Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2021, 11:06   #107
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Ostrożność w poruszaniu się po dziedzińcach okazała się nie być potrzebna, ale nikomu nie zaszkodziła. W końcu mieli dużo czasu na eksplorację posiadłości, a pośpiech mógł się źle skończyć. Tabat szedł parę kroków za Laveną i Bahadurem, również zachowując ciszę – nie był tak wyszkolony w przekradaniu się, ale naturalne talenty robiły swoje. Omiatał jednocześnie spojrzeniem całą okolicę, bezskutecznie szukając śladów magii. Ród Pentheru wydawał się dość zamożny, sugerując się zdobieniami dziedzińca i obecnością basenu, czegoś wyjątkowo niewdzięcznego w utrzymaniu w klimacie Wati. Tiefling miał nadzieję, że nie wydali całej swej fortuny jedynie na fasadę i wewnątrz posiadłości znajdą skarby warte przynajmniej tyle, ile te w grobowcu Akhentepiego. Po cichu liczył też, że uciekając z miasta, pozostawili po sobie jakieś zapiski, listy czy księgi rodowe.

Pierwszym celem ich eksploracji była krypta rodowa Pentheru – jeśli coś zostało tu lepiej zabezpieczone, to właśnie ona, zapewne zawierała też najwięcej bogactw. Po drodze zaliczyli niegroźne spotkanie z grzechotnikiem, który szczęśliwie nie był zainteresowany atakowaniem kogokolwiek. Badacz westchnął cicho, przypominając sobie, jak lata temu podobna gadzina postanowiła schować się w koszu na owoce w jego domu – jego brat ledwie przeżył ukąszenie… Tabat potrząsnął głową, wracając do rzeczywistości i skupiając się na budynku krypty. Wyrzeźbione na wrotach twarze sprawiły, że uśmiechnął się szeroko – jego podejrzenia były trafne, i rzeźby przy wejściu do posiadłości przedstawiały członków rodu Pentheru. Teraz miał pewność, że chodziło o patriarchę rodu zwanego Starszym, i jego syna, który padł ofiarą Plagi. Po odczytaniu hieroglifów – przy czym ostrzeżenie wygłosił z przesadną emfazą – pomógł Lavenie sprawdzić, czy nie są w żaden sposób zabezpieczone.

Wnętrze nie wyróżniało się specjalnie na tle krypt, o których Tabat czytał w przeszłości, chociaż różniło się od grobowca Akhentepiego. Oglądając ołtarz poświęcony Pani Grobów zaczął zastanawiać się, jak zmieniały się „style” budowania i zabezpieczania miejsc pochówku ważnych osobistości na przestrzeni wieków, i jakie czynniki miały na to wpływ. Nie zdążył jednak nawet dokończyć tej myśli, gdy w polu widzenia pojawiła się mumia, ruszając na nich z co najmniej morderczymi zamiarami. Zaskoczony tiefling już zaczął szykować zaklęcie, gdy uznał, że coś mu się w tej „mumii” nie zgadza – inne bandaże, wilgoć pokrywająca jej ciało, brak śladów rozkładu ani wysuszenia tkanek, zbyt zwinne ruchy… To musiało być coś innego, jedynie przypominające martwiaka. Badacz przypomniał sobie almanachy opisujące zagrożenia spotykane w nekropoliach, oraz coś pasującego idealnie.
- To coś zignoruje słabsze ciosy! Kwas, ogień czy zimno będą lepsze! Broń może się przylepić! – krzyknął do towarzyszy, żałując, że nie jest w stanie szybciej przekazać im wszystkich wskazówek. Widząc, jak podpalony przez Bahadura stwór dopadł do Aabidah, a krasnoludka mimo to nieźle radziła sobie w zapasach z nim, sam zrezygnował z rzucania zaklęcia, sięgając po jeden z ekstraktów na swoim bandolierze. W tym czasie jego towarzysze z lepszym lub gorszym skutkiem atakowali stwora, który najwyraźniej dopiero co zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że porwał się na kogoś, kto stanowi większe zagrożenie niż mu się wydawało. Aabidah i Grimm zadawali ciosy na tyle mocne, by zranić przeciwnika, a Jasar i, o dziwo!, Lavena potraktowali go paroma zaklęciami. Wyczarowany przez tieflinga pocisk czystego mrozu chybił celu, ale na szczęście nie miało to złych konsekwencji – ułamek sekundy później krasnoludka dobiła go ciosem jednej ze swych tarcz. Tabat podszedł do martwego, dogasającego powoli potwora i uklęknął przy nim.
- Jeśli Ametystowe Smoki chwaliły się pokonaniem takiej „mumii”, to kiepsko o nich świadczy. To …coś nie jest nawet nieumarłym. Starożytni nazywali to multazim – byli kiedyś ludźmi, ale zostali przemienieni i kompletnie zatracili swoje człowieczeństwo. Sadystyczne i okrutne stwory, ale z mumiami mają wspólne tylko bandaże - powiedział, dotykając końcówką noża skóry trupa, zastanawiając się, czy dałby radę zebrać i zachować tą kleistą substancję, która go pokrywała.
 
Sindarin jest offline