Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2021, 22:12   #46
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Mężczyzna wykręcił się i zamknął jej usta pocałunkiem. To była chyba rzeczywiście jego metoda na sytuacje, kiedy mówiła rzeczy, których on nie chciał słyszeć.
- Ćśś… - szepnął. - Nie musisz prosić mnie o to. Mogę być twoim erotycznym niewolnikiem. Zrobię cokolwiek zapragniesz - mruknął.
Potem jednak spojrzał w bok. Poskrobał się po głowie.
- Wiesz… teraz słyszę, że mogłaś się przestraszyć. Ale może powiem ci, z czego to wyniknęło - mruknął. - Moja poprzednia dziewczyna… bardzo ją kochałem i na początku było tak samo zajebiście. Potem jednak kochaliśmy się coraz mniej. Musiałem praktycznie błagać ją o każde zbliżenie i czułem, że się tym upokarzam. Wnet… wnet okazało się, że sypiała z inną kobietą na boku - dodał, choć niewyraźnie. Więc ciężko było zrozumieć jego słowa. - I w ogóle bardziej wolała kobiety od mężczyzn. Ale na początku chyba taka nie była. Może coś we mnie sprawiło, że zmieniła zdanie co do mojej płci. W każdym razie… nie chciałbym, żeby to się powtórzy…

Tym razem to de Gillern mu przerwała, całując tak samo jak on ją poprzednio. Przesunęła się, żeby po paru chwilach móc usiąść obok i objąć ramieniem.
- Nic ci nie brakuje, ona była dziwna - powiedziała kiedy ich usta się rozłaczyły - Chcesz dowodu? To masz - chwyciła go palcami za brodę - Zamieszkam z tobą i rżnij mnie ile chcesz. Wchodzisz w to? - dokończyła z wyzwaniem w głosie a także spojrzeniu.

Mężczyzna parsknął śmiechem.
- Myślę, że tak. Warunki są dla mnie korzystne… - pokręcił głową. - Ale nie chcę, żebyś pomyślała, że cię nie szanuję. W ogóle… od tamtej dziewczyny nigdy nie byłem z kobietą, bo nie chciałem się tak samo poczuć jak wtedy. Dlatego mnie tak zamurowało, kiedy zobaczyłem cię dzisiaj. Widać było wyraźnie, że przygotowałaś się dla mnie… a ja nie wiedziałem, co mam robić. Bo nigdy nie byłem mężczyzną, dla którego warto byłoby się stroić lub malować. I chyba po raz pierwszy poczułem się… atrakcyjny. I pożądany. Dlatego też tak zareagowałem w piwnicy. I teraz przy tobie… - pogładził ją po policzku. Chyba znów myślał o tym, jak bardzo był gładki. - Może oszalałem. Ale w tych szaleństwie chcę tkwić.

Obce słowa sprawiły, że Abby zamarła, a w jej oczach pojawił się smutek.
- Gdyby zmory nie wyciągały po mnie rąk… marzyłabym, aby być z tobą już zawsze. Jeśli ty nie jesteś wart starań, to nikt nie jest. Dobry, jasny i piękny z ciebie mężczyzna. Taki, przy którym nawet kamienny posąg poczuje się… żywy. Mogłabym patrzeć na ciebie godzinami i godzinami pod tobą jęczeć - wyszeptała, choć głos ledwo dawał radę opuścić jej gardło - Rzucam bardzo zimny cień, nie ucieknę od tego... uciekam od wielu rzeczy i ludzi. Od ciebie nie chcę, chociaż powinieneś coś wiedzieć - odwróciła głowę w bok - Nie jestem dobrym człowiekiem, nigdy nie będę. Ani… wolnym. Kryję się w mroku i ruinach, unikam ludzi. Są tacy, którzy bardzo chcieliby mnie złapać i zabrać. Daleko stąd. Boje się, że kiedyś w końcu mnie znajdą, tobie zrobią krzywdę… nie wybaczę sobie tego.

Logan uśmiechnął się do niej.
- Ale w tym zagrożeniu chcę tkwić - powiedział. - Warto poświęcać się dla ludzi, na których nam zależy. I sądzę, że ty jesteś właśnie taką osobą - dodał. - Ja sam również nie jestem dobrym człowiekiem, nawet jeśli sprawiam takie wrażenie. Sama widziałaś, jak przed chwilą chciałem cię kontrolować i próbować wymusić na ciebie… ech… regularny seks ze mną? To brzmi jakbym był sam bardzo zjebany - rzekł. - Obiecasz mi, że jeśli w którymś momencie poczujesz się przy mnie bardzo niekomfortowo, to nie będziesz w tym tkwić? Już teraz twoje życie nie jest wcale łatwe. Nie chcę ci go dodatkowo zjebać samym sobą. Mogę znieść wszystko. Mrok, ruiny, cienie… cokolwiek, co przyniesiesz. Ale na pewno nie zniosę świadomości, że jestem twoim kolejnym demonem. Chciałbym być kimś lepszym.
Dotknął jej dłoni. Chwycił ją mocno i przystawił do swoich ust. Pocałował ją i mruknął. Chyba nawet taka podstawowa niewinna rzecz sprawiała mu przyjemność. Tak długo, jak Abigail była obok i wciąż chciała z nim być.

- A jeśli przyniosę śmierć? - szarowłosa patrzyła mu w oczy - Cezara, Rhysa… twoją?
Wzdychając zacisnęła palce na jego dłoni. Tak samo jak zacisnęła szczęki aby się nie trzęsły.
- Poczekaj z decyzją do rana, wtedy zdecydujesz - mruknęła głucho - Nie sypiam dobrze… jeśli cię to nie przerazi, wrócimy do tematu.
Logan spojrzał na nią.
- Ludzi zazwyczaj ocenia się po efektach, a nie po intencjach. Tak mówi moja znajoma. Ale ja jestem chyba odwrócony, bo dla mnie te intencje liczą się jeszcze bardziej. Jeśli nie będziesz chciała naszej śmierci, a ona się po prostu… przydarzy… to nie będę cię za nią winił. Chciałbym najbardziej, żebyś ty nie umierała - powiedział. - Jak mi to obiecasz, to już będę uspokojony. I mam na myśli również powolne umieranie, jakim jest to stałe głodzenie się, które uprawiasz. Jeśli Rhys zginie, to za to ci tylko podziękuję - zaśmiał się lekko i pokręcił głową. - Natomiast Cezar… wolałbym, aby przeżył. To dobry chłopiec. Jak każdy pies. Szczerze mówiąc ta praca jest dla mnie bardzo wyniszczająca. Mówię sobie, że chcę pomóc tym zwierzętom, ale tak naprawdę dzień za dniem widzę ich cierpienie… to ma na mnie duży wpływ. Bo zbyt często nie mogę nic zrobić. Ale i tak się staram. O to chciałbym też prosić ciebie. Abyś również się starała. Dla nas - mruknął. - A jeśli sam umrę? No cóż, tak naprawdę jedyna rzecz, jaką możesz zrobić ze swoim życiem, to je stracić - uśmiechnął się. - Nie będzie mi z tym źle, jeśli umrę dla kogoś, kto się dla mnie liczy.

Wstał i pociągnął ją za rękę.
- Czy chcesz, żebym ci pokazał twoją nową sypialnię? - zapytał.

- Śmierć nie jest najgorsza… - Abigail wyszeptała rozgoryczonym głosem, na więcej nie mogąc sobie pozwolić. Niewidzialna łapa dusiła ją za gardło, usta drżały i ciężko szło mówić, gdy żadne słowo nie chciało opuścić ust. Ostatnio i nie tylko ostatnio staranie kiepsko jej wychodziło, zwykle gdy zaczynała ktoś cierpiał. Nie dało się od ręki pozbyć fatalizmu, ani przezwyciężyć niechęci do ludzi. Albo strachu przed kontaktem z nimi. Momentu kiedy zaczyna jej zależeć, a potem budzi się pośrodku pola tlącego się popiołu.
Stanęła tuż przed wetem i pokiwała głową, obserwując jego rozmazaną i niewyraźną twarz tuż obok.

Logan pokiwał głową.
- Dużo gorsze jest życie w cierpieniu - odpowiedział.
Miał już ruszyć w stronę wyjścia, ale wpierw przypomniał sobie o swojej nagości. Zaczął się ubierać. Wnet był już gotowy. Chwycił jeden kawałek pizzy, bo wciąż był głodny, a wcześniej nie udało mu się zbyt wiele zjeść. Wnet wyszli na korytarz. Na szczęście tym razem służących nie było w zasięgu wzroku. Burke był w dobrym humorze.
- Jestem podekscytowany - rzekł. - Nawet jeśli to wszystko skończy się źle, to wcześniej chcę stworzyć dla nas wspaniałe wspomnienia… Tak, żebyśmy mogli czym torturować się później, kiedy wszystko minie - zaśmiał się lekko, choć wcale nie poruszał lekkich tematów. Pociągnął ją w stronę schodów.

Dziewczyna zagryzła wargi, dając się prowadzić jak na sznurku. Z tym, że zamiast liny albo smyczy Logan używał uścisku dłoni. Jeśli on czuł się podekscytowany, ją zaczynało to wszystko przerażać. Za dużo, za szybko, zbyt intensywnie i obco… tylko puszczenie ręki mężczyzny było wysiłkiem ponad możliwości.
- Dlaczego ja? - spytała w końcu chrypiąco - Bo przypominam Lolligray? I czy… możemy porozmawiać z twoim bratem? Wyszło obcesowo, a skoro będziemy tu mieszkać razem… nie lubię kwasów i… może się przypierdalać. Kość niezgody - skrzywiła się.

- Porozmawiamy z nim - Logan skrzywił się. - Ale proszę, nie dzisiaj. Przed chwilą stał i obserwował to, jak posuwam cię od tyłu. Pewnie napalił się sam. W takim razie rozsądnie będzie to przeczekać. Ja staram się być dobrym człowiekiem, ale Rhys nigdy nie miał takich ambicji. To nie bedzie przyjemna rozmowa. Porozmawiamy z nim jutro rano po śniadaniu. Jak będzie najedzony i jego potrzeby zostaną zaspokojone… przynajmniej te najprostsze… to dużo łatwiej dojdziemy z nim do porozumienia. Mój brat jest uzależniony od seksu i od odbierania mi tego, co jest dla mnie najdroższe. Pewnie jak do niego pójdziesz, to będzie bardzo napalony i ja nie chcę się z tym teraz zmagać. To jest syf. Nie wkraczasz do zbyt zdrowego środowiska, chcę ci to powiedzieć na wstępie.
Szli korytarzem na pierwszym piętrze.
- Nie wiem, kto to jest Lolligray - nawiązał do wcześniejszego tematu. - Ale cię lubię dlatego, bo… może jestem uzależniony od naprawiania zepsutych, pięknych rzeczy. A może dlatego, bo ten cały mrok wokół ciebie zmienił cię we wrażliwszą osobę… a tych jest mało w moim życiu. Poza tym… seks z tobą jest bardzo dobry. Najlepszy - zaśmiał się. - Nie mogę znaleźć powodu, dlaczego to nie miałabyś być ty. Jesteś w moich oczach idealna.

Szklane oczy anorektyczki patrzyły bez mrugania na rozmówcę.
- Zamów mu dziwkę, niech spuści ciśnienie - powiedziała spokojnie, powoli zwalczając gniotącą kulę w gardle. Oczywiście, że sprowadzi katastrofę na to miejsce… ale może minie troche czasu i pech ich zgapi, a potem doktorek się znudzi, wścieknie i po prostu odejdą. Ona i Charon.
- Mój pies… - drgnęła, przystając - Gdzie Charon? Był na dole, chyba poszedł za nami do jadalni ale… - poruszyła wargami po czym prychnęła - Mówiłeś że dawno nie miałeś kobiety, było ci dobrze… to dobrze - drgnęła nerwowo i prawie się uśmiechnęła - Było dobrze, bardzo i trzeba to powtórzyć. A twój brat - pokręciła głową. Skoro był takim skurwielem czemu jej pomógł w Detroit?
- Jego zepsucie i moje zepsucie. - dodała cicho - Nie jestem idealna, ale postaram się… być lepsza. Dla ciebie, nie dla niego.

Logan uśmiechnął się.
- Cieszę się. Może masz o sobie małe mniemanie, ale w rzeczywistości jesteś jedyną dobrą rzeczą, jaka mi się przytrafiła od naprawdę długiego czasu - mruknął.
Zamknął za nimi drzwi do sypialni.


Następnie natarł na nią ciałem, przyduszając tak, jak to miało miejsce na dole w piwnicy.
- I wciąż nie mam cię dosyć - mruknął. - Pójdę teraz pod prysznic - rzekł. - Chcę z siebie zmyć ten dzień. Jak wyjdę, to chcę cię widzieć nagą i czekającą na mnie - powiedział. - Połóż się na brzuchu. Dzisiaj nie stracisz dziewictwa - mruknął. - Chcę, żeby to był specjalny dzień, który dopiero zaplanuję. Jednak to nie znaczy, że nie zostaniesz jeszcze lepiej przerżnięta - dodał. - Nie żartowałem, gdy mówiłem, że odbiorę ci zdolność chodzenia.
 
Ombrose jest offline