Sven szczerze wątpił, czy jakiś gówniany specyfik jest w stanie zniszczyć magię, ale nawet zatrzymał się. Tak po prawdzie to te biegi i skoki to go zmęczyły i choć wiedział, że trzeba będzie biec dalej to potrzebował tej chwili na odpoczynek. Miał nadzieję, że ta chwila nie będzie go kosztowała życia, ale z drugiej strony lepsze to niż potknąć się i upaść na głupi ryj. Dzieciaki też potrzebowały chwili, bo przecież dopiero co wisiały.
Jak tylko idiotyczny plan z jakimś specyfikiem nie uda się to Sven pogoni Semena i Bombastyjusza (czy jak mu tam, nadal nie mógł spamiętać tego Bombermana), żeby udali się z nim do biblioteki. Po prawdzie to potrzebował jakiejś ochrony dla siebie i dzieci, a tym dwóm no... nie można powiedzieć, że ufał, ale i nie zawiódł się na nich do tej pory.
- Widzieliście co działo się z murami? Pradawna magia przebudziła się. Biblioteka to najstarszy element całej konstrukcji, a więc tam powinno być najbezpieczniej. - powiedział Sven w tle prób Bombosola dopowiadając sobie w myślach, że pewnie tam właśnie podąża potwór co byłoby bardzo chujowe, ale z drugiej strony - kiedyś potwór nie dostał się do środka to może i teraz nie dostanie się... ale wtedy to pewnie tu była masa wojowników i magów, a nie jeden najemnik, jeden medyk i jeden spekulant (oficjalnie: handlarz gnojem). Ach i było tu jeszcze kilku zbrojnych kanalii, no i na zewnątrz został mag wyglądający na takiego co to sobie tu zaraz wejdzie we własnej osobie (a nie zielonym gównie, a Sven na gównie znał się jak mało kto). |