Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2021, 10:44   #83
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Spotkanie z Dyrektorką początkowo przebiegało w miare normalnie. Z czasem jednak, im więcej dziwnych pytań zadawał Wiesław, tym bardziej dziwnie zaczynało się robić. Owszem, niby pytania te nie były takie głupie, ale mimo wszystko... Amanda miała nieodparte wrażenie, że chłopak nie ma 17 lat, a z 40. Bardziej przypominał jej starych niż rówieśników. Jego zachowanie od początku było creepy, a jego dostawianie się do Ali równie niepokojące. Amandę dziwiło wręcz, że dziewczyna wciąż przy nim stoi, rozmawia z nim i nie czuje się osaczona. Zachowanie Czartoryskiego bowiem było nachalne, nie odstępował jej na krok, nie dawał jej żadnej przestrzeni, był tylko on i nikogo innego do dziewczyny nie dopuszczał. Już nawet domek chciał z nią dzielić, wykorzystując fakt, że koleżanki dziewczyny nie dotarły do ośrodka! Z boku okropnie się na to patrzyło. Wiesiek i Ali rozmawiali ze sobą od niecałych 8 godzin, a on już zdążył ją osaczyć na tyle, że dziewczyna dostrzegała w nim jedynego sojusznika. Wyglądało to co najmniej niezdrowo.

Mimo tego, spotkanie jakoś się toczyło. Chemikalia, niedźwiedzie... Serio? Nie brzmiało to zbyt wiarygodnie, bardziej w stylu "idźcie do tamtej części lasu" oraz "wejdźcie do tej budy". Dokładnie, bo nikt normalny nie wspominałby o takich rzeczach, gdyby chciał je ukryć, a tak, to sama zwróciła na nie uwagę. I jeszcze robić furtkę do części lasu w której sobie grasuje niedźwiedź jest totalnie bez sensu. No i dzikie zwierze, zagrażające życiu mieszkańców, nie zostało schwytane? Nie wiedziała już, co jest bardziej dziwne; to co się tutaj odpierdala czy Wiesiek.

W sumie wszystko potoczyłoby się znośnie, nudno, podejrzanie i normalnie, gdyby nie przybycie Bereniki i Julii. Albo może gdyby przybyły same, a nie ze zwłokami. Amanda na ten widok zareagowała bardzo gwałtownie. Zrobiło jej się niesamowicie gorąco, ciśnienie wzrosło, krew zawrzała przyspieszając puls. Blondynce zabrakło tchu, próbowała wciąż wdech, powinna wesprzeć Julkę, ale... Nie potrafiła. Pierwszy krok, jaki dała w stronę tego dramatycznego zdarzenia, zakończyła tym, że nogi się pod nią ugięły, przed oczami pociemniało i upadła tracąc przytomność. Nawet nie była świadoma, jak długo była nieobecna.

Do Amandy dochodziły krzyki i szepty, słowa i dźwięki, czyjś dotyk, ale… Wszystko to zdawało się docierać do niej jakby przez wodę. Czuła się przez chwilę, jak gdyby znalazła się pod taflą, w morzu, i nie potrafiła złapać oddechu. Nawet wibracje telefonu w tylnej kieszeni spodni były jakby odległe. Niby dotykały jej ciała, ale nie była pewna czy to realne.

Blondynka z trudem uniosła ciężkie powieki. Nie była świadoma niczego, co wokół niej się dzieje. Wiedziała jednak, że po tym zdarzeniu będzie silniejsza, że następnym razem taka sytuacja nie wpłynie na nią w podobny sposób, że będzie lepiej. Zamglona postura jakiejś postaci ukazała się przed jej twarzą. Kontury pomału zaczęły się wyostrzać, poprawiać, nabierać człowieczeństwa. Uśmiechnęła się słabo, gdy dotarło do niej, że to Pan Sylwester. Był zawsze taki miły i próbował dbać o innych, więc nie zdziwiło jej to, że i teraz się nią zainteresował. Chciał pomóc, bo wszyscy inni pomagali gdzieś indziej. On jako jedyny zainteresował się właśnie nią.

Sabotowska uniosła się słabo do siadu. Rozmasowała odruchowo tył głowy, ale nie wyczuła żadnego guzka. Nie odczuwała też bólu innych części ciała, jakby jej upadek był naprawdę miękki. Niebieskie oczy spojrzały na nauczyciela łagodnie.
- Przepraszam… - wymamrotała. Wokół Sebastiana zaś zebrało się mnóstwo osób. Amanda zrozumiała, że to nie były jednak zwłoki, a ranna osoba. Ulżyło jej. Skoro Julia go reanimuje i jeszcze Jacek zaczął coś przy mężczyźnie robić, no to nie umrze. Bo nie umrze, prawda?

Pan Sylwester podał Amandzie rękę, pomógł jej wstać. Dziewczyna podziękowała, tak samo jak za krzesło, które jej podsunął, aby usiadła. Zaschło jej też w gardle, ale nie miała czelności prosić, nie była księżniczką, nie chciała wokół siebie szumu.
- Chyba powinnam pójść do domku, odpocząć trochę - oznajmiła cicho, ale wiedziała, że przynajmniej jedna osoba jej słucha i się nią interesuje. Tyle w sumie wystarczyło. W tej chwili chyba nikt nie chciał być sam.

Zanim jednak wcieliła swoje słowa w życie, zamieniła parę słów z Alanem. Bała się tutaj zostawać długo, bała się być świadkiem czyjejś śmierci, bo nawet jeśli Sebastian przeżył... Julia teraz potrzebowała jego, nie jej. Co jednak, gdy on nie przeżyje? Kto się nią zaopiekuje? Amanda nie była pewna co zrobić. Może poczekać na zewnątrz? Nie chciała aby Julia była sama, dlatego nie chciała odchodzić, ale jednocześnie wolała, żeby Sebastian przeżył. Ciężko jej się patrzyło na zamieszanie wokół rannego mężczyzny.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline