Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2021, 19:21   #109
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Da'naei razem z grupą opuściła dziedziniec zachodnim przejściem. Po drugiej stronie, poza kolejnym wejściem do posiadłości, wypatrzyła ustawiony naprzeciwko wejścia solidny budynek wsparty na zdobionych filarach. Podążyła w jego stronę, gdy nagle usłyszała podejrzane grzechotanie dochodzące od strony pobliskiego basenu.
— Ach! — jęknęła Lavena spodziewając się jakiegoś szkaradztwa, lecz spod piasku wydobył się jedynie oślizgły wąż.
— Mój czas jest cenny. Jego życie nie — powiedziała, a jej płonąca dłoń gwałtownie zgasła, natychmiast przerywając przygotowane zaklęcie.
Obejście zalanego piaskiem basenu nie zajęło długo i już wkrótce znalazła się wraz z towarzyszami u wrót majestatycznego mauzoleum. Zbadała wzrokiem drzwi wyrzeźbionymi nań twarzami obu z rodu Pentherów.
— Ciekawy pomysł z tymi obliczami. Zafundowałabym sobie coś takiego, gdyby nie to, że nie zamierzam umierać. Nigdy.
W międzyczasie obeznani z staroosiriońskim kompani odczytali hieroglify głoszące, że budynek to krypta rodu Pentheru i wiadomość mającą odstraszyć potencjalnych rabusiów. Aabidah wykonala jakiś zabobonny gest, z kolei sama Lavena prychnęła pogardliwie.
— Gdybym miała sztukę złota za każdy napis tego typu, który spotykamy, mogłabym już kupić Absalom.
Po tej deklaracji sprawdziła wrota, lecz nie odnalazła na ich powierzchni ani w załomach żadnych śladów ukrytych mechanizmów. Skinieniem głowy przekazała reszcie, że można je bezpiecznie otworzyć. Drzwi rozwarły się łatwo i wkrótce sybarytka zniknęła za ich progiem.


Droga na dół wiodła skąpanym w mroku szerokim korytarzem wyłożonym schodami. Półelfka i jej drużyna szybko dotarła do jego kresu i znalazła się u granicy kwadratowego pomieszczenia. Na jego środku na podwyższonej platformie spoczywał wykonany z kamienia ołtarz ozdobiony symbolem bogini zmarłych.
— Komu dziś przypadnie zaszczyt się ze mną zmierzyć? — wiśniowowłosa rzuciła wyzwanie w pustkę komnaty, rozglądając się bacznie po jej wnętrzu.
Jakby w odpowiedzi na jej przechwałkę zza kamiennego ołtarza wychynęła paskudna kreatura wyglądem niewiele odbiegająca od typowej mumii.
— Uuuch, ale paskuda — stwierdziła szmaragdowooka krzywiąc twarz.
Potem oślizgłe monstrum rzuciło się w kierunku nieproszonych gości. Jasar cisnął w nie parą magicznych pocisków, jednak mieszkaniec krypty niewiele sobie z tego zrobił. Potem Bahadur poszedł zaklinaczowi w sukurs i rzucił w bestię ogniem alchemicznym, przez co jej ramię zajęło się ogniem. Ifryt zachęcił innych do użycia żywiołu przeciw potworowi.
— Trzeba więcej ognia? Do usług! — odparła smukła czarownica, skupiając się na wydobyciu inherentnej mocy wprost z jej rodzimego, pierwotnego planu wzmiankowanego elementu.
W międzyczasie stwór obrał za swój cel niską krasnoludkę, łapiąc ją w mocarny uścisk swymi paskudnymi łapskami. Osobliwa para kombatantów starła się w zapaśniczych zmaganiach, zaś Lavena właśnie skończyła zbierać energię, by ugodzić napastnika śmiercionośnym zaklęciem.
— Twój marny żywot dobiega tu kresu! — krzyknęła dziarsko, wykonując magiczny atak, jednak szybko jej entuzjazm zastąpiło szczere zaskoczenie.
— Zaklęcie zostało zakłócone?! Och! — zdziwiła się młódka gdy ognisty pocisk miast spalić wroga, prysnął niczym bańka mydlana w kontakcie z jego plugawym cielskiem.
Starcie jednak wciąż trwało. Grimm ciął brutalnie z flanki, zaś Tabat chybił lodowym czarem, lecz przy okazji podzielił się z resztą garścią wskazówek. Aabidah pokonała potwora w jego własnej grze, przejmując chwyt. Potem Mukthar spalił zaklęcie na antymagicznej barierze wroga, a łowca nieumarłych chybił przeciwnika strzałą. Wtedy osaczony oponent rozpaczliwie spróbował wyrwać się z otoczenia. „Twoje niedoczekanie paskudo!” pomyślała półelfka zaciskając zęby. Błyskawicznie obiegła potwora i zebrała mistyczne siły, by rzucić czar. Ustawiając się tak, by nie razić przypadkiem zgromadzonych wokoło towarzyszy.
— Stańcie z tyłu i patrzcie na to! Moja moc nie ma granic! — ostrzegła, a bardziej pochwaliła się, po czym z jej dłoni wydobyły się długie płomienne jęzory, które objęły okolicę i samą sylwetkę wrażej kreatury, przydając jej wiele cierpienia. Nie powalając jej jednak, przez co, mimo że ledwo dychając, wciąż kontynuowała swój pokrętny żywot. Diabelstwo nieskutecznie próbowało ją dobić, lecz udało się to dopiero kuzynce al-Jabbara.
— Możesz czuć się uprzywilejowana, paskudo. Na twoje szczęście byłam ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłaś — rzuciła chełpliwie Lavena, patrząc z góry w kierunku ciała wydzielającego drażniący odór spalonych tkanek i bandaży
Następnie teatralnie otrzepała dłonie z nieobecnego pyłu.
— I to ma być wyzwanie? Ha! Dopiero się rozgrzewam! I pomyśleć, że bałam się, że się zmęczę!


Bahadur z kolei patrząc na zwłoki, stwierdził, że do zabijania tego typu istot najlepszy jest ogień. Dzierlatka błyskawicznie to skomentowała.
— Kochany, ogień jest najlepszy na wszystko! A przy okazji, gorącu tu, czy to tylko ja? — powachlowała się teatralnie ręką, obracając wymianę zdań w żart wychwalający jej wygląd.
Kiedy Aabidah pochwaliła jej moce, ta wypięła pierś i odparła jej pouczającym, rodzicielskim głosem.
— Przyjaciółko, Lavena wszystko robi... stylowo. Niektórzy próbują, zaś mnie się udaje. Wiem, powiesz, że pewnie zajęło to lata praktyki! Owszem, każdemu oprócz mnie.
Tymczasem Tabat wspomniał o prawdopodobnej naiwności Ametystowych Smoków i prawdziwej naturze napotkanej bestii.
— Mówiłam przecież, że to banda zwykłych żółtodziobów... Ech, to było zbyt łatwe. Zaczynam odczuwać znużenie. Ruszajmy dalej, dobrze?
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 14-01-2021 o 19:25.
Alex Tyler jest offline