Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2021, 21:41   #35
Lua Nova
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację





Córka Gléomera dotarła do stolicy przed południem. Ostatnią noc spędziła w gościnie u farmerów, w pobliskim gospodarstwie. To od gospodarza dowiedziała się o ostatnich kłopotach, o Koniożercy, strasznym trollu, którego ubiła drużyna bohaterów wraz z oddziałem najemników Ulfura i grupą Dunlendingów. To musiała być widowiskowa potyczka, warta pieśni. Szkoda, że Ulfurowi, który poległ, zabity przez bestię, nie będzie dane jej zaśpiewać. Jakże żałowała, że ociągała się z wyjazdem do Edoras. Pogodna natura nie pozwoliła jej jednak długo się umartwiać. Może uda jej się znaleźć kogoś, kto naocznie widział walkę i wszystko jej opowie. Wtedy mogłaby ułożyć swoją balladę.

Skalda Ulfura pamiętała jak przez mgłę. Kiedy ostatni raz go widziała, była dzieckiem zaledwie. Rywalizował z ojcem, ale tak po przyjacielsku. Oboje wszak byli bardzo utalentowani. Lubiła słuchać jego ciepłego, dźwięcznego, głosu. Teraz czuła głęboki żal po jego śmierci. Obiecała sobie, że uczci jego pamięć układając pieśń na jego cześć.

Razem z Księciuniem zatrzymała się w tutejszej gospodzie, Złoty Dwór nie był już jej domem, choć w jej sercu nadal takim pozostał. Już sam widok Meduseld, przywołał miłe wspomnienia. Czasy kiedy była bardzo szczęśliwa, z rodzicami i bratem. Miała nadzieję, że Gárulf również zawitał do stolicy i może usłyszy jakieś wieści o nim. Musi koniecznie wypytać karczmarza. Ale z tym postanowiła wstrzymać się do wieczora. Wpierw musiała zająć się Jego Książęcą Mością. Po długiej podróży wymagał wyszczotkowania i odpowiedniej opieki. Jej przepiękny, gniady ogier był bardzo kapryśny i rozpieszczony, ale Gléowyn darzyła go ogromnym uczuciem i zawsze najpierw zaspokajała jego potrzeby.

Kiedy skończyła zabiegi pielęgnacyjne Księciunia, umyła się i zjadła szybki posiłek. Następnie zabrała się do oporządzania swojego ekwipunku i odzienia. Nie zabrała ze sobą wiele, ot kilka przedmiotów potrzebnych w drodze, ubranie na zmianę, zbroję, tarczę, łuk i dwa swoje największe skarby, miecz po matce i lutnię po ojcu. Szczególnie instrument był dla niej ważny. Prosta lutnia, nosząca ślady użytkowania, ale bardzo zadbana. Dotknęła pieszczotliwie strun, wydobywając z nich cichy, przyjemny dla ucha dźwięk. To na niej uczyła się grać. Spędziła przy niej razem z ojcem wiele godzin. Tyle ciepłych wspomnień.


Gdy skończyła, stanęła przed lustrem. Bardzo się zmieniła od czasu, kiedy ostatni raz była w Edoras. Nie była już tą zasmarkaną, wątłą dziewczynką z wiecznie potarganymi włosami. Z lustra patrzyła na Gléowyn wysoka, czerstwa dziewczyna o długich, pszenicznych włosach, jasnych, błękitnych oczach, w których błyskały radosne iskierki i z delikatnie zadartym noskiem, który nadawał jej lekko łobuzerskiego wyglądu. Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Zaplotła warkocze na kilku pasmach włosów i jeszcze raz obmyła twarz. Ogarnęło ją miłe uczucie ekscytacji, na myśl o przejściu się kamienną drogą, wzdłóż zbocza i odwiedzeniu wszystkich zakamarków stolicy, które pamiętała z dzieciństwa. Wybiegając z pokoju, zabrała ze sobą swoją lutnię i radośnie zbiegając po schodach, wybiegła na podwórzec gospody.

Przechadzając się pomiędzy domami, przeskakując po kamieniach nad brzegiem strumienia, wsłuchiwała się w odgłosy Edoras. Szum wody w potoku, stukot końskich kopyt, bicie kowalskiego młota, głosy mieszkańców, wszystko to miało swój rytm, było dla dziewczyny muzyką, która grała jej w sercu. Sięgnęła po instrument i usiadłszy na przybrzeżnym kamieniu, poczęła grać i zaintonowała starą pieśń.

Kochasz ty dom, rodzinny dom,
Co w letnią noc, skroś srebrnej mgły,
Szumem swych lip wtórzy twym snom,
A ciszą swą koi twe łzy?

Kochasz ty dom, ten stary dach,
Co prawi baśń o dawnych dniach,
Omszałych wrót rodzinny próg,
Co wita cię z cierniowych dróg?

Kochasz ty dom, rzeżwiącą woń
Skoszonych traw i płowych zbóż,
Wilgotnych olch i dzikich róż,
Co głogom kwiat wplatają w skroń?

Kochasz ty dom, ten ciemny bór,
Co szumów swych potężny śpiew
I duchów jęk, i wichrów chór
Przelewa w twą kipiącą krew?

Kochasz ty dom, rodzinny dom,
Co wpośród burz, w zwątpienia dnie,
Gdy w duszę ci uderzy grom,
Wspomnieniem swym ocala cię?

O. jeśli kochasz, jeśli chcesz
Żyć pod tym dachem, chleb jeść zbóż,
Sercem ojczystych progów strzeż,
Serce w ojczystych ścianach złóż!...

Jej czysty, piękny głos niósł się po okolicy i zgromadził wokół niej spory tłumek. Głównie roześmianych dzieciaków i kobiet, ale także kilku mężczyzn, którzy oderwali się od swoich prac i w zadumie słuchali słów wyśpiewanych przez skaldkę. Wtedy to podszedł do niej Heafod, Strażnik Meduseld z zaproszeniem do domu króla. Gléowyn była zaskoczona, zarówno tym, że stary majordomus ją pamiętał, ale głównie samym zaproszeniem. Zasiąść do stołu z samym królem i królową, to był prawdziwy zaszczyt. Córka Gléomera była bardzo ciekawa nowego władcy Rohanu. Pamiętała starego króla, Fengela i nie były to najlepsze wspomnienia. Zawsze się go bardzo bała. O królu Thengelu słyszała wiele dobrego, ale nie było jej dane poznać go osobiście. To też od razu zgodziła się na spotkanie, zresztą i tak nie ośmieliłaby się odmówić.

Pieśń o domu autorstwa Marii Konopnickiej




 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 04-01-2021 o 14:58.
Lua Nova jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem