Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2021, 21:46   #188
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Rok 1481 Rachuby Dolin, 3 Marpenoth
Drużyna


Były tam księgi w tematyce heraldyki oraz rodów elfickich. Dawny właściciel kolekcji był szczególnie zainteresowany swoją linią krwi. Na dużych płachtach pergaminu ktoś sporządził wielowiekowe drzewa genealogiczne, na których elfickie imiona sąsiadowały często z niezwykle długimi, nawet jak na elfy, zapisanym okresem ich życia. Były tam także kroniki dziejów rodu Melarue, z których wynikało, iż przybyli do Kniei Neverwinter z dawnego Ardeepforest, jako ród ze starożytnego królestwa Phalormu, które powstało podczas inwazji orków na Faerûn.

Ród Melarue cechował się niezwykłą długowiecznością, co potwierdzało drzewo genealogiczne oraz wybitnymi zdolnościami magicznymi. Te ostatnie Melarue zawdzięczało rzekomo wyjątkowej krwi, w wyniku rytuałów zmieszanej dawno temu ze krwią prastarego smoka. Najprawdopodobniej sam Quarion Melarue poczynił notatki, które były powtykane w opasłe księgi. Najczęściej zawierały same nazwy rodów, innych niż Melarue, czasem dopisywał ktoś elfickimi runami imiona żyjących na tamten czas elfów z tych rodów, a czasem wypiasane były cechy charakterystyczne wyglądu.

Agnis: śledztwo - zdany!
Lauga: śledztwo - oblany!
Rhyshard: śledztwo - oblany!

Agnis analizując notatki, tytuły ksiąg, drzewa genealogiczne, to wszystko co zobaczyli doszedł do wniosku, że Quarrion, a najpewniej i przed nim jego przodkowie, skrupulatnie dobierali partnerów dla swoich potomków, według z góry zaplanowanego planu eugenicznego, który miał zapewnić utrzymanie i wzmożenie wpływu smoczej krwi płynącej w żyłach Melarue.


Otworzywszy skrzynię przy biurku, bohaterowie odnaleźli w niej rodowy pierścień oraz ukryte pod "fałszywym" dnem osobiste listy i zapiski ojca Auglathy - Quarriona Melarue, po które to tutaj przybyli. Były to głównie odpowiedzi na wiadomości przezeń wysłane. Nie były zapieczętowane, ni zabezpieczone, więc Ash zdecydował się przejrzeć to wszystko. Listy były odpowiedzią na zapytania Quarriona o zaginioną córkę Auglathę. Całe mrowie listów świadczyły o jego swego rodzaju desperacji i trosce o córkę, która spodziewała się dziecka. W jednym z nich Ash natrafił też na imię, które padło już w tej komnacie - Gwinfortha.

Był to w liście od tego człowieka, spisany we wspólnym.

Szlachetny Quarrionie Melarue,

Piszę ten list, czując się w dużej mierze współwinny zaistniałej sytuacji. W pierwszej kolejności chciałbym jednak zapewnić, że Pańska córka jest bezpieczna i pozostaje w zdrowiu oraz w stałej opiece. Uciekła nie w przypływie złości, a w napływie tęsknoty. My ludzie, mawiamy często "serce nie sługa", lecz wiemy także co znaczy honor, czy dobre imię rodu i szacunek do przodków.

Dlatego piszę z nadzieją na pojednanie. Proszę o zgodę na przybycie do Waszej posiadłości. Wiem jak Wasza Miłościwość lubuje się w szlachetnych trunkach, tedy zapowiem, iż pragnę na te spotkanie przedstawić Wam najlepsze wino z południowych stron, ziem moich ojców. Liczę, że przy bliższym poznaniu, choć trochę zmieni się Pańskie nastawienie do mojej osoby.

Niestety w podróż tę wybiorę się samotnie, bowiem podróż dla Auglathy w te mroźne dni i w jej stanie byłaby nierozsądna. Jednakże proszę być pewnym, że gdy tylko nadejdzie rozwiązanie i Auglatha wróci do Kniei.

Jej nieobecność w żadnym wypadku nie będzie spowodowana zawiścią za moje wygnanie wynikłe w przypływie gniewu i być może głębokiego nieporozumienia, a z troski o jej i dziecka zdrowie, które na równi jest nam cenne.

Moje uszanowanie,
Gwinforth Seabrooke.

Wymieniwszy swoje spostrzeżenia, zabrawszy we wspólnym porozumieniu najróżniejszych przedmiotów z posiadłości oraz zakończywszy inne czynności, wybrali się do Auglathy Melarue. Aby uniknąć wędrówki przez kręte ścieżynki prastarego lasu, powrócili na trakt do Triboar i ruszyli dalej nim, aż dotarli do miejsca które Agnis dobrze zapamiętał. Tutaj należało skręcić w las.


Podobnie jak uprzednio, im głębiej wędrowali w obranym kierunku, tym drzewa stawały się starsze. Las powoli ciemniał i cichł. Gałęzie niknęły pod warstwą grubych pnączy i gęstą warstwą mchu, zaś powietrze stawało się wyraźnie chłodniejsze. Poskręcane pnie przyjmowały agonalne, spaczone i wynaturzone formy. Zaś suche gałęzie chyliły się ku nim złowieszczo.

Trupi skowyt Auglathy towarzyszył im cały czas, kiedy zagłębiali się w coraz chłodniejsze opary , nienaturalnej mgły. Nie ujawniała się jednak. Kroczyli dalej w kierunku jej siedliszcza. Kiedy fala zimnego powietrza uderzyła w nich z siłą samego Talosa, każdy z nich poczuł strach, którego nie sposób było się wyrzec, lecz większości z nich udało się opanować.

Zimne, blade światło zapełgało we mgle, które okrążając ich i meandrując nad głowami powoli przemieniło się w widmową banshee. Oniegdyś jej lico emanowało urokiem, teraz niewiele pozostało z piękna owego lica, które mogli oglądać na obrazie w piwnicach posiadłości Melarue. Jej twarz krzywił nienawistny grymas, a oczy napawały dojmującą pustką i strachem.

- Znam was śmiertelnicy. Nie wszystkich. - zaczęła z wyrzutem i okrążyła Lauge oraz Rhysharda. - Krasnolud. - w jej martwych ustach brzmiało to jak obelga. - Nie bój się! Bu! ha ha ha!

Banshee z kpiącym zawodzeniem ponownie uniosła się ponad ich głowy i z góry wyrzekła do nich kolejne słowa.
- Mówcie czego chcecie i radzę wam, by to było warte mojej uwagi...


Lauga: mądrość - zdany!
Agnis: mądrość - zdany!
Ash: mądrość - zdany!
Rhyshard: mądrość - oblany! przerażony!

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 09-01-2021 o 21:56.
Rewik jest offline