Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2021, 12:04   #53
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
XXIII dzień miesiąca Neth (XI), Puste Wzgórza, 115 dni po ucieczce z Phaendar, 42 dni po odbiciu fortu Trevalay

Bohaterowie opuścili obozowisko w ruinach fortu Nunder z samego rana, gdy tylko słońce zaczęło nieśmiało wychylać się zza horyzontu. Przez noc wszyscy z zarażonych zdążyli już pozbyć się pasożytów, więc Laura z Hannskjaldem mogli z czystym sumieniem zostawić swoich pacjentów, by ci powoli dochodzili do siebie. Wysłana wieczorem do fortu Trevalay wiadomość doczekała się odpowiedzi przekazanej przez Sulima – Łowcy zadeklarowali, że zajmą się tą nową grupą, a bohaterów poprosili o zajęcie się zwiadem Pustych Wzgórz i kontaktem z Longshadow. Cobb był pewien, że jego ludzie z pomocą Phaendarczyków zdołają utrzymać kontrolę nad Fangwood, szczególnie jeśli Mściciele będą nękać Kły w innych miejscach.

Około południa drużyna po raz pierwszy od blisko czterech miesięcy opuściła puszczę Fangwood, wydostając się spod koron majestatycznych drzew na pustą przestrzeń. Podróż przez Puste Wzgórza była zdecydowanie szybsza i wygodniejsza niż przedzieranie się przez dzikie gęstwin. Wyczarowane przez Jace’a wierzchowce mogły w końcu rzeczywiście się rozpędzić i nie trzeba było co chwila uważać, by nie oberwać nisko rosnącą gałęzią. Z drugiej strony jednak, coraz bardziej zimowa pogoda bez ochrony drzew była tu znacznie mocniej odczuwalna – lodowaty wiatr przenikał nawet pod grube ubrania, przeszywając chłodnym powietrzem, a śnieg po jakimś czasie zbierał się na końskich grzbietach. Dzięki wskazówkom uciekinierów drużynie udało się dotrzeć do pierwszego celu ich zwiadu krótko po zachodzie słońca. Szczęśliwie niebo rozchmurzyło się, a księżyc świecił jasno, odbijając się od białego puchu i pozwalając, by nawet ci niewidzący w ciemnościach mogli co nieco dojrzeć.

Już z daleka widać było, że Redburrow jest kompletnie opustoszałe, ale gdy bohaterowie podeszli bliżej, zauważyli, jak źle to wszystko wyglądało. Jeśli którykolwiek z mieszkańców miał nadzieję na powrót do domu, zdecydowanie powinien ją porzucić. Miejsce, w którym do niedawna stała niewielka, licząca sobie tuzin domostw osada, było teraz jedynie pogorzeliskiem. Porytą ziemię znaczyły kratery po wybuchach, a tam gdzie nie dotarł śnieg, widać było plamy zaschniętej krwi. Jedynymi dowodami na to, że mieszkali tu kiedyś ludzie, były smętne resztki spalonych domostw, wciąż parujące i dymiące lekko, tworząc szarawą mgłę nad ruinami wioski. Wokół nich leżały porozrzucane bronie i ciała – zabrudzony popiołem puch zdążył je już częściowo przykryć i przy słabym oświetleniu ciężko było określić, do kogo należały. Już z odległości stu kroków, gdzie zatrzymała się drużyna, czuć było słabą woń spalenizny, a Jace poczuł delikatny nacisk paskudnej aury śmierci. Wejście tam zdecydowanie nie będzie przyjemne.

Hannskjald

Narzędzia myśliwego użyte do zaklęcia wieszczącego sprawiły, że niewielka sadzawka zabarwiła się kompletną czernią – a był to niechybny znak, że ich właściciel już nie żył. Najwyraźniej poniósł największą ofiarę, ratując swoją rodzinę przez hobgoblinami. Druidowi zaś pozostawała nadzieja, że następne próby dadzą coś więcej, chociaż wiedzę, że ktoś przeżył. Ptaki zaś, przynajmniej te, które nie odleciały na południe zimować w cieplejszym klimacie, poinformowały go o większych niż zawsze grupach humanoidów, podróżujących po wzgórzach z dużymi stworami, a także wielkich latających stworach z humanoidami na grzbiecie. Grupy były inne i większe niż zawsze, ale nie pojawiały się tak często.
 
Sindarin jest offline