Zablokowany korytarz raczej nie wzbudził w Malvolii optymizmu. Trzeba było iść na około, a skoro zmierzch rozlał gęsty atrament i źródłem światła pozostawała zaledwie pojedyncza latarka, to każdy cień potencjalnie mógł być uzbrojony w pazur i zęby zainfekowanego mordercy. Ślady krwi i porozrzucane łuski tym bardziej wskazywały na namacalność niebezpieczeństwa. Wkrótce razem z towarzyszkami dotarła do zastygłego w pozycji siedzącej ciała funkcjonariusza RPD. Val widocznie postanowiła upewnić się, czy mężczyzna nie śpi bądź nie uległ reanimacji, ponieważ podeszła do niego i uniosła mu głowę. Adesso z trudem powstrzymała odruch wymiotny, widząc zmasakrowaną twarz i szyję policjanta. Poleciła tylko blondynie, by sprawdziła, czy nie ma on jakiegoś klucza albo amunicji, po czym szybko obróciła głowę, by nie patrzeć dalej na to makabryczne widowisko. Mniej więcej w tym samym momencie usłyszała coś jakby odgłos kapania wody o posadzkę. I powiedziałaby po prostu, że gdzieś tam cieknie instalacja, gdyby nie to, że dźwięk nabierał siły z każdą sekundą. Już wkrótce stał się on niemal namacalny i wydawał dobiegać wprost znad jej głowy. Wtedy inżynierka skierowała promień latarki na sufit, by sprawdzić jego źródło i aż zaniemówiła. W okamgnieniu jej opalona skóra przybrała barwę popielatoszarą, serce zabiło niczym dzwon, a cisnący się na usta krzyk powstrzymało jedynie instynktowne ugryzienie się w język. Europejka z przezorności natychmiast zgasiła latarkę, jednak bioorganiczna broń w ogóle na to nie zareagowała. Tak samo jak jej ataku nie wywołało pierwsze w kolejności skierowanie nań świetlistego strumienia. Czyżby była ślepa? Jej dotychczasowe zachowanie i badawcze wysunięcie paskudnego jęzora wydawało się to potwierdzać. Jeśli tak, to zwinna brunetka z łatwością mogła ją wymanewrować. Nie wiadomo jak dalece ów eksperyment był odporny na ostrzał, z pewnością jednak mógł urządzić je tak samo jak pobliskiego glinę. A to sprawiało, że o ile Nicoletta nie zostałaby do tego zmuszona, to wolała nie próbować swojego szczęścia w starciu z potworem. Zamiast tego pokazała towarzyszkom gestem, by zachowały milczenie. Potem ruszyła cichym krokiem w kierunku pobliskiego wejścia do archiwów. Z nadzieją wymalowaną na twarzy nacisnęła klamkę, najdelikatniej jak tylko potrafiła, zakładała bowiem że mutant kompensuje sobie brak wizji słuchem. Drzwi jednak, ku jej zawodowi, nie ustąpiły. W takim wypadku zachęcając pozostałe kobiety gestem, zaczęła się skradać dalej korytarzem. Byle oddalić się od źródła niebezpieczeństwa, w postaci szkaradnej istoty.