Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2021, 17:58   #127
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 - Dzień 17 09:50

Czas: Dzień 17; 09:50
Miejsce: “Aurora”; przedział załogi; mostek
Skład: Jericho + Chris + dowolny


- Ale to się kurzy… - Chris jak weszła na mostek to właściwie po coś innego. No ale jak na głównych ekranach był przekazywany obraz z dwóch sond to trudno to było przegapić jak się było na mostku. A sondy właśnie na mostek przekazywały obraz. Jedna była ponad ekliptyką gazowego olbrzyma i przekazywała obraz jako pośredni satelita. Druga już od wczoraj obserwowała tego “ziemniaka” na orbitalnych antypodach. A trzecia, ta której wczoraj przed kolacją Alice i Jericho zamontowali dodatkowy próbnik dziś rano została wysłana właśnie w tym celu. I teraz lądowała na tym prawie czarnym obiekcie aby pobrać próbkę gruntu. Ale rzeczywiście lądowanie wzbiło tyle czarnego pyłu, że dość szybko przysłonił większość kamer lądującej sondy. Na monitorach widać było tylko kłębiący się pył. A ta która miała ją obserwować dość szybko straciła ją “z oczu” bo ten wzburzony pył przykrył całe miejsce lądowania próbnika.

- Przyszłam powiedzieć, że naprawa “Black Hawka” trochę potrwa. W nocy wymieniłam sensory. Nie wiem czy z tych trafionych coś jeszcze będzie. Może Alice coś z tego wyciągnie. Wymieniłam też fotel copilota. Trzeba jeszcze wymienić owiewkę kabiny. Chyba, że jak chcecie lecieć już teraz to mogę to tylko zaklajstrować i jakoś to będzie. - Chris nie była gołosłowna. Ze swojej konsoli wyświetliła schemat dropshipa. Pokazała nagranie jak wygląda ten trafiony laserem skaner jaki zostawiła w magazynie. I fotki na trafioną owiewkę kabiny. “Black Hawk” nie był bojowym modelem latacza więc pancerza bojowego nie posiadał. Laser ze szturmówki bez trudu więc przepalił się przez lewą i przednią owiewkę kabiny, rozpruł fotel copilota, przebił się przez gródź między kabiną a łądownią i ostatecznie utkwił w prawej burcie na jakiej zostawił wytopiony krater. Na szczęście nikogo z załogi w momencie ataku nie było na pokładzie. Z tego co mówiła pilot i mechanik pokładowa latadełka a także przepisy to powinno się teraz wymienić uszkodzone panele owiewki na nowe. Ale to samej Chris zajęłoby z pół dnia a może i cały. Ale mogła prowizorycznie zaklajstrować te dziury co dało się zrobić prawie od ręki, ot z godzinę trzeba by odczekać zanim płynna maź się zestali na dobre. Nie wyglądało to zbyt estetycznie i nie było tak mocne jak cały nowy panel. Ale nadal powinno sobie poradzić z większością lotów podobnie jak oryginał.

- Skoro musimy się liczyć z ostrzałem dropshipa możemy spróbować dobudować wzmocnienia. Mamy zapasową osłonę ablacyjną. Można ją pociąć i obudować kadłub. Ale jakbym miała to robić sama to może zejść na to cały dzień albo i dwa. - pilot zaproponowała swoje rozwiązanie. Które jednak znów oznaczałoby kolejny dzień w warsztacie i brakiem wycieczek na “Archimedesa”. Mogli pociąć zapasową osłonę ablacyjną jaką był wyłożony kadłub dropshipa a jaka dawała osłonę termiczną przy wchodzeniu w atmosfery planet. Po każdym takim wejściu trzeba było część poszycia wymienić stąd mieli tego trochę w zapasie. A taka osłona nieźle znosiła wysokie temperatury a głównie wysoką temperaturą działał każdy laser bojowy. Nie była zbyt odporna mechanicznie, na choćby uszkodzenia kinetyczne ale na trafienia laserem powinna coś pomóc. A zdaje się to była główna broń napastników.

Wczoraj jak we trójkę pokonali tego napastnika co atakował pusty jeszcze dropship to okazało się, że to kolejny droid. Jak brat bliźniak tego co załatwiła Zeeva przy generatorze. Jego główną bronią był właśnie laserowy karabinek szturmowy. Całkiem nowoczesny. W oporządzeniu miał kilka zapasowych magazynków a sama broń mimo, że nieco zarysowana działała bez zarzutu. Zeeva i Ryan wtaszczyli go do ładowni odpalonego dropshipa ubezpieczeni przez Tony’ego. Ale załadowali się i odlecieli spokojnie. Więcej ataków ani napastników nie było. A odlatując mogli słuchać raportu uszkodzeń od ich pilota.

Ogólnie nie było tak źle. Silnik działał, spż też. Ale droid zniszczył radar i główne anteny nadajnika. Więc lecieli tylko na optyce której sensory były zamontowane w innym miejscu a łączność utrzymywali na zapasowej antenie. Do tego kilka trafień przebiło się przez owiewkę kabiny a potem tą grodź między nią a ładownią. Więc nastąpiłą dehermatyzacja całego pojazdu. Póki jednak wszyscy byli w szczelnych skafandrach to nie było to groźne. Ale to było nieco deprymujące uczucie, że nie ma się tego marginesu bezpieczeństwa przyjaznej atmosfery wewnątrz swojskiego pojazdu. Poza tym jednak po jakiejś godzinie lotu wrócili do rodzimego hangaru i mogli się rozpakować.

- Dziwne… Ten materiał z tego czegoś zakłóca fale radiowe i termiczne… Bo radar i termowizja też pokazują tylko ten dym. Łączność też przerywa. - Jericho odezwał się wpatrzony w ekrany z różnymi trybami odbioru. Było tak jak mówił. Cokolwiek to było zakłócało nie tylko standardowe światło widzialne ale też fale radiowe i termowizję. Więc na ekranach jakie przedstawiały ten tryb widzenia sondy też widać było głównie ledwo widoczne tu i tam fragmenty lądownika a głównie ten kurz jaki się wzbił po jego wylądowaniu. W końcu łączność z samym próbnikiem w ogóle została zablokowana więc widać było tylko to co pokazywała sonda - obserwator.

- I co teraz? - Chris zapytała patrząc na ten niezbyt przejrzysty obrazek na jakim głównym aktorem to w tej chwili był ten czarny kurz jaki wzbił się wszędzie wokół lądownika. No a jak ten obiekt miał tak niską masę i siłę ciążenia to te drobiny mogły się tam unosić przez całe godziny nim ta prawie zerowa grawitacja obiektu zauważalnie zacznie je ściągać na dół.

- No nic. Czekamy. Nawet bez łączności z nami to sonda ma swój program. Powinna zrobić swoje i wystartować. Jak wyleci z tego dymu to wszystko powinno wrócić do normy. - droniarz nie wydawał się zbyt przejęty taką sytuacją. Może nikt z nich nie przewidział takiego przebiegu wypadków ale wydawało się, że to tylko chwilowa niedogodność.

- No to czekamy. Alice bardzo jesteś zajęta? Bo jak nie to może byś mi pomogła w hangarze z latadełkiem? No ale jak masz inne rzeczy w planie to nie ma sprawy jakoś to ogarnę. - pilot pokiwała głową widząc, że wiele tutaj nie pomoże i zwróciła się do głównej inżynier pokładowej o pomoc w naprawie latacza.

- O. Mówiłem? Już startuje. No to jeszcze z godzina czy dwie i wróci do domu. - powiedział ucieszony Jericho widząc, że miał rację z tym zachowaniem sondy.



Czas: Dzień 17; 09:50
Miejsce: “Aurora”; przedział załogi; robowarsztat
Skład: Vicente


- No i jak Vicente? Byłeś dzisiaj grzeczny jak mamusi nie było w domu? - jakoś tak wczoraj przywitała się z nim siostra Seth. Wciąż siedział nad cyborgiem próbując dobrać się do jego CPU gdy tamci wrócili z kolejnego lotu na zdewastowaną stację. I przynieśli z niej kolejną pamiątkę. Drona. Sądząc po głowie to ten sam model jaki poprzednio rozwaliła marine przy generatorze. Jak się widziało filmik z nagrania 12-ki to nawet nie było takie dziwne, że znów spotkali kolejnego robota. Przecież tam było ich więcej niż jeden czy dwa. Ale wczoraj musiał doprowadzić sprawę z martwym cielskiem majora do końca by mieć jakiś wymierny efekt. No i gdzieś tak w okolicach kolacji doprowadził. Udało mu się podpiąć co trzeba, obejść zabezpieczenia i zacząć zgrywać dane. A tych było całkiem sporo. Jak dla człowieka. Nawet tak genialnego jak informatyk “Aurory”.

Na szczęście czy nieszczęście część danych była zakodowana. Więc siłą rzeczy miał mniej tych luźnych do przeglądania. A i z tych co dotrwały do dzisiejszych czasów wyłaniał się obraz ponurego upadku “Archimedesa”.

Awaria zaczęła się w 8-ce. Nie miał pojęcia co tam robili ale to było epicentrum nieszczęścia. Z początku chyba traktowali to jak rutynową awarię jaką da się dość szybko załatwić. Ale w ciągu kilkunastu godzin osiągnęła tryb czerwony. Major Jonson wydał twardą decyzję o całkowitej hermetyzacji tego fragmentu 8-ki. Mimo, że z wnętrza dochodziły desperackie błagania o ewakuację. Sytuacja przez kilka godzin wydawała się opanowana. A potem przyszły nowe zgłoszenia w sąsiednich poziomach. Wysłano drony, boty i ochronę oraz ekipy inżynieryjne. Walczyli z tym zagrożeniem przez trzy doby. Walczyli zażarcie i desperacko. Palili promieniami uv, odcinali grodzie i bramy,odsysali atmosferę, palili twardym promieniowaniem i żywym ogniem. Po trzech dobach walka była przegrana. Major zdecydował się ewakuować całą 8-kę i zaklajstrować cały sektor.

Albo się spóźnił albo może w tym chaosie nie dotarły do niego na czas informacje. Zaraza rozprzestrzeniła się na kolejne sektory. Załoga “Archimedesa” zaczęła swoją ostatnią walkę. Już nie o opanowane zagrożenia ale o przedtrwanie. Opuszczali kolejne sektory stacji stopniowo ściaśniając się w 11, 12, 1 i 2-ce. Wysłali też sygnał alarmowy do rodzimej firmy i do floty. Obiecali pomóc i kazali wytrzymać bo przybędą z odsieczą. “Archimedes” z mieczem przy grdyce wytrwał tracąc w ciągu tego oczekiwania 1-kę i 2-kę. Ale się doczekali! Przybyła flota z odsieczą. Jednak ryzyko było zbyt wielkie. I zamiast ewakuować resztkę ocalałych wydali rozkaz likwidacji stacji. Bojowe jednostki ostrzelały więc tą samotną w Korabie stację zmieniając ją w kosmiczny wrak w jakim zastała ją załoga “Aurory”.

Nie było się co dziwić. Na niektórych nagraniach widać było niektórych zarażonych. Niektózy wciąż wyglądali jak ludzie. Tylko jakby zostali zmodyfikowani przez szalonego projetanta. Jakieś dziwne kolce, macki, szczypce, odrosty wyrastające bez ładu i składu. Niektórych to już trudno było uznać za zmodyfikowanych ludzi. Prędzej za jakieś dziwne hybrydy z insektami czy jakimiś dziwnymi stworami. Albo po prostu potwory. Było się czego bać. Na pewno mało kto by chciał mieć kogoś takiego za ścianą. I pewnie to był jeden z czynników jaki skłonił flotę do likwidacji zagrożenia nim rozprzestrzeni się na inne statki, stacje i systemy.

To miał wczoraj nieco do czytania i oglądania przy kolacji. A dziś wybór czy zająć się tym przyniesionym droidem czy produkcją broni EMP czy jeszcze czym innym. Dzisiaj nikt na stację jeszcze nie leciał bo Chris nie zdążyła przez noc naprawić “Black Hawka”. Ale pewnie w końcu go naprawi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline