Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-01-2021, 19:22   #101
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Słuchając lekko już podpitych gości z innych drużyn, Bahadur doszedł do wniosku, że Lavena idealnie by się tam wpasowała ze swoim przerośniętym ego i przechwałkami.
- Może powinnaś zmienić drużynę, słodziutka - rzucił wesoło w stronę półelfki. - Dla nich mumie, bandy nieumarłych i kostki żelatyny to nic strasznego. Są tak samo odważni, jak ty, z pewnością byście się dogadali. - Puścił jej oczko, popijając wino. Delikatnie wbijanych werbalnych szpileczek nigdy nie było za mało.

Uwagę tropiciela zwróciła niejaka Velriana, która pokazała charakterek i najwyraźniej nie była zadowolona z miejsca, jakie przydzielono jej drużynie. Gdyby nie to, że wyszła z gospody, Bah pewnie podszedłby, żeby z nią pogadać. A tak, to nie chciało mu się ruszać tyłka na zewnątrz. Może jeszcze będzie okazja. W czasie wieczoru rozglądał się po sali, szukając dla siebie jakiejś towarzyszki na noc i w pewnym momencie wpadła mu w oko czarnowłosa, mająca czym oddychać tancerka. Ifryt najpierw oglądał jej występ, podczas którego i nieznajoma zwróciła na niego uwagę, a potem, gdy kobieta podeszła do kontuaru, postanowił przyatakować.
- Dobrego wieczoru, przyjaciele, ja znikam. Obowiązki wzywają - powiedział wesoło i podszedł do baru, gdzie siedziała czarnowłosa.

Bahadur był pewnym siebie mężczyzną, więc nie miał problemu, by owinąć sobie Nehi (bo tak miała na imię) wokół palca. Okazało się, że podróżowała ze swoją trupą do Sothis i jutro wyruszała w dalszą drogę, więc dla tropiciela wszystko idealnie się układało. Jedna, przyjemna noc i mogą się już więcej nigdy nie spotkać. Kobieta nie była zbyt bystra, ale za to wszystko miała na swoim miejscu, a z każdym kolejnym drinkiem stawała się coraz bardziej wylewna i pchała się ze swoimi dłońmi to tu, to tam, co wywoływało tylko uśmiech na twarzy ifryta. W końcu Bah stwierdził, że Nehi ma dosyć, zapłacił za postawiony jej alkohol i udał się z nią na piętro. Już w korytarzu całowali się namiętnie, a po zamknięciu drzwi do pokoju tropiciela oboje rozkręcili się na dobre, oddając się rozbudzonej namiętności.

* * *

Było przyjemnie, jak zawsze. Może bez rewelacji, bo Nehi była już dobrze wstawiona, ale zaspokoił swoje potrzeby. Jej miękkie, aksamitne i pachnące ciało dało mu to, czego potrzebował i zasnął zrelaksowany. Obudził się z samego rana, gdy kobieta próbowała wyjść z łóżka, nie budząc go. Nie wyprowadzał jej z błędu, udając, że wciąż pogrążony jest w głębokim śnie. Chwilę później spod uchylonych powiek zobaczył, jak podchodzi do jego rzeczy i zaczyna je metodycznie przeszukiwać. Spokojnie i powoli, by nie narobić hałasu. A to jędza, pomyślał Bah. Nie, nie jędza. Gorzej.
- Myślałem, że pieprzysz się z facetami, bo to lubisz, a nie dlatego, że jesteś zwykłą dziwką i do tego złodziejką - mruknął Bah, siadając szybko na łóżku.

Czarnowłosa dygnęła na jego słowa i uniosła się do pionu, narzucając na twarz niepewny uśmiech.
- To nie tak, jak myślisz - powiedziała i zaczęła się ubierać.
- Oczywiście, że nie. Nie okradłabyś mnie przecież, prawda? - zapytał tropiciel.
- N-nie, oczywiście że nie - Nehi przełknęła ślinę.
- To dobrze. Bo bym cię za to zabił - powiedział z zimnym przekonaniem w głosie ifryt. - Zabieraj swoje ciuchy i wypierdalaj, albo ci pomogę.
Kobieta skinęła tylko energicznie głową, zwinęła ubrania i szybko wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Bah westchnął ciężko, po czym leniwie sięgnął dłonią pod łóżko, wyciągając stamtąd pękatą sakiewkę. Podrzucił ją w dłoni i uśmiechnął się do siebie.

* * *

Na śniadanie zszedł trochę niewyspany, ale w świetnym nastroju, na który składały się i nocne igraszki i lekcja, jaką dał Nehi tego poranka. Przygotowany przez małżonkę właściciela posiłek wsuwał, jakby nie jadł ze dwa dni, wydając z siebie co jakiś czas pomruki zadowolenia.
- Twoja żona to cudotwórczyni, Faarhanie! - rzucił przez salę, napychając usta jedzeniem. - Chyba nigdy wcześniej nie jadłem tak wyśmienitego Medames!

Po śniadaniu okazało się, że Linn nie dotarła do gospody, a trzeba było wychodzić do nekropolii. Możliwe, że wydarzyło się coś ważnego, co nie pozwoliło wodnicy na obecność, ale Bah nie zamierzał się nad tym zastanawiać. Grimm zapoznał ich ze swoją kuzynką-krasnoludką, która miała z nimi ruszyć do posiadłości Pentheru.
- Bahadur. Tropiciel, łowca nieumarłych. W niektórych kręgach znany też jako złodziej kobiecych serc. - Puścił oczko Lavenie. - Miło mi cię poznać, Aabidah. - Uśmiechnął się lekko, pochylając się i podając jej dłoń na powitanie.

W drodze do celu rozmyślał trochę o przeszłości, o tym, czego nauczył go jego mentor i ojciec w jednym. Liczył, że w końcu będzie miał możliwość zmierzyć się z tymi, do których zwalczania był wyszkolony. W grobowcu Akhentepiego się nie udało, może teraz będzie miał więcej szczęścia.

Posiadłość Pentheru, mimo iż nadgryziona zębem czasu, wciąż robiła wrażenie i w tamtych czasach musiała to być jedne z bogatszych rodzin w Wati. Wchodząc na dziedziniec, Bah omiótł wzrokiem okolicę, skupiając się w końcu na samym budynku. Zgodził się ze słowami Aabidah.
- Tak, mam to samo przeczucie odkąd pojawiliśmy się na dziedzińcu - powiedział do krasnoludzicy, przeskakując zmrużonymi oczyma po ziejących czernią oknach na piętrze. - Miejmy się na baczności, przyjaciele. Czuję w kościach, że tutaj czeka nas trudniejsza przeprawa, niż w krypcie generała.

Sięgnął po swój łuk i strzałę, narzucając ją luźno na cięciwę.
- Zgadzam się z tobą, Jasarze, najpierw obejdźmy teren dookoła posiadłości, a potem zajmijmy się daniem głównym - powiedział i zmarszczył brwi na słowa Grimma. - Nie zdziwiłbym się, gdyby było nawiedzone. W razie czego mam trochę wody święconej, ale liczę, że ty też masz jakieś czary w zanadrzu, przyjacielu. - Spojrzał na krasnoluda.

Po chwili ruszył wraz z pozostałymi lewym przejściem. Używając swoich umiejętności cichego poruszania się i skradania poszedł przodem, rozglądając się czujnie po okolicy.
 
Ayoze jest offline  
Stary 09-01-2021, 23:47   #102
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Po wspólnym toaście Lavena pozwoliła sobie na rozsmakowanie się w wykwintnym winie i jadle. W czasie gdy delektowała się uciechami ciała, przyciągając swoją urodą i odzieniem coraz więcej niejednokrotnie nachalnych męskich spojrzeń, oberża z wolna wypełniała się kolejnymi tubylcami oraz wracającymi ze swoich poszukiwań pozostałymi drużynami grabieżców grobowców. Zrządzeniem losu najbliżej jej stolika usadowiły się „Córy Odyna”. Tym ordynarnym gestem oraz ogólnym obyciem szybko i dobitnie potwierdziły w jej oczach, że ogładą nie grzeszą. „Zawsze mówiłam, że jedynie ludzie płytcy nie sądzą wedle powierzchowności” przeleciało jej przez myśl. Wraz z upływem czasu dzierlatka jeszcze bardziej się nadęła, obróciła plecami do „Cór” i zaczęła teatralnie kręcić nosem. Zdecydowanie nie odpowiadała jej tak wyczuwalna bliskość barbarzyńskich kobiet. To, że trzymały się własnej grupy i tylko coś pomrukiwały do siebie w swoim półzwierzęcym narzeczu, zainicjowało w głowie półelfki kolejną falę krytyki w ich kierunku „Nawet nie przeproszą za impertynencję, ani się nie przedstawią! Jakie to typowe dla dzikusów, niemili w obejściu, a higiena osobista zabiłaby najsilniejszego wołu”. W międzyczasie inni poszukiwacze przygód zaczęli harcować po głównej izbie gospody Faarhana i przechwalać się swoimi dokonaniami. Co po raz kolejny wywołało natłok żółci w wiśniowowłosej głowie. „Cóż za niewychowany i pyszałkowaty motłoch! Żółtodzioby bez klasy, marni włóczędzy i zwykli partacze! Przyda się im nieco utrzeć uszu, pokazując, która drużyna naprawdę jest najlepsza!”. Komentarz Bahadura zjawił się idealnie w porę, by dolać oliwy do tlącego się w niej ognia. Wpierw odpowiedziała mu sardonicznym uśmieszkiem, potem odparła słowami.
— Doprawdy? Darzenie uznaniem swoich indywidualnych uzdolnień jest godnym podziwu atrybutem. Ale nie w wypadku takich nędznych parweniuszy. Wiesz, w porządku jeśli mnie nie lubisz. Nie wszyscy mogą mieć dobry gust. Jednak gdybyś był odrobinę mądrzejszy, moje towarzystwo radowałoby cię. Zresztą, poczekaj, zaraz udowodnię Ci, że obcujesz z elitą.
Gdy skończyła wywód akurat urwała się przechwałka Azaza z „Płonącej Dłoni”, co wytworzyło dla niej jej idealny moment. Przeto błyskawicznie zerwała się na nogi, stuknęła elegancko, acz dobitnie w kielich prosząc tym samym o ciszę, a następnie odchrząknęła głośno i w sposób nieznoszący sprzeciwu zabrała głos. Przemówiła władczym, kurtuazyjnym tonem.
— Pozdrowienia cni towarzysze w profesji! Jeśli jakimś cudem jeszcze nie zdążyliście o mnie usłyszeć, to wiedzcie, iż jestem Lavena Da’naei. TAK, ta LAVENA. Lecz wy — „małpoludy” dodała w myślach, wskazując głową na „Córy Odyna”. — możecie zwracać się do mnie po prostu „Pani”, jeśli wolicie mniej... intensywne ćwiczenia językowe — pozwoliła sobie na zawoalowaną uszczypliwość.
— Wierzcie mi, naprawdę nie chciałabym was wszystkich onieśmielać — kontynuowała z kolejnym oddechem fanfaronadę. — ale w istocie jestem najwybitniejszą iluzjonistką, eksploratorką podziemi i specjalistką od zabezpieczeń, jaką widziało to prowincjonalne miasto! Tak, tak, w żadnym razie nie mam nic przeciwko autografom i ukłonom. Ale to może później. Najpierw chciałabym wam przedstawić moją zacną kompaniję! Wiedzcie, iż jako persona odpowiedniej rangi otaczam się jeno ludźmi niemalże tak samo wybitnymi. A oto i moi towarzysze — zaczęła niczym utalentowana akwizytorka wskazywać kolejno na członków swojej drużyny. — Jasar, zaklinacz o nadzwyczajnej mistycznej potędze. Niezwykle biegły w arkanach, zdolny bez wysiłku skruszyć samą bezwiedną myślą mury grube niczym te okalające Sothis! Kolejny zaś jest pustynny tułacz, Grimm. Mocarz nad mocarze! Sile jego ramion sprostać może jedynie potęga jego serca. To kapłan obdarzony żelazną wolą i kondycją, odporny na wszelkie trudy, pokusy ducha i strachy. Tabat z kolei jest mędrcem najwyższej próby, uczonym w pismach wszelakich. Zna odpowiedź na każdą zagadkę i praktycznie dowolny filozoficzny problem. Do tego warzy likwory obdarowujące wigorem trolla, zwinnością fey i siłą olbrzyma! Na koniec zaś... — skierowała wzrok na ifryta, ale jej głos przybrał w teatralny sposób wyraz delikatnego zakłopotania. — ...no w sumie, to tylko drużynowy błazen, Bahadur. Ale wierzcie mi, wybitny w swej roli! Może i paskudny niczym pomiot Lamashtu, za to jego dowcip wręcz zbawiennie działa na ducha drużyny. A rzeczą oczywistą, iż bez dobrej motywacji nie ma co zapuszczać się w niebezpieczne rejony!
— Powiadacie, że zabiliście jakieś rozpadające się zabalsamowane truchła, garstkę robactwa i przerośniętą galaretkę? — perorowała energicznie i pyszałkowato w kierunku reszty awanturników, niczym szlachetnie urodzona wykładowczyni na uniwersytecie w Pitiax. — Może i imponujące dla kogoś początkującego. Lecz w tym wypadku ignorancja waszym sprzymierzeńcem i błogosławieństwem, drodzy kompani w profesji! Stąd też nie opowiem wam jakie monstra my spotkaliśmy! Bo od samego słuchania ścierpłaby wam skóra, włosy stanęły dęba i zbielały niczym sędziwym gnomom! Azaliż byłoby to rozsądne? Samo wymawianie, nawet po śmierci, imion tych istot, które powaliliśmy, może przysporzyć nie lada kłopotów. Tak wielka jest ich potęga, zdolna zerwać kajdany śmierci! Nie uczynię więc tego ze względu na to, iż teraz jest pora odpoczynku i radości. No i nie chciałabym was niepotrzebnie narażać, wspaniali słuchacze. Bez obrazy, ale ewidentnie nie byłoby to wyzwanie na wasz poziom. Wiedzcie jednak, że to, co dla wielu byłoby przeszkodą nie do pokonania, my nazywamy zwykłym Dniem Przysięgi.
(Oathday, nazwa jednego z dni tygodnia)

Tak, tak, nie ma w tym ni krztyny łgarstwa. Zowiemy się „Pustynne Skorpiony” i lepiej dobrze to sobie zapamiętajcie. Może kiedyś przyda się wam ta informacja, jak zechcecie zasięgnąć porady od PRAWDZIWYCH profesjonalistów. Dziękuję uprzejmie za uwagę — ukłoniła się po dworsku i zasiadła z powrotem na krześle. „Phi, powiadają, że nie wiem, kiedy przestać. Tak jakby to była słabość...” pomyślała, uśmiechając się sama do siebie.

Kiedy kobieta w fiolecie opuściła karczmę, szmaragdowooka zagadnęła diabelstwo.
Tabacie, mógłbyś poszukać w księgach czegoś o tym „Oku Erudytów”? Ta Velriana wydaje się najbardziej rozgarnięta z tej całej pstrokatej i nieokrzesanej hałastry. Jeśli ona tego szuka, to nas również powinno interesować. Niewykluczone, że kryje się za tym mianem coś istotnego, na przykład artefakt o wprost niezwykłej mocy albo znacznej wartości. Zatem warto byłoby w pierwszej kolejności położyć na nim ręce, nie sądzisz? — zakończyła z podstępnym uśmieszkiem.


Kiedy Bahadur poszedł się uganiać za jakąś lafiryndą, półelfka prychnęła szyderczo.
— Ładnie to tak zostawiać towarzyszy, by skakać wokół jakiejś głupiej panienki? — pomarudziła pod nosem.
Ale zaraz potem coś diabolicznego przyszło jej do głowy i kwaśną minę szybko zastąpił szyderczy uśmieszek.

Kielich za kielichem łotrzyca stawała się coraz bardziej podchmielona. Naturalny hedonizm i żywiej krążąca krew sprawiały, że z wolna odzywała się w niej bardziej pierwotna, fizyczna potrzeba. Zaczęła więc drapieżnym, acz nieco zamglonym wzrokiem, lustrować wnętrze przybytku wąsatego Faarhana. Szukała jakiegoś przystojnego męża, który mógłby jej umilić resztę nocy. A nie było to łatwe zadanie. Nawet w stanie upojenia miała swoje, nader wysokie standardy. Ale jak to się mawia, najciemniej pod latarnią. Przypadkowo, czy nie, jej wzrok zawisł ostatecznie na siedzącym obok zaklinaczu. Dopiero pod wpływem alkoholu pomyślała o swoim towarzyszu w tym kontekście. Chociaż od początku zachowywał się wobec niej w uprzejmy, pozbawiony zarzutu sposób, to raczej nie rozpatrywała go jako kompana do alkowy. Przynajmniej do teraz, takoż alkohol luzuje obyczaje. Zmanierowana i wstawiona Lavena z początku zachowywała się nieco głupkowato, zaczepiając Jasara niewinnie i niezdarnie. Szybko jednak właściwie po kolejnym kielichu nalanym przez wspomnianego osobnika, zagrała w dość otwarte karty i w ostatnim momencie udało jej się zaciągnąć go do swojego luksusowego, prywatnego apartamentu.


Rano jak zwykle dotarła na śniadanie najpóźniej. Nie było to jedynie winą upojnej nocy spędzonej z Muktharem. A trzeba wspomnieć, że obdarzony smoczą krwią całkiem wprawnie i przez kawał nocy rozpalał jej pierwotny ogień. W zasadzie tego typu „aktywność” raczej ładowała ją, więc może i była niewyspana, ale wewnątrz czuła się przepełniona wigorem. Jednak była też rozpieszczoną księżniczką, więc mimo wszystko nader opornie wygrzebała się ze skołtunionego, niezwykle wygodnego łoża. Potem nie odmowila sobie długiej toalety i nałożenia makijażu. Na koniec zaś przywdziała to samo ubranie, w którym udała się dzień wcześniej do Miasta na Barkach. Schludne, ale mało wystawne, choć nie pozbawione pewnych akcentów, które mogły przyciągać oko.

Jedzenie podane przez szynkarza już prawie ostygło gdy pannica raczyła zjawić się na dole. Szczerze zdzwiło ją, że nie było jeszcze Linn, w końcu to półelfka miała zwyczaj zjawiać się ostatnia. Nawet najbliższy towarzysz, Tabat, nie miał pojęcia, co się działo z wodnicą. „Szkoda, bo oprócz mnie miała najwięcej klasy z tej drużyny” skonstatowała w głowie łotrzyca po myśli, że ich towarzyszka zrezygnowała z dalszej eksploracji grobowców. „Niestety, ale przynajmniej teraz jest mniej osób do podziału łupów”. I tu spotkał ją kolejny zawód. Jakby idąc w sukurs jej chciwym myślom Al-Jabbar przedstawił wszystkim swoją kuzynkę, proponując ją na zastępstwo za bardkę. Lavena wysłuchała powitania nieznajomej, przyglądając się jej badawczo. Słyszała, że krasnoludzkie kobiety nie grzeszą urodą, ale żeby zaraz odziewać je szczelnie w worek? Bo chyba nie chodziło o jakieś pokręcone względy kulturowe? „Cóż, może to i dobrze, jeśli naprawdę jest niespotykanie paskudna, to chwała Shelyn, że nie muszę jej oglądać”. Z tego niezwykle błyskotliwego zamyślenia wyrwało ją częściowo skierowane do niej przedstawienie się Bahadura.
— Postrach, chciał powiedzieć kobiecy postrach — poprawiła po zadowolonym z siebie ifrycie. — Proszę, wybacz mu niefrasobliwość.
— Ja z kolei jestem Lavena Da'naei — wyrecytowała wielokrotnie przećwiczone podanie swej godności, czyniąc kurtuazyjny ukłon głową. — najwybitniejsza iluzjonistka, eksploratorka podziemi i specjalistka od zabezpieczeń. Zapewne Grimm już ci opowiadał o mnie w samych superlatywach. I wiedz, że nie omylił się nawet o jotę! Wybacz, nie chcę wydać się arogancka, ale jestem naprawdę dobra... we wszystkim!


W końcu wszyscy opuścili przybytek i po pokonaniu kawałka miasta, oraz irytującej przeszkody w postaci strażników przy bramie nekropolii, dotarli do czegoś w rodzaju zrujnowanej, dwupiętrowej posiadłości. Wiśniowowłosa spojrzała zuchwale na odnaleziony cel podróży.
— Ach, obdaruje to miejsce moim przywilejem i podbije je!
Następnie ostrożnie wkroczyła przez wyłamane, podniszczone wrota z brązu. Na dziedzińcu budynku rozejrzała się dookoła, sprawdzając okolice i rejestrując ilość wyjść i wejść. W międzyczasie padły pierwsze propozycje, w którą stronę się udać.
— Pomyślałam o tym samym Jasarze. Ale możemy także iść w prawo. Mnie to obojętne. Byle zostawić głowny budynek na koniec.
Pomiędzy zwietrzałymi ścianami panowała wręcz nienaturalna cisza i spokój, Aabidah, Tabat i Bahadur jednak zgłosili, że ktoś obserwuje drużynę.
— A niech patrzą. Wiem, że ludzie mnie obserwują. Jakżeby inaczej! I lepiej, żeby byli dobrze przygotowani na moje przybycie! Ech, niektórzy są tacy uroczy kiedy myślą, że mają szanse!
W międzyczasie krasnolud uczynił uwagę odnośnie wytrzymałości ich potencjalnych oponentów, nieumarłych.
— Spokojnie Jabbarze, ja i książę pustyni jesteśmy biegli w sztukach magicznych. Żar jego zaklęć dorównać może jedynie niemożliwemu do ugaszenia ogniowi jego lędźwi! — rzuciła beztrosko Lavena.

Rzucenie zaklęcia Zbroja Maga
Test Stealth: 28 - półelfka skrada się, by nie zwracać uwagi przeciwników, gdyby grupa na jakichś trafiła

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 19-07-2023 o 20:40. Powód: może i stary post, ale błędy zawsze warto korygować, bo kłują w oczy xD
Alex Tyler jest offline  
Stary 11-01-2021, 12:11   #103
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Wieczór w karczmie zapowiadał się przyjemnie - Tabat chętnie podsłuchiwał inne drużyny, próbując wyłuskać co ciekawsze informacje. W przeciwieństwie do większości gości odpuścil sobie alkohol, alchemiczne eksperymenty po pijaku mogły się skończyć źle dla niego, jego pokoju, "Zęba i Sziszy", ewentualnie najbliższej okolicy, więc wolał nie kusić losu, zadowalając się kawą, która przy okazji miała mu dać więcej energii do pòźnej pracy. Po opowieściach pozostałych grup wywnioskował, że ich przydział do grobowca Akhentepiego był ostatecznie bardzo dobry. Mógł zrozumieć pewną irytację tych, którzy zostali wysłani do burdelu, ale wielkie oburzenie tej całej Velriany było w jego mniemaniu nieco żałosne. Chyba szefowa Płonącej Dłoni nie umiała przełknąć nawet drobnej porażki… Brzmi trochę jak Lavena, zdążył pomyśleć tiefling, zanim półelfka nie zaczęła swojej kolejnej płomiennej, pyszałkowatej przemowy. Tabat westchnął, ostentacyjnie się od niej odwrócił i sięgnął do bandoliera, by wlać odrobinę jakiejś cieczy do swojej kawy. Starał się ignorować dalsze dysputy, ale ożywił się, gdy tylko usłyszał wzmiankę o Oku Erudyty. Zaraz też zapytała go o nie Lavena.
- Nie wszystko cenne jest błyskotką do opchnięcia - stwierdził - Okiem Erudyty była nazywana jedna ze świątyń na terenie nekropolii, po jutrzejszej wyprawie poszukam tomu, w którym o niej czytałem, może dowiem się coś więcej, skoro pewnie i tak będzie trzeba sprawdzić następny cel
Niedługo później jego towarzysze rozeszli się każdy w swoja stronę. Grimm rozmawiał z jakąś krasnoludzką przyjaciółką, sądząc po wylewnym przywitaniu, Bahadur flirtował z atrakcyjną nieznajomą, zaś Jasar i Lavena zniknęli razem na piętrze. Tabat dopił swój napój, i wciąż zastanawiając się, gdzie może podziewać się jego przyjaciółka, ruszył do swojego skromnie urządzonego pokoju. Miał jeszcze przed sobą sporo pracy, a wypadałoby też złapać trochę snu przed powrotem do nekropolii.

***

Rano Linn wciąż nigdzie nie było widać - Tabat wstał skoro świt i po zlaniu mikstur do fiolek wyszedł na ulice Wati, by znaleźć jakieś okolicznych dzieciaki, od wczesnych godzin szukające okazji do podwędzenia czegoś albo zarobienia kilku groszy. Tiefling z własnych doświadczeń wiedział, że są najlepszymi informatorami i gońcami, jakich można spotkać w każdym mieście. Parę srebrnych monet, wraz z obietnicą następnych, tym razem złotych, wystarczyło, by dzieciaki zaczęły szukać Linn. Na szczęście undine była dość znana, a sam jej wygląd rzucał się w oczy.
Gdy jego towarzysze schodzili na śniadanie, Tabat właśnie kończył pisać wiadomość dla bardki, którą zostawił Faarhanowi. Skinął głową kuzynce Grimma, gdy ta się przedstawiła. A więc to z nią wczoraj rozmawiał. Dobrze mieć wspierającą rodzinę...
- Miło cię poznać, Aabidah. Jestem Tabat. Każda para zdolnych rąk będzie mile widziana - powiedział, wciąż trochę nieobecny.
Po smacznym posiłku, który w większości przemilczał, sięgnął do plecaka i postawił na stole przed sobą trzy fiolki z nieprzejrzystą cieczą o czerwonym zabarwieniu.
- Wybaczcie, że tylko tyle, ale ja też potrzebuję snu -

***

Dotarcie na miejsce tym razem zajęło im zaledwie chwilę, a tiefling zastanawiał się, czy przypadkiem nie odwiedził tej posiadłości w dzieciństwie. Była w końcu bliżej zamieszkanych dzielnic, a mógł jej nie pamiętać – te dekady temu wszystkie budynki były większe, i znacznie straszniejsze niż teraz. Zniszczone wrota potwierdzały podejrzenia, że bliskość miasta wiązała się z ryzykiem „odwiedzin”. Tabat z zainteresowaniem przyglądał się rzeźbom, zastanawiając się, czy przedstawiają pomniejsze bóstwa opiekuńcze, czy może przodków rodu Pentheru. Po wejściu na dziedziniec poczuł na plecach wzrok kogoś, lub czegoś, ukrytego w ciemności okien na piętrze. Strażnik posiadłości, a może jej nowy mieszkaniec?
- Dobry pomysł z tym piaskiem, Grimm. I nie liczyłbym na to, że to akurat ludzie nas obserwują - stwierdził, a gdy Lavena zaczęła chwalić sprawność Jasara, potarł czoło dłonią, niedowierzając - Popieram obchód, ruszajmy - powiedział, byle zmienić temat, po czym wypowiedział krótką formułkę magiczną. Momentalnie wyczuł obecność magii, ale to mogło być zakłócane przed ich ekwipunek - dopiero przy większej koncetracji miał dojrzeć szczegółowe obrazy.
Rzucam Detect Magic

 
Sindarin jest offline  
Stary 13-01-2021, 08:58   #104
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Bez wahania ruszyliście zachodnią odnogą i po otwarciu uchylonych wrót znaleźliście się na kolejnym dziedzińcu, tym razem w kształcie litery “L”, w większości wypełnionym piaskiem, wysuszoną słońcem ziemią i kikutami martwych drzew. Lavena i Bahadur skradali się, ale tak naprawdę nie było przed czym ani przed kim, gdyż dziedziniec był opuszczony. Minęliście kamienne ławki stojące przy wejściu i ruszyliście dalej, przechodząc obok sporego basenu wypełnionego teraz do połowy jego wysokości piaskiem. Nieopodal znajdowały się kamienne schody prowadzące między parą filarów do ozdobnych, kamiennych drzwi w zachodniej ścianie posiadłości. Na północnym krańcu dziedzińca dostrzegliście przysadzisty, kamienny budynek z rzeźbionymi kolumnami umieszczonymi na każdym jego rogu. Tabat nie wykrył na dziedzińcu żadnej magicznej aury.

Mieliście podążyć w jego stronę, gdy nagle usłyszeliście grzechotanie dochodzące z basenu. Gdy ujrzeliście, że piasek zaczyna się poruszać, przygotowaliście broń do ataku. Moment później z piachu wygrzebał się… spory grzechotnik, który nie zwracając nawet na was uwagi czmychnął z basenu w stronę niewielkiej dziury w ogrodzeniu i zniknął wam z oczu. Będąc przyszykowanymi do walki, odetchnęliście z ulgą, że był to jedynie fałszywy alarm.

Ruszyliście więc do prostokątnego, kamiennego budynku w rogu dziedzińca i dopiero wtedy zauważyliście, że każda z kolumn na rogu została wykonana tak, by przypominać wyglądem kobiety i mężczyzn z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Przed wami znajdowały się kamienne drzwi z wyrzeźbionymi na nich dwoma męskimi twarzami, które Tabatowi i Jasarowi przypominały te z posągów znajdujących się przy głównych wrotach. Musiały więc należeć do Pentheru Starszego i Młodszego. Alchemik, zaklinacz i kapłan z łatwością odczytali hieroglify w starożytnym osiriońskim - “Krypta Rodu Pentheru” a pod nimi znajdowała się wiadomość mająca odstraszyć potencjalnych rabusiów: “Niech plugawcy przekraczający te progi będą przeklęci przez bogów aż do dnia ich sądu”.

Kamienne drzwi krypty były ciężkie, ale otwierały się łatwo, po uprzednim sprawdzeniu ich przez Lavenę. Za nimi wiódł w ciemność szeroki korytarz ze schodami, po których zeszliście, docierając do sporego, kwadratowego pomieszczenia. Na jego środku znajdował się kamienny ołtarz z symbolem Pharasmy spoczywający na podwyższonej platformie. Każdy jej róg zdobiły kariatydowe kolumny przedstawiające kobiety i mężczyzn z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Puste uchwyty na pochodnie umieszczono w każdym rogu komory, a na północnej ścianie dostrzegliście kolejne przejście, wiodące w głąb krypty.

Ledwo pojawiliście się w sali, a zza kamiennego ołtarza, charcząc i zawodząc wychynęła przerażająca, owinięta częściowo mokrymi bandażami ludzka postać podobna do mumii. Mdły odór śmierci poniósł się po komorze, gdy stwór ruszył, by was zaatakować. W jego oczach nie można było dostrzec krzty człowieczeństwa a odkryte, poorane bliznami płaty ciała wyglądały, jakby pokryte były jakąś oleistą, klejącą substancją.



 
Umbree jest offline  
Stary 13-01-2021, 17:46   #105
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cicho wszędzie, pusto wszędzie - tak jak przystało na nekropolię, na dodatek opuszczoną od wielu, wielu lat. Bo przecież jednego grzechotnika, nawet sporego, trudno było uznać za mieszkańca posiadłości. A nawet jeśli niektórzy mieli rację i ktoś ich obserwował, to dopóki ograniczał się do obserwacji nie było o czym mówić.

Napis na drzwiach krypty miał odstraszać nieproszonych gości, ale Jasar nie uważał się za plugawca, więc odwołanie się do bogów nie zrobiło na nim zbyt wielkiego wrażenia.
Drzwi do krypty otwierały się dość łatwo - nie miały żadnego zamka ani nie kryły żadnej pułapki. Czyżby budowniczowie uważali, że jeden napis stanowi wystarczające zabezpieczenie? To by świadczyło o braku rozsądku albo o bardzo dużej wierze w klątwy.

Sala za drzwiami stanowiła z pewnością zwykły przedsionek, który z pewnością zainteresowałby architekta czy miłośnika starożytnego budownictwa, ale nie poszukiwaczy skarbów.

Jak się okazało, ta sala miała jednak swego mieszkańca - paskudnego, przypominającego mumię stwora, który nie był zachwycony pojawieniem się gości. Poszukiwaczy skarbów nie przywitał chlebem i winem, a wyciągnięte w ich stronę łapska bynajmniej nie sugerowały przyjacielskich uścisków.
Tak w każdym razie odebrał to Jasar, który posłał w potwora garść magicznych pocisków.
Z niewielkim co prawda skutkiem, bo magia stwora nie powstrzymała, ale pierwszy krok został zrobiony...
 
Kerm jest offline  
Stary 14-01-2021, 09:18   #106
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Dziedziniec za uchylonymi wrotami okazał się być pusty, pomijając schowanego w piasku grzechotnika, któremu chyba nie spodobało się, że ktoś pojawił się na jego terenie i wolał się ulotnić. Bahadur wiedział trochę o wężach i grzechotniki akurat nie atakowały ludzi, no chyba, że sprowokowane. Ten sobie poszedł i mogli zająć się dalszą eksploracją.

Cały plac wyglądał ifrytowi jak jakieś miejsce do odpoczynku i potrafił sobie wyobrazić, jak przyjemny czas mogła tu spędzać rodzina Pentheru. Teraz wszystko wyglądało jak relikt ponurej przeszłości, tak samo budynek znajdujący się na samym końcu dziedzińca. Towarzysze wyjaśnili, że jest to krypta rodzinna, a ostrzeżenie wyryte w kamieniu nie zrobiło na tropicielu żadnego wrażenia - w jakichkolwiek grobowcach by nie był, zawsze umieszczano takie odstraszające co słabszych psychicznie rabusiów słowa.

Wrota nie stanowiły problemu i po chwili zeszli po schodach w dół, docierając do czegoś, co wyglądało na przedsionek. Bahadur przyglądał się komnacie z ołtarzem, gdy wtem zza niego wyskoczył stwór przypominający mumię, ale jak na ryciny, które kiedyś pokazywał mu jego mistrz, stanowczo się od niej różnił. Zwłaszcza kawałkami strzał i różnorakiej broni, która utknęła w jego dziwnej, oleistej i nabrzmiałej skórze.

Tropiciel z miejsca rzucił się w prawo, dobywając szybko z bandoliery na piersi ogień alchemiczny. Wolał trzymać się od tego cholerstwa z daleka, zasypując go pociskami z odpowiedniej odległości. Zamachnął się i cisnął flakonem, który z brzękiem rozbił się na ramieniu potwora, a to w moment zajęło się płomieniami.
- Ogniem go, drużyno! - Krzyknął do nich.

Potem zaczęło się dziać. Mumiopodobny dopadł do ich nowej towarzyszki, Grimm sprzedał mu solidny cios toporem, ale niewiele to dało. Aabidah udało się w końcu przejąć chwyt i teraz ona dyktowała warunki, więc Bah wystrzelił z łuku, ale chybił, co tylko go zirytowało. To był już kolejny raz, kiedy oko go zawiodło. Niedługo potem wróg wyrwał się z objęć krasnoludzicy i zaczął uciekać, jednak ataki towarzyszy pozostawiały sporo do życzenia. Dopiero wystrzelony przez Lavenę ognisty podmuch zajął ciało stwora, a Aabidah dopełniła formalności. Po sali poniósł się paskudny smród palonego mięsa.

- Ogień to najlepsza rzecz na takie wynaturzenia - rzucił z wyszczerzem na gębie Bah patrząc na płonące cielsko jak zahipnotyzowany. O tak, ogień był wspaniały. Po chwili oderwał wzrok i spojrzał po towarzyszach. - Poszło całkiem szybko i sprawnie. Zobaczmy, czy uda nam się tutaj znaleźć coś ciekawego, a jak nie, to chodźmy dalej. Aaabidah, potrzebujesz miksturki leczniczej? - Zwrócił się na końcu do towarzyszki, zerkając na rany, które zadał jej stwór.
 
Ayoze jest offline  
Stary 14-01-2021, 11:06   #107
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Ostrożność w poruszaniu się po dziedzińcach okazała się nie być potrzebna, ale nikomu nie zaszkodziła. W końcu mieli dużo czasu na eksplorację posiadłości, a pośpiech mógł się źle skończyć. Tabat szedł parę kroków za Laveną i Bahadurem, również zachowując ciszę – nie był tak wyszkolony w przekradaniu się, ale naturalne talenty robiły swoje. Omiatał jednocześnie spojrzeniem całą okolicę, bezskutecznie szukając śladów magii. Ród Pentheru wydawał się dość zamożny, sugerując się zdobieniami dziedzińca i obecnością basenu, czegoś wyjątkowo niewdzięcznego w utrzymaniu w klimacie Wati. Tiefling miał nadzieję, że nie wydali całej swej fortuny jedynie na fasadę i wewnątrz posiadłości znajdą skarby warte przynajmniej tyle, ile te w grobowcu Akhentepiego. Po cichu liczył też, że uciekając z miasta, pozostawili po sobie jakieś zapiski, listy czy księgi rodowe.

Pierwszym celem ich eksploracji była krypta rodowa Pentheru – jeśli coś zostało tu lepiej zabezpieczone, to właśnie ona, zapewne zawierała też najwięcej bogactw. Po drodze zaliczyli niegroźne spotkanie z grzechotnikiem, który szczęśliwie nie był zainteresowany atakowaniem kogokolwiek. Badacz westchnął cicho, przypominając sobie, jak lata temu podobna gadzina postanowiła schować się w koszu na owoce w jego domu – jego brat ledwie przeżył ukąszenie… Tabat potrząsnął głową, wracając do rzeczywistości i skupiając się na budynku krypty. Wyrzeźbione na wrotach twarze sprawiły, że uśmiechnął się szeroko – jego podejrzenia były trafne, i rzeźby przy wejściu do posiadłości przedstawiały członków rodu Pentheru. Teraz miał pewność, że chodziło o patriarchę rodu zwanego Starszym, i jego syna, który padł ofiarą Plagi. Po odczytaniu hieroglifów – przy czym ostrzeżenie wygłosił z przesadną emfazą – pomógł Lavenie sprawdzić, czy nie są w żaden sposób zabezpieczone.

Wnętrze nie wyróżniało się specjalnie na tle krypt, o których Tabat czytał w przeszłości, chociaż różniło się od grobowca Akhentepiego. Oglądając ołtarz poświęcony Pani Grobów zaczął zastanawiać się, jak zmieniały się „style” budowania i zabezpieczania miejsc pochówku ważnych osobistości na przestrzeni wieków, i jakie czynniki miały na to wpływ. Nie zdążył jednak nawet dokończyć tej myśli, gdy w polu widzenia pojawiła się mumia, ruszając na nich z co najmniej morderczymi zamiarami. Zaskoczony tiefling już zaczął szykować zaklęcie, gdy uznał, że coś mu się w tej „mumii” nie zgadza – inne bandaże, wilgoć pokrywająca jej ciało, brak śladów rozkładu ani wysuszenia tkanek, zbyt zwinne ruchy… To musiało być coś innego, jedynie przypominające martwiaka. Badacz przypomniał sobie almanachy opisujące zagrożenia spotykane w nekropoliach, oraz coś pasującego idealnie.
- To coś zignoruje słabsze ciosy! Kwas, ogień czy zimno będą lepsze! Broń może się przylepić! – krzyknął do towarzyszy, żałując, że nie jest w stanie szybciej przekazać im wszystkich wskazówek. Widząc, jak podpalony przez Bahadura stwór dopadł do Aabidah, a krasnoludka mimo to nieźle radziła sobie w zapasach z nim, sam zrezygnował z rzucania zaklęcia, sięgając po jeden z ekstraktów na swoim bandolierze. W tym czasie jego towarzysze z lepszym lub gorszym skutkiem atakowali stwora, który najwyraźniej dopiero co zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że porwał się na kogoś, kto stanowi większe zagrożenie niż mu się wydawało. Aabidah i Grimm zadawali ciosy na tyle mocne, by zranić przeciwnika, a Jasar i, o dziwo!, Lavena potraktowali go paroma zaklęciami. Wyczarowany przez tieflinga pocisk czystego mrozu chybił celu, ale na szczęście nie miało to złych konsekwencji – ułamek sekundy później krasnoludka dobiła go ciosem jednej ze swych tarcz. Tabat podszedł do martwego, dogasającego powoli potwora i uklęknął przy nim.
- Jeśli Ametystowe Smoki chwaliły się pokonaniem takiej „mumii”, to kiepsko o nich świadczy. To …coś nie jest nawet nieumarłym. Starożytni nazywali to multazim – byli kiedyś ludźmi, ale zostali przemienieni i kompletnie zatracili swoje człowieczeństwo. Sadystyczne i okrutne stwory, ale z mumiami mają wspólne tylko bandaże - powiedział, dotykając końcówką noża skóry trupa, zastanawiając się, czy dałby radę zebrać i zachować tą kleistą substancję, która go pokrywała.
 
Sindarin jest offline  
Stary 14-01-2021, 12:41   #108
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- C-co? - Aabidah zachłysnęła się kiedy Lavena zaczęła chwalić jednego z towarzyszy za czynności w łożnicy. Cieszyła się, że nie dało się zobaczyć rumieńca na twarzy. Przemilczała resztę przejścia przez podwórko zapominając nieco o ostrożności. Być może dlatego wąż zaczął już czmychać kiedy na niego spojrzała. Machnęła do siebie ręką. Nie było zagrożenia, to dobrze. Było jej oczywiście nieco wstyd, że go przeoczyła, ale ponownie za wiele spod burki się dostrzec nie dało.

Dziwnie się czuła pośród wysokiego ludu. Widzieli więcej i dalej. Nawet jej kuzyn był nieco bardziej zaznajomiony z sytuacją. To było coś zupełnie innego od rutyny do jakiej się przyzwyczaiła w klanie pośród piasków i oaz. Otrząsnęła się z kiedy Tabat przeczytał ostrzeżenie. Przypomniała sobie co mówił jej Grimm i postanowiła jednak nie dać się wodzić uprzedzeniom za nos. Poczyniła znak w powietrzu odpędzający zło i przekroczyła za pozostałymi próg krypty.

Krew w żyłach krasnoludki zmroziła się momentalnie kiedy zobaczyła mumię. Ta chwila wystarczyła aby plugastwo się na nią rzuciło! Szpony przebiły się między płytami zbroi krwawiąc materiał i rozrywając skórę. Kleista powłoka łatwo czepiła się jej ubrań upewniając chwyt. Historia rodziny przypomniała się cała na raz. Dodatkowo męczące godziny ćwiczeń i ochrony przez tego typu plugastwami. Aabidach warknęła groźnie. Nie! Nie będzie powtórki z historii! Zaparła swoje mięśnie rozwierając uchwyt potwora samej zaciskając swoje stalowe mięśnie na jego ramionach. To wystarczyło aby pozostali rozprawili się z wrogiem. Aabidach tylko odrąbała mu głowę jednym krótkim ruchem ręki kiedy już leżał jako płonące szczątki. Będąc pewną, że to “coś” nie żyje pokiwała głową. Żywo popatrzyła po pozostałych.
- Co? Och, tak racja. Mam miksturę, nie musisz się kłopotać. Zabrałam jedna jak goniłam za Grimmem. Khm. Trochę boli, ale będzie dobrze. - odpowiedziała Bahadurowi uśmiechając się. Ucieszone oczy spojrzały na ifryta. Po czym spojrzała na resztę. - Muszę powiedzieć, że jesteście bardzo zgrani. Prawie jak zwiad klanu Sunaxe’ów.
Krasnoludka szybko się zorientowała jak to zabrzmiało i szybko dodała.
- Ale tam to lata razem współpracowaliśmy, więc to bardzo duży wyczyn aby nieznajomi tak szybko się do siebie dotarli. Hm… nie to też nie zabrzmiało za dobrze. Przepraszam. Ee, no... ładny pokaz ogni Laveno.
Aabidach znów ciesząc się na swoją burkę, która kryła jej speszenie, uciekła oglądać resztę krypty czy nie czyhało tam więcej niebezpieczeństw. Głównie pułapek zastawionych na złodziei.
 
Asderuki jest offline  
Stary 14-01-2021, 19:21   #109
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Da'naei razem z grupą opuściła dziedziniec zachodnim przejściem. Po drugiej stronie, poza kolejnym wejściem do posiadłości, wypatrzyła ustawiony naprzeciwko wejścia solidny budynek wsparty na zdobionych filarach. Podążyła w jego stronę, gdy nagle usłyszała podejrzane grzechotanie dochodzące od strony pobliskiego basenu.
— Ach! — jęknęła Lavena spodziewając się jakiegoś szkaradztwa, lecz spod piasku wydobył się jedynie oślizgły wąż.
— Mój czas jest cenny. Jego życie nie — powiedziała, a jej płonąca dłoń gwałtownie zgasła, natychmiast przerywając przygotowane zaklęcie.
Obejście zalanego piaskiem basenu nie zajęło długo i już wkrótce znalazła się wraz z towarzyszami u wrót majestatycznego mauzoleum. Zbadała wzrokiem drzwi wyrzeźbionymi nań twarzami obu z rodu Pentherów.
— Ciekawy pomysł z tymi obliczami. Zafundowałabym sobie coś takiego, gdyby nie to, że nie zamierzam umierać. Nigdy.
W międzyczasie obeznani z staroosiriońskim kompani odczytali hieroglify głoszące, że budynek to krypta rodu Pentheru i wiadomość mającą odstraszyć potencjalnych rabusiów. Aabidah wykonala jakiś zabobonny gest, z kolei sama Lavena prychnęła pogardliwie.
— Gdybym miała sztukę złota za każdy napis tego typu, który spotykamy, mogłabym już kupić Absalom.
Po tej deklaracji sprawdziła wrota, lecz nie odnalazła na ich powierzchni ani w załomach żadnych śladów ukrytych mechanizmów. Skinieniem głowy przekazała reszcie, że można je bezpiecznie otworzyć. Drzwi rozwarły się łatwo i wkrótce sybarytka zniknęła za ich progiem.


Droga na dół wiodła skąpanym w mroku szerokim korytarzem wyłożonym schodami. Półelfka i jej drużyna szybko dotarła do jego kresu i znalazła się u granicy kwadratowego pomieszczenia. Na jego środku na podwyższonej platformie spoczywał wykonany z kamienia ołtarz ozdobiony symbolem bogini zmarłych.
— Komu dziś przypadnie zaszczyt się ze mną zmierzyć? — wiśniowowłosa rzuciła wyzwanie w pustkę komnaty, rozglądając się bacznie po jej wnętrzu.
Jakby w odpowiedzi na jej przechwałkę zza kamiennego ołtarza wychynęła paskudna kreatura wyglądem niewiele odbiegająca od typowej mumii.
— Uuuch, ale paskuda — stwierdziła szmaragdowooka krzywiąc twarz.
Potem oślizgłe monstrum rzuciło się w kierunku nieproszonych gości. Jasar cisnął w nie parą magicznych pocisków, jednak mieszkaniec krypty niewiele sobie z tego zrobił. Potem Bahadur poszedł zaklinaczowi w sukurs i rzucił w bestię ogniem alchemicznym, przez co jej ramię zajęło się ogniem. Ifryt zachęcił innych do użycia żywiołu przeciw potworowi.
— Trzeba więcej ognia? Do usług! — odparła smukła czarownica, skupiając się na wydobyciu inherentnej mocy wprost z jej rodzimego, pierwotnego planu wzmiankowanego elementu.
W międzyczasie stwór obrał za swój cel niską krasnoludkę, łapiąc ją w mocarny uścisk swymi paskudnymi łapskami. Osobliwa para kombatantów starła się w zapaśniczych zmaganiach, zaś Lavena właśnie skończyła zbierać energię, by ugodzić napastnika śmiercionośnym zaklęciem.
— Twój marny żywot dobiega tu kresu! — krzyknęła dziarsko, wykonując magiczny atak, jednak szybko jej entuzjazm zastąpiło szczere zaskoczenie.
— Zaklęcie zostało zakłócone?! Och! — zdziwiła się młódka gdy ognisty pocisk miast spalić wroga, prysnął niczym bańka mydlana w kontakcie z jego plugawym cielskiem.
Starcie jednak wciąż trwało. Grimm ciął brutalnie z flanki, zaś Tabat chybił lodowym czarem, lecz przy okazji podzielił się z resztą garścią wskazówek. Aabidah pokonała potwora w jego własnej grze, przejmując chwyt. Potem Mukthar spalił zaklęcie na antymagicznej barierze wroga, a łowca nieumarłych chybił przeciwnika strzałą. Wtedy osaczony oponent rozpaczliwie spróbował wyrwać się z otoczenia. „Twoje niedoczekanie paskudo!” pomyślała półelfka zaciskając zęby. Błyskawicznie obiegła potwora i zebrała mistyczne siły, by rzucić czar. Ustawiając się tak, by nie razić przypadkiem zgromadzonych wokoło towarzyszy.
— Stańcie z tyłu i patrzcie na to! Moja moc nie ma granic! — ostrzegła, a bardziej pochwaliła się, po czym z jej dłoni wydobyły się długie płomienne jęzory, które objęły okolicę i samą sylwetkę wrażej kreatury, przydając jej wiele cierpienia. Nie powalając jej jednak, przez co, mimo że ledwo dychając, wciąż kontynuowała swój pokrętny żywot. Diabelstwo nieskutecznie próbowało ją dobić, lecz udało się to dopiero kuzynce al-Jabbara.
— Możesz czuć się uprzywilejowana, paskudo. Na twoje szczęście byłam ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłaś — rzuciła chełpliwie Lavena, patrząc z góry w kierunku ciała wydzielającego drażniący odór spalonych tkanek i bandaży
Następnie teatralnie otrzepała dłonie z nieobecnego pyłu.
— I to ma być wyzwanie? Ha! Dopiero się rozgrzewam! I pomyśleć, że bałam się, że się zmęczę!


Bahadur z kolei patrząc na zwłoki, stwierdził, że do zabijania tego typu istot najlepszy jest ogień. Dzierlatka błyskawicznie to skomentowała.
— Kochany, ogień jest najlepszy na wszystko! A przy okazji, gorącu tu, czy to tylko ja? — powachlowała się teatralnie ręką, obracając wymianę zdań w żart wychwalający jej wygląd.
Kiedy Aabidah pochwaliła jej moce, ta wypięła pierś i odparła jej pouczającym, rodzicielskim głosem.
— Przyjaciółko, Lavena wszystko robi... stylowo. Niektórzy próbują, zaś mnie się udaje. Wiem, powiesz, że pewnie zajęło to lata praktyki! Owszem, każdemu oprócz mnie.
Tymczasem Tabat wspomniał o prawdopodobnej naiwności Ametystowych Smoków i prawdziwej naturze napotkanej bestii.
— Mówiłam przecież, że to banda zwykłych żółtodziobów... Ech, to było zbyt łatwe. Zaczynam odczuwać znużenie. Ruszajmy dalej, dobrze?
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 14-01-2021 o 19:25.
Alex Tyler jest offline  
Stary 15-01-2021, 22:01   #110
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Na dziedzińcu nie napotkali na nic ciekawego. Ot, spokój, cisza i zero jakiś niepokojących rzeczy. Zagadkowe odczucie bycia obserwowanym na wejściu drażniło trochę Grimma, ale ostatecznie póki nic im nie groziło.

Dlatego w końcu rozpoczęli eksplorację budynku. Cóż mogła skrywać dawna posiadłość szlachetnie urodzonego Osiriończyka? Kto mógł to wiedzieć. Chyba wszyscy nastawiali się na sporo złota i skarbów.

Otwarcie ciężkich kamiennych drzwi grobowca pozwoliło dostać im się do dość obszernej sali... która jak się okazało była już "zamieszkała".

Istota która im się objawiła wyglądała jak mumia, ale nią zdecydowanie nie była. Grimm nie miał czasu się zastanawiać - ruszył naprzód by przechwycić przeciwnika, ale ten już rzucił się na jego kuzynkę. Aabidah nie była wcale miękka - jak zapewne potwór w swoim ciemnym umyśle wykoncypował. Co więcej zdołała przytrzymać pseudo-umarlaka dostatecznie by al-Jabbar wpakował mu solidnego ciosa w plecy. Z pomocą reszty drużyny udało się istotę ubić, choć próbowała uciekać.

Po walce Grimm skinął głową kuzynce i pozostałym. Dobrze się wszyscy spisali. Upewnił się, że Aabidah wciąż się trzyma, a natychmiastowa chęć Bahadura do pomocy mile go zaskoczyła. Zdecydowanie dobry był z niego kompan.
Grimm poklepał kuzynkę po ramieniu z wyrazem uznania.

- Dobra robota. - pochwalił

Gdy reszta przeszukiwała salę Grimm pochylił się nad dopiero co ubitą istotą. To nie był nieumarły, a na takiego wyglądał. Słysząc uwagi Tabata pokiwał głową. Okrutna przemiana, po której pozostaje tylko potworna powłoka i zwichrowany umysł.

- Przechwałki są domeną pyszałków. Potem mają wyjątkowo osrane miny gdy dławią się swoim wstydem. - stwierdził ogólnie nie dając po sobie poznać czy mówi o Ametystowych Smokach czy o Lavenie - A z tym tutaj byle żółtodzioby by sobie nie poradziły. Gdyby nie wiedza i współpraca jedno albo dwoje z nas by mogło zginąć. Zachowajmy czujność - nie wiadomo jakie jeszcze "ciekawostki" tego typu tutaj znajdziemy.

 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 15-01-2021 o 22:19.
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172