Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2021, 23:03   #97
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Jacek, Julia i Nika w małej piwnic... w starciu ze zjawą cz. 3

Agata kompletnie nie spodziewała się ataku Bereniki. Ortysza bez wątpienia chciała zabić właśnie Szumną. Kierowała się wprost na odsłonięte plecy Dżumy. Wtem jednak ta obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Zjawa uderzyła prosto w wychudzone, patykowate ciało Woś. Ta nie zdołała wypowiedzieć nawet słowa. Zgięła się wpół, kiedy wnikała w nią całość czarownicy.
Dziewczyna opadła na kolana. Jej włosy zaczęły powoli szarzeć od końcówek na obwód. Spoglądała w dół na stopy Bereniki. Nie z jakiegoś szczególnego powodu, po prostu były najbliżej.

- Davai, davai! - Rosjanka ni to pchała, nie ciągnęła Gołąbka. Nie widziała za dobrze co się działo za ich plecami i nie obchodziło jej to. Miała swoje priorytety: wydostać się, przeżyć. Znaleźć jakąś Katię, albo Nadię. Ostatnie słowa Bastiana dźwięczały jej w uszach, wepchnięta w stanik talia kart paliła skórę na dekolcie… ale to nic.
- Amanda, my muszą ją znaleźć. - mówiła prosząco do chłopaka - Musimy ją znaleźć, ochronić. Ty silny, taki silny i dzielny. Pomożesz, prawda. Pomóż Jacek...bez ciebie ja rady nie da.

Jacek zrobił minę, jakby był nieco zakłopotany komplementami. Skinął jednak szybko głową.
- Da - odparł po rosyjsku, gdyż przy jednej sylabie i dwóch literach miał większe szanse na uniknięcie jąkania.

Dżuma zamrugała, widząc rzecz wymykająca się logice i zdrowemu rozsądkowi.
- O kurwa diabeł - mruknęła, a dźwięk jej głosu jakoś ją otrzeźwił. Obróciła się na pięcie, rzucając pędem za pozostałą dwójką uczniaków, w ruchu wyciągając dłoń po klamkę drzwi. Liche drewno nie stanowiło mocnej zapory przeciw paranormalym odpałom...ale było. Trzaśnięcie drzwiami, gdy znajdą się po drugiej stronie chociaż symbolicznie pomoże się poczuć lepiej, a to już coś.

Agata poruszyła się… chociaż to już nie była Agata.
- Nie uciekajcie ode mnie, przyjaciele! - powiedziała. - Przecież jestem waszą… koleżanką…
Zaśmiała się nagle. Wysokim, przeszywającym tonem. Ruszyła naprzód, ale teraz znajdowała się w cielesnej formie. Wnet rozpłaszczyła się na drzwiach zamkniętych przez nastolatków. Wnet rozległo się głośne dobijanie.
- Wypuście mnie! Nie będę znowu zamknięta! - Agata wrzeszczała okropnym, nieswoim głosem. Zazwyczaj była irytująca, ale teraz po raz pierwszy zdawała się… przerażająca.

Na szczęście byli wolni… Znajdowali się na korytarzu. Tyle że ktoś musiał przetrzymywać drzwi… Aby reszta mogła uciec… Obecnie równie mocno trzymali je Berenika i Jacek, Julia tylko oparła się.

Głowa Rosjanki chodziła na boki, oczy w szaleńczym tempie skakały po okolicy. Szukała czegoś do zastawienia drzwi, albo siekiery. Czegokolwiek sensownego, aż parę metrów dalej dostrzegła krzesło. Odskoczyła od drzwi, biegnąc w jego stronę, podniosła i szybko wróciła do pozostałych.
-Zaprzyjcie je i wiejemy - wyszeptała - Na długo nie starczy, ale...blyat, może wytrzyma wystarczająco długo.

Jacek tymczasem napierał na drzwi z całych sił, starając się zatrzymać opętaną Agatę po drugiej stronie.
- Szyb...ciej… - wystękał z trudem, czekając aż Julia zarygluje drzwi w prowizoryczny sposób. Może to niewiele, ale kupi im wystarczająco czasu, aby biec dalej.

- Nie wiejemy - Szumna sapnęła, wbijając pięty w podłogę, a paznokcie w drewno drzwi - Wykonujemy taktyczny odwrót. Jak kurwa najszybciej. Do domku po najważniejsze rzeczy i przez płot do lasu. Ta kurew się utopiła, oddalmy się od jebanej wody asap.

Jacek kiwnął głową na znak zrozumienia. Po zaryglowaniu drzwi, czym prędzej pobiegli korytarzem, zamierzając opuścić budynek. Gołąbek cały czas odtwarzał w głowie ostatnie słowa Sebastiana Ceyna. Budka przy Łupawie... pęcherz czerwia... Nieprawdopodobna siła... I Julia. Tę ostatnią miał chronić pod groźbą nawiedzania. Po tym co zobaczył dzisiaj, Jacek nie sądził, że historyk użył figury retorycznej. Groźbę należało traktować dosłownie!
Wyglądało na to, że nikomu nie mogli zaufać. Nauczyciele ich opuścili, magia istniała, ich koledzy i koleżanki zostawali opętani przez demony czy też stwory z innego wymiaru. Krzepki jąkała czuł, że scyzoryk w garści nie wystarczy. Uciekał, ale przy okazji rozglądał się za dodatkowym asortymentem. Jeśli dostrzeże gdzieś siekierę, młotek lub chociażby stół z którego będzie mógł wyrwać nogę, z pewnością skorzysta z takiej możliwości.
 
Bardiel jest offline