Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2021, 17:04   #37
Sorat
 
Sorat's Avatar
 
Reputacja: 1 Sorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputację
De Gillern wzruszyła ramionami.
-Spróbuje bez, najwyższej zaboli - nie wyglądała jakby to robiło na niej wrażenie, bardziej czuła rezygnację. Nic nowego, nic niezwykłego. Wszystko szło przeżyć.
- Wezmę oliwkę, zawsze może zdjąć gumę - to też wypowiedziała zmęczonym, pustym tonem.
- Tylko mi tu nie zgiń z ekscytacji - mruknęła pod nosem Aoife.
Wstała powoli.
- Poradze sobie z kąpielą i... dziękuję - dodała cicho - Naprawdę nie mogę się doczekać, z drugiej strony próbuje na nic nie nastawiać. - wzruszyła ramionami - Lepiej się przygotować na najgorsze. Wtedy ewentualnie mile się rozczaruję i jutro rano będę ci dukać urywanymi zdaniami co mi robił i jak. Zostawię ci tu na razie Charona, dobrze? Przywiąże do ławki to ci nie ucieknie... dziękuję. - podniosła wzrok na oczy kobiety - Mam wrażenie, że dziś śnię piękny sen… a nie miewam dobrych snów. Jeżeli wydaję się zagubiona wybacz. - wbiła ręce w kieszeń kurtki - Próbuję nie przykuwać uwagi, żeby nie kusić losu. Nie chcę się budzić. - wzruszyła nerwowo ramionami.

- Oj, ale się obudzisz - powiedziała Aoife. - Bo takie jest życie. Ale jeszcze nie teraz. Teraz jeszcze masz swoje miłe chwile. Potem będą te złe. Następnie znów spotka cię coś złego. Aż do uprzykrzenia - mruknęła pod nosem, ale też uśmiechnęła się lekko. - To nie jest świat dla wrażliwych, delikatnych ludzi. Kluczem jest mieć na wszystko wyjebane - mruknęła.
Pogłaskała Charona od niechcenia za uchem. To był ładny pies, który potrafił przekonać do siebie wszystkich. Nawet jeśli wcale nie przepadali za czworonogami.
- Jeśli zamknęłaś bramkę, to możesz go wypuścić. Niech sobie pobiega. Płot jest szczelny, nigdzie nie ucieknie. W ogóle jeśli chcesz, to możesz go tu zostawić. Nie musisz go z sobą brać - mruknęła. - Pamiętam, jak raz przyszedł do mnie facet z psem. Na początku pomyślałam, że dziwne. A potem, że słodkie, bo tak fajnie biegał. Ale wkurwiłam się, kiedy mnie rżnął, a to psisko nadleciało i zaczęło mi walić jęzorem po pysku. Niefajne.

Abigail podrapała się po głowie.
- Nie zostawię go - stwierdziła tylko, kucając aby odpiąć smycz od obroży. Potarmosiła miękkie futro i nagle pochyliła się, całując psa w środek czoła.
- Nigdy cię nie zostawię - dodała szeptem zanim wstała - Będzie tam Cezar, dostaną smakołyki i się nimi zajmą. Dla każdego jego przysmak. Zresztą Logan chciał żeby Charon przyszedł na kontrol po szczepieniu.

- Ach, to w porządku. No tak, to była ta wymówka - Aoife uśmiechnęła się. - Ciekawe, czy w ogóle zauważyłby, że Charona nie ma - mruknęła.
Zjadła jednego żalka i skończyła majstrować przy komórce.
- O, już powinno działać. Pod szybkim wybieraniem ustawiłam ci na 1 mnie, a pod 2 policję. Spróbuj już teraz. Komórka nie ma kodu do odblokowania, usunęłam go dla ciebie - dodała.
Podniosła rękę z telefonem w stronę dziewczyny. Czekała, aż go weźmie.
- A swoją drogą, to tutaj nie ma żadnego piekła - powiedziała. - Na serio jakby co, to mogłabyś go zostawić. Nawet jeśli nie dzisiaj. To nie tak, że jak zgłodnieję i nic nie będzie w lodówce, to go zjem - mruknęła pod nosem. - Luz, siostro.

- Zostawić kogo? - de Gillern nie zrozumiała, więc zmrużyła trochę oczy. Wyciągnęła dłoń w stronę telefonu i już miała go dotknąć, gdy ten nagle ożył na ręku Aoife. Wyświetlacz błysnął bielą, standardowy dzwonek Samsunga zaczął świergotać cicho, a cały aparat drgał lekko od wibracji.
Dziewczyna zacisnęła usta w wąska kreskę, patrząc na zieloną słuchawkę świecącą z niewielkiego monitorka. Numer nie wyświetlał się żaden.
- Nigdy nie dacie spokoju, prawda? - mruknęła tonem równie pustym i ciepłym co kosmiczna próżnia. Wzięła telefon i odebrała połączenie.
W eter popłynęły trzaski, połączenie trwało parę sekund i zakończył je głośny wizg. A później nastała cisza.
-To… pod jedynką jesteś ty, tak?

Aoife mrugała powoli oczami. Potem jednak zagryzła dolną wargę.
- To pewnie sieć się kalibruje. Może operator automatycznie kalibruje kartę SIM, w sensie sprawdza, czy już jest aktywna. To stąd - powiedziała. - A ty pewnie już uznałaś od razu, że to duchy.
Starała się korzystać z pewnego tonu, ale głos jej niezauważalnie zadrżał na końcu. Chyba chciała przekonać samą Abby, że wszystko było w porządku, aby ta się nie martwiła. Nie zdarzyło się nic nienormalnego.
- Aparat w telefonie jest dobry, więc zrób mu kilka zdjęć dla mnie - uśmiechnęła się na koniec. - A zostawić to miałaś na myśli Charona. Trochę zareagowałaś tak, jakby było u mnie niebezpiecznie. A nie jest. W porządku.

- To nie tak - młodsza kobieta pokręciła głową patrząc na psa. Część o kalibracji sieci zmilczała, bo po co psuć nastrój? Wystarczyło, że czuła chłód w całym ramieniu trzymającym telefon. Schowała go do kieszeni.
- Jego poprzedni właściciel zostawił go przy szosie, przywiązanego do drzewa kawałkiem sznura. Bez jedzenia i wody. Kiedy go znalazłam był już dwoma łapami po tamtej stronie. Zaniosłam go do Logana - popatrzyła na rudzielca - Nigdy go nie zostawię, teraz jest pod moją opieką. Póki… - zacięła się. Jeszcze rano najbardziej na świecie chciała po prostu umrzeć obrócić w nicość. Plany się zmieniły, ale co znaczyły w rzeczywistości dopiero miało się okazać.
- Nie ma co go denerwować - podsumowała - Lepiej mu kiedy mnie widzi. Też się dziwię, ale tak jest. Na razie za wcześnie... jeszcze pomyśli że i ja go opuściłam...i chyba - chrząknęła - Pójdę się umyć. Ogolić nogi…

Aoife uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
- Znajdziesz w pierwszej szufladzie pod zlewem jednorazówki. Powinni zostać trzy - mruknęła.
Potem jednak spoważniała.
- Powiesiłabym za jaja takiego chuja, który psa w ten sposób zostawił w lesie. Nie dziwię się, że jesteś przywiązana do tego biedaka. I że on do ciebie. Może to jednak dobrze, że istnieją duchy. Jeśli naprawdę istnieją. Jeśli tak, to niech zadręczą poprzedniego właściciela psiaka. A potem niech sam się w takiego zamieni i niech cierpi wiecznie - powiedziała. - To nie jest niezamierzona wtopa, ale akt czystej złości i okrucieństwa - dodała. - Za to naprawdę należy się kara śmierci i nie uroniłabym ani jednej łzy za takim człowiekiem, nawet gdybym była jego matką.

Odpowiedziała jej grobowa mina, a w oczach anorektyczki coś drgnęło. Przez krótką chwilę wypełniły je lód i mrok, kotłujące się wewnątrz źrenic.
- Masz rację, powinien cierpieć - dziewczyna szepnęła tonem równie ciepłym co jej spojrzenie, a potem drgnęła i potrząsnęła głową - Ale to jutro. Dziś jest już inny plan, prawda?

- Nie do końca. Dzisiaj też ma cierpieć, tyle że twój odbyt - odpowiedziała Aoife.
Zaśmiała się lekko. Przymrużyła oczy i nachyliła się nieco w stronę de Gillern.
- Jeśli chcesz wiedzieć, czego się spodziewać, to mogę zaprezentować ci wersję demo - mruknęła.
Zaśmiała się pod nosem. Zjadła przedostatniego żelka, po czym wyciągnęła rękę z ostatnim w stronę Abigail.

- Jak na filmach dla dorosłych? - ta podziękowała ruchem ręki i przez jej twarz przetoczył się blady rumieniec - Kiedyś parę widziałam, jak ukrywałam się w Seattle, w sex shopie na święta. Sklep był zamknięty, mnie się nudziło, a wybór filmów mieli… mocno ograniczony - uciekła wzrokiem gdzieś w bok. - Chyba wiem czego się spodziewać...w razie czego. Chyba. O ile to naprawdę nie będzie tylko pizza - dodała burkliwie, cofając się do tyłu. - Umyję się szybko, jeśli zdążymy to... makijaż? Ta kreska o której mówiłaś.

- Tak, zmykaj szybko do łazienki, umyj się, ogol i przebierz. Ja ci znajdę jakąś torbę i zapakujesz do niej swój dobytek oraz ubrania, które upierzesz u niego. Jesteś głodna? Wyglądasz jakbyś zawsze była, głupie pytanie. Mogę ci zrobić kanapkę. O, mam połowę tortilli z kimchi, ale uprzedzam, że jest nadgryziona przeze mnie. W środku są takie pyszne, pieczone korzenne warzywa oraz sos umami, który nadaje wszystkiemu mięsny smak.
Aoife wyglądała tak, jakby sama zaczęła sobie robić ochotę na tę tortillę.
- W sensie może powinnaś zjeść choć dwa gryzy, bo jak nawpierdolisz się tam na dzień dobry kilka kawałków pizzy, to zaczniesz wymiotować - powiedziała. - Twój organizm nie jest przyzwyczajony nawet do postnej owsianki, a co dopiero do najtłustszego dania, jakie istnieje na świecie.

Abigail zagryzła wargę.
- Jadłam...ciastka. Wczoraj. Nie jestem głodna - mruknęła speszona - Jak zjem teraz cokolwiek, potem nie dam rady więcej, a nie chcę mu robić przykrości. Ma być mu miło, tak? Ma się dobrze poczuć... wezmę parę gryzów pizzy, aby nie miał wrażenia, że ta cała kolacja jest o kant dupy potłuc. Dzięki Aoife, zjedz sama. Brzmi dobrze, szkoda żeby się marnowało. Zaraz wrócę, to nie potrwa długo - wykrzywiła kąciki ust ku górze co prawie przypominało uśmiech i zawinęła się do domu.

Rzeczywiście łazienka znajdowała się tam, gdzie wskazała ją Aoife. W budynku unosił się dziwny zapach. Bardzo charakterystyczny. Niby nie był nieprzyjemny, ale kojarzył się ze starymi ludźmi. Trochę stęchlizny przeciętej różanymi kadzidełkami, które sączyły dym w przedpokoju. Kilka zapachowych świeczek również tliło się na szafce. Wciąż był dzień, ale światło nie docierało do korytarza w zbyt dużych ilościach. Panował tu półmrok nawet pomimo światła. Ruszyła w stronę łazienki, w której paliło się światło. Już miała wejść do środka… kiedy poczuła zaciśniętą dłoń na łopatce. Ktoś musiał znajdować się za drzwiami i czekać, aż pojawi się w zasięgu wzroku… Palce boleśnie wpiły się w jej skórę, naciągając mięśnie i zatrzymując się dopiero na kościach.

De Gillern krzyknęła krótko, z zaskoczenia, a cierpienie momentalnie wyssało kolory z spektrum postrzegania. Wrócił arktyczny mróz, ścinający mięśnie o krew w czerwone bryły lodu. Ostatkiem sił, niczym karaluch zagnany pod ścianę, spróbowała rzucić się do przodu, byle wyrwać ramię z obcego uścisku.
 
Sorat jest offline