Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2021, 07:47   #43
sieneq
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację
post wspólny

W miarę jak malała grupa tych, którzy przybyli, by przedstawić królowi swoje sprawy, Zwinnoręki czuł, jak w brzuchu narasta mu coraz większy ciężar, jakby kamienna kula wypełniała żołądek. Starał się obserwować zachowanie ludzi i wsłuchiwać się w królewskie słowa, chociaż większości z nich nie rozumiał.
Wreszcie przestrzeń przed tronem opustoszała. Władca Rohanu rozejrzał się po zgromadzonych, zatrzymując na chwilę wzrok na stojącej z boku grupie, i rzekł we wspólnej mowie.
- Jeśli ktoś jeszcze z tu obecnych chce przedstawić swoje sprawy, niechaj uczyni to teraz, albowiem czas nam siadać do biesiady.

Zwinnoręki potoczył szybko wzrokiem po nowo poznanych towarzyszach, ale żadne z nich nie wyglądało, jakby zamierzało wystąpić. Dostrzegł, jak Gléowyn wykonuje delikatny ruch głową w stronę króla.
Zaczerpnął tchu i, starając stąpać pewnie, wystąpił kilka kroków naprzód.
Westu Thengel hál! - rozpoczął w języku gospodarzy, powtarzając słowa zasłyszane poprzedniego wieczora od oberżysty, po czym, już we wspólnej mowie, powstrzymując drżenie głosu, dodał - Bądź pozdrowiony, władco Rohanu! Bądź pozdrowiona, królowo! - Zwinnoręki skłonił się dwakroć królewskiej parze, po czym wyprostował i starając patrzeć prosto w oczy króla, rzekł - Jestem Roderic, zwany przez współplemieńców Zwinnorękim. Pochodzę z plemienia Leśnych Ludzi z Leśnego Grodu, z odległej Mrocznej Puszczy. Proszę o pozwolenie na przebywanie na twej ziemi, panie. - urwał, a czując, że powinien powiedzieć coś jeszcze, po krótkiej pauzie dodał - Jestem gotów służyć ci, królu, nawet swym życiem, jeśli taka będzie twoja wola. - odetchnął głęboko i pochyliwszy głowę stanął nieruchomo, czekając królewskiej odpowiedzi.

- Witaj Rodericu z Leśnego Grodu. - odpowiedział Thengel. - Nim przystanę na dobrowolnie ofiarowaną służbę Rohanowi, opowiedz nam więcej o sobie. Skąd taki, a nie inny przydomek nosisz przy swym imieniu nadany przez współbraci? Był zeszłej zimy tu już jeden z doliny Anduiny zwany Zwinne Palce, który wielce łaknącym cudzych mieszków okazał się łotrem. - król zmierzył młodzieńca przenikliwym wzrokiem.

Słysząc te słowa, Roderic poderwał gwałtownie głowę, krew napłynęła mu do twarzy.
- Panie, nigdy moje ręce nie zhańbiły się takim czynem! - rzucił zapalczywie. Po chwili, spokojniejszym już głosem, ciągnął - Przydomek ten przylgnął do mnie gwoli mych zdolności, jako że lubię w drewnie rzeźbić. Dzięki którym, wędrując przez twe ziemie, uczciwie mogłem na jadło i nocleg zapracować. - ostanie zdanie wyrzekł z naciskiem, hardo spoglądając w oczy króla.
Milczał potem przez chwilę, jakby ważąc myśli. Odetchnął głęboko i rzekł, już cichym głosem.
- Nie chcę nic ukrywać przed tobą, królu. Nie jestem przestępcą, choć opuściłem moje ziemie w obawie przed karą... po tym, jak... raniłem w walce mego współplemieńca. Człowieka, który znieważył cześć mojej matki. W uczciwej walce się to stało... Przebyłem potem długa drogę. Przybyłem do granic twego kraju, królu, z nurtem Wielkiej Rzeki. Jeśli jednak nie zaufasz mi, panie, pozwól, że odejdę. Rzeka poniesie mnie dalej. - W głosie młodzieńca wybrzmiał smutek a jego wzrok mimowolnie pobiegł w stronę grupy skupionej wokół Rogacza.

Król przez dłuższą chwilę milczał ważąc słowa i mierząc młodzieńca skupionym wzrokiem. Ku niemu nachyliła się dyskretnie królowa szepcząc kilka słów po czym położyła swą dłoń na ręce Thengela. Surowe oblicze króla rozpogodziło się choć bez uśmiechu rzekł przyjaźnie.
- Zostań z nami na obiad Rodericu. Zwinnoręki. - poprawił się król. - Wasz lud wybiera swe przydomki ponad klanowe imiona, czyż nie? - zapytał retorycznie.
Potem wstał i zszedł z podwyższenia w kierunku bractwa i bardki obracając twarz.
- Siądźcie z nami do posiłku. Choć znam wasze imiona z opowieści, to chętnie wysłucham waszych opowieści. Taki zwyczaj mamy - podał rękę podchodzącej Morwen i oboje zajęli miejsca pośrodku długiego stołu gestem zapraszając resztę.

Wojownik ze wzgórz na te słowa mruknął pod nosem coś niezrozumiale co było chyba wyrazem speszenia i przeczuwania, że wieczerza jednak nie będzie wyłącznie wieczerzą.
- Królu… - zaczął - Wybacz nieobyczajność. Nie spodziewałem się, że…
Nabrał powietrza, wyprostował się i zaczął jeszcze raz.
- Oto Yaraldiela z Dwimordene, emisariuszka królowej elfów, której oczy strzegły bezpieczeństwa naszej wyprawy w Góry Białe. Tu zaś pani Eiliandis z Miasta Królów, uzdrowicielka. Słowem samym uratowała nas od nieszczęścią, a mnie w dodatku łukiem od zguby. A także Gleowyn… - Rogacz zamyślił się usiłując przypomnieć sobie - Powiedziałbym o niej więcej, ale wiem tylko, że śpiewa. Bardzo ładnie śpiewa. Pewnie zaraz powie więcej. Uśmiechnął się i zrobił miejsce pieśniarce.

Słysząc swe imię Gondoryjka nisko pokłoniła się królewskiej parze, tak jak ją cioteczka nauczyła. Z szacunkiem i gracją.
A gdy dalsze słowa opisujące jej osobę padły z ust Cadoca zarumieniła się lekko, wszak wychwalał ją i to bardzo, przypisując niesamowite czyny.

Uradowany królewskimi słowy Zwinnoręki pokłonił się ponownie władcy Rohanu i jego małżonce, odczuwając wobec niej szczególną wdzięczność - czuł bowiem, że jego sprawa wisiała na włosku i podejrzewał, że to słowa królowej przeważyły szalę - a następnie wycofał tam, gdzie stał uprzednio. Nie wmieszał się jednak w grupę i trzymał lekko z boku, niepewny, jak nowo poznani towarzysze zareagują na uczynione publicznie wyznanie przyczyny, dla której opuścił rodzinne strony. Na dodatek czuł się skrępowany mając zasiadać przy królewskiej biesiedzie. Postanowił zatem uważnie obserwować zachowanie pozostałych i iść za ich przykładem, by nie popełnić jakiej niezręczności.

Córa Rohirrimów starając się ponownie dodać otuchy Zwinnorękiemu, zaprosiła go subtelnym skinieniem głowy i zapraszającym gestem dłoni, by szedł obok niej i usiadł z nią przy stole biesiadnym. Kiedy Cadoc ich przedstawiał, ukłoniła się z gracją i wdziękiem przed parą królewską.
- Gléowyn córka Gléomera przynosi pozdrowienia i wyrazy najwyższego szacunku od Gléothaina syna Erkenbranda. Radość to ogromna widzieć Wasze Wysokości w dobrym zdrowiu i zaszczyt ogromny zaproszonym zostać do Waszego stołu. - Dziewczyna patrzyła na gospodarzy z niekłamanym podziwem i szacunkiem.

Yáraldiel uśmiechnęła się i skinęła głową w stronę króla i królowej, których chyba jako jedyna miała okazję poznać osobiście i spędzić z nimi czas na rozmowie. Ceniła sobie znajomość królewskiej pary i darzyła ich ogromnym szacunkiem.

- Nie powinniśmy pozwalać królowi i królowej czekać na siebie, zatem proponuję, byśmy zajęli miejsca - zwróciła się łagodnym tonem do swoich starych i nowych znajomych, po czym sama usiadła przy stole.
Elfka nie zapomniała o celu swojej wizyty, dlatego też usiadła w miarę blisko królewskiej pary, po stronie królowej Morwen, z którą tak dobrze jej się rozmawiało podczas ostatniego pobytu w Edoras. Wstrzymała się jednak, przeczuwając, że rozpoczęcie biesiady poprzedni zapewne jakiś tradycyjny rytuał, którego była ciekawa.

- Radzi jesteśmy poznać was wszystkich bliżej. - powiedziała królowa patrząc na Gleowyn, po której słowach i król nie odrywał zaciekawionego wzroku. - Znamy opowieść o Koniożercy jedynie z raportów. A i usłyszeć jak się miewa nasz przyjaciel mistrz Saruman oraz rodzina namiestnika, za którą bardzo tęsknimy wszyscy.
 

Ostatnio edytowane przez sieneq : 27-01-2021 o 08:22.
sieneq jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem