Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2021, 19:22   #101
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Słuchając lekko już podpitych gości z innych drużyn, Bahadur doszedł do wniosku, że Lavena idealnie by się tam wpasowała ze swoim przerośniętym ego i przechwałkami.
- Może powinnaś zmienić drużynę, słodziutka - rzucił wesoło w stronę półelfki. - Dla nich mumie, bandy nieumarłych i kostki żelatyny to nic strasznego. Są tak samo odważni, jak ty, z pewnością byście się dogadali. - Puścił jej oczko, popijając wino. Delikatnie wbijanych werbalnych szpileczek nigdy nie było za mało.

Uwagę tropiciela zwróciła niejaka Velriana, która pokazała charakterek i najwyraźniej nie była zadowolona z miejsca, jakie przydzielono jej drużynie. Gdyby nie to, że wyszła z gospody, Bah pewnie podszedłby, żeby z nią pogadać. A tak, to nie chciało mu się ruszać tyłka na zewnątrz. Może jeszcze będzie okazja. W czasie wieczoru rozglądał się po sali, szukając dla siebie jakiejś towarzyszki na noc i w pewnym momencie wpadła mu w oko czarnowłosa, mająca czym oddychać tancerka. Ifryt najpierw oglądał jej występ, podczas którego i nieznajoma zwróciła na niego uwagę, a potem, gdy kobieta podeszła do kontuaru, postanowił przyatakować.
- Dobrego wieczoru, przyjaciele, ja znikam. Obowiązki wzywają - powiedział wesoło i podszedł do baru, gdzie siedziała czarnowłosa.

Bahadur był pewnym siebie mężczyzną, więc nie miał problemu, by owinąć sobie Nehi (bo tak miała na imię) wokół palca. Okazało się, że podróżowała ze swoją trupą do Sothis i jutro wyruszała w dalszą drogę, więc dla tropiciela wszystko idealnie się układało. Jedna, przyjemna noc i mogą się już więcej nigdy nie spotkać. Kobieta nie była zbyt bystra, ale za to wszystko miała na swoim miejscu, a z każdym kolejnym drinkiem stawała się coraz bardziej wylewna i pchała się ze swoimi dłońmi to tu, to tam, co wywoływało tylko uśmiech na twarzy ifryta. W końcu Bah stwierdził, że Nehi ma dosyć, zapłacił za postawiony jej alkohol i udał się z nią na piętro. Już w korytarzu całowali się namiętnie, a po zamknięciu drzwi do pokoju tropiciela oboje rozkręcili się na dobre, oddając się rozbudzonej namiętności.

* * *

Było przyjemnie, jak zawsze. Może bez rewelacji, bo Nehi była już dobrze wstawiona, ale zaspokoił swoje potrzeby. Jej miękkie, aksamitne i pachnące ciało dało mu to, czego potrzebował i zasnął zrelaksowany. Obudził się z samego rana, gdy kobieta próbowała wyjść z łóżka, nie budząc go. Nie wyprowadzał jej z błędu, udając, że wciąż pogrążony jest w głębokim śnie. Chwilę później spod uchylonych powiek zobaczył, jak podchodzi do jego rzeczy i zaczyna je metodycznie przeszukiwać. Spokojnie i powoli, by nie narobić hałasu. A to jędza, pomyślał Bah. Nie, nie jędza. Gorzej.
- Myślałem, że pieprzysz się z facetami, bo to lubisz, a nie dlatego, że jesteś zwykłą dziwką i do tego złodziejką - mruknął Bah, siadając szybko na łóżku.

Czarnowłosa dygnęła na jego słowa i uniosła się do pionu, narzucając na twarz niepewny uśmiech.
- To nie tak, jak myślisz - powiedziała i zaczęła się ubierać.
- Oczywiście, że nie. Nie okradłabyś mnie przecież, prawda? - zapytał tropiciel.
- N-nie, oczywiście że nie - Nehi przełknęła ślinę.
- To dobrze. Bo bym cię za to zabił - powiedział z zimnym przekonaniem w głosie ifryt. - Zabieraj swoje ciuchy i wypierdalaj, albo ci pomogę.
Kobieta skinęła tylko energicznie głową, zwinęła ubrania i szybko wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Bah westchnął ciężko, po czym leniwie sięgnął dłonią pod łóżko, wyciągając stamtąd pękatą sakiewkę. Podrzucił ją w dłoni i uśmiechnął się do siebie.

* * *

Na śniadanie zszedł trochę niewyspany, ale w świetnym nastroju, na który składały się i nocne igraszki i lekcja, jaką dał Nehi tego poranka. Przygotowany przez małżonkę właściciela posiłek wsuwał, jakby nie jadł ze dwa dni, wydając z siebie co jakiś czas pomruki zadowolenia.
- Twoja żona to cudotwórczyni, Faarhanie! - rzucił przez salę, napychając usta jedzeniem. - Chyba nigdy wcześniej nie jadłem tak wyśmienitego Medames!

Po śniadaniu okazało się, że Linn nie dotarła do gospody, a trzeba było wychodzić do nekropolii. Możliwe, że wydarzyło się coś ważnego, co nie pozwoliło wodnicy na obecność, ale Bah nie zamierzał się nad tym zastanawiać. Grimm zapoznał ich ze swoją kuzynką-krasnoludką, która miała z nimi ruszyć do posiadłości Pentheru.
- Bahadur. Tropiciel, łowca nieumarłych. W niektórych kręgach znany też jako złodziej kobiecych serc. - Puścił oczko Lavenie. - Miło mi cię poznać, Aabidah. - Uśmiechnął się lekko, pochylając się i podając jej dłoń na powitanie.

W drodze do celu rozmyślał trochę o przeszłości, o tym, czego nauczył go jego mentor i ojciec w jednym. Liczył, że w końcu będzie miał możliwość zmierzyć się z tymi, do których zwalczania był wyszkolony. W grobowcu Akhentepiego się nie udało, może teraz będzie miał więcej szczęścia.

Posiadłość Pentheru, mimo iż nadgryziona zębem czasu, wciąż robiła wrażenie i w tamtych czasach musiała to być jedne z bogatszych rodzin w Wati. Wchodząc na dziedziniec, Bah omiótł wzrokiem okolicę, skupiając się w końcu na samym budynku. Zgodził się ze słowami Aabidah.
- Tak, mam to samo przeczucie odkąd pojawiliśmy się na dziedzińcu - powiedział do krasnoludzicy, przeskakując zmrużonymi oczyma po ziejących czernią oknach na piętrze. - Miejmy się na baczności, przyjaciele. Czuję w kościach, że tutaj czeka nas trudniejsza przeprawa, niż w krypcie generała.

Sięgnął po swój łuk i strzałę, narzucając ją luźno na cięciwę.
- Zgadzam się z tobą, Jasarze, najpierw obejdźmy teren dookoła posiadłości, a potem zajmijmy się daniem głównym - powiedział i zmarszczył brwi na słowa Grimma. - Nie zdziwiłbym się, gdyby było nawiedzone. W razie czego mam trochę wody święconej, ale liczę, że ty też masz jakieś czary w zanadrzu, przyjacielu. - Spojrzał na krasnoluda.

Po chwili ruszył wraz z pozostałymi lewym przejściem. Używając swoich umiejętności cichego poruszania się i skradania poszedł przodem, rozglądając się czujnie po okolicy.
 
Ayoze jest offline