Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2021, 12:54   #47
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Ta kłótnia była najpewniej wynikiem stresu, który udzielił się wszystkim. Wzajemne obwinianie się o to, co zdarzyło się przy menhirze prowadziło do nikąd. Wiedzieli to wszyscy i napięcie, po koncyliacyjnych słowach Bombastusa wyraźnie opadło. Dorian skinął na nie potakująco głową, po czym dał sygnał wzrokiem Brunatnej. Która zdążyła już swe pokryte starczymi plamami dłonie oprzeć na trzonkach noży. Ta z kolei spojrzała na Brigit.

- Niepotrzebna nam kolejna bitka, gdy po lesie bestia jakaś na nas poluje. - słowa Brunatnej były jedynie potwierdzeniem uznanego kompromisu.

- Ja tu do rana poczekam, później wracam zobaczyć co z pobitymi. Za dnia. Po nocy na ową bestię nie będę się sadził. - wielkolud zdało się puścił mimochodem słowa Semena. Jakby zupełnie ich nie słyszał. Tak jak nie zauważał umizgów Brigit, która widząc bezskuteczność swoich starań podniosła się i podeszła do Svena. Z bliska dopiero Sven poczuł wyraźnie zapach czosnku i ziół, jaki zwykle jej towarzyszył. To była stara dobra Brigit, którą pamiętał z Erbshauen. Jakby rozumiejąc to co dzieje się w głowie Gnojarza szepnęła mu ona tak, by inni tego nie słyszeli. - Nie martw się, Martha już zadba by uszli z życiem.

Jakby dopiero ta myśl przywróciła mu trzeźwość sądu. Musiał jak najszybciej dotrzeć do osady. Gdy ją opuszczał mała Heidi słabowała, jego żona Martha nie chciała by jechał, ale on się uparł. A teraz Sigmar jeden wie, gdzie się oni tułają. O ile w ogóle przeżyli ten zbójecki napad na klasztor. A jeśli tylko dziatki ocalały? Martha była kłótliwa, nie raz ją musiał w pysk wyciąć by moresu i szacunku nabrała. A jak wyrwała się z mordą na zbójów? Mogli niebogę usiec na miejscu nie zważając na to, że to białogłowa! Wtedy Heidi, Thomas, Gunter i Rosanne same by ostały. A jak w pęta wzięte w jasyr trafiły? Jak takim dzieciskom samemu? Musiał jak najszybciej odnaleźć rodzinę! Musiał do opactwa!

- My musimy do klasztoru. Szukaliśmy sposobności by dyskretnie tam się dostać, szukając Brigit pomocy, gdy cała ta heca się rozpoczęła. - Dorian już wyjął dłoń z sakiewki. Widząc zaś pytające spojrzenia pozostałych dodał. - Ksiąg tam mają zacne zbiory a mnie jedna taka szczególnie ważną się zdała. Tyle że mnichy nikomu postronnemu do swoich grimuarów zbliżać się nie pozwolą, tedy szukaliśmy sposobu na … dyskretne odwiedziny w ich bibliotece.

Bombastus nadstawił uszu, tym bardziej że słowa Doriana przypomniały mu o księdze, którą sam wypożyczył z biblioteki pozostawiając podpisany imieniem i nazwiskiem glejt, iż ją wziął. To był jego własny sposób a teraz mógł stać się sznurem, z którego ktoś splecie pętlę na której zawiśnie. Wspominając zasobność biblioteki opactwa Hohenstein mógł uwierzyć, że ktoś szukał tam jakiejś wiedzy. Bo niemal wszystkiego tam było w bród a przecie nie dopuścili go do wszystkich swoich skarbów.

- Kto zostaje na szlaku, niech zostaje, my idziem do klasztoru. - Jeśli ktoś mial wątpliwości, kto przewodzi w grupie obozowiczów spod menhira słowa Doriana wątpliwości te rozwiały. Wnet Brunatna stanęła przy nim a Brigit, która jeszcze wodziła oczyma za wielkim klanowym góralem, który z zaciętym wyrazem twarzy siedział ściskając w sękatej garści trzonek swego wielkiego młota. Spoglądając na jego zacięty wyraz twarzy nie było wątpliwości, że nie da się go przekonać do tego, by ruszył na klasztor. Miał sprawę do załatwienia. Krew wolała pomsty a klanowi słynęli z tego, że takie sprawy traktowali bardzo poważnie.

Wnet ruszyli przekonani, że tego akurat Kulmisza więcej już nie zobaczą…


***


Świt zastał ich na skraju lasu, który już od jakiegoś czasu zdawał się … opustoszały. Jakby natura odmówiła akceptacji temu okropieństwu, o którym opowiadała Brigit. I które teraz w postaci gromko kraczących ścierwojadów, powoli ukazywało się oczom przybyłych.

Nad opactwem i nad przylegającą do jego murów wioską, lub tym co z niej zostało, krążyły całe dziesiątki gawronów, kruków i wron. Ścierwojady walczyły o swoje starając się ubiec konkurentów a każdy oszukany gromkim krakaniem obwieszczał swą krzywdę. I jeden przez drugiego starał się wywalczyć dla siebie co lepszą porcję. Te najsilniejsze, najedzone już do syta, obsiadły poczerniałe kominy spalonych domów, ich wyszczerbione ściany, czy też górujące nad nimi mury klasztoru ocalałe z pogorzeliska. Jakby ogień i zniszczenie nie mogły skalać świętego miejsca. Spalone dachy zwaliły się do środka chat odsłaniając poczerniałe od ognia belki. Porozrzucane w bezładzie wózki i narzędzia nie miały już żadnego właściciela a świadczyły jedynie o tym, że ich dotychczasowi posiadacze już nigdy ich nie użyją.

- Na pewno uciekli w las. Poszukam śladów… - powiedziała bez przekonania Brunatna widząc grozę na twarzy Svena. On sam z niedowierzaniem spoglądał w stronę gdzie winien złocić się kryty tej wiosny świeżą strzechą dach jego domostwa. Dach, w miejsce którego ziała teraz czarna, osmolona ściana ruin domostwa. Brunatna ruszyła brzegiem lasu, jakby nie chciała wyjść na widok ewentualnego obserwatora. Tak jakby poza ścierwojadami mógł obserwować ich ktoś inny. Nim jednak zdążyła odejść na większą odległość do uszu stojących na skraju lasu, doleciał krzyk. Przejmujący, pełen bólu i rozpaczy. Wołający o pomoc. Który niosąc się od klasztoru płoszył ścierwojady i wzbijał się nad lasem.

- Litości!!!! Zlitujcie się!!!!

- To może być pułapka, ale musimy to sprawdzić! - Dorian powiedział to cicho spoglądając na każdego z osobna. Brunatna nie zważając na krzyk zniknęła w zaroślach. Ona wiedziała co ma robić.


***

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline