*** W drodze do kaplicy ***
-
Skąd wiedziałeś o córce barona? - Imra zapytała się cicho Kennicka kiedy sytuacja nieco ucichła i ruszyli do kaplicy.
Tiefling zmarszczył brwi.
- Kiedy zobaczyłem Majora, to zwyczajnie mi się przypomniało. Musiałem kiedyś czytać brevoyskie herbarze - stwierdził, odrobinę zaskoczony.
Imra zrobiła kwaśna minę.
-
Mi się nic nie przypomniało. Nie wiem czy mnie nie uczyli, czy po prostu to było za mało aby rozpoznać… - kobieta zaczęła marudzić ale urwała. -
Może to i dobrze. Może lepiej jak nie wiem. - Możliwe, że nie uczono cię o tym. Brevoy nie sąsiaduje z Kyoninem, a do tego wasza szlachta jest dość ...hermetyczna - rzucił Kennick po chwili zastanowienia.
Półelfka podniosła spojrzenie na tieflinga jakby powiedział coś czego nie powinien.
-
Co jeszcze wiesz? - zapytała go ostro z nieco szaleńczym wzrokiem.
- Wiem, że powinnaś się uspokoić - odparował szybko, patrząc jej prosto w oczy.
-
Po prostu mi powiedz co wiesz o Kyoninie - syknęła nie spuszczając spojrzenia turkusowych oczu. -
Może i mi się coś przypomni. - Elfia nacja mieszcząca się na południowym brzegu jeziora Encarthan. Stosują izolacjonistyczną politykę, nie wpuszczając nie-elfów głębiej niż do kilku przybrzeżnych miast. Coś jeszcze? - zapytał z przekąsem.
-
Nie drocz się ze mną! - kobieta fuknęła łapiąc za rękaw kurty i ciągnąc do siebie. Miała rozbiegane spojrzenie.
-
Wiesz o co pytam. Co wiesz o moim rodzie? Co ostatnie słyszałeś? Może wiesz kim był mój ojciec? - Spokojnie - ton głosu śledczego złagodniał, kiedy zobaczył, jak Imra jest zdesperowana
- Ta wiedza też dopiero do mnie wraca. Zrobimy tak - usiądziemy razem, opowiesz mi jeszcze raz to, co sama pamiętasz, a ja będę próbował uzupełnić te informacje tym, co czytałem
Nastąpiła chwila bezruchu po której Imra zamknęła oczy ściągając brwi a jej twarz wykrzywiła mina bólu.
-
Przepraszam. - powiedziała ciszej i spokojniej. -
Męczy mnie ta niewiedza, a propozycja Zandalusa tylko to rozbudziła. Chyba twój brat nie za dobrze to przyjał
Imra wyglądała na zawstydzoną swoim zachowaniem.
-
Z chęcią możemy porozmawiać… ale może jak stąd się uwolnimy. Nie wiem ile chce aby reszta wiedziała. Póki co. - Jeśli rozważałaś dogadanie się z tym świrem, to mu się nie dziwię. Może poszukaj informacji gdzie indziej, zanim będziesz pytać opętanych przez obce byty pacjentów szpitala dla obłąkanych, dobrze? - stwierdził tiefling, po czym położył dłoń na ramieniu kobiety.
- Odzyskasz swoje wspomnienia, pomogę ci w tym jak będę mógł. Porozmawiamy na osobności, inni poznają tylko to, co uznasz za właściwe - powiedział, a po oczach można było poznać, że uśmiecha się lekko.
Półelfka kiwnęła zdawkowo głową.
-
Zobaczmy najpierw jak się stąd nam uda wyrwać… i gdzie to “tutaj” jest. - To już nie powinno być problemem. Mgły opadły, więc na pewno jesteśmy na Pierwszej Materialnej. Sprawdzimy, co z Klaczką i jej podopiecznymi, a potem znikamy stąd -
-
Tak. - wojowniczka odzyskała rezon. Spojrzenie jej się uspokoiło i wyostrzyło. Znów była gotowa do działania.
***
Kennick westchnął, ale nie mógł powiedzieć złego słowa o Klaczce. Dobrze, że wciąż pozostawała ostrożna.
- Nadzieja gaśnie ostatnia, miłość roznieca płomień, a wiara go podtrzymuje. Dalej uważam, że to kiepskie hasło – stwierdził, zerkając to na nią, to na strażników
- Zandalus zneutralizowany, więc opuszczenie szpitala powinno być już bezpieczne. Czy pozostali pacjenci odczuli jakąś zmianę? – dopytał.