Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2021, 22:06   #42
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Oczywiście, że aktualna - powiedział Logan. - Mam dom zupełnie wolny, wysprzątany i gotowy na nas. Znaczy na pizzę i maraton filmowy - rzekł.
Następnie zamilkł, bo dotarło do niego to, co widzi. Kogo widzi. Spoglądał na jej makijaż. Potem na jej ubrania. Na jej całą. Zamrugał powoli. Wreszcie utkwił wzrok w jej nogach spiętych rajstopami. Odetchnął głęboko przez usta.


- Hmm… - zamruczał. - Zacząłem się stresować… może się przebiorę… - mruknął pod nosem.
Chyba odniósł wrażenie, że był gorzej ubrany od Abigail.

- Po co? - dziewczyna zmarszczyła lekko czoło. Przecież i tak się potem rozbierze, więc jaki sens? Zbędne zawracanie głowy.
- Dlaczego się stresujesz, coś nie tak? - teraz to ona się spięła, łypiąc w dół na swoje ciało i czuła jak zaczynają się jej pocić ręce.

- Bo… wyglądasz inaczej, niż przy poprzedniej kontroli. Bardzo ładnie… pięknie wręcz. Znaczy wtedy również tak wyglądałaś… - Logan chyba stresował się.

De Gillern pomyślała, że Aoife jednak przegięła. Z drugiej strony znów usłyszała że nie jest tak do końca chodzącym trupem. Prawie zaczęła wierzyć w wersję gdzie to nie do końca kłamstwo.
- Nie przebieraj się, tak jest dobrze - powiedziała, przypominając sobie o radzie barmanki na temat zapewnienia komfortu. Z trudem przebiła paraliż mięśni twarzy, posyłając kąciki ust do góry na kilka sekund.
- Podobasz mi się - dodała i zaraz zakłopotana opuściła wzrok, żeby rozplątać smycz wokół nóg.
- Wzięłam pranie i… - przełknęła ślinę dość głośno - Jak to nadal nie problem… przeprać. Będę bardzo wdzięczna.

Logan milczał przez chwilę.
- Przepierzemy - obudził się wreszcie. - Oczywiście, że przepierzemy.
Pogłaskał Charona za uszkiem. Chyba był jego tarczą w tym momencie, bo przez pół minuty rozmawiał z psem, zastanawiając się, co dalej.
- Wiesz co? Może jednak rano przesadziłem z tym alkoholem. Naparstek to mało nawet jak dla ciebie. Chciałabyś, żebym napoczął mój najlepszy rocznik? Dwadzieścia lat temu mój tata kupił z włoskiej winnicy cały zapas win. Miał potem nimi handlować, ale tak się zakochał w smaku, że zostawił dla siebie. Potem zginął, a alkohol został. Ja rzadko pije alkohol, ale ten jest naprawdę dobry. Chciałabyś spróbować? - zaproponował.
Najwyraźniej Logan uznał, że najlepszym ruchem będzie gadać o swoim zmarłym ojcu.

Teraz to Abigail milczała przez dłuższy moment.
- Nie będzie ci szkoda? - podniosła spojrzenie, chociaż czuła się coraz mniej na miejscu. Flaszka whiskey z plecaka ciążyła niemiłosiernie i wydawała się tak żałośnie śmieszna wobec kupionej winnicy ojca Logana.
- Nie musisz go na mnie marnować, przyniosłam whiskey dla ciebie. - burknęła ponuro, kucając aby pogłaskać Charona po grzbiecie, co ją uspokajało. - Jesteś Irlandczykiem, pomyślałam że przecież musisz lubić whiskey… a potem, już po fakcie, doszło do mnie, że nie znam się na alkoholach, a to co widziałam na reklamach pewnie ma się kiepsko do gustu kogoś stąd. Nigdy nie twierdziłam, że nie jestem ułomna, a to dopiero początek długiej listy minusów - wzruszyła ramionami - Dla mnie cokolwiek, nie piję… dziś próbowałam wyjaśnić znajomemu że nigdy… nie upiłam się. Kurwa, nie słuchaj mnie - westchnęła ciężko, wstając i łapiąc koszyk.
- Prowadź - uśmiechnęła się krótko aby poprawić mu humor.

Mężczyzna przejął od niej koszyk, aby nie musiała go dźwigać.
- W ogóle, bardzo miło, że cię widzę. Nie pamiętam, czy to już powiedziałem. Rzeczywiście trochę się spóźniłaś i przestraszyłem się, że może zrezygnowałaś. Ale jesteś i bardzo się ucieszyłem z tego powodu. Cezar chyba też się trochę za bardzo podekscytował - Logan zaśmiał się. - Wino to tylko wino. Nic dla mnie nie znaczy. Nie miałem zbyt dobrych relacji z moim ojcem, więc nie szanuję do końca tego, co kupił za swoje pieniądze… To tylko pieniądze. Miał ich wiele, to wydawał. Natomiast ty… nie chcę być nieelegancki, ale zdaje mi się, że nie masz ich dużo. A i tak kupiłaś mi drogi alkohol. Dlatego tak bardzo go doceniam… bardziej niż tę całą winnicę - powiedział. - I to go wolałbym zachować. I cieszyć się nim - mruknął.
Lekkie rumieńce pojawiły się na jego twarzy. Szli w stronę domu. To spotkanie było dużo bardziej niezręczne od wszystkich innych. Totalna zmiana wizerunku Abigail bez wątpienia ścięła nieco Logana. Pewnie zastanawiał się, co takiego znaczyła.

De Gillern przeszedł po kręgosłupie nieprzyjemny dreszcz.
- Jestem bezdomna, ale nic ci nie ukradnę. Nie musisz się martwić - wzruszyła nerwowym ruchem ramionami. Szła wbijając wzrok w ziemię i zgrzytała zębami.
- Mogę też iść w cholerę i tyle, weź flaszkę i się pożegnamy. - przełknęła gorzką żółć z ust. Nie chciała iść, jednak rozumiała podejście ludzi do kloszardów a tym właśnie była.

Logan przełknął ślinę.
- W ogóle nie przyszło mi do głowy, że mogłabyś coś wziąć… Jak mógłbym cię w ten sposób potraktować? Nie jestem moim ojcem - rzekł weterynarz. - Choć pewnie nawet on nie potraktowałby kobiety w ten sposób. Choć raz zdarzyło się tak, że mocno poturbował służącą… i to nie w tym dobrym sensie. W sumie zdrada na mojej matce nie byłaby wcale w porządku. Sam nie wiem, co gadam. Chyba robię się trochę nerwowy… - zaśmiał się… no cóż, nerwowo.
Otworzył drzwi do środka.
- Zapraszam - powiedział. - O ile nie wystraszyłem cię tym ciągłym gadaniem o moim ojcu. Chyba… powinienem przestać. Po prostu… a zresztą… nieważne - mruknął.

- Nie wystraszyłeś, mnie naprawdę ciężko przestraszyć - szarowłosa popatrzyła mu w oczy, a potem spojrzała na drzwi i wnętrze korytarza.
- Dobrze… mrok potrzebuje zaproszenia aby przekroczyć próg - uśmiechnęła się nawet całkiem sympatycznie, choć krótko i pewnie weszła do środka.
- Opowieści umarłych, albo o umarłych mi nie przeszkadzają - dodała, odwracając się przez ramię, a szare ślepia płonęły choć tym razem nie obłędem i pustką. Było w nich życie, przysypane popiołem, ale wciąż żywe.
- Też nie miałam dobrych kontaktów z ojcem. - odstawiła koszyk, biorąc krótki wdech i prychnęła - Nieważne, nieistotne. Obiecałam że nie będę ci tyrać głowy, masz się dobrze bawić. Obłęd to ostatnie czego ci trzeba.

Logan spojrzał na nią dłużej.
- Tak w ogóle to trochę jesteś jak ta dziewczynka z rodziny Addamsów - powiedział. - To w sumie całkiem seksowne. Znaczy… - odwrócił wzrok. - Mam na myśli, że ty jesteś. Jeśli ci to nie przeszkadza. Mam nadzieję, że nie. A nie, że dziewczynki są seksowne. Nie jestem pedofilem… Ech…
Ruszył w prawo w stronę schodów.
- Tam jest piwnica. Poczekasz tu, czy ze mną zejdziesz?
Uśmiechnął się niewinnie.

Rezydencja była piękna i luksusowa. Bez wątpienia wiele pieniędzy poszło na jej wybudowanie oraz urządzenie. Przypominała taką katalogową, z filmu o nawiedzonych domach. Tak bardzo, że aż brakowało jej nieco… realności. Trudno było uwierzyć, że to miejsce należało do faktycznych ludzi. Pewnie Logan nie urządzał tych pomieszczeń, gdyż nic tutaj nie wskazywało na jego osobowość.

Abby skinęła głową i zeszła do piwnicy z mężczyzną.


To było ciepłe, przyjemne pomieszczenie zbudowane z czerwonej cegły. Z tego samego materiału zbudowano duże półki, w których umieszczono butle z winami. Znajdowały się tutaj również różne przyrządy do wyrobu trunków, choć zdawały się nieużywane. Logan raczej nie zajmował się tym w wolnym czasie. Lampa nad sufitem promieniowała przyjaznym światłem, które nadawało całości kameralnego charakteru.
- Słabe, mocne, czy bardzo mocne? - rzucił Logan, przechodząc półkami.

Dziewczyna obserwowała go, przypatrując się plecom i tyłowi spodni w okolicy bioder. Kołek w jej ciele zaczął pulsować, albo miała po prostu takie wrażenie. Całkiem przyjemne.
- Jak kiedyś będziesz myślał nad zatrudnieniem upiora do dzwonienia łańcuchami to odezwij się - wypaliła zanim zdążyła pomyśleć. Odkaszlnęła - Przytulnie tu… sucho, ciepło i nie ma okien. Brak przeciągu, masz światło… ekhm. Zdam się na ciebie, ale pamiętaj. Mam słabą głowę, więc za dużo nie wypiję. Lepiej żebym się nie upijała - skończyła melancholijnie.

- Nie pozwolę ci - powiedział Logan. - Mamy oglądać filmy, pamiętasz? - zapytał. - Jak będziesz leżała nieprzytomna, to co to byłaby dla mnie za przyjemność…
Następnie zamilkł, zastanawiając się nad tym pytaniem. Rozkaszlał się i znów zarumienił.

W międzyczasie zza rogu wychynęła postać wysokiego, przystojnego mężczyzny. Choć starego i wąsiastego.
- Złodzieje! - wrzasnęła postać. - Moje wino kochane kradną! Ja ci dam! Ja ci dam, gówniaku!
Wziął laskę i zaczął okładać nią Logana, choć ten niczego nie zauważył. Tylko poskrobał się po ramieniu. Chwycił jedną butelkę i zaprezentował ją Abby.
- To moje ulubione - uśmiechnął się. - Nie takie słodkie, ale też nie kwaśne. W sam raz.
- W sam raz?! Tożto najlepszy rocznik! Chowaj, to, jebańcu pizdogłowy! - duch dalej okładał laską, bez żadnego efektu.
 
Ombrose jest offline