Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2021, 09:59   #84
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Dzięki Nami za wspólne sceny!

Pytania

Alan siedział na krzesełku, co chwila rozmasowując spuchniętą nogę. Tak jak się spodziewał, Halmann zachowywała się jakby nic się nie stało, jakby żadnemu z uczniów nie stała się krzywda, przekonująco weszła w rolę troskliwej kierowniczki obozu. Z każdą minutą czuł się coraz bardziej sfrustrowany, ta gra pozorów doprowadzała go do szału, rzeczywistość przedstawiano im jakby byli upośledzonymi dziećmi. Przypomniał sobie moment z dzieciństwa, gdy do przedszkola przyszedł święty Mikołaj. Alanek od razu rozpoznał, że za siwą brodą i grubymi berylami ukrywa się ojciec Matiego. O dziwo własny syn go nie rozpoznał, przekonany, że przebieraniec naprawdę przyleciał na reniferach z północnego bieguna. Kiedy mały Wiaderny zdemaskował oszusta, nauczycielki próbowały zrobić z niego małego kretyna, oskarżyły, że zmyśla i próbuje popsuć dzieciom zabawę. Gdy chłopczyk zaczał się wykłócać wyprowadziły go do drugiej sali. Alan nie pamiętał okresu dzieciństwa, ale ten moment wrył mu się w głowę, był jak stara blizna. Teraz czuł się podobnie, tylko zamiast przedszkolanek swoje wysrywy sprzedawać mu próbowała kierowniczka obozu „Słowianie”.

- Niedźwiedzie? Tutaj? Nad morzem? Nie zmyśla pani? – wypalił w końcu przyglądając się uważnie reakcji kobiety.
Kobieta spojrzała na niego z pewną wyższością damy, której zarzucano kłamstwo.

- Oczywiście nie spacerują plażą - powiedziała. - Jednak znajdują się w okolicznych lasach. Las jak to las. W każdym panuje określona, podobna flora i fauna - dodała, nie do końca prezentując właściwą wiedzę z dziedziny ekologii. - Jod w powietrzu nie odstrasza niedźwiedzi, dlatego też znajdują się w okolicznych lasach. Pewnie już wiecie, że to teren parku narodowego. Znajdują się tam również dziki, kuny oraz rysie - dodała, zamyślając się, czy może nie przesadziła. Nie sprawiała wrażenia ekspertki co do lokalnej biocenozy, więc... rzecz jasna wypowiadała się na jej temat.

Alan nie był stałym bywalcem nadmorskich kolonii a wakacje spędzał w zagranicznych kurortach, miał jednak pewne wyobrażenie jak wyglądają ośrodki wczasowe. Być może były ogrodzone, ale na pewno nie dlatego, że w lesie grasują drapieżniki. Nigdy, ani w telewizji ani gazetach nie natknął się na żadną wzmiankę o niedźwiedziach nad morzem. Halmannowa zmyślała na poczekaniu i sama chyba nie była przekonana co do swojej bajeczki.

- A co z naszymi przyjaciółmi? – zapytał kończąc temat zwierząt – Ktoś ma z nimi jakiś kontakt? Bezpiecznie dojechali do szpitala?
Kobieta zastanawiala się przez moment.

- Ja nic nie wiem na ten temat. W razie potrzeby, zawsze możecie liczyć na nasz punkt medyczny. Jest wyposażony we wszelkie sprzęty medyczne, leki, opatrunki… wszystko, co może przydać się w takim miejscu jak to. Oczywiście nie założymy tam gipsu, ani nie nastawimy złamania, ale zwichnięcia, stłuczenia… to wszystko jak najbardziej może zostać zaopatrzone.
- Zadzwonię do Ani… to znaczy pani Ani… - pan Piotr wstał i ruszył na bok, aby swoją rozmową nie przeszkadzać reszcie w zadawaniu pytań. Trwało to chwilę, po czym wrócił. - Nie odbiera. Może nie ma zasięgu? Albo rozładował się jej telefon? - zasugerował. - Niestety nie mam przy sobie telefonów do reszty uczniów - mruknął, zasępiony i usiadł na miejscu. - Ma je przy sobie… Ania - dodał ciszej.
Rzeczywiście, nauczyciele przed wycieczką prosili o zebranie telefonów od uczniów. Na wypadek jakiegokolwiek zagrożenia. Tych było bez liku.

Nastolatek zerknął na zegarek sprawdzając godzinę. Chciał przeciągnąć spotkanie tak długo jak to możliwe by dać Matiemu i Azjacie więcej czasu, na wyczyszczenie składziku i sprawdzenie biura Halmannowej. A że nikt po za Czartoryskim nie palił się do zadawania pytań, musiał dalej strzępić język.
- W autokarze otrzymaliśmy koperty nadane do szkoły z ośrodka „Słowianie” – przypomniał sobie Wiaderny –Turlecki….sor Turlecki twierdzi, że przygotowana jest jakaś gra, ale w programie nie ma żadnej wzmianki na ten temat. Może pani zdradzić coś więcej?

Kobieta pokiwali głową.
- To są ważne koperty… i to ciekawa sprawa, że o nich pamiętacie - mruknęła. Bardziej do siebie. - One będą związane z Chrztem. Albo Niespodzianką. Nie pamiętam, które będzie miało miejsce później i właśnie o to mi chodzi. Czy ktoś ma plan przy sobie? - rzuciła w przestrzeń. - Ogólnie to oba wydarzenia nazwałabym niespodziankami, ale to byłoby mniej chwytliwe - mruknęła. - Nic więcej rzecz jasna nie powiem. Inaczej nie byłoby w tym żadnej zabawy. Po prostu nie zgubcie i nie zniszczcie ich, inaczej stracicie naprawdę wspaniałą rzecz - powiedziała. - Pozwólmy na razie tym kopertom czekać i chłonąć ducha waszego wspaniałego, młodzieńczego wigoru.
Śmierć Sebastiana Ceyna

Alan z niedowierzaniem patrzył na przychodzące smsy. Poczuł skurcz w żołądku odczytując wiadomość od Mateusza. Takie żarty nie były w stylu jego przyjaciela. Ja go tam wysłałem, pomyślał z trwogą. Nienawidził mieć wyrzutów sumienia, ostatni raz czuł się tak, gdy dowiedział się, że Diana przez niego próbowała się pociąć. Już miał nacisnąć zieloną słuchawkę i oddzwonić, kiedy w głowie zaczęło kotłować się złowieszczenie pytanie, dlaczego ani Adrian ani Mati nie zadzwonili. Te SMSy mógł wysłać każdy. Na przykład, żeby sprawdzić, kto odpowie na wołanie o pomoc. Chłopak czuł się zupełnie bezsilny, bezradny. Nie wiadomo co by zrobił, gdyby nagle do pomieszczenia nie wparowały Julia i Berenika. Widząc ciało Ceyna, Wiadernego sparaliżowało. Czy on nie żyje? pomyślał zszokowany. Marzył, żeby zrobić mu krzywdę, rozwalić ryj, połamać nos, wybić zęby, może nawet kiedyś odeszczać się na jego trumnę, ale gdy zobaczył sztywne, nieruchome ciało nauczyciela odczuwał tylko strach, żadnej satysfakcji. Zdał sobie sprawę, że jeśli historyk jest trupem, ich umowa jest nieważna, a Julia stała się bezwartościowa. Nie będzie już kartą przetargową, gdy sprawy pójdą naprawdę źle. Plan, który Alan układał sobie w głowie gdy próbował oddać Ceynowi swój telefon poszedł się jebać. Chłopak w końcu wyrwał się z odrętwienia. Działał na adrenalinie. Jeśli nauczycielowi nie da się pomóc, może chociaż spróbuje dowiedzieć się co stało się z Matim i Adrianem
- Trzeba zadzwonić na pogotowie – wychrypiał blady jak ściana. Choć pod gardło podchodziła mu żółć, gdy zbliżał się do sztywnych zwłok, próbował zachować pozory spokoju. Gdy tylko ciało Ceyna spoczęło na ziemi, sprawdził kieszenie spodni, szukając telefonu mężczyzny. W autobusie historyk wpisał sobie jego numer do kontaktów, więc Alan liczył, że wciąż ma komórkę przy sobie.

Posiadał ją. Komórka nie wyglądała na zwyczajną. BlackBerry Electron 8700. Na szczęście nie była zablokowana hasłem. Alan mógł zacząć przeglądać jej zawartość, jeśli chciał. Poza tym Sebastian posiadał jeszcze pęk kluczy oraz portfel. Działania chłopaka obserwował pan Sylwester.

Alan próbował był skoncentrowany, ale rozpętał się chaos, kątem oka wyłapał, że Amanda zemdlała, Julia przeraźliwie szlochała a Berenika…dziewczyna wyglądała na pojebaną, ale nie wierzył, że byłaby zdolna umyślnie skrzywdzić Ceyna, jej wyraz twarzy sugerował, że mówi raczej prawdę i mocno przeżywa to co się stało. Wiaderny kuśtykając wycofał się kilka kroków w tył. Przepisał na telefonie chyba martwego historyka numer Mateusza a potem nacisnął zielony przycisk nawiązując połączenie. Przyłożył telefon do ucha z drążącym sercem czekając na to, kto zgłosi się po drugiej stronie słuchawki. Modlił się, by usłyszeć głos przyjaciela. Zauważył, że wkurwiona Halmann szlochając zeszła z podestu a dłoń włożona nagle w kieszeń nie wróżyła niczego dobrego.

Połączenie doszło do skutku.
- Jesteście bardzo niegrzecznymi dzieciakami - usłyszał głos młodej dziewczyny.
Był ostry, świeży, pełen życia, złości i energii.
- Zdaje się, że trzeba was nauczyć manier - połączenie dokonało się. Na sam koniec rozległ się dziwny szelest metaliczny… Po czym komórka przepaliła się. Tak po prostu. W dłoni Alana.

- Alan… W porządku? - Amanda podniosła głos, aby stojący nieco dalej blondyn mógł ją usłyszeć. Widziała, że przez chwilę jakby rozmawiał przez telefon, potem jednak jakby dziwnie zamarł. Miała wrażenie, że jego mimika zmieniła się.

Wiaderny wypuścił zniszczony telefon z ręki, w głowie mu szumiało, płacze i krzyki ucichły, przez moment stał sparaliżowany, pożerany przez swój własny strach. Usłyszał swoje imię i spojrzał pustym wzrokiem na Amandę. Dziewczyna się ocknęła, patrzyła na niego, coś mówiła.
- Mati… co ja narobiłem…. – wyszeptał łamiącym głosem i pokręcił głową. Nie, nie było w porządku. Było, bardzo, bardzo kurewsko nie w porządku. Wyciągnął swój telefon i wystukał na klawiaturze smsa.

Cytat:
CZEGO OD NAS CHCESZ? ZOSTAW MATEUSZA W SPOKOJU, JA GO WYSŁAŁEM DO SKŁADZIKU, TO ZE MNĄ MASZ KOSĘ.

Wiadomość wysłał na numer przyjaciela po czym podszedł do Amandy.
- Mateusz…ktoś ma jego telefon, groził mi.
Amanda patrzyła na chłopaka z początku zwyczajnie, po chwili jednak zmrużyła oczy, jakby informacje docierały do niej z małym opóźnieniem.
- Co…? Ale jak to? - zapytała niepewnie, starając się miarowo oddychać. Jeszcze trochę wirowało jej w głowie, ale pomału robiło się lepiej. Bardziej znośnie. Nie ryzykowała póki co wstawania na równe nogi, choć pewnie im szybciej by spróbowała, tym szybciej by się przyzwyczaiła do pozycji pionowej.
- Może sobie jaja robił, wiesz jaki jest - próbowała jakoś wyjaśnić, nie chcąc nawet uwierzyć, że naprawdę mogło stać się coś złego. - Pewnie dał komuś aby powiedział coś głupiego, bo widział, że jesteś spanikowany, podejrzliwy wobec całej sytuacji i chciał po prostu wykorzystać to co się dzieje, podkręcić to… Sam wiesz - Amanda nie wiedziała czy wierzy w to, co mówi. Ale próbowała.

Dopiero teraz Alan dostrzegł, że jego rówieśnicy próbują ratować Ceyna, jednak uwagę skupił na Halmannowej. Czy historyk żył czy nie, skończyła się gra pozorów. Planował brać udział w przygotowanej tutaj szopce, uśpić czujność porywaczy, ale teraz kierowniczce trudno będzie przekonać nastolatki, że to zwyczajna wycieczka. Wypadek autokaru i uczeń ze złamaną nogą jakoś przeszli, ale martwy nauczyciel to za wiele.
- To…. nie brzmiało jak żart – odpowiedział łamiącym głosem – Nie wiem co tu się odpierdala, ta kobieta zdalnie zniszczyła telefon Ceyna, dosłownie przypalił mi się w ręku. Nie wiem jak to możliwe, słyszałem o wybuchających bateriach, ale kurwa…
Chłopakowi zabrakło słów.

Amanda głośniej przełknęła ślinę. Kiedy Alan spojrzał w stronę umierającego nauczyciela, dziewczyna odruchowo podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem. Szybko jednak powróciła do patrzenia na twarz Wiadernego; mimo wszystko była mniej przerażająca. W ciągu tak krótkiego czasu zdążyła zapomnieć, jak mocno obojętny był jej wcześniej Alan i jak źle o nim myślała. Czemu nagle zdawał się być bardziej ludzki i naturalny? Taki… Prawdziwy.
Aktualnie, mimo iż się starała, nie potrafiła znaleźć logicznego wytłumaczenia na wszystko. Nie panikowała jednak jak Wiesław, który niby typ logicznie myślącego, a pierdolił o demonach, diabłach i ki chuj wie jakich jeszcze nadnaturalnych zjawiskach, jakby horrory mu za mocno weszły. Absurdalne zachowanie.
- Może tam chodźmy. Jeśli coś się stało, to wokół budki będą chociaż ślady, cokolwiek - zaproponowała blondynka. Westchnęła głośno nim podjęła próbę wstania - Już mi lepiej, a mimo iż nam nie wyszło… Zmartwiłeś mnie. Mati jest jak jest, ale ma w sobie coś dobrego i nie chciałabym, aby coś złego się stało. Powinniśmy się pospieszyć, to przecież niedaleko.

Chłopak przytaknął, Amanda miała rację. Nie było czasu do stracenia. Alan wciąż pamiętał sen z braćmi Diany, wciąż pamiętał ich słuszny gniew. Nie zniesie kolejnej osoby w swoim życiu, którą skrzywdził. Zwłaszcza, że Mateusz to jego przyjaciel, wychowywali się razem niemal od kołyski.
- Nie chcę cię narażać, ja go tam wysłałem, to moja wina. Nie wiadomo co ci popierdoleńcy chcą nam zrobić, może wysłali tego smsa, żeby nas tam zwabić.

- Hej, spokojnie - Amanda wstała niespiesznie i położyła chłopakowi otwartą dłoń w okolicy mostka. Spojrzała na jego zmartwioną twarz ze spokojem w oczach. W jej anielskiej urodzie było coś uspokajającego, choć nic nie było w stanie znieść tego lęku i niepewności, jaka teraz narosła - Nie jesteś sam. Poradzimy sobie razem, może naprawdę nic mu nie jest tylko zgubił telefon. Ok? - blondynka próbowała lekko się uśmiechnąć. Jej wzrok co moment błądził na akcje reanimacyjną Sebastiana i płacz Julii. Scena rozdzierała serce, Amanda czuła się bezsilna. Być może więc i lepiej będzie zamiast stać bezczynnie, to jednak coś zrobić?
Spojrzeniem wróciła do Alana.
- Chodź. Im szybciej tym lepiej. A we dwójkę na pewno i bezpieczniej, jeśli twoje przeczucia cię nie mylą.

Wiadernego zaskoczyła odwaga dziewczyny, nie sądził, że stać ją na taki gest, zwłaszcza, że Mateusz narobił strasznych świństw . Może to wszystko wydarzyło się po coś, może przyjechali tutaj, by odkryć z jakiej gliny są ulepieni, kim naprawdę są pod maskami stereotypów, przeszło mu przez myśl. Pomógł jej wstać, sam oparł się o kostur, który służył mu za laskę.
- Dobra. Ale jak coś się będzie działo, uciekaj, ok? – poprosił po czym ostatnim okiem rzucił na Halmann. Jeszcze zdąży się z nią policzyć. Najpierw Mati.

Amanda kiwnęła głową porozumiewawczo. Nie było czasu na zastanawianie się. Oboje ruszyli w stronę składzika, w którym powinien być Mateusz jak najszybciej było to możliwe. Z nogą Alana było co prawda ciężej, ale radził sobie. Blondynka nawet poczuła coś w rodzaju dumy, kiedy spoglądała na to, jak to wszystko dzielnie znosi.



W drodze do składziku


Alan z sercem ściśniętym pod gardłem szedł obok Amandy w stronę składziku. Noga była sztywna i spuchnięta, bolało, ale próbował skupić myśli.
- Amanda, musimy wziąć pod uwagę, że te pojeby mają wspólników i Ceyn nie jest jedynym z naszej grupy, który jest w to zamieszany. Dziadek twierdził, że mu się rozszczelniły butle z helem, ale nikt nie sprawdził, co w tych butlach faktycznie było. Jest jeszcze ten obślizły typ, Czartoryski. Skurwiel skądś wiedział, że gadałem z Ceynem. Jak Turlecki przydzielał domki, od razu wyskoczył, że chce mieszkać z Łukaszem i Piotrkiem. A ich tu przecież nie ma, chuj wie co on w tym domku chce sam robić.. Nie wiem co w tym typie jest, ale mam ciarki jak tylko pojawia się obok. Kiedyś prawie mu przyjebałem, jak mi zaglądał przez ramię w telefon. Jak się teraz zastanawiam, to mógł wystawić im Mateusza, słyszał naszą całą rozmowę w domku.

Blondynka trawiło informacje na bieżąco, więc nie musiała się długo zastanawiać.
- Totalny z niego kripol - odpowiedziała w swoim stylu i objęła się rękami, jakby sama siebie pragnęła pocieszyć i uspokoić - Nie mogę go słuchać, jak pierdoli swoje brednie, a jeszcze sam fakt jak się przykleił do biednej Ali… Kurwa, gdyby Marta tu była! Posłuchałaby jej na pewno, mnie nie posłucha, nawet nie jesteśmy dobrymi koleżankami… Przecież gdzie ona się nie odwróci to ma ryj Wieśka przed oczami, otoczył ją jak jakiś zjeb, ona nawet nie może swobodnie oddechu wziąć, bo ten już jest obok jak jakaś jebana ściana. - Amanda wyraźnie się zdenerwowała - Sorki, zboczyłam z tematu. Ciebie martwi to, że może jak kret działać ze sprawcami, a mnie to, w jaki sposób osaczył Ali. Jezu, nigdy w szkole nie zwracałam na niego uwagi, był po prostu klasowym dziwakiem, z którym się nie gadało, a teraz tak naprawdę nic o nim nie wiemy, a on jest wszędzie, wie wszystko, słyszy wszystko, gdzie się nie obrócisz to widzisz jego mordę, która się gapi na ciebie w milczeniu i zbiera informacje. On jest tak pojebany! - nastolatka nie wytrzymała z potokiem słów. Wystarczyło, że Alan wspomniał o Czartoryskim, a Amanda nie potrafiła powstrzymać swojego potoku. Już wcześniej, gdy rozmawiali w domkach, zwróciła uwagę na to, jak bardzo creepy jest Wiesiek.

- No właśnie to jest zastanawiające. Ledwo typa kojarzę, ale pamiętam, że zawsze siedział sam jak pizda na korytarzu i gapił się na ludzi. Teraz mu się morda nie zamyka, jakby się normalnie z tego wszystkiego cieszył. Jeśli dowiem się, że nas sprzedał, to przysięgam, że go kurwa zajebię. A ta Aliyah…jeśli mówisz, że on osaczył Muzułmankę, to też moja wina…nawrzeszczałem na nią, byłem wkurzony, bo pieprzyła bez sensu. Jeśli ten kutas to wykorzystuje i próbuje od nas izolować, to ja pierdolę, przecież dziewczynie trzeba pomóc. Później ją znajdziemy, teraz sprawdzimy co z Matim.
Alan przypomniał sobie jak próbował się pastwić nad Wakfieldem i resztą uczniów, która z różnych powodów wydawała mu się gorsza od niego. Był idiotą, pieprzonym kretynem, bo wyglądało na to, że w czasie gdy ścigał kolorowe ptaki, pod nosem miał prawdziwego drapieżnika. Predator w tym zajebistym filmie ze Schwarzeneggerem też był niewidzialny a jak już pokazał swój przebrzydły ryj wszystko się zesrało. Przypomniała mu się strzelanina z Columbine, czytał o pojebach, którzy to zrobili i gdyby miał stawiać kto w Janie Chrzcicielu otworzy ogień do uczniów, byłby to Wiesiek Czartoryski.

- Masz rację - przytaknęła mu blondynka, bowiem zgadzała się. Rany, chyba pierwszy raz się zgadzała z Wiadernym, a może po prostu pierwszy raz w pełni go słuchała? No i w końcu nie wydurniał się z Matim, nabrał sporo powagi. Amandzie to się bardziej podobało od bycia infantylnym pozerem, za którego większość czasu uchodził. Ale też nie ma co się oszukiwać, w szkole na co dzień warunki były inne, był luz, prawie zero obowiązków, nikt nie umierał i nie działa się ludziom krzywda. A teraz? Było inaczej. I chyba każdy stawał na wysokości zadania.
- Martwię się o niego coraz bardziej - dodała na koniec. Może i nie była zakochana w Mateuszu, a ich związek był bardziej na podstawie “bo może się uda”, ale wciąż go lubiła. Był głupi i niepoważny, ale… W jej mniemaniu był dobrą osobą. Potrafił się zmienić pod jej wpływem, więc na pewno był. Im bliżej składzika byli, tym bardziej się bała. I szczerze cieszyła się, że nie jest sama.
 
Arthur Fleck jest offline