ty wcale nie masz problemów z apetytem, tylko chcesz, żebym ja ci kupował zawsze jedzenie - zaśmiał się mężczyzna. - Tak jak o tym opowiadałaś sprawiło, że sam poczułem ochotę na pizzę. No to cóż. Sałatkę szlag trafił. Jesteśmy umówieni? - zapytał. - A co do kroplówki, to chyba nie myślisz, że w domu ci ją podłączę. Od tego są oddziały żywieniowe w szpitalach. Ale powinnaś pójść do apteki i poprosić o takie wzbogacane preparaty. Jakieś Nutridrinki, Nutramile… rozrobisz z wodą, przyjmiesz i już organizm nieco wzbogacony. Musisz się odżywiać.

Dziewczyna najpierw słuchała z zainteresowaniem przy kawału o zwyczajach żywieniowych czarnego labradora, potem się zjebało.
- Sama zapłacę. Nie chcę twoich pieniędzy, niczego nie musisz kupować - chłód z jej głosu dałoby radę wrzucać kostkami do drinków. Wzrok też się oziębił - Nie będziesz mi nic kupował. Kiedyś lubiłam pizzę, zanim... - sapnęła i zazgrzytała zębami. - To był głupi pomysł, do zobaczenia jutro doktorze. Dziękuję za herbatę.

- Daj spokój, przecież żartuję - rzekł mężczyzna.
Zrobiło mu się na pewno głupio. Nie chciał, żeby wyszło z tego, że zależy mu na pieniądzach? Za pizzę? Poczuł, że popełnił faux pas, żartując na te tematy. Z drugiej strony Abigail ogólnie była tkliwa.
- Możesz mi obiecać coś? - zapytał. - Postarasz się dobrze bawić? Albo w ogóle zrelaksować…? - poprosił. - Chciałbym, żebyś ty też się dobrze czuła. Chciałabyś może obejrzeć jakiś film? Masz jakiś ulubiony, który mógłbym przygotować?

Pytanie zbiło Abby z tropu. Skakała spojrzeniem po gabinecie, unikając patrzenia na kłopotliwego bruneta.
- N… nie wiem - przyznała rozbrajająco, zaczynając myśleć. - Zawsze lubiłam “Adwokata Diabła” z Keanu Reevesem i Alem Pacino… ale może być cokolwiek… bez dramatów wojennych i horrorów o zombie, upiorach… żadnych Poltergeistów, ani Wzgórz co mają oczy. Harry Potter też jest w porządku.

- Adwokat Diabła będzie dobry - powiedział Logan.
Przez chwilę milczał. Może uznał, że Keanu będzie w stanie odpowiednio nastroić Abigail. Natomiast filmy o młodym czarodzieju totalnie nie. Albo w ogóle nie myślał na te tematy.
- Super. Zero alkoholu, bo się przekręcisz - powiedział. - Może naparstek wina. Albo i nie.
Wydął wargi.
- Dobra, zmykaj - rzekł, uzupełniając wpis w książeczce Charona. - Możesz poprosić kolejnego pacjenta?

- Mogę - padła krótka odpowiedź. Książeczka szczepień wróciła do kieszeni kurtki, dziewczyna ruszyła do drzwi. Położyła dłoń na klamce.
- Logan… dzięki - zamknęła oczy, naciskając i drzwi się otworzyły - Do wieczora.
- Dobra, nie mogę się doczekać. Nie ma za co! - uśmiechnął się. - I ty też psiaku się trzymaj. Będziesz się bawił z Cezarem niedługo.
Burke uśmiechnął się pod nosem, gdyż pierwsze spotkanie dwóch psów nie było wcale zbyt przyjacielskie. Cezar gonił Charona po całej klinice, a potem jakoś tak się stało, że odwróciło się. Charon zaczął gonić Cezara. Totalny chaos.

Abby wyszła na zewnątrz i wpadła na kolejną pacjentkę. Ta zerknęła na nią i zmrużyła oczy.
- Oj… przepraszam.
Już miała odejść, ale przystanęła.
- Czy ja pani gdzieś nie widziałam? Może w telewizji? - zapytała z mocnym teksańskim akcentem.
Miała wytapirowane blond włosy, masę kolczyków w uszach i tyle samo pierścionków na rękach. Trzymała maleńkiego Yorka z końcówkami sierści ufarbowanymi na różowo.

De Gillern uwielbiała takie pytanie, ucieczka przed nimi nie miała sensu. Wzbudzała też zainteresowanie, bo nic tak nie wzmagało ludzkiej upierdliwości jak tajemnice.
- Nic się nie stało - mruknęła, przyciskając do siebie mocniej Charona i popatrzyła na blondynkę spod kaptura - Pewnie tak, grałam w paru filmach. Gray Skinny, hardcore anal, dp i gangbangi. Czasem interracjalne - uśmiechnęła się sztucznie - Spieszę się na plan, więc przepraszam i miłego dnia ma’am.
 

Ostatnio edytowane przez Sorat : 08-01-2021 o 22:59.
Sorat jest offline