Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2021, 09:18   #106
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Dziedziniec za uchylonymi wrotami okazał się być pusty, pomijając schowanego w piasku grzechotnika, któremu chyba nie spodobało się, że ktoś pojawił się na jego terenie i wolał się ulotnić. Bahadur wiedział trochę o wężach i grzechotniki akurat nie atakowały ludzi, no chyba, że sprowokowane. Ten sobie poszedł i mogli zająć się dalszą eksploracją.

Cały plac wyglądał ifrytowi jak jakieś miejsce do odpoczynku i potrafił sobie wyobrazić, jak przyjemny czas mogła tu spędzać rodzina Pentheru. Teraz wszystko wyglądało jak relikt ponurej przeszłości, tak samo budynek znajdujący się na samym końcu dziedzińca. Towarzysze wyjaśnili, że jest to krypta rodzinna, a ostrzeżenie wyryte w kamieniu nie zrobiło na tropicielu żadnego wrażenia - w jakichkolwiek grobowcach by nie był, zawsze umieszczano takie odstraszające co słabszych psychicznie rabusiów słowa.

Wrota nie stanowiły problemu i po chwili zeszli po schodach w dół, docierając do czegoś, co wyglądało na przedsionek. Bahadur przyglądał się komnacie z ołtarzem, gdy wtem zza niego wyskoczył stwór przypominający mumię, ale jak na ryciny, które kiedyś pokazywał mu jego mistrz, stanowczo się od niej różnił. Zwłaszcza kawałkami strzał i różnorakiej broni, która utknęła w jego dziwnej, oleistej i nabrzmiałej skórze.

Tropiciel z miejsca rzucił się w prawo, dobywając szybko z bandoliery na piersi ogień alchemiczny. Wolał trzymać się od tego cholerstwa z daleka, zasypując go pociskami z odpowiedniej odległości. Zamachnął się i cisnął flakonem, który z brzękiem rozbił się na ramieniu potwora, a to w moment zajęło się płomieniami.
- Ogniem go, drużyno! - Krzyknął do nich.

Potem zaczęło się dziać. Mumiopodobny dopadł do ich nowej towarzyszki, Grimm sprzedał mu solidny cios toporem, ale niewiele to dało. Aabidah udało się w końcu przejąć chwyt i teraz ona dyktowała warunki, więc Bah wystrzelił z łuku, ale chybił, co tylko go zirytowało. To był już kolejny raz, kiedy oko go zawiodło. Niedługo potem wróg wyrwał się z objęć krasnoludzicy i zaczął uciekać, jednak ataki towarzyszy pozostawiały sporo do życzenia. Dopiero wystrzelony przez Lavenę ognisty podmuch zajął ciało stwora, a Aabidah dopełniła formalności. Po sali poniósł się paskudny smród palonego mięsa.

- Ogień to najlepsza rzecz na takie wynaturzenia - rzucił z wyszczerzem na gębie Bah patrząc na płonące cielsko jak zahipnotyzowany. O tak, ogień był wspaniały. Po chwili oderwał wzrok i spojrzał po towarzyszach. - Poszło całkiem szybko i sprawnie. Zobaczmy, czy uda nam się tutaj znaleźć coś ciekawego, a jak nie, to chodźmy dalej. Aaabidah, potrzebujesz miksturki leczniczej? - Zwrócił się na końcu do towarzyszki, zerkając na rany, które zadał jej stwór.
 
Ayoze jest offline