10-01-2021, 16:26
|
#52 |
| - No to świetnie - krasnolud ucieszył się że nie będzie podróżował sam - Jak coś znajdziemy, to poproszę jakieś drobne zwierzę o przeniesienie wiadomości do fortu, albo sam po was polecę. Chyba że jednak ruszycie z nami? - zwrócił się do Laury i Jace'a. - Czy macie jakiś przedmiot od kogoś kto został w osadzie? - kolejne pytanie było skierowane zarówno do Jartha jak i do krasnoludów-uciekinierów - Być może będę w stanie podejrzeć co się u nich dzieje, albo łatwiej ich znaleźć jeżeli się ukryli. - Odpowiedź była nadzwyczaj hojna - otrzymał tuzin przedmiotów, w tym nóż krasnoludzkiego szwagra, pasek po kumplu czy czyjeś buty złapane w trakcie ucieczki. Zgodnie z krasnoludzkim powiedzeniem że jak ktoś dostał tak że wypadł z butów to po nim, Hans wybrał cztery osoby które miał nadzieję namierzyć: szwagra Dolgana od wspomnianego noża, młodą zielarkę z Redburrow której torba na zioła podróżowała razem z grupą Jartha, myśliwego który na szybko zaopatrzył swoją rodzinę w swoje narzędzia zanim wrócił osłaniać odwrót i kapłana, który chętnie obdarzał wszystkich drewnianymi symbolami Desny.
Solba, która po prośbie druida odsunęła się od innych, nagle podeszła bliżej. - Będziesz mógł sprawdzić, czy mój brat żyje? Voldan się nazywa, był na szychcie kiedy nas zaatakowali? - krasnolud potwierdziająco skinał głową, po czym zapytał o jakiś przedmiot. Niezrażony tym że takowego nie było, obiecał uważnie patrzeć za wspomnianym krasnoludem.
Druid dopytał uciekinierów o ukształtowania terenu dookoła osad, kombinujac już nad tym jak podejść do osady. Redburrow było po drodze do Szyby Radyi, więc pytał jednych i drugich, bo by może nie będzie im dane wracać z powrotem do fortu. Pytał też o możliwe kryjówki ocalałych - wszak druid czy nie druid, wiedza lokalnych mieszkańców niemal zawsze była lepsza. Licząc na znajomość lasu myśliwego którego rodzina była wśród uchodźców Jartha, Hans zaczął podglądanie przedmiotów od narzędzi myśliwego w nieodległej sadzawce.
Jeszcze tego samego dnia krasnolud był gotów do wyruszenia. On sam i Lawina pomykali pieszo z prędkością uciekającej łani, ale siły natury wsparły także pozostałych, chroniąc ich przed pogodą i łagodnie popychając jeźdźców w kierunku odległych wzgórz. Od kolejnego dnia planował rozpytywać ptaki o to co widziały w podróżach, a może nawet przekonać kilka z nich do przysługi i sprawdzenia o tym co działo się nad Szybami.
Jak dla samych podróżników, zarys planu był prosty: podchodzili pod osadę na ćwierć stajania, a dalej się zakradali. Mieli szukać śladów patroli Kłów lub grup uciekinierów, coraz bardziej zbliżając się do osady. Jeżeli osada byłaby opuszczona, przeszukanie budynków było kuszącą opcją - ale zdobywać garnizonu Kłów samotrzeć nie planowali.
Na ostatnim etapie drogi miał zamiar posłużyć się nieco swoimi druidzkimi mocami - zapytać ptaki o to co widzą w Kraśnym Dole i przygotować swoje magiczne, orzechowe piwo dla wyostrzenia zmysłów całej czeredki.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |
| |