|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-12-2020, 18:39 | #41 |
Reputacja: 1 | - No ktoś coś mówił, że opactwo pierwotnie miało strzec ziemi przed złem. To znaczy to była jakaś tam starożytna twierdza, czy coś... i w sumie jakby szukać śladów starożytnych fortyfikacji to jeszcze są one widoczne w strukturze opactwa... ale, rzeczywiście chodźmy stąd. - powiedział Sven wciąż będąc w ciężkim szoku po ostatnich przygodach. - A chyłkiem dałoby się podejść na dwa sposoby. Jeden odpada, bo dziś już do lasu nie wejdę. Jutro pewnie też nie. A drugi... na drugi... na drugi wcześniej nie miałbym problemu, ale aktualnie to też pierdolę to. Znając nasze szczęście to pewnie w katakumbach spotkamy jakieś nieumarłe gówno. Najbezpieczniej będzie iść po prostu do opactwa. Chyba, że Brigid zna jeszcze jakiś sposób? - Sven zapytał szpiega udającego wieśniaczkę. |
30-12-2020, 19:01 | #42 |
Reputacja: 1 |
|
03-01-2021, 10:16 | #43 |
Reputacja: 1 | Wielkolud, do którego podszedł Bombastus chwilę myślał, wyraźnie nasłuchując odgłosów z lasu, ale że tam wszystko ucichło zrezygnowany pokręcił głową, po czym przysiadł na zwalonym pniu i skinął na medyka. Sam odstawił młot tak, by móc po niego sięgnąć bez większego trudu. Widać sojusz jaki powstał na szlaku, był zdecydowanie chwiejny. - Lord … - zawahał się, jakby szukając w myślach pogrążonych w czym innym odpowiedniego słowa - … Jonas Czerniawy, chyba, bo my go zwiemy Lord „Grosz”. On to nas wezwał, klanowych, ale ino my Kulmisze i Czarni znad Strugi odpowiedzieli na jego wezwanie. Ponoć za łby się z klasztornymi pobrali i siły mu trza było, coby przekonać podgolone łby do swoich racji. To poszlim, bo choć jak zawsze groszem nie śmierdział, ale dał nam za pomoc prawo wolnizny na swoich drogach a wiadomo, że od nas na jarmarki i targi w Bellenhof i inkszych to trza wskroś jego ziemi. No ale takich mecyj to on nam nie obiecywał. Mielim jeno klasztornym i co na pomoc mu idą łby ukręcać! Kurwa!! - trudno było powiedzieć czy jego nagły atak gniewu spowodowała niedelikatność Hohensteina, który zgodnie z umową wyjmował mu w trakcie jego opowieści strzały którymi był naszpikowany. Medykus w każdym razie się wstrzymał i podjął swą robotę dopiero gdy ten się nieco uspokoił. - To stąd te wyludnione wioski! - Dorian, dotychczas cichy i trzymający się na uboczu, teraz jakby zapomniał o granej przez się roli. - Dobre Pahl, Waldbach, Tartaki Moasach, Zły Jar, wszystko opuszczone a ludzie w lasy uszli. Wojnę widać zwąchali, albo ich w pętach wzięli? Długo to już trwa? - My, społem z Czarnymi znad Strugi, ledwie dwie niedziele u niego służym. Teraz… samem do niczego. A i brata muszę pochować i pomścić. - głos mu zadrżał, ale mniej nawet niż w chwili kiedy Bombastus opatrywał jego poranioną imaczami pułapki nogę. - Lord będzie się musiał obejść bez moich usług, bo słowo dalim jako klan a z nich wszystkich ino ja ostałem. Ale pewności nie ma. Widniej się zrobi to pójdę sprawdzić… - Co będziesz sprawdzał durniu!? - głos o dziwo podniosła Brigit, która dotychczas nie odpowiedziała na pytania Svena. - Do klanu nie lza ci wracać, bo by wszyscy pytali jak to tak, żeś sam wrócił. - Jeśli miała mu swoimi słowy pomóc, to wybrała złą drogę wiodącą do celu. - U mnie zostaniesz… Chłopa mi trza… Cóż, najwidoczniej zaloty na peryferiach Wissenlandu bywały bardzo szybkie. Pewnie dla tego, że i życie bywało szybkie. Jak szybkie mogli rzec pozostawieni przy menhirze klanowi. Brigit jakby zupełnie nie kryjąc się z intencjami przysiadła na pniu obok wielkoluda i oparła się na jego umięśnionym, wytatuowanym ramieniu. - A wy coście w tych okolicach szukali, wedle menhira? Bo tegośmy se jeszcze nie wyjaśnili a chyba trzeba by było. - Pytanie Brunatnej zburzyło coraz spokojniejszą atmosferę. Skierowane było do Semena, Svena i Bombastusa. - Bo przecie nie grzybów nocą? - Wszyscyśmy w jedno gówno popadli Brunatna! - Dorian „głos rozsądku” odszedł w bok wyraźnie nasłuchując odgłosów z lasu, skąd przybiegli wszyscy. Tylko Semen zwrócił uwagę na to, że jego dłoń mimochodem wsunęła się do niewielkiej sakiewki grzebiąc w niej zapamiętale. - Ale winniśmy sobie wszyscy wszystko wyjaśnić. Żeby zapanowała pomiędzy nami jasność i przejrzystość intencji. Czyli by każdy wiedział, że jeden z nas drugiemu wrogiem nie jest a w tej samej kloace się pławi. To był koncyliacyjny głos i koncyliacyjny ton. Nie mniej jednak Brunatna stanęła na uboczu, jakby starała się odgrodzić od reszty kilkoma stopami przestrzeni. Dorian stał z boku, na skraju lasu. I nasłuchiwał. Z równym zainteresowaniem czekając na słowa nowych towarzyszy „przypadkowo” spotkanych pod menhirem jak na ewentualne odgłosy lasu. Napięcie znów zaczęło rosnąć… *** Proszę Graczy o k100 razy 5, na wszelki słuczaj
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
04-01-2021, 10:11 | #44 |
Reputacja: 1 | Coś mu się te nowe znajomki nie podobali. - Baby się nie szukaj teraz - powiedział do wielkoluda - Nie godzi się, gdy klan ucierpiał za dupami oglądać. Dobrze gadałeś, co by sprawdzić. Powinność na tobie spoczywa wobec klanu. Bo kto jak nie ty sprawdzi co z resztą. W boju żeśmy się starli, ale bój to był sprawiedliwy. Żelazo na żelazo, a nie jakieś chaotycznie popraprańce. Sprawdź za dnia co z reszta a potem daj znać swoim, że Lord was wystawił. Bo przecie musiał chyba wiedzieć co za gówno w tych lasach siedzi. Gadając tak stanął mimochodem koło Doriana. Ot, co by go ucapić za łapę gdyby mu głupie pomysły do łba przyszły. - A w lesie tośmy noclegu szukali, bo trakty niebezpieczne, co rusz zbrojni jacy galopem przelatują. [spoiler] Kostnica [\spoliler] |
05-01-2021, 20:16 | #45 |
Reputacja: 1 | Ze Svena nie był żaden wojownik i w pojedynkę pewnie z Brunatną przegrałby. Choć w zupełności zobaczył intencje Semena, a w sumie przewidywał i ruchy Doriana - pewno jakiś magicznych rzeczy szukał dla większej ilości sztuczek - to jednak niewiele mógł. Znalazł się jak to mawiają w zupełnie czarnej dupie. Stąd jak przyjdzie co do czego to pomoże Semenowi pochwycić Doriana jakby ten próbował jakichś sztuczek, bo hej suczki nie ze mną takie sztuczki. Oczywiście jakby to robił to tak, żeby nie wystawić się na atak Brunatnej. Miał nadzieję, że ten gamoń medyk też czuje pismo nosem i nie da się zabić przez Brigit. Z dwojga niebezpieczeństw chyba bezpieczniej było dwóch na czarownika niż Sven na znającą się na walce babcie. Jak to tak o tym pomyśleć to nie brzmi to zbyt mądrze, ale cóż. W tym momencie babcia stanowiła większe zagrożenie niż czarownik. Kto wie co tam miał w kieszeni. Może czarownicze preparatu, a może węża. Za to babcia miała ostre noże. I to było wiadomo. 19, 26, 48, 60, 72 |
05-01-2021, 21:27 | #46 |
Reputacja: 1 | [5d100=41, 50, 72, 62, 86] |
06-01-2021, 12:54 | #47 |
Reputacja: 1 | Ta kłótnia była najpewniej wynikiem stresu, który udzielił się wszystkim. Wzajemne obwinianie się o to, co zdarzyło się przy menhirze prowadziło do nikąd. Wiedzieli to wszyscy i napięcie, po koncyliacyjnych słowach Bombastusa wyraźnie opadło. Dorian skinął na nie potakująco głową, po czym dał sygnał wzrokiem Brunatnej. Która zdążyła już swe pokryte starczymi plamami dłonie oprzeć na trzonkach noży. Ta z kolei spojrzała na Brigit. - Niepotrzebna nam kolejna bitka, gdy po lesie bestia jakaś na nas poluje. - słowa Brunatnej były jedynie potwierdzeniem uznanego kompromisu. - Ja tu do rana poczekam, później wracam zobaczyć co z pobitymi. Za dnia. Po nocy na ową bestię nie będę się sadził. - wielkolud zdało się puścił mimochodem słowa Semena. Jakby zupełnie ich nie słyszał. Tak jak nie zauważał umizgów Brigit, która widząc bezskuteczność swoich starań podniosła się i podeszła do Svena. Z bliska dopiero Sven poczuł wyraźnie zapach czosnku i ziół, jaki zwykle jej towarzyszył. To była stara dobra Brigit, którą pamiętał z Erbshauen. Jakby rozumiejąc to co dzieje się w głowie Gnojarza szepnęła mu ona tak, by inni tego nie słyszeli. - Nie martw się, Martha już zadba by uszli z życiem. Jakby dopiero ta myśl przywróciła mu trzeźwość sądu. Musiał jak najszybciej dotrzeć do osady. Gdy ją opuszczał mała Heidi słabowała, jego żona Martha nie chciała by jechał, ale on się uparł. A teraz Sigmar jeden wie, gdzie się oni tułają. O ile w ogóle przeżyli ten zbójecki napad na klasztor. A jeśli tylko dziatki ocalały? Martha była kłótliwa, nie raz ją musiał w pysk wyciąć by moresu i szacunku nabrała. A jak wyrwała się z mordą na zbójów? Mogli niebogę usiec na miejscu nie zważając na to, że to białogłowa! Wtedy Heidi, Thomas, Gunter i Rosanne same by ostały. A jak w pęta wzięte w jasyr trafiły? Jak takim dzieciskom samemu? Musiał jak najszybciej odnaleźć rodzinę! Musiał do opactwa! - My musimy do klasztoru. Szukaliśmy sposobności by dyskretnie tam się dostać, szukając Brigit pomocy, gdy cała ta heca się rozpoczęła. - Dorian już wyjął dłoń z sakiewki. Widząc zaś pytające spojrzenia pozostałych dodał. - Ksiąg tam mają zacne zbiory a mnie jedna taka szczególnie ważną się zdała. Tyle że mnichy nikomu postronnemu do swoich grimuarów zbliżać się nie pozwolą, tedy szukaliśmy sposobu na … dyskretne odwiedziny w ich bibliotece. Bombastus nadstawił uszu, tym bardziej że słowa Doriana przypomniały mu o księdze, którą sam wypożyczył z biblioteki pozostawiając podpisany imieniem i nazwiskiem glejt, iż ją wziął. To był jego własny sposób a teraz mógł stać się sznurem, z którego ktoś splecie pętlę na której zawiśnie. Wspominając zasobność biblioteki opactwa Hohenstein mógł uwierzyć, że ktoś szukał tam jakiejś wiedzy. Bo niemal wszystkiego tam było w bród a przecie nie dopuścili go do wszystkich swoich skarbów. - Kto zostaje na szlaku, niech zostaje, my idziem do klasztoru. - Jeśli ktoś mial wątpliwości, kto przewodzi w grupie obozowiczów spod menhira słowa Doriana wątpliwości te rozwiały. Wnet Brunatna stanęła przy nim a Brigit, która jeszcze wodziła oczyma za wielkim klanowym góralem, który z zaciętym wyrazem twarzy siedział ściskając w sękatej garści trzonek swego wielkiego młota. Spoglądając na jego zacięty wyraz twarzy nie było wątpliwości, że nie da się go przekonać do tego, by ruszył na klasztor. Miał sprawę do załatwienia. Krew wolała pomsty a klanowi słynęli z tego, że takie sprawy traktowali bardzo poważnie. Wnet ruszyli przekonani, że tego akurat Kulmisza więcej już nie zobaczą… *** Świt zastał ich na skraju lasu, który już od jakiegoś czasu zdawał się … opustoszały. Jakby natura odmówiła akceptacji temu okropieństwu, o którym opowiadała Brigit. I które teraz w postaci gromko kraczących ścierwojadów, powoli ukazywało się oczom przybyłych. Nad opactwem i nad przylegającą do jego murów wioską, lub tym co z niej zostało, krążyły całe dziesiątki gawronów, kruków i wron. Ścierwojady walczyły o swoje starając się ubiec konkurentów a każdy oszukany gromkim krakaniem obwieszczał swą krzywdę. I jeden przez drugiego starał się wywalczyć dla siebie co lepszą porcję. Te najsilniejsze, najedzone już do syta, obsiadły poczerniałe kominy spalonych domów, ich wyszczerbione ściany, czy też górujące nad nimi mury klasztoru ocalałe z pogorzeliska. Jakby ogień i zniszczenie nie mogły skalać świętego miejsca. Spalone dachy zwaliły się do środka chat odsłaniając poczerniałe od ognia belki. Porozrzucane w bezładzie wózki i narzędzia nie miały już żadnego właściciela a świadczyły jedynie o tym, że ich dotychczasowi posiadacze już nigdy ich nie użyją. - Na pewno uciekli w las. Poszukam śladów… - powiedziała bez przekonania Brunatna widząc grozę na twarzy Svena. On sam z niedowierzaniem spoglądał w stronę gdzie winien złocić się kryty tej wiosny świeżą strzechą dach jego domostwa. Dach, w miejsce którego ziała teraz czarna, osmolona ściana ruin domostwa. Brunatna ruszyła brzegiem lasu, jakby nie chciała wyjść na widok ewentualnego obserwatora. Tak jakby poza ścierwojadami mógł obserwować ich ktoś inny. Nim jednak zdążyła odejść na większą odległość do uszu stojących na skraju lasu, doleciał krzyk. Przejmujący, pełen bólu i rozpaczy. Wołający o pomoc. Który niosąc się od klasztoru płoszył ścierwojady i wzbijał się nad lasem. - Litości!!!! Zlitujcie się!!!! - To może być pułapka, ale musimy to sprawdzić! - Dorian powiedział to cicho spoglądając na każdego z osobna. Brunatna nie zważając na krzyk zniknęła w zaroślach. Ona wiedziała co ma robić. *** .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
07-01-2021, 10:40 | #48 |
Reputacja: 1 | - Jak wam mus to sprawdzajcie, zaczekam tutaj. - rzekł Semen - Ja tam z ciekawości nie umieram i umrzeć nie zamierzam. Przecie tam za spalonymi murami i pół wojska skryć się może. Że o paru z kuszami w oknach nie wspomnę. |
07-01-2021, 19:06 | #49 |
Reputacja: 1 | - Jakże to tak potrzebujących zostawiać w biedzie? - stwierdził Sven spoglądając na Semena - Potwory w lesie, strach przy rzece, a klanowi... no klanowy tam sobie siedzi. Słusznie prawi imć Dorian, że to może być pułapka, ale szanse na to rachuje jako niskie, a możliwość dowiedzenia się więcej o zajściach w tej okolicy na duże. Sven nie mielił więcej ozorem tylko dołączył do tej małej grupy zwiadowczej (dotychczas dwuosobowej). Nie był przygotowany do walki, ale do ucieczki na powrót w las - musiał wiedzieć i liczył jednak na swoje szczęście. Gdzieś tam w otchłani jego umysłu zaczął pojawiać się strach... wszakże potwór w lesie umiał imitować głosy. Potrzebował koni, żeby wydostać się z pieczary, ale może... no, jeżeli latał to mógł tutaj pojawić się przed nimi. Tego najbardziej obawiał się. Po spotkaniu z czymś takim śmierć od bełtu kuszników nie jawiła się tak strasznie. Choć nadal trzeba było jej uniknąć. Oczywiście. |
07-01-2021, 19:59 | #50 |
Reputacja: 1 |
|