Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2021, 21:30   #93
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Amanda, Alan, Katia - wspólny doc, część 1

Wiaderny nigdy nie odczuwał tylu emocji na raz, rozsadzały go od środka, odbierały oddech, wnętrzności zamieniły w lód choć w żyłach płonął ogień. Widok martwego przyjaciela go zszokował a gdy pojawiła się jego morderczyni poczuł dojmującą złość i nienawiść. Potem przyszedł strach, przerażenie i niedowierzanie, gdy nagle stracił kontrolę nad swoim ciałem, wydawało mu się, że unosi się w powietrzu i mieni dziwną fluorescencją. To nie były narkotyczne zwidy, już wcześniej widział jak Ceyn budzi ludzi dotykiem. Rozpaczliwie szukał logicznego wyjaśnienia tego jak pozbawiono przytomności uczniów i nauczycieli, nie chciał dopuścić do siebie myśli, że są rzeczy, które przekraczają ludzkie pojmowanie rzeczywistości. A jednak ta blada suka, ta pierdolona zabójczyni zrobiła z nimi coś co nie mieściło się w wyobraźni. Do tej pory świat Alana był prosty i nieskomplikowany. Kochał rap, pisał teksty do szuflady i robił bity na frooty loopsie, w szkole się lansował i dawał wycisk frajerom. Czasem chodził na żyletę drąc mordę i zdzierając gardło, pił i ćpał z dzieciakami lekarzy, biznesmenów i prawników. Kasa i pozycja starego była dupochronem, ani żaden pies, żaden nauczyciel nie mógł mu nic zrobić. Do tej nocy chłopak był nietykalny. W jednej chwili wszystko jednak straciło znaczenie. Miał złamaną nogę, został spętany mocą, a nazwisko Wiaderny nie otwierało już żadnych drzwi. Mógł liczyć tylko na siebie. Próbował wziąć Amandę za rękę, gestem, spojrzeniem, uspokoić, powiedzieć, że wszystko dobrze się skończy, ale nie mógł przestać gapić się na przerażającą nastolatkę, która zamordowała jego przyjaciela. Emocje rozsadzały go od środka, ale tym, który zatruł jego umysł był nieokiełzany, dziki, pierwotny gniew.
- Nie biję kobiet, ale dla ciebie zrobię wyjątek! – wykrzyknął z nienawiścią Wiaderny – Dlaczego go kurwa zabiłaś!? Co my ci zrobiliśmy!? To wy nas tu zwabiliście, to wy nas porwaliście! Ani ja ani Amanda nie mamy ze śmiercią twojego brata nic wspólnego! Miałem z nim umowę, a umowa to rzecz święta, tak mi powtarza mój stary! Jeśli twój brat nie żyje, teraz to ty powinnaś spłacić jego dług i wypełnić jego ostatnią wolę!

Sabotowska niemal krzyknęła na widok zwłok. W ostatniej niemal chwili zasłoniła usta dłońmi, dusząc w sobie wydobywający się dźwięk przerażenia. Była w szoku, który na początku nie pozwolił jej oderwać wzroku od tej makabry. Nie wiedziała, czemu nie zemdlała tym razem, ale wydawało jej się, że po prostu z każdą godziną robi się coraz silniejsza i mniej rzeczy jest w stanie wywołać w niej niekontrolowane reakcje. Była to błyskawiczna lekcja przetrwania, której nigdy nie zapomni; o ile przeżyje.

Do tej pory Amanda myślała, że Sebastian jednak przeżył. Kiedy opuszczali zebranie, Jacek go ratował, była przy nim też Julia i Berenika. Słowa dziewczyny zszokowały ją na pewno mniej niż widok martwego Mateusza. Wierzyła w niego i widziała, że w przyszłości mógłby być kimś lepszym. Teraz nie będzie już nikim więcej, jak napisem na nagrobku - o ile w ogóle te nienaturalne istoty pozwolą ich rodzicom na odnalezienie ich martwych ciał. Amanda zaczęła już myśleć w liczbie mnogiej. Miała nieodparte wrażenie, że podzieli los Mateusza, tak samo jak Alan i reszta osób, których winą za śmierć Sebastiana obarczyła Katia.

- Przestań! - uniosła się Amanda w miarę swoich sił. W jej tonie głosu wyczuwalna była rozpacz. I w rzeczy samej, nastolatka płakała. Zduszone łzy znalazły łatwe ujście i nie była w stanie ich powstrzymywać. - Alan, przestań - dodała, przez co jej wcześniejsza prośba nabrała innego znaczenia, bowiem zdawało się, jakby kierowała słowa do dziewczyny, tymczasem chciała uspokoić Alana. Kolejne słowa jednak już skierowała do Ceyn, co było już wyraźniej widać.

- Twój brat był kimś bliskim dla mojej przyjaciółki. Nigdy w życiu bym go nie skrzywdziła, ponieważ to dobry człowiek. Myślałam, że on przeżył, że nasi koledzy go uratowali, bo próbowali i widziałam to. Próbowali ocalić mu życie. Nie wiem kto mu to zrobił i z jakiego powodu, ale przysięgam ci, że to nie my. Pan Sebastian był cudowną osobą, bardzo ciepły, pomocny i inteligentny. Pomagał mi zawsze, gdy potrzebowałam wsparcia i nie zostawiał nikogo w potrzebie. Okropne jest to, co się stało, wszystko co tutaj się dzieje jest okropne, karzesz nas za błędy, których nie popełniliśmy, zamiast spróbować po prostu odnaleźć winnego całej tej sytuacji… Zabiłaś kogoś, kto był mi bliski, a ja nie zrobiłam nic, co zniszczyłoby twoje życie. Naprawdę chcesz, żebyśmy uwierzyli teraz, że jesteś złą istotą? I że twój brat też był zły? Zawsze myślałam o nim pozytywnie, dla mnie był osobą o złotym sercu… Swoimi czynami każesz mi teraz myśleć inaczej… Proszę cię, puść nas.

Alan, słysząc głos Amandy, nieco się uspokoił, choć wściekłość i nienawiść wciąż pożerały go od środka. Na usta cisnęły mu się najgorsze przekleństwa, śmierć przyjaciela wstrząsnęła nim do głębi, zrozumiał jednak, że nie jest tu sam, że jeśli sprowokuje szaloną sukę zginą oboje.
- Amanda mówi prawdę. Przed śmiercią, chwilę przed tym jak przyjechaliśmy do obozu poprosił mnie, żebym chronił naszą koleżankę. Wyglądało jakby mu na niej zależało. Nie wiem jakim człowiekiem był naprawdę, ale jeśli potrafił się w kimś zakochać, jeśli mu na kimś zależało, chciał się o tą osobę troszczyć musiało być w nim dobro. Ja mam zupełnie inne doświadczenia z twoim bratem, nigdy go nie lubiłem, pewnie z wzajemnością, ale z jakimś powodów chciał, żebym się dziewczyną zaopiekował. Chwilę wcześniej złamałem nogę, więc tym bardziej jest to dla mnie dziwne i niezrozumiałe. Tak jak mówiłem, przed przyjazdem tutaj zawarliśmy umowę. Ja coś obiecałem jemu, on coś obiecał mi. Powiedział, że w obozie będziemy bezpieczniejsi. Jedną dziewczyn polazła za jakąś staruchą, druga uciekła do kościoła, reszta pojechała do szpitala. Ale kogo mogłem, przekonałem, tak jak prosił. Ledwo jednak tu przyjechaliśmy a ty nas chcesz wszystkim wymordować. Nie znałem dobrze twego brata, ale potrafię poznać kłamcę i on na pewno nim nie był.

Katia milczała, obrzucając ich nienawistnym słowem. Dużo mówili. Nie zabiła ich tylko dlatego, bo korzystali z lepszych słów od ich poprzednika.
- Macie gadane - mruknęła. - Wasz kolega nazwał mnie pizdą i chyba nawet próbował uderzyć. Ha…! - warknęła.
Przymrużyła oczy. Biła się z myślami. Jej moc nie słabła, ale pewność siebie chyba tak. Na pewno Amanda do niej trafiła. Kiedy mówiła o tym, że Sebastian był dobrym człowiekiem, łzy spłynęły po policzkach Ceyn. Oddychała głęboko przez usta, czuła się raczej słabo, choć starała się tego nie okazywać.
- Jeśli mój brat był taki cudowny, to powiedz, jak to się objawiało? - zapytała Amandę głosem pełnym szydery. - Po prostu walczysz o swoje życie. Jakie faktyczne wspomnienia masz w związku z nim?
To był chyba jakiś test. Potem zerknęła na Alana.
- Dziewczyna? Jaka dziewczyna? Czemu wybrał akurat ciebie, abyś się nią zaopiekował? - zapytała. - Nie jesteś w stylu Sebastiana. Ma dużo lepszy gust - mruknęła. Chyba nie spodobał się jej wstęp Alana, nawet jeśli ostatnie jego słowa były lepsze.

- Nawet nie wiem czy zrozumiesz - żachnęła się Amanda, z trudem wypowiadając każde kolejne słowa. Nie potrafiła powstrzymać ani łez, ani bólu, który tak silnie ściskał jej gardło. Czuła, jakby zawiodła - Nie mam pojęcia czym jesteś tak naprawdę, zachowujesz się tak podle… Jemu mówiłam, bo on mnie rozumiał. Chciał mnie zrozumieć. Moje wspomnienia mogą dla ciebie nic nie znaczyć, moje życie, moje problemy, tak błahe w tym momencie… - nastolatka usilnie starała się nie patrzeć w stronę ciała zamordowanego - ...dla niego jednak znaczyły. Większość w szkole sądziła, że mamy romans, a on po prostu się o mnie troszczył. Być może zepsułam mu opinię tym, jaka beznadziejna byłam, bo nie umiałam sama sobie radzić. Nie przejmował się tym jednak. Nie wiem dlaczego, ale starał się zwalczyć we mnie to, co ciążyło mi na sercu, a z czym nikt wokół nie potrafił mi pomóc. Popełniłam w życiu błąd, za który wiele bliskich mi osób odwróciło się ode mnie, on jednak wyciągnął do mnie rękę. Jeśli był ci naprawdę bliski, to pewnie sama wiesz jak potrafił leczyć słowem i ile dobra w nim było. I na pewno wiesz, że teraz nawet o ciebie by się martwił… O to, co próbujesz zrobić innym, chcąc doznać tego leczenia zbolałej duszy, ale dobrze wiesz… - blondynka ciągnęła z ledwością przełamując kolejne słowa przez rozpacz łez -... dobrze wiesz, że to co robisz wcale cię nie uleczy. Proszę cię, puść nas. Jeśli Bastian naprawdę uważał, że będziemy tu bezpieczniejsi i nas tu sprowadził, to wiesz czemu. Wiesz, co tu się dzieje, możemy być razem. Możemy razem sobie pomóc i zwalczyć to, co sprawiło, że stała się tu tak ogromna tragedia… Być może on nawet chciał, abyśmy razem temu przeciwdziałali.

Alan zauważył, że Amanda trafiła w czułą stronę, suka się prawie poryczała, czuł jednak, że przełamać tą zawziętość będzie trudno. Właściwie nie łudził się, że satanistka w takich emocjach nie puści ich żywych, nie po tym jak potraktowała Mateusza. Miała wygląd osoby, której przyjemność sprawia zadawanie bólu, była niebezpieczna i popierdolona. Sprawiała wrażenie niepokonanej. W duchu zaśmiał się rozpaczliwie przypominając sobie po co wysłał przyjaciela do składziku. Jak się bronić przed taką kreaturą?
- Powiedziałaś przed chwilą, że chcesz nas wszystkich pozabijać, mam podać jej imię, by ułatwić ci zadanie? Twój brat nie żyje, ale wypełnię swoją część umowy, nawet jeśli miałbym chronić tą dziewczynę, przed jego własną siostrą. Jednego tylko nie rozumiem, Zadaliście sobie tyle trudu by wybudować to wszystko, ściągnąć nas tu podstępem, przekonać, że to wakacyjny obóz, a teraz nas tak po prostu wymordujesz? Domyślam się, że nie taki był plan, że przygotowaliście dla nas coś innego. Co się stanie jak już się zemścisz? Znajdziecie nowe dzieciaki? Jak szybko to nastąpi? Macie plan B? Znałaś brata lepiej niż ja, czy on by się na to wszystko zgodził? Podobno się dla waszej sprawy poświęcił, ale co z tego poświęcenia, skoro to wszystko zaraz zaprzepaścisz? Powiedziałaś, że zamordowaliśmy Sebastiana, że to nasza wina, więc jeśli już koniecznie chcesz się na kimś wyżyć, niech to będę ja. Gdybym go nie posłuchał i nas tu nie sprowadził, nic by się nie stało.

Zdawało się, że połączona charyzma dwóch nastolatków trafiała do Katii. Z ich słów nie wynikało, że zabili Sebastiana. Nie zdawali się aż takimi mistrzami manipulacji, aby móc tak dobrze i wiarygodnie odegrać te wszystkie emocje. Dziewczyna osłabła i spuściła wzrok. Jej dłoń z kartami powędrowałą w dół, a oko przestało świecić. Alan i Amanda opadli na ziemię. Nie było to łagodne lądowanie. Wiaderny ujrzał wszystkie gwiazdy przed oczami, bo częściowo impakt przyjęła jego złamana noga. Sabotowska miała więcej szczęścia i udało jej się wylądować na czterech kończynach. Jakby była kotem. Tymczasem Katia założyła o siebie dłonie i oparła się o biurko, przy którym chyba przeprowadzano jakieś naprawy. Na blacie położono mnóstwo metalowego i plastikowego złomu. Ktoś chyba przy nim grzebał w wolnym czasie.
- Najchętniej wybiłabym wszystkich - powiedziała Katia. - Ale chyba macie rację, wyrządziłabym tym szkodę również mojej rodzinie. Jeszcze za wcześnie na to… - mruknęła pod nosem.
Przykucnęła i chwyciła kopertę wystającą z kieszeni Mateusza. Ta spłonęła w jej dłoniach, odsłaniając pojedynczą kartę Tarota.


Cytat:
CESARZ. Karta Cesarza jest związana z instytucją władzy, zarówno politycznej, jak i w charakterze psychologicznego oddziaływania na innych. Karta dotyczy także pracy zawodowej i stanowisk kierowniczych. Położenie proste karty oznacza sprawiedliwe rządy, posiadanie dobrej opinii i autorytetu, a także sukces zawodowy. Z kolei położenie odwrócone kojarzy się z nieudolnością i utratą kontroli nad podwładnymi, albo przeciwnie - autorytaryzmem. Władzą w tym kontekście jest też instytucja ojca rodziny, tak więc tego również dotyczy karta Cesarza.
- Kapitan piłki nożnej, czyż nie? - Katia powąchała kartę. - Jeszcze nienaładowana. Może trochę. Ech.
Milczała przez chwilę, po czym z powrotem spojrzała na Alana i Amandę.
- Będziemy współpracować? - rzuciła lekkim tonem, jak gdyby przed chwilą wcale nie próbowała ich zabić. Nawet lekko uśmiechnęła się. Miała uroczy uśmiech. Gdyby w tej chwili zrobić jej zdjęcie, mało kto uwierzyłby, jak szalona i niebezpieczna była Katia. Być może była jedną z tych osób, które na co dzień zachowywały się w miarę przyzwoicie, ale doprowadzone na skraj… zamieniały się w potwory.

Kiedy Katia skupiła się na Mateuszu i jego karcie, Amanda podczołgała się błyskawicznie do Alana. Zmartwiła się głównie z powodu jego nogi. Sama poczuła w stawach, że upadek nie był lekki, to co musiał przeżyć chłopak, którego kość była pogruchotana, a spadł na nią z wysokości? Nawet nie umiała sobie wyobrazić bólu, jaki na siebie przyjął.

- Alan, wszystko w porzÄ…dku?
- zapytała odruchowo, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak głupie słowa to były. Usiadła przy chłopaku na zgiętych nogach, sadzając pośladki na własnych piętach i pochyliła się nad Wiadernym. Nawet nie chciała patrzeć w stronę zwłok Mateusza. Nie mogła też dalej powstrzymać łez, nawet już nie wiedziała czy płacze bo ktoś umarł, czy ze wzruszenia, że sama przeżyła. Adrenalina mocno w nią uderzyła, od mocnych uderzeń serca zrobiło jej się gorąco, zawirowało w głowie. Starała się trzymać. Motywować siebie tak, jak zawsze motywowała zawodników na boisku. Wydawało jej się też, że jest teraz odpowiedzialna za czyjeś życie, że tym razem nie pozwoli, aby przez jej bierność ktoś umarł na jej oczach.

Amanda wzrok przeniosła na Katię, która zaczęła mówić już całkiem inaczej. Nastolatka nawet nie była pewna, czy się jej boi czy może po prostu martwi ją to ile osób mogłaby jeszcze skrzywdzić.
- Co to znaczy, że karta jest nienaładowana? - zapytała, przypominając sobie o swojej kopercie. Odruchowo po nią sięgnęła. Nie wiedziała, czy może otworzyć, ale zbłądziła na chwilę spojrzeniem, które jednak szybko powróciło do kobiety.

Ceyn tylko uśmiechnęła się lekko.
- Nie słyszeliście nigdy wcześniej o Tarocie? Jak chcesz zostać wróżką, to musisz dzień wcześniej chodzić wszędzie ze swoją nową talią kart, a nawet z nią spać, aby naładować ją swoją energią. To akurat jest prawda - mruknęła. - Choć w żadnym wypadku te karty nie są używane do wróżenia. To znaczy niekiedy mogą być. Jeśli wprowadzisz się w wyższy stan skupienia odpowiednią kombinacją. Ale to bardzo rzadka i w rzeczywistości niszowa funkcja. Podczas gdy popkultura wszystko przeinaczyła. Ale zadałam wcześniej pytanie… - zawiesiła głos.

- Możemy. - odpowiedziała na możliwość współpracy - Jeśli chciałaś nas chronić jak, zdaje się, twój brat lub zależy ci żeby po prostu coś powstrzymać, to możemy. Jeśli od tego ma zależeć życie moich znajomych, to wręcz powinniśmy. - blondynka na chwilę spauzowała. Zastanowiło ją coś. Początkowo zacisnęła zęby spoglądając na Wiadernego, na którego twarzy malowało się cierpienie. Być może chciał je ukryć, ale ona nie potrafiła tego nie zauważyć.

- Potrafiłabyś wyleczyć jego nogę? - spojrzała ze spokojem na Katię, choć jej oczy wciąż zasnute były łzami, a z mimiki wylewała się rozpacz, smutek i beznadziejność obecnej sytuacji. - Uniosłaś nas w górze, może potrafisz też leczyć? - ton głosy Amandy był słodki, miły i… bolesny. Dziewczyna jednak nie odgrywała żadnej roli, nie udawała, nie była sztuczna. Wyraźnie była po prostu załamana wszystkim, co do tej pory się stało. A najgorsze było to, że problemy i niejasności jedynie się nawarstwiły.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 14-01-2021 o 22:45.
Nami jest offline