Mikel w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie. Każde z nich przeżyło swoją własną tragedię. Mężczyzna nie był na miejscu, w czasie ataku na jego rodzinne strony, ale później miał aż nadto okazji, żeby doświadczyć okropieństwa inwazji. Nie minęło wiele czasu od śmierci siostry i mimo, że udało się ją przywrócić do życia, to nadal wspomnienia były świeże. Bardzo chciał się od nich uwolnić, najbardziej wtedy. kiedy widok rozszarpanego ciała Laury nbawiedzał go w sennych koszmarach. Rozważał pomysł, żeby porozmawiać o tym z Jacem, ale nie miał śmiałości. Ciągle liczył na to, że sny same odejdą, ale z każdym dniem wątpił coraz bardziej.
Wojownik dostrzegał też i podzielał irytację Rufusa. Trzeba było zacząć znowu coś robić. Wyglądało na to, że siły Kłów są jeszcze większe, niż im się na początku zdawało i rzeczywiście mogą potrzebować sojuszników.
-Armia też zimą nie powinna być zbyt mobilna. Pocieszam się myślą, że śnieg spowolnił nie tylko nasze działania, ale też naszych wrogów. - uśmiechnął się do półorka - Zgadzam się, że coś powinniśmy zacząć robić. Chętnie sam dołączę do zwiadu. Nie jestem w tym tak dobry, jak Emi, ale powinienem sobie poradzić. *