Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-01-2021, 20:54   #121
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
No i miał ze sobą korpus cyborga, którego miał zamiar dostarczyć Vicowi do rozbebeszenia i wydobycia wszystkich danych, jakie są zgromadzone w czeluściach baz danych. Jednak podczas lotu blaszak zaczął odtajać i resztki organicznej części cyborga uniosły się swobodnie i fruwały tu i ówdzie w przedziale desantowym.
- Chris, poinformuj mostek, że będziemy potrzebowali dezynfekcji z powodu niezidentyfikowanej treści biologicznej na naszych skafandrach. I dekontaminacji choćby w podstawowym zakresie. Potrzebujemy wody, czegoś rozpylającego spirytus - o ile mamy go aż tyle – i koniecznie lampy ze światłem ultrafioletowym. Przed dokowaniem otworzymy właz. Wszystko co nie jest przytwierdzone na stałe wyleci z kabiny. Czyli większość latających tu kropelek krwi i innych wydzielin, które pozostały po majorze. Sam major jest przypięty pasami, o niego się nie martw. Potem dokujemy i potrzebujemy naświetlania lampami ze światłem UV. To zabije wszystkie groźne bakterie i dezaktywuje wirusy. O ile jakieś tu są. Potem mycie skafandrów i przecieranie ich spirytusem. To powinno usunąć wszystkie niebezpieczeństwa.
Przynajmniej Ryan lubił tak myśleć. Ale kilka dodatkowych wizyt kontrolnych u Seth wydawało się dobrym pomysłem.

Po dekontaminacji ochroniarz zatargał korpus cyborga co Vica a sam obejrzał pistolet majora. Była to solidna armata przeznaczona do walki w stanie nieważkości. Ciekawy egzemplarz.
Zagadnął też Alice o przesadnie niską temperaturę panującą w centrum. Chciał zrozumieć co ją powoduje i czy da się temu jakoś zaradzić.

- Tam faktycznie może być jakaś jednostka latająca. Polecę z wami jako wsparcie. Obym się nie przydał, ale lepiej mieć dodatkowe lufy w pogotowiu – Ryan zgłosił się na ochotnika do eksploracji hangaru na Archimedesie.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 02-01-2021, 12:30   #122
BG
 
BG's Avatar
 
Reputacja: 1 BG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputację
Dzień 16; 08:15; Mesa



Agnes najwidoczniej miała sporo czasu, gdyż przygotowała sobie coś cały stosik placków, które domyślnie miały być pewnie naleśnikami. Pomachała wchodzącym i wskazała pytająco na talerz, chcąc się podzielić. W spokoju wysłuchała sprawozdania ze stacji.
- Jakbyście włączyli zasilanie, to chciałabym polecieć sprawdzić, czy nie ma tam jakichś danych o położeniu czy historii stacji. W skrócie pogrzebać. - uśmiechnęła się. - A z tą asteroidą…
Podrapała się po głowie w zamyśleniu.
- Znowu jakaś anomalia. Większa wersja kulek z ogrodu? - zażartowała.

- To wygląda mi na taką bardziej elipsę niż kulkę. - Chris zmrużyła oczy patrząc na wyświetlany na holo obraz nad stołem. Pod względem geometrycznych brył miała rację i jak zwykle potraktowała pytanie poważnie i dosłownie.
- To był żart Chris. - Dragoś uśmiechnął się rozbawiony uwagą ich blond pilota.
- Aha… - androidka wydawała się, nieco skonfundowana tymi zagadnieniami komunikacji międzyludzkiej z jakimi dość często się borykała.

- A dlaczego uważasz Agnes, że to podobne do tych kulek z ogrodu? Co właściwie wyszło z tymi kulkami? - Rumun skorzystał z okazji by zapytać drugą koleżankę w tej sprawie. - Dasz jednego? - wskazał na stosik placków jaki przyniosła ze sobą.

- Bo masa za lekka, więc może są przerwy w środku. - mruknęła w przerwie od przeżuwania i przesunęła talerz w kierunku załoganta, kiwając twierdząco głową. - Z kulkami nic nie wyszło. Nic nie wiemy. Czyli jak zwykle. Wiemy, że nic nie wiemy. Takie życie.
Wzruszyła ramionami.

- Czyli ta elipsoida może być też całkiem pusta w środku? - zapytał Tony. Poczęstował się naleśnikopodobnym wyrobem. - Albo to coś na kształt orzecha? Czy możemy się dowiedzieć, z czego jest skorupka tego czegoś jest zbudowana? Jak daleko od nas się znajduje? Tak mniej więcej...
- Pomacałaś ją georadarem? - spojrzał na Agnes.

- Nie, na razie chciałam tylko sprawdzić, co to mniej więcej może być, bo z początku ciężko było ocenić. Mogę ją tym georadarem pomacać. Albo są jakieś dziury w środku, albo inna materia. Jakbyśmy chcieli pobrać próbki, to już trzeba majstrować przy sondach. - odpowiedziała nawigatorka.
- W takim razie sprawdź ją georadarem. - Tony skinął głową. - Równocześnie zabierzemy się za doposażenie kolejnej sondy. Ta druga skubnie asteroidę, a ta pierwsza będzie to obserwować.
 
BG jest offline  
Stary 02-01-2021, 16:18   #123
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 - Dzień 16 14:45

Czas: Dzień 16; 14:45
Miejsce: “Archimedes”; Segment 06; hangar
Skład: Tony, Ryan, Zeeva i Chris


- Poczekam tu na was. Uważajcie na siebie. Jak znajdziecie jakieś całe latadełka to mnie wezwijcie. - pilot jak zwykle pożegnała ich życzliwym słowem, uśmiechem i uniesionym do góry kciukiem. A Tony wraz z Ryanem i Zeevą opuścili ładownię przez boczny właz. Mieli z godzinę lotu by się naoglądać szczelinie jaką wczoraj wypatrzyła Chris a jaka dawała nadzieję, że uda się dostać do wnętrza hangaru stacji. I jak się okazało dzisiaj tak właśnie było.

Hangar powitał ich ciążeniem podobnym do ziemskiego i kosmiczną czernią w jakiej grzęzły promienie latarek. Pomieszczenie było zbyt duże by latarki sięgały do przeciwległego końca więc jak się go zwiedzało w tak ograniczonym polu widzenia to wydawało się jeszcze większe.

Na pierwszego dropshipa natrafili zaraz po wylądowaniu na podłodze hangaru. Jak się odwrócili to ten stalowy ptak już na nich czekał. Ten na pewno był do niczego. Jakieś dźwigary przebiły go na wylot i przyszpiliły do podłogi jak gigantyczna szpilka równie ggantycznego owada. Kolejnego strawił pożar. Promienie latarki pokazywały charakterystyczne osmalenia. Sąsiadowi oderwało się coś bo na wpół leżał na dziobie w smętnej pozie. Ale w końcu hangaru znaleźli trzy maszyny które wydawały się na oko laików całe. Zostało im wezwać ich blondwłosego eksperta od pilotażu.

---






- Ile ona będzie je sprawdzać? - była marine wyrażała swoje zniecierpliwienie. Chris zdawała się siedzieć nie wiadomo ile w kolejnym dropshipie i znów mówiła, że musi coś jeszcze sprawdzić. Pozostała trójka nie bardzo mogła jej w tym pomóc.

Ryan też miał aż za dużo czasu by wspomnieć wczorajszą dekontaminację. Chris go posłuchała i gdy dali jej zielone światła rozszczelniła ładownię. Dał się słyszeć jakby ciche puknięcie, jakby ktoś nie tak daleko przekuł balona a potem wszystko co nie było przymocowane na stałe wymiotło w przestrzeń. Chris zamknęła wówczas włazy. A potem z pomocą Seth zaczęła dokładniejszą dezynfekcję pokładu. Dopiero jak ją skończyli to mogła wprowadzić latadełko do hangaru i przystąpić do standardowej kontroli systemów po locie.

- Coś tu się nieźle jarało nie? - znudzona O’Riley kopnęła podłogę. Ta rzeczywiście była pokryta jakimś czarnym osadem przypominającym spaleniznę. Kosmiczny mróz odcisnął na nim swoje piętno więc w świetle latarek błyszczał się jak szron. Każdy krok astronautów znaczyły małe, czarne obłoczki które utrzymywały się w bezruchu całkiem długo. Drobinki tej czarnej sadzy były tak lotne, że ociągały się z ponownym opadnięciem na podłogę.

- Już jestem. - zameldowała się Chris wychodząc z ładowni czarnego dropshipa. Podeszła do pozostałej trójki i chyba zastanawiała się co powiedzieć.

- No i? - Zeeva ponagliła ją słowem i gestem.

- Nie znam tych modeli. Nie mam na nie licencji. - pilot przyznała po chwili wahania patrząc na nich przepraszającym wzrokiem.

- Jeśli jednak bazują na standardowych programach jak nasz “Black Hawk” wydaje mi się, że powinnam go chociaż wyprowadzić z garażu. Jak z tym sobie poradzę to reszty się douczę. - dodała coś optymistycznego. Miało to sens. W Federacji w jakiej każdy świat miał prawo rządzić się po swojemu panowało wiele narzuconych odgórnie praw i reguł. Właśnie na takie okazji by była jakaś unifikacja. Jeśli tak było w tym przypadku była szansa, że pilot jaki umiał posługiwać się jednym latadełkiem opanuje nowy. Tak jak Vicente poradził sobie z tutejszymi komputerami w 12-ce a Alice z uruchomieniem generatora.

- Ale widzę trzy problemy. - blondynka pokazała trzy palce by to podkreślić. I chyba od początku właśnie o tym chciała im powiedzieć przede wszystkim.

- Po pierwsze w rdzeniach jest mało energii. Może by wystarczyło na uruchomienie komputera ale silników wątpie. To nie jest aż taki problem. Mogę wyjąć rdzenie, zabrać je do nas i podładować. Więc wrócimy do zatankujemy ptaszynę do pełna. - zaczęła od czegoś co wydawało się jej najprostrze do rozwiązania. Nawet jeśli nie dało się tego zrobić od ręki.

- Po drugie potrzebuję tu Vicente. - pokazała kciukiem na stojącą za nią maszynę z jakiej właśnie wyszła. - Trzeba shakować komp by w ogóle uruchomić stacyjkę. Sprawdzałam co mogłam na swojej konsoli ale bez energii i bez komputera pokładowego to tylko mogę powiedzieć, że na oko to nie ma wykrywalnych usterek. Ale do pełnej diagnozy potrzebuję dostępu do komputera pokładowego. Do startu i lotu oczywiście też. Dlatego potrzebny jest tutaj Vicente. - pilot jeszcze raz wskazała kciukiem na osmoloną i oszronioną czarną maszynę za jej plecami dając znać, że bez spełnienia tego warunku dropship jest dla niej bezużyteczny.

- No i po trzecie to to. - wskazała tym razem latarką. Ta ledwo muskała na skraju zasięgów wielką, pionową płaszczyznę na końcu hangaru. Wrota. - Są zamknięte. Dropship nie zmieści się przez tą dziurę jaką my tu wlecieliśmy. By wylecieć stąd tą ptaszyną trzeba otworzyć wrota. A do tego potrzebna jest energia. Dużo. Myślę, że bez uruchamiania generatora się nie obejdzie. Ale możemy zapytać Alice, ona jest lepsza ode mnie w takie klocki. - Chris rozłożyła ramiona by dać znać, że widzi to na zasadzie albo - albo. Albo spełnią te trzy warunki i zapewne będą wówczas mieć zdobyczne latadełko albo nie i wciąż będą dysponować tylko “Black Hawkiem”. Popatrzyła na pozostałą trójkę aby sprawdzić jak zareagują na te jej wnioski. Ale nagle zesztywniała. Oczka jej się rozszerzyły i zrobiła nie do końca skoordynowany ruch jakby chciała dotknąć boku głowy.

- “Black Hawk” jest pod ostrzałem! - krzyknęła nagle ostrzegawczo. Spojrzała w stronę odległego krańca hangaru gdzie pod sufitem była postrzępiona wyrwa jaką wlecieli tutaj do środka. - Ostrzał z broni ręcznej! Ktoś jest na zewnątrz stacji! - dodała ruszając biegiem w kierunku wyrwy gdzie zostawili liny po jakich spuścili się do wnętrza hangaru. Chociaż jako pilot to miała tylko pistolet w kaburze pod pachą.




Czas: Dzień 16; 13:30
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; korytarz przy mostku
Skład: Vicente i Alice


Na dwie osoby robota szła zdecydowanie szybciej. Zwłaszcza jak się dobrało dwóch fachowców. Chociaż z początku był mały zgrzyt. Gdy po śniadaniu dopiero znosili wszystkie narzędzia i komponenty podeszła do nich Zeeva. Była już w skafandrze próżniowym i bojowym rynsztunku w tym ze swoim łańcuchowym mieczem przy pasie i ciężką bronią w łapach. Jeszcze tylko hełmu nie miała założonego i byłaby gotowa do wylotu w kosmos.

- O, Vicente… - zagaiła zwracając się do informatyka gdy widocznie to jego właśnie szukała bo Alice tylko skinęła głową na przywitanie. - Ogólnie jesteś spoko Vicente. Ale jeszcze raz mi tak nastraszysz Seth jak wczoraj to ci mordę skuję. - powiedziała spokojnie, prawie sennie ale bynajmniej nie zdawała się żartować. A potem machnęła im na pożegnanie i poszła. Pewnie do hangaru bo Tony wyznaczył ją do załogi jaka miała spenetrować archimedesowy hangar.

Potem mogli znów wrócić do pracy. Praca właściwie nie była zbyt trudna technicznie. Trochę roboty było z początku przy obliczeniach ile trzeba by czego dać by uzyskać właściwy efekt. A potem zostało przenieść teorię w praktykę. Więc zaczęło się sztukowanie rurek i kabli, mocowanie ich na ścianach, suficie, przy podłodze. Sporo majsterkowania ale technicznie niezbyt wymagająca robota. Przynajmniej nie dla inżyniera i robotyka. Na koniec zostało podpiąć ręczne generatory jakie miały być źródłem tego impulsu EMP i akurat na obiadową porę robota była skończona.



Czas: Dzień 16; 14:45
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; robowarsztat
Skład: Vicente


Po tym jak z Alice załatwili sprawę tego zabezpieczenia przeciwko droidom i innym takim mógł się zająć swoim drugim projektem na ten dzień. Czyli sekcją cybernetycznych zwłok. Wrócił więc do warsztatu w jakim serwisowano większość pokładowych dronów i robotów. No i Chris. Tam najnowszy pacjent już na niego czekał.

Major leżał nieruchomo na głównym stole. Wczoraj wieczorem przynesiono mu go w hermetycznym worku. Więc dalej w nim leżał. Worek był od wewnątrz zachlapany tym co przez noc odtajało i wyciekło z cybernetycznego ciała. A on sam mógł się wreszcie nim zająć. Takiego modelu to kompletnie nie znał. Bardzo nowoczesna konstrukcja. Ale schemat budowy wydawał się być znajomy. Pomimo przezroczystego worka dostrzegł mechanizm jaki powinien otworzyć dojście dla serwisanta. Pod nimi powinny być trzewia cyborga, w tym jego CPU. Gdyby go prostacko rżnąć palnikiem pewnie dałoby się w końcu pokonać bierny opór pancerza ale też wypalarka zniszczyłaby coś tak delikatnego jak CPU. I tak była realna szansa, że ten skrajny mróz od nie wiadomo jak dawna mógł uszkodzić dane i ich nośniki. Ale to będzie można sprawdzić dopiero jak się do nich dobierze.




Czas: Dzień 16; 14:45
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; warsztat
Skład: Alice


- Cześć. Pomóc ci z tym grzebaniem czy wolisz zrobić po swojemu? - Jericho otworzył drzwi do warsztatu i stanął w przejściu na razie nawet nie wchodząc. Zastał Alice przy wstępnych obliczeniach do projektu tego próbnika do sondy co miała zbadać ten obiekt na antypodach. Właśnie obliczała czy optymalniej będzie wymontować próbnik z ich drona serwisowego i zamontować w tej sondzie czy zostawić drona w spokoju i zbudować nową zabawkę od podstaw. Na razie oba rozwiązania wydawały się mieć porównywalną liczbę plusów i minusów. A Jericho mógł się przydać, w końcu też był inżynierem chociaż to ona grała główne skrzypce a on raczej zajmował się reaktorem i silnikami.




Czas: Dzień 16; 14:45
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; mostek
Skład: Agnes


Rano Agnes mogła się zająć tym o czym przy śniadaniu rozmawiała z kapitanem. I gdy on poszedł szykować się do wylotu na stację a potem tam poleciał ona mogła przejąć stery sondy odległej o stetki tysięcy kilometrów by nakierować ją na ten “czarny ziemniak”.

Sonda obleciała obiekt wzdłuż i wszerz skanując georadarem trzewia tego asteroidu. A na mostku gdzie dobiegały nieco przytłumione odgłosy montażu jakichś kabli ona mogła jako pierwsza zobaczyć georadarowy obraz obiektu.

Ten wydawał się być zbudowany jak gąbka albo pumeks. Dlatego jak na swoje rozmiary był taki lekki. Szacowana gęstość była mniejsza od wody więc na zwykłej wodzie ten materiał pewnie by się unosił. Były jakieś większe i mniejsze puste przestrzenie tam i jakby większe i gęstsze zbitki materiału tu. Zwykle wielkości metra, może dwóch czy trzech. I rozmieszczone dość chaotycznie po całej przestrzeni obiektu bez ładu i składu. Pewnie dlatego komputer zakwalifikował go jako “zlepieniec”. Czyli powstały przez połączenie się mniejszych obiektów w większy. Akurat jak skończyła oglądać ten obraz z georadarów i reszty skanów zgłosiła się Chris.

- Agnes, chłopaki znaleźli w hangarze jakieś latadełka. Idę je obejrzeć więc zostawiam “Black Hawka” pustego. Będę się zgłaszać co godzinę. - pilot dała znać co się dzieje na “Archimedesie”. Nie mówiła tego na głos ale wiadomo było, że gdy pilot opuszczała latacza to odpadała natychmiastowa ewakuacja póki nie wróciła za stery. Poza tym gdyby coś się stało z dropshipem lub zostaliby od niego odcięci to straciliby łączność z frachtowcem. Zostaliby tylko z nadajnikami skafandrów a te były zbyt słabe na tak dalekie połączenie.

Potem Chris rzeczywiście odzywała się co godzinę dając znać, że żyją i wszystko u nich w porządku. Po kolei sprawdzała te latacze jakie rokowały szanse na ponowne uruchomienie. Zbliżała się pora obiadowa gdy nagle dźwięk alarmu przerwał ten rutynowy dotąd dyżur na mostku. Dropship był atakowany! “Black Hawk” wysłał automatyczny sygnał alarmowy dość szybko precyzując atak jako ostrzał z broni ręcznej.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 02-01-2021 o 16:57.
Pipboy79 jest offline  
Stary 02-01-2021, 17:53   #124
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Czas: Dzień 16; 13:30
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; korytarz przy mostku
Skład: Vicente , Alice i Zeeva


- Ogólnie jesteś spoko Vicente. Ale jeszcze raz mi tak nastraszysz Seth jak wczoraj to ci mordę skuję - powiedziała Zeeva spokojnie, prawie sennie ale bynajmniej nie zdawała się żartować.

Jeśli to była groźba, informatyk albo jej nie wziął na poważnie albo nie dał tego po sobie poznać. Wzruszył ramionami jakby szturmowiec poinformował go o tym, że brak parasola oznacza niechybnie przemoczenie ubrania.

- Poniosło mnie - wyjaśnił, - a Seth dał dupy tak pięknie jakby tym zarabiał na życie. Zmarnował cały materiał. Następnym razem niech bardziej rusza głową, mniej dupą, bo jak będzie chciał znowu wypłakać się w rękaw siostry... - Zaciął się, po czym dokończył bez emocji. - Smarkanie z połamanego nosa boli. - I nim wrócił do pracy, dorzucił jeszcze na odchodne. - Pobrałem z magazynu części zamienne, więc jak wrócisz mogę się tym zająć.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 04-01-2021, 10:41   #125
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Czas: Dzień 16; 14:45
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; robowarsztat
Skład: Vicente


Zastukał paznokciami w blat stołu, na którym leżał major, a właściwie to, co po nim zostało, nim coś wykasowało jego biologiczną część.

- Majorze - zaczął uroczyście Sanchez przed podjęciem pracy, - mam nadzieję, że nie będziesz utrudniać i pomożesz mi wydostać nas z tego gówna.

Rozciął worek i nim zabrał się za otwieranie klapki serwisowej wyrzucił go do kosza.

Sprawa nie była taka prosta. Nie znał tego modelu. A i stworzone ciało cyborga sporo przeszło. Na wierzchu wszystko było zimne i mokre, upstrzone wilgotnymi resztkami czegoś czemu chyba było się lepiej nie przyglądać zbyt dokładnie. Do tego okazało się, że czas i mróz zrobiły swoje. Chociaż robotyk prawie od razu znalazł miejsce gdzie powinno się dać otworzyć klapkę by dostać się do mechanicznych trzewi to właśnie wcale nie było to takie proste.

Musiał się sporo nagimnastykować by pokonać bierny opór smarów i zanieczyszczeń jakie blokowały zawiasy klapki serwisowej. Ale jak nie musiał działać na czas i pod presją to jak odczekał swoje z godzinę czy dwie aż rozpuszczalniki zaczną działać to po którejś tam próbie klapka wreszcie ustąpiła. I mógł wreszcie zajrzeć do wnętrza cyborga.

Tak jak szacował wcześniej tutaj był komputer główny jaki zarządzał mechanicznym ciałem. Znów nie znał tego modelu. Poznał jednak, że na oko to hardware nie doznał jakiegoś wyraźnego uszczerbku. Ale jednak pływał w tym wszystkim co zdążyło roztopić się do tej pory i spłynąć do wnętrza. A woda, wilgoć i mróz raczej nie pomagały działać żadnej elektronice. Niemniej dostrzegł też wejścia do jakich można było się podpiąć. Tylko najpierw trzeba by zasilić ten CPU bo bez tego nie dało się niczego z niego ściągnąć.

Jak ktoś tak się wysilił projektując takie nowoczesne ciało dla majora Johnsona to pewnie zadbał by jakiś haker nie mógł ot tak się podpiąć do żywego czy martwego ciała i nie zgrał sobie czego mu wygodnie. Co wskazywało, że CPU mógł mieć zabezpieczenia przed hakowaniem które jeśli by je próbować zgrać powinny się uruchomić. Mógł to być atak na wrogą czyli Sancheza konsolę czy spalenie swoich danych by nic nie wpadło w ręce wroga. Albo jeszcze coś innego. No chyba, że wystarczy mu sprytu czy szczęścia by to jakoś obejść i przekonać te zabezpieczenia, że jest uprawnionym serwisantem.

Przed wpięciem się w elektronikę oczyścił elementy korpusu i wysuszył wszystko nadmuchem ciepłego powietrza. Elektronika nie lubiła wilgoci a on nie lubił bajzlu. Ostatecznie stwierdził, że ewentualne środki zabezpieczające przed zhakowaniem nie powinny zagrażać życiu majora, a więc też jemu samemu. Wziął palmtopa, odłączył go od wewnętrznej sieci i wpiął się do CPU cyborga.

Jak już mniej więcej ten elektroniczny mózg został oczyszczony z brudu i wilgoci oraz dokarmiony ożywczą energią informatyk mógł się wpiąć w niego. Obserwował na ekranie palmtopa jak jego oprogramowanie mocuje się w zabezpieczeniami CPU. Były mocne. Ale poszczęściło mu się i ta cybernetyczna walka na fortele i oszustwa stoczyła się w ciszy i tempie przekraczającym możliwości ludzkich reakcji. Więc z punktu widzenia Vicente ledwo się wpiął w te zimne, metalowe trzewia a zaraz potem na ekranie palmtopa pojawił się komunikat o przyznaniu dostępu.

- Dziękuję majorze - burknął haker gładząc niemal czule korpus żołnierza.

Uruchomił zgrywanie wszystkich danych na bezpieczną macierz, gdyby elektronika majora miała jednak zawieść i nim siadł do ich analizy zaparzył kawę w ekspresie.

- No dobrze - westchnął gdy już usiadł z kubkiem w dłoni w fotelu, - pokaż co tam masz. - I zagłębił się w ciągu danych.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 09-01-2021, 14:49   #126
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzień 16. Hangar "Archimedesa" - Tony, Ryan, Zeeva i Chris

- Ano, jarało się - przytaknął Tony, gdy Chris oceniła stan hangaru. - Jak walnęli z ciężkiej artylerii i narobili dziur, to i musiało się zrobić zwarcie. Na szczęście coś tam się nie spaliło. Fajne bryki, swoją drogą - dodał. - Jeśli się uda je odpalić, będziemy mieli na czym uczyć się latać. - Uśmiechnął się lekko.

- To prawda. Wszędzie ta sadza i odłamki. Nieźle tu się działo. Ale w środku jest raczej czysto. - odezwała się Chris z wnętrza latadełka jakie akurat sprawdzała. Ale dzięki łączu i tak mogli ze sobą rozmawiać póki byli na wspólnym kanale.

- Jestem pewien, że zdołasz okiełznać jeden z tych latających rumaków - powiedział Tony. - Aż tak nie mogą się różnić od Black Hawka. A z zasilaniem i drzwiami sobie poradzimy - dodał z pewnością. - Vicente co prawda nie lubi Archimedesa, ale przyleci tutaj. Wyciąganie ptaszka na zewnątrz, na holu...

- Na hol można by wziąć. O tym nie pomyślałam. - pilot pokiwała głową na znak, że pomysł wydał jej się ciekawą alternatywą. - Naszą ptaszyną mogłabym go wziąć na hol. Nawet jakby nie był zdatny do lotu. Tylko jeszcze trzeba by otworzyć te wrota no i doholować do tych wrót. Tam bym już go przejęła. Ale najbardziej by mi pomógł dostęp do komputera pokładowego. Więc jakby się dało tu ściągnąć Vicente to by mi bardzo ułatwiło sprawę. - blondynka pokiwała głową wewnątrz hełmu. Ale ten słabo przekazywał tak subtelne ruchy więc widać to było tylko z bliska przez szybkę hełmu. Pilot nie ukrywała, że kwestia otwarcia wrót i uruchomienie komputera pokładowego wydaje jej się kluczowa.

* * *

Gdy Chris przekazała informację z “Black Hawka” o ataku, Tony w pierwszej chwili nie uwierzył własnym uszom. Ale zareagował błyskawicznie.
- Zeeva, idziesz pierwsza! - rzucił polecenie, po czym sam ruszył biegiem w stronę prowizorycznego wyjścia z hangaru.

Ryan pobiegł w kierunku lin asekuracyjnych, którymi zjechali do środka. Chwycił oburącz karabin i nie zwalniając odbezpieczył i ustawił przełącznik ognia w tryb krótkich, trzypociskowych serii, po czym ponownie zabezpieczył
- Wylatujemy jak najszybciej, kryjemy się za framugą drzwi hangaru i uderzamy skrzydłami z prawej i lewej strony. Zeeva, jak podczas wychodzenia rozeznasz się w sytuacji, zajmij sektor, który bardziej ci pasuje, jak będzie to obojętne, weź lewy. Ja zajmę prawy, Tony ponownie lewy i Chris prawy - ochroniarz zaproponował taktykę wyjścia z pomieszczenia i rozpoczęcia wymiany ognia.
- Uważajcie, bo nie wiemy gdzie jest przeciwnik - ostrzał może być prowadzony zarówno z poszycia Archimedesa, jak i z przestrzeni kosmicznej.

Dobiegli do ściany hangaru gdzie czekały na nich linki po jakich wcześniej zjechali na dół. Tu musieli przyczepić karabińczyki do automatów jakie wywindowały ich z powrotem dobre kilka standardowych pięter w górę do tej wyrwy przez jaką zaglądała do środka czerń kosmosu.

Była marine wydostała się z hangaru pierwsza, za nią Ryan i Chris. Tony co nie miał takiej kondycji jak młodsi załoganci ujrzał widok zacumowanego przy poszyciu stacji “Black Hawka” jako ostatni. Trudno jednak było zlokalizować przeciwnika. Z pozoru dropship stał tak jak go zostawiali. W próżni nie słychać było żadnych dźwięków więc i odgłosów strzałów też nie. A pozbawione atmosfery barwy i cienie wydawały się ostrzejsze niż zwykle. Gdzieś dookoła leniwie lewitowały te różne fragmenty kosmicznego złomu jakiego pełno było w okolicach stacji. A i samo poszycie “Archimedesa” pełne było wyrw, wgnieceń i załomów powstałych podczas artyleryjskiego bombardowania. Wszystko to nieźle sprzyjało ukrywaniu się ale trudniej było wypatrzyć przeciwnika.

- Tam! - Zeeva wskazała nagle dłonią w zdawałoby się losowym kierunku. Widziała jak w okolicach kabiny dropshipa coś odpada. A wprawne oko marine podpowiedziało jej, że tak właśnie zachowuje się poszycie gdy trafiają w nie pociski. Tony jednak nie miał pojęcia na co ona pokazuje. Wyglądało jakby pokazywała ich latadełko. Za to Ryan dostrzegł to samo co ona. A nawet miał większy fart czy refleks bo dostrzegł załom zza jakiego dochodziły te strzały. Strzelec musiał być gdzieś niżej, jeszcze pod krzywizną bryły stacji dlatego stąd go nie było widać. Ale niewiele dlatego pewnie widział wyższą bryłę “Black Hawka” i mógł otworzyć ogień. Samego strzelca jednak stąd nie było szans zobaczyć.

- Bandyta na jedenastej! - Ryan krótko ostrzegł pozostałych załogantów. Sam odpalił plecak i zaczął przemieszczać się w podanym kierunku lecąc nisko nad poszyciem.

Tony nie miał zamiaru iść w ślady Ryana. Owszem, ruszył ostrożnie w stronę przeciwnika, ale nie zamierzał odrywać się od powierzchni "Archimedesa".

Z całej czwórki Ryan dzięki plecakowi zdecydowanie wysforował się na prowadzenie. Ale szybko Zeeva poszła w jego ślady uruchamiając swój plecak. - Wezmę go z flanki! - krzyknęła w komunikator i odbiła nieco w prawo. Rzeczywiście jakby poszło dobrze to by razem z Ryanem mieli szansę wziąć przeciwnika w krzyżowy ogień. Chris postawiła na szybkość ale nie aż tak jak zbrojni. I ruszyła biegiem w stronę latadełka.

- Uruchomię dropship! - krzyknęła co reszta odebrała w swoich słuchawkach. Priorytetem dla pilot było uratowanie latacza. Bez niego by tu utknęli i nie mogli wrócić na macierzystą jednostkę.

Lecąc nisko nad poszyciem Ryan pierwszy zlokalizował przeciwnika. Chował się za jakimś załomem więc widział “cel typu popiersie”. To musiał być jakiś humanoid co strzelał ze szturmówki w dropshipa. Ale dostrzegli się prawie w tym samym momencie. Więc widząc nowego przeciwnika tamten bez wahania przeniósł ogień na nadlatującego ochroniarza. Pociski obramowały Ryana w kosmicznej ciszy. A mimo to włos się jeżył na głowie gdy te świetlne kreski nadlatywały wprost od czoła.

Tony został zdecydowanie z tyłu. Pozostała trójka wybrała szybsze niż ostrożne wersje. Widział jak Chris dobiega do latadełka a w kierunku odlatującego Ryna poszybowały kreski zwiastujące, że został namierzony i ostrzelany. Zeevę stracił z oczu gdy odbiła w bok.

Inni znajdowali się coraz dalej i dalej, więc Tony poszedł w ślady swoich załogantów. Włączył plecak i skręcił nieco, by zajść z boku przeciwnika, który powinien zwracać więcej uwagi na Ryana i innych, niż na otoczenie.

Tymczasem Ryan przypadł do poszycia stacji, chroniąc się za fragmentem jakiejś konstrukcji.
- Kontakt ogniowy, jeden przeciwnik, 60 metrów - ochroniarz nadał w eter. - Zeeva, jak będziesz na pozycji daj znać. Ostrzelamy go równocześnie - dodał, a następnie przemieścił się trochę w bok, aby błyskawicznie wyjrzeć zza osłony i zorientować się w sytuacji. Nie zamierzał oddawać przeciwnikowi pola czy czasu do namysłu. Wychylić się, namierzyć, schować, przemieścić i rozpocząć ostrzał. Wyuczone podczas tysięcy godzin ćwiczeń sekwencje bojowe wykonywał już automatycznie.

Ryan gdy wylądował na powierzchni pokiereszowanej stacji zorientował się, że nie bardzo ma jak wybiec zza tego załomu by nie narazić się na ostrzał przeciwnika. Co się zza niej wychylał by oddać serię laserowych tripletów to tamten odpowiadał mu tym samym. I zaraz na początku oberwał! Poczuł uderzenie pancernej pięści w gdy wysokoenergetyczna wiązka trafiła go w bark. Zachwiało nim ale tyle. Na szczęście miał wojskowy pancerz! W tym zwykłym skafandrze jaki miała większość załogi frachtowca już mogło być groźnie. A tak to nim bujnęło ale pancerz częściowo zrykoszetował, częściowo rozproszył a częściowo pochłonął tą energię trafienia. Nawet dehermetyzacji nie zaliczył. Sam też chyba tamtego trafił bo widział, że tamtym też bujnęło.

Zaraz mu przyszła w sukurs Zeeva. Leciała na silniczkach manewrowych nieco objazdem więc miała trochę dalej. No i mieli przecież silniczki manewrowe a nie jumpacki to nie było to ani zwrotne ani przyspieszenia porządnego nie miało. Ale wreszcie marine wylądowała. I zaraz posłała ostrzał ze swojego ckm-u. Ryan widział jak impulsy z jej broni lecą w stronę ich przeciwnika. Tamten chyba już nie mógł mieć osłony z flanki bo tak samo jak Ryan chował się za swoją tylko od frontu.

Przeciwnik widząc kolejnego przeciwnika i to z groźniejszą bronią, przekierował ogień na niego. Dokładniej na Zeevę. Problem był taki, że ta nie miała za czym się schować przed tym ostrzałem, nic nie było w pobliżu a nie chciała przerywać ostrzału widząc, że tamtemu coś odpada od tego skumulowanego ognia z dwóch stron. Gdzieś na ten moment dobiegł Tony. Kapitan miał tylko pistolet a na broń krótką to te jakieś pół setki kroków to był całkiem spory dystans. Do tego tak samo jak Ryan widział tylko górną połowę ich przeciwnika zza załomu za jakim tamten się chował. Na szczęście tamten koncentrował swoją uwagę i ogień na operatorce broni ciężkiej.

W próżni nie było dźwięków więc słyszeli głównie swoje własne głosy i przyspieszone oddechy. Nie było dźwięków wypalanej laserami atmosfery jedynie wibracja broni przenoszona przez własne rękawice i ramiona. Dlatego trochę dziwnie wyglądało jak wśród skumulowanego ognia trzech luf przeciwnik przechylił się i upadł w całkowitej ciszy. Ryanowi i Tony’emu zniknął kompletnie z oczu. Ale nie Zeevie.

- Leży. Nie rusza się. - zameldowała po chwili marine jako jedyna z całej trójki miała kontakt wizualny z ich przeciwnikiem więc musieli zdać się na nią.

- “Black Hawk” na chodzie! Możecie się ładować! - w słuchawkach usłyszeli znów głos Chris jaka w międzyczasie zdążyła dobiec do maszyny, sterówki i ją uruchomić do lotu.

- Trzeba sprawdzić, kto do nas strzelał - powiedział Tony. - Zeeva, Ryan, idźcie po niego. Zabieramy go na pokład i odlatujemy.
On sam rozglądał się dokoła by sprawdzić, czy w okolicy nie czai się jeszcze ktoś, ze znacznie groźniejszą bronią.
- Zeeva, idę po niego. Zostań na obserwacji, daj znać jak pojawią się kolejni bandyci lub cokolwiek podejrzanego - ochroniarz poinformował o swoich zamiarach. Następnie wyjrzał zza zasłony i wciąż rozglądając się czujnie wokół ruszył do przeciwnika. Po kilkudziesięciu metrach miał kontakt wzrokowy. Ustawił się tak, aby podejść do leżącego od głowy, odnotował też gdzie leży jego broń. Swoją trzymał wycelowaną we wroga i gotową do strzału.
- Mam kontakt wzrokowy, zbliżam się.
Potem standardowo - kopnąć broń, z której strzelał, kopnąć aby sprawdzić czy żyje, pozbawić go pozostałej broni. Przeszukać.

Dokoła panowała cisza i spokój, więc Tony ruszył z miejsca, by pomóc Ryanowi w przetransportowaniu "zdobyczy" na "Black Hawka"
 
Kerm jest offline  
Stary 10-01-2021, 17:58   #127
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 - Dzień 17 09:50

Czas: Dzień 17; 09:50
Miejsce: “Aurora”; przedział załogi; mostek
Skład: Jericho + Chris + dowolny


- Ale to się kurzy… - Chris jak weszła na mostek to właściwie po coś innego. No ale jak na głównych ekranach był przekazywany obraz z dwóch sond to trudno to było przegapić jak się było na mostku. A sondy właśnie na mostek przekazywały obraz. Jedna była ponad ekliptyką gazowego olbrzyma i przekazywała obraz jako pośredni satelita. Druga już od wczoraj obserwowała tego “ziemniaka” na orbitalnych antypodach. A trzecia, ta której wczoraj przed kolacją Alice i Jericho zamontowali dodatkowy próbnik dziś rano została wysłana właśnie w tym celu. I teraz lądowała na tym prawie czarnym obiekcie aby pobrać próbkę gruntu. Ale rzeczywiście lądowanie wzbiło tyle czarnego pyłu, że dość szybko przysłonił większość kamer lądującej sondy. Na monitorach widać było tylko kłębiący się pył. A ta która miała ją obserwować dość szybko straciła ją “z oczu” bo ten wzburzony pył przykrył całe miejsce lądowania próbnika.

- Przyszłam powiedzieć, że naprawa “Black Hawka” trochę potrwa. W nocy wymieniłam sensory. Nie wiem czy z tych trafionych coś jeszcze będzie. Może Alice coś z tego wyciągnie. Wymieniłam też fotel copilota. Trzeba jeszcze wymienić owiewkę kabiny. Chyba, że jak chcecie lecieć już teraz to mogę to tylko zaklajstrować i jakoś to będzie. - Chris nie była gołosłowna. Ze swojej konsoli wyświetliła schemat dropshipa. Pokazała nagranie jak wygląda ten trafiony laserem skaner jaki zostawiła w magazynie. I fotki na trafioną owiewkę kabiny. “Black Hawk” nie był bojowym modelem latacza więc pancerza bojowego nie posiadał. Laser ze szturmówki bez trudu więc przepalił się przez lewą i przednią owiewkę kabiny, rozpruł fotel copilota, przebił się przez gródź między kabiną a łądownią i ostatecznie utkwił w prawej burcie na jakiej zostawił wytopiony krater. Na szczęście nikogo z załogi w momencie ataku nie było na pokładzie. Z tego co mówiła pilot i mechanik pokładowa latadełka a także przepisy to powinno się teraz wymienić uszkodzone panele owiewki na nowe. Ale to samej Chris zajęłoby z pół dnia a może i cały. Ale mogła prowizorycznie zaklajstrować te dziury co dało się zrobić prawie od ręki, ot z godzinę trzeba by odczekać zanim płynna maź się zestali na dobre. Nie wyglądało to zbyt estetycznie i nie było tak mocne jak cały nowy panel. Ale nadal powinno sobie poradzić z większością lotów podobnie jak oryginał.

- Skoro musimy się liczyć z ostrzałem dropshipa możemy spróbować dobudować wzmocnienia. Mamy zapasową osłonę ablacyjną. Można ją pociąć i obudować kadłub. Ale jakbym miała to robić sama to może zejść na to cały dzień albo i dwa. - pilot zaproponowała swoje rozwiązanie. Które jednak znów oznaczałoby kolejny dzień w warsztacie i brakiem wycieczek na “Archimedesa”. Mogli pociąć zapasową osłonę ablacyjną jaką był wyłożony kadłub dropshipa a jaka dawała osłonę termiczną przy wchodzeniu w atmosfery planet. Po każdym takim wejściu trzeba było część poszycia wymienić stąd mieli tego trochę w zapasie. A taka osłona nieźle znosiła wysokie temperatury a głównie wysoką temperaturą działał każdy laser bojowy. Nie była zbyt odporna mechanicznie, na choćby uszkodzenia kinetyczne ale na trafienia laserem powinna coś pomóc. A zdaje się to była główna broń napastników.

Wczoraj jak we trójkę pokonali tego napastnika co atakował pusty jeszcze dropship to okazało się, że to kolejny droid. Jak brat bliźniak tego co załatwiła Zeeva przy generatorze. Jego główną bronią był właśnie laserowy karabinek szturmowy. Całkiem nowoczesny. W oporządzeniu miał kilka zapasowych magazynków a sama broń mimo, że nieco zarysowana działała bez zarzutu. Zeeva i Ryan wtaszczyli go do ładowni odpalonego dropshipa ubezpieczeni przez Tony’ego. Ale załadowali się i odlecieli spokojnie. Więcej ataków ani napastników nie było. A odlatując mogli słuchać raportu uszkodzeń od ich pilota.

Ogólnie nie było tak źle. Silnik działał, spż też. Ale droid zniszczył radar i główne anteny nadajnika. Więc lecieli tylko na optyce której sensory były zamontowane w innym miejscu a łączność utrzymywali na zapasowej antenie. Do tego kilka trafień przebiło się przez owiewkę kabiny a potem tą grodź między nią a ładownią. Więc nastąpiłą dehermatyzacja całego pojazdu. Póki jednak wszyscy byli w szczelnych skafandrach to nie było to groźne. Ale to było nieco deprymujące uczucie, że nie ma się tego marginesu bezpieczeństwa przyjaznej atmosfery wewnątrz swojskiego pojazdu. Poza tym jednak po jakiejś godzinie lotu wrócili do rodzimego hangaru i mogli się rozpakować.

- Dziwne… Ten materiał z tego czegoś zakłóca fale radiowe i termiczne… Bo radar i termowizja też pokazują tylko ten dym. Łączność też przerywa. - Jericho odezwał się wpatrzony w ekrany z różnymi trybami odbioru. Było tak jak mówił. Cokolwiek to było zakłócało nie tylko standardowe światło widzialne ale też fale radiowe i termowizję. Więc na ekranach jakie przedstawiały ten tryb widzenia sondy też widać było głównie ledwo widoczne tu i tam fragmenty lądownika a głównie ten kurz jaki się wzbił po jego wylądowaniu. W końcu łączność z samym próbnikiem w ogóle została zablokowana więc widać było tylko to co pokazywała sonda - obserwator.

- I co teraz? - Chris zapytała patrząc na ten niezbyt przejrzysty obrazek na jakim głównym aktorem to w tej chwili był ten czarny kurz jaki wzbił się wszędzie wokół lądownika. No a jak ten obiekt miał tak niską masę i siłę ciążenia to te drobiny mogły się tam unosić przez całe godziny nim ta prawie zerowa grawitacja obiektu zauważalnie zacznie je ściągać na dół.

- No nic. Czekamy. Nawet bez łączności z nami to sonda ma swój program. Powinna zrobić swoje i wystartować. Jak wyleci z tego dymu to wszystko powinno wrócić do normy. - droniarz nie wydawał się zbyt przejęty taką sytuacją. Może nikt z nich nie przewidział takiego przebiegu wypadków ale wydawało się, że to tylko chwilowa niedogodność.

- No to czekamy. Alice bardzo jesteś zajęta? Bo jak nie to może byś mi pomogła w hangarze z latadełkiem? No ale jak masz inne rzeczy w planie to nie ma sprawy jakoś to ogarnę. - pilot pokiwała głową widząc, że wiele tutaj nie pomoże i zwróciła się do głównej inżynier pokładowej o pomoc w naprawie latacza.

- O. Mówiłem? Już startuje. No to jeszcze z godzina czy dwie i wróci do domu. - powiedział ucieszony Jericho widząc, że miał rację z tym zachowaniem sondy.



Czas: Dzień 17; 09:50
Miejsce: “Aurora”; przedział załogi; robowarsztat
Skład: Vicente


- No i jak Vicente? Byłeś dzisiaj grzeczny jak mamusi nie było w domu? - jakoś tak wczoraj przywitała się z nim siostra Seth. Wciąż siedział nad cyborgiem próbując dobrać się do jego CPU gdy tamci wrócili z kolejnego lotu na zdewastowaną stację. I przynieśli z niej kolejną pamiątkę. Drona. Sądząc po głowie to ten sam model jaki poprzednio rozwaliła marine przy generatorze. Jak się widziało filmik z nagrania 12-ki to nawet nie było takie dziwne, że znów spotkali kolejnego robota. Przecież tam było ich więcej niż jeden czy dwa. Ale wczoraj musiał doprowadzić sprawę z martwym cielskiem majora do końca by mieć jakiś wymierny efekt. No i gdzieś tak w okolicach kolacji doprowadził. Udało mu się podpiąć co trzeba, obejść zabezpieczenia i zacząć zgrywać dane. A tych było całkiem sporo. Jak dla człowieka. Nawet tak genialnego jak informatyk “Aurory”.

Na szczęście czy nieszczęście część danych była zakodowana. Więc siłą rzeczy miał mniej tych luźnych do przeglądania. A i z tych co dotrwały do dzisiejszych czasów wyłaniał się obraz ponurego upadku “Archimedesa”.

Awaria zaczęła się w 8-ce. Nie miał pojęcia co tam robili ale to było epicentrum nieszczęścia. Z początku chyba traktowali to jak rutynową awarię jaką da się dość szybko załatwić. Ale w ciągu kilkunastu godzin osiągnęła tryb czerwony. Major Jonson wydał twardą decyzję o całkowitej hermetyzacji tego fragmentu 8-ki. Mimo, że z wnętrza dochodziły desperackie błagania o ewakuację. Sytuacja przez kilka godzin wydawała się opanowana. A potem przyszły nowe zgłoszenia w sąsiednich poziomach. Wysłano drony, boty i ochronę oraz ekipy inżynieryjne. Walczyli z tym zagrożeniem przez trzy doby. Walczyli zażarcie i desperacko. Palili promieniami uv, odcinali grodzie i bramy,odsysali atmosferę, palili twardym promieniowaniem i żywym ogniem. Po trzech dobach walka była przegrana. Major zdecydował się ewakuować całą 8-kę i zaklajstrować cały sektor.

Albo się spóźnił albo może w tym chaosie nie dotarły do niego na czas informacje. Zaraza rozprzestrzeniła się na kolejne sektory. Załoga “Archimedesa” zaczęła swoją ostatnią walkę. Już nie o opanowane zagrożenia ale o przedtrwanie. Opuszczali kolejne sektory stacji stopniowo ściaśniając się w 11, 12, 1 i 2-ce. Wysłali też sygnał alarmowy do rodzimej firmy i do floty. Obiecali pomóc i kazali wytrzymać bo przybędą z odsieczą. “Archimedes” z mieczem przy grdyce wytrwał tracąc w ciągu tego oczekiwania 1-kę i 2-kę. Ale się doczekali! Przybyła flota z odsieczą. Jednak ryzyko było zbyt wielkie. I zamiast ewakuować resztkę ocalałych wydali rozkaz likwidacji stacji. Bojowe jednostki ostrzelały więc tą samotną w Korabie stację zmieniając ją w kosmiczny wrak w jakim zastała ją załoga “Aurory”.

Nie było się co dziwić. Na niektórych nagraniach widać było niektórych zarażonych. Niektózy wciąż wyglądali jak ludzie. Tylko jakby zostali zmodyfikowani przez szalonego projetanta. Jakieś dziwne kolce, macki, szczypce, odrosty wyrastające bez ładu i składu. Niektórych to już trudno było uznać za zmodyfikowanych ludzi. Prędzej za jakieś dziwne hybrydy z insektami czy jakimiś dziwnymi stworami. Albo po prostu potwory. Było się czego bać. Na pewno mało kto by chciał mieć kogoś takiego za ścianą. I pewnie to był jeden z czynników jaki skłonił flotę do likwidacji zagrożenia nim rozprzestrzeni się na inne statki, stacje i systemy.

To miał wczoraj nieco do czytania i oglądania przy kolacji. A dziś wybór czy zająć się tym przyniesionym droidem czy produkcją broni EMP czy jeszcze czym innym. Dzisiaj nikt na stację jeszcze nie leciał bo Chris nie zdążyła przez noc naprawić “Black Hawka”. Ale pewnie w końcu go naprawi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 12-01-2021, 17:57   #128
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Miejsce: “Aurora”; przedział załogi; robowarsztat
Czas: Dzień 16; 17.15
Skład: Vicente, Zeeva, Tony


Usłyszał ją nim weszła. Słyszał ją z daleka jak szła. Widział na obrazie z kamery obejmującej korytarz przed kajutami. Ciągnąc za sobą bezwładną humanoidalną postać, która krzesząc iskry wydawała nieprzyjemny, zgrzytliwy, wysoki ton, który przyprawiał o ciarki. Zeeva najwidoczniej znajdowała w tym jakąś perwersyjną przyjemność.

- No i jak Vicente? Byłeś dzisiaj grzeczny jak mamusi nie było w domu? - spytała zaciągnąwszy droida pod stół.

- Kolejny? - Vicente zignorował pytanie szturmowca. - Kurwa! Powinniście wyłączyć zasilanie! W końcu ktoś zginie! Ktoś oberwał?

- On. - Marine wskazała na przyniesione robocie truchło, wskazując je z dość obojętną miną, otrzepała dłonie i ruszyła do wyjścia na korytarz mijając w przejściu kapitana. Nie słysząc już zmlętej przez informatyka kurwy.

- Jest mniej więcej nienaruszony - powiedział Tony. - Może z niego wydobędziesz coś więcej - dodał. - No i może zdołasz go przekabacić na naszą stronę - zasugerował, nie do końca poważnym tonem.

- Może - burknął informatyk i zapisał w pamięci kolejną sprawę z rzeczy do zrobienia. Z rzeczy, na które mu brakowało czasu. Choc pomysł sam w sobie był warty rozważenia. Tylko znowu kosztem czegoś innego. Ciągle miał wrażenie, że wszystko jest na jego głowie.

- Kiedy wyłączycie zasilanie w dwunastce i jedenastce? - zapytał wprost. - Czy czekasz aż w końcu szczęście wam się wyczerpie i kolejny droid odstrzeli komuś dupę? Igrasz ze śmiercią… - dorzucił.

- W jedenastce nikt zasilania nie włączył, a żeby wyłączyć dwunastkę, to musimy tam polecieć - odparł Tony. - Za jakieś dwa dni, bo trzeba będzie opancerzyć dropshipa. A potem będzie dla ciebie kolejne zadanie - mówił dalej. - Znaleźliśmy w hangarze, w szóstce, trzy dropshipy, nowszej generacji. Według Chris są sprawne. Trzeba będzie je wydostać i złamać zabezpieczenia. Jeśli droidy mają system rozpoznawania swój-obcy, to może dałoby się to wykorzystać - dodał. - A jeśli nie... trzeba będzie znaleźć dobry sposób na ich zwalczanie.

- W dwunastce - przyznał Vicente. - Brakuje mi czasu na wszystko - pożalił się wskazując na rozbebeszone szczątki majora, nad którymi właśnie pracował. - Dobrze, że Alice pomogła mi przy Death Zone. Widziałeś?

Sanchez nie wątpił, że West zauważył instalację przed wejściem na mostek, natomiast nie był pewien jak zareaguje na tą, niekonsultowaną z nim samowolkę.

- Chętnie pomogę przy dropshipach - wrócił do tematu, - oczywiście jeśli to się nie wiąże z uruchomieniem zasilania w kolejnym sektorze. Pozbawienie Archimedesa możliwości desantu nie jest głupie.

- Widziałem - odparł Tony. - Dopóki te instalacje nie zaczną nam szkodzić, to buduj, gdzie i co zechcesz. A co do dropshipów... Trzeba będzie wylądować przy wrotach hangaru i otworzyć je z zewnątrz. Może podłączyć zasilanie z naszego dropshipa. Potem... chyba najlepiej byłoby jednego wziąć na hol, wyciągnąć i zająć się nim w przestrzeni, kawałek od stacji. Na razie tamte dropshipy nie mają zasilania, więc, teoretycznie, nie są groźne - dodał - ale nie wiadomo, co może się stać. Lepiej je przywieźć na Aurorę.

- Lub przynajmniej wyprowadzić z Archimedesa - podpowiedział Hiszpan. - Jak chcesz otworzyć wrota? Podpiąć zasilanie z "Black Hawka"? - upewnił się.

- Podpiąć z "Black Hawka" - przytaknął Tony. - A potem zabrać jednego ptaszka z hangaru i zamknąć za sobą drzwi.

Vicente kiwnął głową rozważając pomysł.

- Z “Black Hawka” albo z generatora - potwierdził. - Upewniając się wcześniej, że zasilamy tylko bramę. A resztę “ptaszków” dobrze by było wyrzucić za burtę. Nie zapominajmy - podniósł palec - o wyłączeniu zasilania w dwunastce. Każde opóźnienie to potencjalny nowy zasilony droid. A teraz jeśli to wszystko, daj mi pracować. - Postukał w metaliczną pierś majora.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 15-01-2021, 23:38   #129
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Postrzelony naramiennik nie wyglądał najgorzej. Jeszcze trochę z pewnością posłuży. Ryan z pomocą Toy’ego zgarnął droida z poszycia Archimedsa i przetransportował do dropshipa. Skan gotowości zadaniowej potwierdził, że mogą bezpiecznie lecieć. Jednak BlackHawk oberwał i zapowiadało się na dłuższą naprawę.
Mając trochę czasu, ochroniarz przyjrzał się uważniej broni przeciwnika. Z jakich materiałów była stworzona, jak zaprojektowana, czy niegdyś była często używana, jakich ogniw używała jako amunicji. Taka zawodowa ciekawość, jak w czasach Archimedesa będą dozbrajać ‘pracowników’ ochrony.

Po dotarciu na stację i dostarczeniu kolejnej porcji złomu do coraz bardziej sfrustrowanego Vicente. Ryan musiał przyznać, że zagrożenia na opuszczonej stacji kosmicznej nie są tylko wytworem paranoidalnego umysłu informatyka, lecz jego chłodną kalkulacją. Jak dotychczas wszystkie ataki na załogę Aurory wynikły z ignorowania zaleceń, aby pod żadnym pozorem nie przywracać energii.
- Vicente, ten blaszak będzie miał jakiś ciekawy model bojowej SI. Jeszcze z takimi się nie spotkałem, a często strzelałem na ćwiczeniach do mechanicznych przeciwników. Może znajdziesz coś wartego uwagi - odezwał się do Sancheza. -Poza tym miałeś rację, trzeba będzie wyłączyć zasilanie w 12, zanim w czeluściach stacji podładuje się jakiś silniejszy i bardziej niebezpieczny system strażniczy, niż tylko pojedynczy droid. Pewnie zajmiemy się tym już niedługo.
- A z innej beczki, klasa zabezpieczenie i obrona aktywna EMP. Taki korytarz śmierci dla sprzętu elektronicznego, wszelkiej maści droidów i cyborgów. Dobra robota!

Słysząc o uszkodzeniach jakich doznał dropship, Ryan zgłosił się do pomocy przy naprawie i wzmocnieniu poszycia materiałem absorbującym i rozpraszającym energię cieplną. Dodatkowe zabezpieczenie zawsze się przyda. Kolejny ostrzał może nastąpić, jak jeszcze będą wewnątrz BlackHawka.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 16-01-2021, 08:00   #130
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Miejsce: “Aurora”; mostek
Czas: Dzień 17; 10:00

Skład: Vicente, Tony, Agnes, Jericho, Chris

Po wyciągnięciu danych z majora, haker powędrował wprost na mostek. Informacje wydobyte z byłego członka załogi Archimedesa były zbyt ważne, by przekazywać je przez interkom.

- Myślę, że chcielibyście to zobaczyć - przeszedł od razu do sedna i nie czekając na zaproszenie wyświetlił na holo najważniejsze fragmenty z historii stacji, okraszając je krótkimi komentarzami. Po zakończeniu projekcji zamilkł, czekając na komentarze.

Z tego co widzieli wyłaniał się obraz upadku Archimedesa i jasnym było, kto i gdzie zaatakował stację, oraz że skok w czasie i przestrzeni nastąpił po ataku.

Sytuacja wyglądała mniej więcej tak, jak się tego spodziewał Tony, ale to nie zmieniało faktu, iż nie wiedzieli, co zaczęło zamieniać ludzi w potwory, oraz jakim sposobem stacja zdołała wykonać skok w czasie i przestrzeni.
- Musimy najpierw pozbyć się droidów - powiedział. - Dopóki one będą plątać się po stacji, co chwila możemy mieć kłopoty. No i, rzecz jasna, omijamy ósemkę, źródło tej zarazy.

Agnes pochyliła się blisko, aby wyraźnie widzieć szczegóły. Widać było, że najbardziej interesuje, a zarazem niepokoi, ją choroba, na którą zapadła spora część stacji. Teraz mogła w pełni zaobserwować zmiany, które następowały. Nie napawały zbytnio optymizmem, nie było to coś, co można by skojarzyć z jakimś znanym wirusem, czy mutacją.
Przechyliła głowę, próbując sobie przypomnieć różne przypadki.
- Najlepiej na razie omijać. Można też posprawdzać, jak mamy jakieś nagrania, gdzie leżą, hmm, zakażeni. A bardziej ich resztki. Tak żeby na razie trzymać się od nich z dala. Nie wiadomo, czy nie można się od nich zarazić i dopiero jeśli będziemy gotowi, możemy spróbować badać próbki. - wygłosiła w końcu.

- Z zakażonych pewnie nie zostało więcej niż te gluty, które przywieźliśmy z dwunastki - odparł Vicente, - a droidy są bezpośrednim rezultatem zasilania, które tam uruchomiliśmy. Do czasu jak go nie wyłączymy musimy się liczyć z tym, że kolejne będą się podładowywały i… - rozłożył ręce, - nie wiem co jeszcze.

- Może nie wyglądają już jak ludzie, ale to “coś” wciąż może tam siedzieć. Ja bym mimo wszystko była ostrożna. Myślicie, że dałoby się te droidy jakoś przeprogramować? Tak żeby nie atakowały. - zaproponowała nawigatorka.

- Tego co przytargała Zeeva - odpowiedział Sanchez, - jeszcze do niego nie zaglądałem. Najważniejsze, żeby nie dać im możliwości podładowania się. Bez zasilania są niegroźne.

- To by oznaczało wyprawę do dwunastki i wyłączenie zasilania - powiedział Tony. - Ale dropship wymaga pewnych napraw. - Spojrzał na Chris, potem ponownie na Vicente. - Z tego co mówisz wynika, że powinniśmy jak najszybciej wysłać parę osób do dwunastki, a potem dopiero zmodernizować "Black Hawka" i wybrać się na Archimedesa po dropshipy.

Informatyk wzruszył ramionami.
- Kwestia oszacowania ryzyka. Każda chwila zwłoki to potencjalne nowe zagrożenie. Z drugiej strony… Nie wiem. Niech się wypowiedzą Zeeva z Ryanem. Mówię o zasilaniu nie od dziś.

- Mnie się nie pytajcie o jakieś zasilanie. Ja jestem szturmowcem. Szturmuje cel z bronią w ręku. - Zeeva wzruszyła ramionami umywając ręce od takich technicznych dupereli jakie widocznie kompletnie jej nie interesowały.

- Ale jeśli chcemy uruchomić bramę hangaru to raczej musimy uruchomić generator. Bez tego nie wiem jak byśmy mogli ją otworzyć. - pilot pokiwała blond głową i niejako przejęła pałeczkę ulubionego tematu Vicente w sprawie zdewastowanej stacji.

- W takim razie ruszamy do dwunastki gdy tylko dropship będzie gotowy do lotu - powiedział Tony. - Ryan, Zeeva, Chris, Alice, Jericho i ja. Uzbrojeni po zęby. Lecimy, wyłączamy i wracamy. Reszta zostaje na Aurorze. A do hangaru wybierzemy się później. - Przeniósł wzrok na Chris. - Generator weźmiemy swój, a nie z Archimedesa.

- Nie sądzę by coś tak drobnego jak generator ruszyło coś tak wielkiego jak wrota hangaru. I to takie wystawione na działanie próżni od nie wiadomo jak dawna. Tam pewnie wszystko zamarzło i się zaskorupiło na kość. - Jericho pozwolił sobie na wyrażenie swojej opinii w sprawie jaka zachodziła na jego specjalność. - Chris pewnie chodziło o reaktor a nie jakiś ręczny generator co można zabrać na dropshipa. To potrzeba sporo mocy by ruszyć taką masę. - droniarz popatrzył na pilota by sprawdzić czy właściwie domyślił się o co jej chodziło.

- No tak, chodziło mi o reaktor, o główne zasilanie. Brama w naszym hangarze też jest zasilana z głównej sieci i nie sądzę by przenośny generator dał radę ją ruszyć. - blondynka szybko pokiwała głową na znak, że kolega poprawnie zinterpretował jej słowa.

- Odradzam włączanie głównego zasilania - wtrącił się na to Vicente. - W tej chwili przez zasilanie w dwunastce jesteśmy atakowani przez droidy.

Tak naprawdę myślał, że droidy to jeszcze nie to najgorsze co może ich spotkać.

- Dopóki nie załatwimy definitywnie sprawy droidów, zapominamy o dropshipach - zadecydował Tony. - Lecimy do dwunastki, wyłączamy wszystko i wracamy. Potem skupiamy się na droidach. I tu, Vicente, będziesz mieć pole do działania.

Sanchez wystawił kciuka, dając znać, że akceptuje plan.

- A co z tą asteroidą? - dopytał, nie będąc do końca w temacie.

- Mamy próbkę i sonda już wraca. Właściwie niedługo powinna być z powrotem. Jak chcesz to możesz sobie obejrzeć nagrania. - Jericho machnął dłonią w stronę pulpitów gdzie były poszczególne stanowiska.

- Strasznie sypka ta asteroida. Jak przyszłam to naszej sondy w ogóle nie było widać z tego kurzu jaki się wzbił po lądowaniu próbnika. - Chris dodała swoje spostrzeżenie na temat tego co rano dostrzegła na monitorach jakie przekazywały obraz z drugiej sondy pełniącej rolę obserwatora.

- Kurz? - Vicente włączył nagranie z lądowania sondy na podejrzanej asteroidzie. - Czy nie natknęliśmy się na taki kurz w dwunastce? A może to nasze “ziarna” z ogrodu? Może Seth zwróci mi je z naddatkiem. Kto się zajmie badaniem tego materiału? - zwrócił się do kapitana.

- Znasz się na tym? - Tony spojrzał na informatyka. - Najlepszy w tym jest Seth... a ja, prawdę mówiąc, wolałbym, by te próbki, podobnie jak i cała sonda, zostały poddane bardzo dokładnej sterylizacji, dekontaminacji i co tam jeszcze wymyślono, by pozbyć się potencjalnego niebezpieczeństwa.

- Ehmmm… - przytaknął tylko, bo nie było nic więcej do dodania.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172