Anton, nie tylko niewdzięcznie nie poznał się na zaszczycie uczynionym mu przez Szklanego, ale wręcz miał go krótkowzrocznego bufona zakochanego we własnym głosie i zbędnym okrucieństwie. Gdyby nie nagłe pojawienie się rozpoznanego z poprzedniego wieczora podkomendnego, Anton zdążyłby wyprowadzić go z błędu o tym, że znajdywanie kogokolwiek leży poza jego możliwościami. Miast tego nastawił ucha chciwy przynoszonych Albrekowi wieści. Bardziej niż okazywał to na zewnątrz.
Na zewnątrz, a przynajmniej częściowo, znalazł się niedługo później, kiedy z rozkazu sługusów Iarna zawleczono go do sali kaźni, gdzie zadawano mu pytania, zwykle poprzedzone obcęgami albo nakłuwaniem. W trakcie indagowania Anton zmuszony był przynajmniej częściowo zgodzić się ze Szklanym – niezadający pytań słudzy miewali swoje zalety. Choć między bogami a prawdą, jako oprawcy, pachołkowie czarnoksiężnika pozostawiali sporo do życzenia. Zadawanie więźniowi mąk spełnili niby obowiązek małżeński, to jest zimno, niedbale oraz w pośpiechu. Jedyną usprawiedliwiającą okolicznością był jego wątły stan zdrowia. Znajdując się na skraju wycieńczenia, pod wpływem tortur bardzo szybko zapadł w błogi letarg, z którego wyrwało go drżenie obolałego ciała i zimna wilgoć lochów. A także pobrzękiwanie kajdan zwiastujących mu towarzystwo.
Mężczyzna podniósł się do siadu, taksując świeże mięso, które wprowadzono do jego nowego więzienia. Jedna znajoma twarz, ale nic ponadto – krasnoluda kojarzył wyłącznie z widzenia i to całkiem literalnie. Nie miał okazji nawet usłyszeć jego głosu, a po prawdzie to podejrzewał go o niemotę lub słabowanie na umyśle, podobnie jak swoich niegdysiejszych współlokatorów, jeszcze z phandalińskiego loszku.
- Pierwszy raz? - zagaił z właściwym dla siebie szubienicznym humorem pozostałe, patrzące mu na gramotniejsze, twarze. - Wyście są „Purpurowi”?
Co prawda pigmentacja przybyszów zdradzała zgoła odmienne odcienie, ale odrobina tortur albo chłodnej wilgoci lochów mogła zbliżyć ich koloryt ku sino-czerwonej palecie barw. Póki co liczył na to, że to wspólna niedola i niewola zbliży ich do siebie. Zostawiając pytanie w powietrzu podpełznął ostrożnie ku kratom więzienia niegraniczącym z lokum Gawiela, oceniając kamieniarską robotę, a przede wszystkim kunszt i postaranie kogokolwiek odpowiedzialnego za wstawienie tutaj prętów. |