Sven również obszedł dookoła bibliotekę przypominając sobie, gdzie jest przejście do ukrytej komnaty. Pomieszczenie, w którym przebywali dawało pełny poziom ochrony, ale dopiero w ukrytej komnacie będą w pełni bezpiecznie, gdy przybędzie koszmar z lasu. Te wypaczone drzewa to był tylko przedsmak tego co niebawem zaatakuje całą konstrukcję. Jedynie najstarsza magia tego miejsca mogła ich ochronić.
Sven przez moment zastanawiał się nad kwestią ciągu przyczynowo-skutkowego. Czy koszmar w lesie obudził się przez działania "Rzeźnika" (słyszał legendy o tym skurwielu, a jakże), czy to ich wesoła gromadka doprowadziła do... spaczenia... tak, pamiętał z nauk z miasta. Spaczenie. Tak nazywała się substancja tworząca obrzydlistwa rodem z chaosu. To był o coś co niejednego maga gubiło i dlatego tylko najwięksi debile zajmowali się magią (no, przynajmniej większą niż ta najsłabsza, bo to każdy wieśniak mógł się nauczyć i nie wydawało się, aż takie złe, choć Sven trzymał się z dala i ot tego). Tak sobie myślał o magii, że aż splunął na posadzkę i zapytał dwóch zbrojnych:
- Po jakiego chuja zaatakowaliście wioskę? Co wioskowi mieli wspólnego z postępowaniem tych z klasztoru? |