Verita z obrzydzeniem patrzyła na staruchy. Czy one naprawdę myślą, że są w stanie ją przekonać paroma magicznymi sztuczkami i odrobiną dymu? No tak, była młoda… ale nie aż tak!
Jej wzrok niechętnie powędrował tam, gdzie wskazała jedna z wiedźm. Tam… leżał człowiek! Młody mężczyzna o długich jasnych włosach oddychał ciężko. Na jego piersi księżniczka dojrzała głęboką ranę, z której sączyła się krew.
- Opatrzcie go! – krzyknęła Verita z przestrachem.
Starucha jednak się nie ruszyła, spoglądając jej głęboko w oczy. Dziewczyna zmieszała, lecz nie spuściła wzroku.
- Zastanów się słodziutka. – przemówiła czarownica z paskudnym uśmiechem malującym się na bezzębnych ustach. – Ten człowiek, jeśli przeżyje, może wiele zmienić w twojej przyszłości…
Księżniczka raz jeszcze spojrzała na rannego, jego zakrwawiona pierś unosiła się z wyraźnym trudem, gdy nabierał kolejnego oddechu.
„ Nie ważne. Nikt już nie będzie przeze mnie umierał. Nikt!”
- Opatrz go. – powtórzyła twardo. – Albo sama to zrobię.
- A zatem zdecydowałaś, siadaj. Siostry…
Wiedźmy zaczęły się krzątać przy rannym mężczyźnie, jakby zapominając o obecności księżniczki. Dziewczyna siadła w kącie na niewielkim – w miarę czystym – zydelku. Zastanawiała się nad słowami staruchy…Kim był ten człowiek? Kim mógł być dla niej?
__________________ Konto zawieszone. |