Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2021, 18:04   #102
Sepia
 
Sepia's Avatar
 
Reputacja: 1 Sepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputację
Jacek, Julia i Nika pod płotem cz. 3

- Złego diabli nie biorą - Berenika dmuchnęła dymem do góry, a pod kapturem zalśniła para szarych, zimnych oczu. Nie był to dobry błysk. Zgoda Gołąbka ją uspokoiła, tak samo jak brak niepotrzebnych pytań przez które czułaby się jak na przesłuchanie, a tego nienawidziła.
- Otwórz bramę - wskazała fajkiem kłódkę blokującą przejście do lasu - Zgarnę tych dwóch idiotów i narobimy hałasu - w jej drugiej dłoni pojawił się podłużny, ciemny przedmiot długości dłoni. Kliknął metalicznie zamek i w świetle księżyca błysnęło ostrze noża - Odwrócimy uwagę. Nie spierdolcie tego… i uważajcie. Nie wierzcie we wszystko co mówią. W razie czego najszybciej i najefektywniej uderzyć w skroń - ręka z fajkiem wpierw wskazała siekierę, potem własny bok głowy. Dziewczyna cały czas patrzyła na Jacka poważnie - Nożem przebijasz szczękę od dołu, i pchasz pionowo, najlepiej zaraz obok kości żuchwy, ale uważaj żeby nie połamać ostrza. W razie czego zmiażdżone kolano spowolni balast na tyle aby dać wam czas uciec. Nie baw się w sentymenty, ani delikatność. - zrobiła krótką przerwę na rzucenie peta na ziemię i zgaszenie go butem - Przeżyj. Oboje przeżyjcie. Reszta to detal.

Ulyanova pokiwała krótko głową, a potem westchnęła cicho.
- Ty też uważaj i… - urwała nie wiedząc co więcej powiedzieć. Robiło się jej zimno z każdym kolejnym zdaniem blondynki. Jej porady brzmiały dość przerażająco w zestawieniu ze spokojnym głosem jakby opowiadającym w jaki sposób złożyć meble z Ikei.
- Uważaj Nika - powtórzyła, aby następnie posłać Jackowi blady uśmiech - To się przekradnijmy. Jak na filmach akcji. Albo… nie wiem. My muszą komuś zaufać, czemu nie siostrom Bastiana? To tak jakby… my chyba trochę teraz rodzina - położyła rękę na brzuchu. - A ty jesteś ze mną. Poradzimy sobie.

Jacek przez moment spoglądał na Berenikę jak zahipnotyzowany. Niełatwo przychodziła mu rozmowa o zabijaniu bądź unieszkodliwianiu ludzi. W tym wypadku nazwisko pasowało do właściciela. Ale czy aby na pewno? Na ułamek sekundy chłopakowi mignęły przed oczami wydarzenia ze snu…
- Ja… Zrobię co… co trzeba.
Jąkała kiwnął nabożnie głową. Upewnił się, że nikt nie stoi przy nim zbyt blisko, po czym wziął szeroki zamach. Wiedziona krzepkimi łapami siekiera z trzaskiem rozwaliła kłódkę. Jacek rzucił ostatnie spojrzenie Berenice.
- Graj sprytnie - powiedział nad wyraz płynnie. Zaraz potem zaaferowane spojrzenie powędrowało w stronę Julii. Przy okazji zdał sobie sprawę, że kompletnie ignoruje nauczycieli. To uczucie wydało mu się niesamowicie oczyszczające duchowo…
- Bastian mówił o… o… Czerwiu. Budka. Rzeka. - zaczął mówić pojedynczymi słowami, gdyż było mu łatwiej. - Siostry. Nie wiem. Pułapka?

Rosjanka odruchowo dotknęła piersi na wysokości wewnętrznej kieszeni, gdzie trzymała talię kart. Pogłaskała je przez materiał.
- Pułapka… albo ostatnia szansa dla nas. - posmutniała, wbijając wzrok w ziemię i dokończyła szeptem - Chyba chciał… ten ostatni raz… na sam koniec - przełknęła ślinę i sapnęła, prostując dumnie kark oraz plecy - Przekonamy się, co nam zostaje? - puściła Jackowi oko, po czym pokonawszy obrzydzenie zwróciła się do nauczycieli - Tam w lesie coś się dzieje, pani Słonicka krzyczała o pomoc. Nika chce to sprawdzić. Pan ma apteczkę - spojrzała na Turleckiego - Masz apteczkę, pokaż wreszcie że masz jaja i zobacz czy nie trzeba jej tu przynieść bo po ciemku nogę złamała. Od Bastiana uciekłeś jak śmieć i tchórz… tym razem bądź mężczyzną. A pan - popatrzyła na starego belfra - Niech też idzie im pomóc. Tam się kto rozsądny przyda. My z Jackiem wrócimy do punktu medycznego i poczekamy. Po nocy nie będziemy się włóczyć, bo to niebezpieczne. Jeszcze sie kto potknie i nogę złamie albo zgubi. Jak pani Królik i Maja wrócą, to my powiemy co i jak - obiecała siwemu dziadowi.

Szumna zrobiła nieokreślony ruch jakby chciała wyciągnąć rękę, ale w połowie drogi się rozmyśliła i tylko poprawiła kaptur, naciągając go głębiej na łeb. Z kieszeni bluzy wyjęła Ipoda, stuknęła parę razy w ekran, aż wreszcie skierowała ekranik ku ziemi, świecąc nim jak miniaturową latarką. Bez słowa przeszła parę kroków, aż stanęła w bramie. Wtedy też obróciła się przez ramię.
- Jacek. Łap - głośniejszy, suchy ton przeciął nocne powietrze. Zaraz za nim w kierunku chłopaka po łagodnym łuku poleciał kawałek metalu.

Jacek chwycił kastet w lewą rękę i skinął głową w podzięce. Nie spodziewał się po Berenice takiej bezinteresowności. Wyglądało na to, że naprawdę zależało jej, aby przeżyli. Miał już scyzoryk, siekierę i kastet… A bał się, że nie wykorzysta dobrze ani jednego z tych przedmiotów. Nie chciał jednak dać tego po sobie poznać.
Nie był przekonany do pomysłu szukania Amandy, sióstr Ceyna i przekradania się do składziku. Wolałby przeczekać całą noc z dala od teatru działań, ewentualnie spokojnie pomaszerować na południe… Jednakże Julia wydawała się bardzo zdeterminowana. A nie tak go matka wychowała, żeby porzucać w środku nocy ciężarną dziewczynę, na terenie opanowanego przez demony ośrodka.
Jacek był gotów iść z Rosjanką, gdziekolwiek zechce.

Pan Turlecki i pan Nowicki wreszcie dotarli do uczniów. Poruszali się powoli, bo Sylwestra dopadła dławica. Cały pobladł na twarzy i musiał co chwilę zatrzymywać się, aby odetchnąć i uspokoić się. Zdawało się, że nie był kandydatem do eksploracji lasu. Przynajmniej nie w tej chwili, musiał trochę odpocząć. Jednocześnie spowalniał pana Piotra, który bał się go zostawić samego. A nuż przewróci się, zasłabnie i zrobi sobie krzywdę.
- Pani Bernadeta? - zapytał, kiedy dotarli do uczniów. - Czy aby na pewno nie zmyślacie? - zapytał. - Co Bernatka miałaby robić w lesie? Poza tym nie podoba mi się twój język, młoda damo - rzekł do Julii chłodno. - Po wszystkim porozmawiamy sobie, oj porozmawiamy - dodał oschle. - Nie takich manier uczymy w Janie Chrzcicielu.
- Cichaj, Piotrusiu, cichaj. Skoro tak mówią, to ja im wierzę -
powiedział pan Sylwester. - Na szczęście mamy z sobą latarki, możemy wejść w las - dodał. - Skoro musimy, to musimy.
To były dwa solidne reflektory, które trzymali w dłoniach. Dobrze rozświetlały mrok wiązką skoncentrowanego, jasnego światła. Tymczasem w lesie kolejne gałęzie poruszyły się.
- Kurwa! - wrzasnęła Dąb-Słonicka. Była przestraszona, co kompletnie nie pasowało do jej charakteru. To jej się bali. - Osz kurwa!
Sylwester pobladł.
- Masz swój dowód, Piotrusiu. Nie możemy zwlekać z pomocą…

Jeśli Julia i Jacek chcieli zmykać, to był to dobry moment.

Wykorzystali go więc w pełni. Ulyanova przyłożyła palec do ust i złapała Jacka za rękę, powoli ciągnąc go w tył, aż zniknęli w mroku, chyłkiem przemykając z powrotem w stronę obozu.
- Będzie dobrze - dziewczyna szeptała do chłopaka, mocno ściskając jego dłoń. Cieszyła się, że jest ciemno. Mrok ukrywał łzy płynące po twarzy.

Szumna za to została na miejscu, odwracając frontem do dwóch belfrów i patrzyła na nich spode łba.
- Idziemy - rzuciła krótko, choć po chwili przemyśleń wyciągnęła rękę do starszego mężczyzny - Pan da to światło i trzyma się za mną. A pan - tu odwróciła twarz do Turleckiego, ręką z nożem wskazując ciemne wejście do lasu - Wychowawca idzie przodem. Czas zarobić na swoją pensję.
 
__________________
Nine o nine souls - don't do this
Nine o - no more pain now
Nine o nine souls - it's easy
I'm gonna take on all your battles
Sepia jest offline