Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-01-2021, 14:49   #41
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

Yáraldiel jako pierwsza opuściła Edoras oraz swoich nowych towarzyszy. Każdemu z nich przekazała życzenia pomyślności i z nadzieją w sercu, że jeszcze ich drogi się skrzyżują, wyruszyła w podróż tego samego wieczora.
- Przed nami długa droga, Sirdalu - powiedziała do swojego białego wierzchowca. Ten w odpowiedzi parsknął i potrząsnął łbem, wyrażając tym samym radość na słowa elfki. - Cieszy mnie twój entuzjazm. Ruszajmy więc, niech gwiazdy nas prowadzą.
Sirdal parsknął jeszcze raz i ruszył, a jego długa biała grzywa falowała w rytm galopu, czemu wtórowały poły srebrnego płaszcza elfki.

Odszukanie Imhara Donośnego oraz jego ludzi nie byłoby łatwym zadaniem, gdyby nie przyjazne stosunki, w jakich się rozstali oraz przypadkowe spotkanie na szlaku, które usprawniło cały proces.
- Jestem Yáraldiel z Lothlórien, przynoszę dobre słowo oraz podarek dla Imhara Donośnego, przyjaciela w boju oraz, mam nadzieję, poza nim - przywitała się z powracającymi z polowania dunlandzkimi myśliwymi. Zrobiła to nie zsiadając z grzbietu Sirdala. Zsunęła jedynie kaptur, ukazując wręcz posągowe acz łagodne oblicze.
- Pani - przywitał się jeden z nich, wychodząc naprzód i kłaniając głową. - Słyszeliśmy o towarzyszach Donośnego i jego przygodzie. Radzi jesteśmy, żeśmy się spotkali. Chętnie zaprowadzimy do obozu, lecz najpierw planowaliśmy krótki przystanek na posilenie się i zebranie sił, wszak jeszcze pół dnia drogi przed nami, a wędrowanie w czasie roztopów nie należy do najprzyjemniejszych. Zwą mnie Drarn, a to moi kompani, Ren i Vagan. Z radością ugościmy, pani, choć nie mamy za wiele do zaoferowania prócz skromnego jadła i towarzystwa.
- Myślę, że i nam przyda się odrobina spoczynku - powiedziała Yáraldiel, głaszcząc Sirdala po grzywie.

Następnego dnia, pod wieczór, dotarli do większego obozu, w którym Yáraldiel spotkała znajomą twarz okoloną srebrzystą brodą. Elfka przekazała Imharowi Donośnemu nie tylko wyznaczoną przez rządcę część łupów, ale także i większość kosztowności, które i ona otrzymała. Nie potrzebowała ich, a na pewno nie bardziej, niż ci ludzie. Wraz z darami, podzieliła się dobrym słowem i pozdrowieniami od pozostałych. Imhar wypytywał, nie wiadomo czy z uprzejmości, czy była to ciekawość, o Cadoca, Rhune, Eiliandis i Hallę, choć elfka za wiele opowiedzieć nie mogła - w końcu wyruszyła niedługo po tym, jak wrócili do Edoras.
Yáraldiel została kilka dni wraz z Dunlandczykami, zanim wyruszyła w dalszą drogę. Z początku planowała powrócić do Lothlórien, by znów kroczyć wśród wysokich drzew Złotego Lasu u boku Haldira, swojego ukochanego, lecz te plany uległy zmianie ostatniego dnia spędzonego w gościach u Imhara Donośnego. Powierzył jej bowiem kolejną misję, której serce nie pozwoliło jej odmówić. I tak wyruszyła z powrotem do Edoras, by spotkać się z królem i królową i przekazać im wyrazy wdzięczności Imhara Donośnego i jego ludu.


 
Pan Elf jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-01-2021, 21:05   #42
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Ciemnozłote włosy króla Thengela prószyła siwizna. Siedział z naturalną dostojnością na tronie z jedną ręką spokojnie spoczywającą na głowicy rękojeści legendarnego miecza, królewskiego atrybutu władców Rohanu, a drugą wspartą na pozłacanym ramieniu drewnianego oparcia. Na głowie cienki złoty diadem błyszczał osadzonym na środku czoła jednym tylko, dużym, białym diamentem. Król nie nosił zarostu, a starzejącą się twarz młodego jeszcze człowieka zaczynały przecinać pierwsze zmarszczki.
Obok niego siedziała z gracją czarnowłosa królowa Morwen, niezwykle urodziwa, z wnikliwym, acz życzliwym spojrzeniem. Była o wiele lat młodszą od męża, matką czterech córek i jednego syna, którymi obdarzyła Thengela.

Królewska para powitała wszystkich zgromadzonych w języku elfów i Dunadainów, co było nowym zwyczajem na dworze. Yaraldiel i Eiliandis doskonale zrozumiały sindaryjski. Była to rodzima mowa elfkj i wyuczona Gondoryjki.
Król podziękował za przybycie wszystkim zaproszonym na obiad, który miał się rozpocząć po skończonym przyjściu petentów, oraz grzecznie kazał zaczekać z zajmowaniem miejsc. W tym czasie nadworna służba roznosiła półmiski z jadłem i dzbany. Złotowłosa kobieta nadzorująca wszystkim i nakrywająca puchary do stołu, chcąc nie chcąc, zwracała się siebie uwagę urodą i wdziękiem.

Z zebranych pierwszy głos zabrał wysunąwszy się przed resztę Eorling, który w ojczystym języku przedstawiał swą sprawę przed królem. Gleowyn usłyszała, że mężczyzna miał spór graniczny z sąsiadem, gdyż potok nie tylko zmienił swe koryto po zimie, lecz na dodatek wezbrał znacznie utrudniając dostęp do odgrodzonego terenu.
Następnie przyszła kolej na kupca z Bree oraz z dalekiej Dalji, którzy przedstawiając się prosili w mowie wspólnej o pozwolenie na swą działalność w granicach królestwa, a po nich na pozostałych przybyłych podróżnych, kupców i Eorlingów.

Po załatwieniu wszystkich miejscowych i cudzoziemskich petentów, którzy oddalili się z ukłonami opuszczając Meduseld, kolej przyszła na ostatniego, urodziwego Roderica. Został w towarzystwie nowopoznanej minstreli i bractwa skupionego wokół Cadoca Rogacza.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-01-2021, 07:47   #43
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację
post wspólny

W miarę jak malała grupa tych, którzy przybyli, by przedstawić królowi swoje sprawy, Zwinnoręki czuł, jak w brzuchu narasta mu coraz większy ciężar, jakby kamienna kula wypełniała żołądek. Starał się obserwować zachowanie ludzi i wsłuchiwać się w królewskie słowa, chociaż większości z nich nie rozumiał.
Wreszcie przestrzeń przed tronem opustoszała. Władca Rohanu rozejrzał się po zgromadzonych, zatrzymując na chwilę wzrok na stojącej z boku grupie, i rzekł we wspólnej mowie.
- Jeśli ktoś jeszcze z tu obecnych chce przedstawić swoje sprawy, niechaj uczyni to teraz, albowiem czas nam siadać do biesiady.

Zwinnoręki potoczył szybko wzrokiem po nowo poznanych towarzyszach, ale żadne z nich nie wyglądało, jakby zamierzało wystąpić. Dostrzegł, jak Gléowyn wykonuje delikatny ruch głową w stronę króla.
Zaczerpnął tchu i, starając stąpać pewnie, wystąpił kilka kroków naprzód.
Westu Thengel hál! - rozpoczął w języku gospodarzy, powtarzając słowa zasłyszane poprzedniego wieczora od oberżysty, po czym, już we wspólnej mowie, powstrzymując drżenie głosu, dodał - Bądź pozdrowiony, władco Rohanu! Bądź pozdrowiona, królowo! - Zwinnoręki skłonił się dwakroć królewskiej parze, po czym wyprostował i starając patrzeć prosto w oczy króla, rzekł - Jestem Roderic, zwany przez współplemieńców Zwinnorękim. Pochodzę z plemienia Leśnych Ludzi z Leśnego Grodu, z odległej Mrocznej Puszczy. Proszę o pozwolenie na przebywanie na twej ziemi, panie. - urwał, a czując, że powinien powiedzieć coś jeszcze, po krótkiej pauzie dodał - Jestem gotów służyć ci, królu, nawet swym życiem, jeśli taka będzie twoja wola. - odetchnął głęboko i pochyliwszy głowę stanął nieruchomo, czekając królewskiej odpowiedzi.

- Witaj Rodericu z Leśnego Grodu. - odpowiedział Thengel. - Nim przystanę na dobrowolnie ofiarowaną służbę Rohanowi, opowiedz nam więcej o sobie. Skąd taki, a nie inny przydomek nosisz przy swym imieniu nadany przez współbraci? Był zeszłej zimy tu już jeden z doliny Anduiny zwany Zwinne Palce, który wielce łaknącym cudzych mieszków okazał się łotrem. - król zmierzył młodzieńca przenikliwym wzrokiem.

Słysząc te słowa, Roderic poderwał gwałtownie głowę, krew napłynęła mu do twarzy.
- Panie, nigdy moje ręce nie zhańbiły się takim czynem! - rzucił zapalczywie. Po chwili, spokojniejszym już głosem, ciągnął - Przydomek ten przylgnął do mnie gwoli mych zdolności, jako że lubię w drewnie rzeźbić. Dzięki którym, wędrując przez twe ziemie, uczciwie mogłem na jadło i nocleg zapracować. - ostanie zdanie wyrzekł z naciskiem, hardo spoglądając w oczy króla.
Milczał potem przez chwilę, jakby ważąc myśli. Odetchnął głęboko i rzekł, już cichym głosem.
- Nie chcę nic ukrywać przed tobą, królu. Nie jestem przestępcą, choć opuściłem moje ziemie w obawie przed karą... po tym, jak... raniłem w walce mego współplemieńca. Człowieka, który znieważył cześć mojej matki. W uczciwej walce się to stało... Przebyłem potem długa drogę. Przybyłem do granic twego kraju, królu, z nurtem Wielkiej Rzeki. Jeśli jednak nie zaufasz mi, panie, pozwól, że odejdę. Rzeka poniesie mnie dalej. - W głosie młodzieńca wybrzmiał smutek a jego wzrok mimowolnie pobiegł w stronę grupy skupionej wokół Rogacza.

Król przez dłuższą chwilę milczał ważąc słowa i mierząc młodzieńca skupionym wzrokiem. Ku niemu nachyliła się dyskretnie królowa szepcząc kilka słów po czym położyła swą dłoń na ręce Thengela. Surowe oblicze króla rozpogodziło się choć bez uśmiechu rzekł przyjaźnie.
- Zostań z nami na obiad Rodericu. Zwinnoręki. - poprawił się król. - Wasz lud wybiera swe przydomki ponad klanowe imiona, czyż nie? - zapytał retorycznie.
Potem wstał i zszedł z podwyższenia w kierunku bractwa i bardki obracając twarz.
- Siądźcie z nami do posiłku. Choć znam wasze imiona z opowieści, to chętnie wysłucham waszych opowieści. Taki zwyczaj mamy - podał rękę podchodzącej Morwen i oboje zajęli miejsca pośrodku długiego stołu gestem zapraszając resztę.

Wojownik ze wzgórz na te słowa mruknął pod nosem coś niezrozumiale co było chyba wyrazem speszenia i przeczuwania, że wieczerza jednak nie będzie wyłącznie wieczerzą.
- Królu… - zaczął - Wybacz nieobyczajność. Nie spodziewałem się, że…
Nabrał powietrza, wyprostował się i zaczął jeszcze raz.
- Oto Yaraldiela z Dwimordene, emisariuszka królowej elfów, której oczy strzegły bezpieczeństwa naszej wyprawy w Góry Białe. Tu zaś pani Eiliandis z Miasta Królów, uzdrowicielka. Słowem samym uratowała nas od nieszczęścią, a mnie w dodatku łukiem od zguby. A także Gleowyn… - Rogacz zamyślił się usiłując przypomnieć sobie - Powiedziałbym o niej więcej, ale wiem tylko, że śpiewa. Bardzo ładnie śpiewa. Pewnie zaraz powie więcej. Uśmiechnął się i zrobił miejsce pieśniarce.

Słysząc swe imię Gondoryjka nisko pokłoniła się królewskiej parze, tak jak ją cioteczka nauczyła. Z szacunkiem i gracją.
A gdy dalsze słowa opisujące jej osobę padły z ust Cadoca zarumieniła się lekko, wszak wychwalał ją i to bardzo, przypisując niesamowite czyny.

Uradowany królewskimi słowy Zwinnoręki pokłonił się ponownie władcy Rohanu i jego małżonce, odczuwając wobec niej szczególną wdzięczność - czuł bowiem, że jego sprawa wisiała na włosku i podejrzewał, że to słowa królowej przeważyły szalę - a następnie wycofał tam, gdzie stał uprzednio. Nie wmieszał się jednak w grupę i trzymał lekko z boku, niepewny, jak nowo poznani towarzysze zareagują na uczynione publicznie wyznanie przyczyny, dla której opuścił rodzinne strony. Na dodatek czuł się skrępowany mając zasiadać przy królewskiej biesiedzie. Postanowił zatem uważnie obserwować zachowanie pozostałych i iść za ich przykładem, by nie popełnić jakiej niezręczności.

Córa Rohirrimów starając się ponownie dodać otuchy Zwinnorękiemu, zaprosiła go subtelnym skinieniem głowy i zapraszającym gestem dłoni, by szedł obok niej i usiadł z nią przy stole biesiadnym. Kiedy Cadoc ich przedstawiał, ukłoniła się z gracją i wdziękiem przed parą królewską.
- Gléowyn córka Gléomera przynosi pozdrowienia i wyrazy najwyższego szacunku od Gléothaina syna Erkenbranda. Radość to ogromna widzieć Wasze Wysokości w dobrym zdrowiu i zaszczyt ogromny zaproszonym zostać do Waszego stołu. - Dziewczyna patrzyła na gospodarzy z niekłamanym podziwem i szacunkiem.

Yáraldiel uśmiechnęła się i skinęła głową w stronę króla i królowej, których chyba jako jedyna miała okazję poznać osobiście i spędzić z nimi czas na rozmowie. Ceniła sobie znajomość królewskiej pary i darzyła ich ogromnym szacunkiem.

- Nie powinniśmy pozwalać królowi i królowej czekać na siebie, zatem proponuję, byśmy zajęli miejsca - zwróciła się łagodnym tonem do swoich starych i nowych znajomych, po czym sama usiadła przy stole.
Elfka nie zapomniała o celu swojej wizyty, dlatego też usiadła w miarę blisko królewskiej pary, po stronie królowej Morwen, z którą tak dobrze jej się rozmawiało podczas ostatniego pobytu w Edoras. Wstrzymała się jednak, przeczuwając, że rozpoczęcie biesiady poprzedni zapewne jakiś tradycyjny rytuał, którego była ciekawa.

- Radzi jesteśmy poznać was wszystkich bliżej. - powiedziała królowa patrząc na Gleowyn, po której słowach i król nie odrywał zaciekawionego wzroku. - Znamy opowieść o Koniożercy jedynie z raportów. A i usłyszeć jak się miewa nasz przyjaciel mistrz Saruman oraz rodzina namiestnika, za którą bardzo tęsknimy wszyscy.
 

Ostatnio edytowane przez sieneq : 27-01-2021 o 08:22.
sieneq jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-01-2021, 15:25   #44
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post wspólny


Zwinnoręki chętnie podążyłby za pieśniarką, jednak ta, najwyraźniej oczarowawszy królewską parę swoim wdziękiem, otrzymała zaszczytne miejsce między samym królem Thenglem a jego synem Theodenem. Rozczarowany, rozglądał się za miejscem w pobliżu kogoś z bractwa - ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę było zasiąść do biesiady pośród obcych mu Rohirrimów. Miejsce po lewej ręce ciemnowłosego mężczyzny, który przedstawił się jako Cadoc Rogacz, wyglądało na wolne - po prawej stała uzdrowicielka imieniem.... Eiliandis?
Podszedłszy bliżej do zajmującej miejsca pary, skłonił się lekko, gestem podpatrzonym u któregoś z dworzan.
- Panie Rogaczu, czy dozwolisz zająć to miejsce i dotrzymać tobie i pani Eiliandis kompanii?
Czarnowłosy góral spojrzał na młodzieńca z ukosa, ale po jego twarzy błąkał się uśmiech.
- Siadaj - odpowiedział wskazując krzesło, które iście pozostało wolnym. Chciał już sięgnąć po dzban z napitkiem, ale w porę się zorientował, że przed biesiadą zanosiło się na jakiś ceremoniał.

Siadając pomiędzy królem Thengelem, a jego synem, Gléowyn posłała Rodericowi przepraszające spojrzenie, ale ona również nie śmiała sprzeciwiać się woli królewskiej. Posłała mu również krzepiący uśmiech, by dodać mu odwagi. Usiadłszy wygodnie przy stole, uśmiechnęła się promiennie do gospodarzy i pozostałych gości, ale póki co milczała, czekając aż król rozpocznie rozmowę. Jej myśli biegły ku Zwinnorękiemu. Powody, dla których opuścił swój dom, napawały ją smutkiem. Zrozumiała teraz wcześniejsze jego słowa. Współczuła młodemu człowiekowi bardzo i pragneła podnieść go jakoś na duchu. Miała cichą nadzieję, że po biesiadzie, uda mu się z nim porozmawiać. Liczyła również na to, że reszta Bractwa da się namówić na wieczór w karczmie przy piwie i rozmowach. Każde z nich wzbudziło w dziewczynie zainteresowanie i chciał poznać ich bliżej.

Cadoc odchrząknął usłyszawszy pytanie o zdrowie Białego Czarodzieja.
- Wiedza, o królowo, pochłania Sarumana. Bez granic. Isengard to stare miejsce. Pełne jej... - Coś podkusiło nagle Rogacza by zapytać, czy królowa widziała Dolinę. Ale zmilczał. Pamiętał słowa, które usłyszał… i jakoś sromota go jakaś dziwnie ogarnęła. Siłą woli nie spuścił wzroku. - Śle jednak dobre słowo i życzenia zdrowia i pomyślności. Dla ciebie, o królu i pani Morwen.
Córka Eadwearda zajęła miejsce tuż obok Cadoca i młodego człowieka, z którym rozmawiali przed paroma chwilami. Wyborne towarzystwo
Za wielki zaszczyt poczytywała sobie możność uczestniczenia w tej biesiadzie.
- Jego dostojność namiestnik jak i jego rodzina pozostają w zdrowiu o pani. Dzięki czemu swe siły mogą kierować na dobru Gondoru - powiedziała uzdrowicielka głosem pewnym, ale i przepełnionym szacunkiem dla monarszej pary.

Odpowiedzi zadowoliły królewską parę i po chwili Thengel oderwał udziec i trzymając za kość ze smakiem gryzł opieczone na złoty kolor mięso.


 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-02-2021, 10:59   #45
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Zachęcony postawą króla i zadowolony z końca ceremoniału Rogacz również nałożył sobie słuszną porcję mięsiwa, kawał słonego ciasta do maczania w sosie i z przyzwyczajenia jakieś warzywo. Sięgnął też po dzban i zaczął sobie nalewać jednak tknięty jakąś myślą, lub może nakryciem swej miłej sąsiadki zmitygował się i mruknąwszy coś, zaproponował jej nalanie napitku. Dopiero potem nalał sobie i wręczył dzban Zwinnorękiemu.
- Biesiady… - mruknął cicho do podziwiającego oparcie krzesła, chłopaka. Wszystkie krzesła były z wysokimi oparciami. Żółtawe końskie popiersia po obu stronach każdego patrzyły na siebie, lub odwrócone były łbami za zewnątrz.
Humoru mu jednak obyczajność tak suto zastawionego stołu królewskiego nie ważyła nijak. Zaraz też odezwał się głośno.
- Troje nas jest tu dziś z tamtej szóstki. Zatem każde chyba winno po słowie choć opowiedzieć. Yaraldiel? Byłaś na dworze pierwsza. Zaczniesz?

Elfka spojrzała najpierw na Cadoca. Skinęła doń głową i zwróciła spojrzenie swych niebieskich oczu na króla.
- Pozwolę sobie więc nie tylko zacząć, ale i później dokończyć opowieść, gdyż przynoszę wieści od niejakiego Imhara Donośnego, o którym jeszcze w tej historii usłyszymy - powiedziała spokojnie, sięgając po kilka owoców.
Yáraldiel opowiedziała sam początek historii, zostawiając najciekawsze kąski dla Cadoca oraz Eiliandis. Mówiła łagodnym tonem, rzeczowo, nie odbiegając od tematu, ani też nie koloryzując. Opowiedziała o tym jak natknęli się na opuszczone gospodarstwo, w którym bezskutecznie poszukiwali jakichś poszlak, by niedługo później znaleźć ich aż nadto w drugim gospodarstwie.
- Mężczyzna umierał, niewiele mogliśmy dla niego zrobić, prócz obietnicy pomsty na bestii, która wybiła jego przyjaciół. - Tutaj ton głosu elfki stracił na łagodności, kiedy opowiadała o tym epizodzie. Stał się poważny i smutny. Zamyśliła się, co było znakiem dla kolejnej osoby, by przejęła opowieść.

Rogacz w trakcie powieści doceniał smak upolowanego przez króla dzika. Nie codzienną strawą było dla niego mięsiwo a już w szczególności tak mistrzowsko wypieczone, czy jak w przypadku wołowiny, zamarynowane. Spojrzał w kierunku Eiliandis gdy elfka wspomniała jaskinię na pogórzu i pohamował nieco apetyt. Zapowiadało się, że czasu będzie dość, a poza tym taka bliskość takich osób jak królewska para sama w sobie była swoistego rodzaju ciekawą strawą dla człowieka, który Wielkość poznał miarą Czarodzieja.
- Nie było czasu grzebać zmarłych - ponownie zerknął w kierunku Gondoryjki, która wonczas pokazała siłę swojego głosu - Ale skryliśmy ciała i pognaliśmy śladem bestii. Wyraźne na świeżym śniegu tropy powiodły nas w górę w głąb jaru, który zwą Przeklętym Wąwozem. Miejsce to… - Cadoc zawahał się i skrzywił - Wejścia strzegły stare rzeźby. A niektórzy z nas głos z głębi słyszeli. Ja niczego. Dopiero później. Nie zaszliśmy jednak daleko gdy wyszli nam na przeciw łowcy z klanów. Pod wodzą Imhara Donośnego. I oni przyszli tam śladem potwora. Nie tylko ludziom z nizin dał się on bowiem we znaki. Wspólnie ruszyliśmy ku jaskini. Nie jedyni jak się okazało. Ulfur ze swoimi ludźmi też przybył. Krwi Dunlandczyków jednak łaknął on tego dnia bardziej niż trollowej. Chciał byśmy z panią Eiliandis uderzyli na nich… - Zawahał się. Skrzywił na wspomnienie tamtej chwili. Chciał ponownie pochwalić przed królem swą towarzyszkę podróży… Słowa jakoś przestały mu się układać. Sam nie wiedział czemu. Potrząsnął więc jak pies głową i uśmiechnął się nieprzyjemnie - Tom mu powiedział, co o nim myślę. I szybko pożałowałem, bo już i mnie w swych planach dołączył do Dunlandczyków. Już się do walki z nim sposobiłem, której niesposób było wygrać. Gdy pani Eiliandis jako smardów z kijkami nas zrugała, że obu poszło w pięty. A i ludzi jego wstyd jakiś ogarnął, że tak krwi łaknęli. Więcej nie rzeknę jednak. Niech ona mówi.

Gondoryjska uzdrowicielka odstawiła kielich.
- To plugawe miejsce ze swoimi podszeptami sączącymi jad w duszę nie tylko na ulfurowych źle podziałało. W zaroślach kryła się jeszcze jedna osoba żądna krwi, ale i ona zdołała się opanować. Choć nie podążyła za nami do leża trolla. A i my sami, co ze wstydem przyznaję daliśmy ujście temu jadowi, choć tylko słownie. Koniec końców razem z Ulfurem na bestię ruszyliśmy. On niestety pierwszy w starciu padł dając innym szansę na zadanie ciosów - tu Eiliandis jak mogła najdokładniej opisała całą walkę. - Decydujący cios zadał Rhuné syn Rhudela. Jego włócznia utkwiła w cielsku bestii - urwała nagle opowieść i rozejrzała się po sali jakby szukając młodego syna Rohanu. Nie było go niestety między nimi. - I to był koniec - dodała by zwieńczyć swą część opowieści.

Zwinnoręki nie skorzystał jak dotąd ze specjałów królewskiego stołu. Odebrał wprawdzie z rąk Rogacza podany sobie dzban i napełnił kubek - rozlewając przy okazji nieco złocistego trunku na deski stołu, które to marnotrawstwo ciemnowłosy góral skwitował zauważalnym zmarszczeniem brwi - ale jego talerz pozostał pusty. Zawieszając wzrok na twarzach kolejnych mówców, chłonął opowieść, czasem poruszając bezgłośnie ustami, jakby powtarzał zasłyszane słowa czy imiona.
Książę Theoden zadbał by Gléowyn nie brakło niczego, podając napitek i jadło. Dziewczyna podziękowała cicho, by nie przeszkadzać Bractwu w opowiadaniu. Słuchała uważnie historii, skubiąc od czasu do czasu jakiś kąsek z talerza. Nie zwracała jednak uwagi na to co jadła. W myślach układała już melodię i dobierała rymy do swojej ballady.

Po ostatnich słowach Gondoryjki nastała cisza przerywana jedynie trzeszczeniem gnata w szczękach dużego psa, który leżał w cieniu tronu.
- Piękna i smutna to historia. - przemówił Thengel. - Choć dobrze się skończyła, to nie bez najwyższej ofiary Ulfura. Oddać życie w obronie współbraci to rzecz chwalebna. Jeszcze raz wam dziękujemy. Wielu naszym poddanym i ukochanym koniom na pogórzu oszczędziliście okrutnego losu. Mądrość zwyciężyła nad nienawiścią. - uśmiechnął się w kierunku uzdrowicielki. - W jedności siła! - z uznaniem popatrzył na Cadoca wznosząc kielich i upił spory łyk.
- Kim była tajemnicza osoba, o której wspomniałaś pani Eiliandis? - zagadnęła Morwen. - I jaką rolę odegrała w Przeklętym Wąwozie? O nikim innym w raporcie rządcy nic nie słyszeliśmy wcześniej.
- Nikt o niej nie wspominał ponieważ nie odegrała żadnej roli w Przeklętym Wąwozie. Odeszła gdy my ruszyliśmy wspólnie na bestię. Ciężko jest ubrać w słowa uczucia jakich doznaliśmy w leżu trolla. Więc pewnie i owa osoba, mając uraz do Ulfura, musiała poddać się temu uczuciu. Niestety nie pamiętam kim była. Wykrzyczała swe miano i urazy, ale ciężko było to usłyszeć.- Też jej imienia nie pamiętam. - wtrącił Cadoc, który być może łacniej ową nieznajomą zapamiętał przez jej kibić. Albo nietypową dla słomianowłosych czarną czuprynę - O ile w ogóle dane mi było je słyszeć. Ale pamiętam, że i ona przyjęła kościaną mapę od Twego rządcy, królu. Może on będzie wiedział.
Thengel pokiwał głową, choć myślami chyba był gdzie indziej.

 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-02-2021, 17:25   #46
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Rohirrimka wzniosła toast razem ze swym królem.
- Miejmy nadzieję, że owa tajemnicza osoba zazna spokoju duszy po tym jak Ulfur odszedł z tego świata. Znałam starego skalda jeszcze jak śpiewał na Złotym Dworze. Przyjaźnił się z moim ojcem, Gléomerem. W tamtych czasach jego serce było czyste, a usposobienie pogodne. Często opowiadał mnie i mojemu bratu baśnie i przeróżne historie. - Uśmiechnęła się do swoich wspomnień. - Po śmierci mojego ojca, bardzo się zmienił. - Dodała smutno. - Ale jak można wywnioskować z waszych słów, moi drodzy, zostało w nim jednak szlachetne serce i zginął śmiercią bohatera. Oby i jego dusza zaznała spokoju. - Następnie zwróciła się do króla Thengela i jego małżonki. - Jeżeli Wasze Wysokości pozwolą, mogłabym uraczyć was pieśnią, by umilić biesiadę. Nie zabrałam co prawda ze sobą instrumentu, ale to nic nie szkodzi. Chyba, że na dworze Waszych Wysokości znajdzie się jakaś lutnia?
Thengel wzniósł rękę i skinął palcem a jedna z kobiet stojących w cieniu kolumny zniknęła posłusznie, zapewne w celu przyniesienia instrumentu.
- Zanim jednak usłyszymy twój piękny śpiew, Gléowyn córko Gléomera, pozwól mi jeszcze wtrącić kilka słów wieńczących całą tę historię, bowiem przynoszę wieści od naszych dunlandzkich przyjaciół, a w szczególności wspomnianego już Imhara Donośnego.
Yáraldiel opowiedziała o poszukiwaniach i przekazaniu kosztowności Imharowi, o czasie spędzonym w jego obozowisku, a przede wszystkim przekazała dobre słowa wdzięczności królowi.
- Imhar Donośny. - powiedział król jakby miał zamiar zapamiętać Dunlandczyka. - Należało się sąsiadom i to my wdzięczni jesteśmy. Rad żem szczególnie, że rządca Aldig o naszych niespodziewanych sojusznikach nie zapomniał. - dodał zadowolony.

Przy królewskim stole nastąpiło lekkie poruszenie, gdy powróciła służka niosąca instrument. Zwinnoręki, podobnie jak pozostali biesiadnicy, obrócił głowę w stronę pieśniarki, patrząc jak bierze w drobne dłonie podany jej instrument, przez chwilę gładzi polerowane drewno i delikatnie przebiega dłońmi po strunach, próbując stroju.
Dziewczyna zagrała kilka pierwszych dźwięków i uśmiechnęła się zadowolona. To będzie pierwszy raz gdy gra ten utwór komuś spoza rodziny. Jedna z pierwszych pieśni, którą napisała. Ciekawe, czy ojciec byłby z niej dumny, że gra przed królem, tak jak on niegdyś. Spod jej zręcznych palców wyszły pierwsze nuty. Rozejrzała się po zebranych słuchaczach i złapała wzrok Zwinnorękiego. Posłała mu ciepły uśmiech, nabrała powietrza i z jej ust poczęły wychodzić słowa, które łączyły się z melodią i idealną całość. Przez cały czas trwania pieśni, nie odrywała wzroku od Roderica, zupełnie jakby śpiewała tylko dla niego.

Gdy dzielne serce drży,
To ciągle w nim się tli,
Odwagi iskra by,
Rozjaśnić mroczne dni.

Gdy odważne serce masz
I poczujesz w sobie moc,
Nie straszny będzie żaden wróg
I najciemniejsza nawet noc.

Wystarczy żebyś tylko chciał
Uwierzyć, że pokonasz strach,
A będziesz siłę miał…

Zwyciężysz wszystkich wrogów,
Nie będzie obok ciebie już
Już nikt tonąć we łzach.

Gdy dzielne serce drży,
To ciągle w nim się tli,
Odwagi iskra by,
Rozjaśnić mroczne dni.

Zawsze gdy śpiewała, wkładała w to całe swoje serce. Kochała muzykę i dzieliła się tą miłością ze słuchaczami. Tak jak jej ojciec. Trzymając lutnię w dłoni i pieszcząc delikatnie jej struny opuszkami palców, miała wrażenie, jakby znów był przy niej i prowadził jej dłoń. Zupełnie jak przed laty, kiedy ją uczył. Wyśpiewując ostatnie wersy, przymknęła oczy. Znów przeniosła się wspomnieniami do lat dzieciństwa, pod starą lipę na podwórku dziadka, gdzie razem siadali i wspólnie muzykowali. Dosiadał się do nich wtedy Gárulf ze swoją fletnią i mama, wybijając rytm na bębenku. Gléowyn była wtedy bardzo szczęśliwa. Z zadumy wybiły ją gromkie oklaski. Przez chwilę, oszołomiona, zdezorientowana rozglądała się dookoła, próbując przypomnieć sobie gdzie jest i w jak zacnym towarzystwie. W końcu ukłoniła się z wdziękiem i uśmiechem, choć kiedy opuściła głowę w ukłonie, ukradkiem otarła pojedynczą łzę z policzka.
- To najpiękniejsza rohańska pieśń jaką słyszałam odkąd przybyłam z Gondoru. Brawo! - klaskała królowa, kiedy minęła chwila ciszy po ostatniej wybrzmiałej nucie głosu skaldki.
I król z uznaniem dołączył do oklaskiwania, a wraz zanim reszta dworu.
- Zaiste jesteś córką Gléomera. - rzekł Thengel. - Twój ojciec byłby z ciebie bardzo dumny.
Składka zarumieniła się słysząc tyle pochwał z ust królewskiej pary.
- Dziękuję za miłe słowa, tym bardziej, że pieśń jest mojego autorstwa. To dla mnie wielki zaszczyt Wasze Wysokości. Choć obawiam się, że do poziomu ojca, jeszcze mi wiele brakuje. - Dodała skromnie. - Ogromną przyjemnością było wystąpić przed tak wdzięczną publicznością. - Ostatnie słowa skierowała również do członków bractwa i Zwinnorękiego.

- Piękna... - Zwinnoręki zorientował się, że słowo, które nieświadomie wyrzekł, doszło chyba do uszu Cadoca, i gdy ten uniósł pytająco brew, dodał spiesznie, odrywając wzrok od skaldki - Piękna była ta pieśń, którą nam pani Gléowyn zaśpiewała, chciałem rzec. Azali wy wolelibyście taką, co by łowy na Koniożercę opiewała? - coś go jakby w gardle drapać zaczęło, więc uniósł do ust kubek i upił długi łyk wina, po czym gadał dalej, prędko i niezbyt składnie, jakby chcąc by tylko tamten za słowo, co mu się wymsknęło, nie zahaczył. - A bo to i dziwne, że taka bestia pokazać się ośmieliła i szķód tyle przyniosła. Jakem wędrował przez ten kraj, to mi sìe zdał taki bezpieczny. Sadyby nieobronne, stada same się pasą. Konni granic pilnują. Dostali mnie, ledwie na brzeg zszedłem. Jak spod ziemi się pojawili. Uciekać nie było jak. Już myślałem, że koniec przyszedł. Że mnie zaraz na włócznie nadzieją. Topór chwyciłem, by może choć jednego z siodła ściągnąć. Ale ten co im przewodził, Hama się zwał, kazał broń odłożyć. I pozwolił iść dalej, do króla, o pozwolenie prosić. Tak i tu dotarłem.
- Masz Wasza Wysokość rację - odezwała się uzdrowicielka - choć nie słyszałam ich tyle co ty pani, to ta jest wyjątkowo piękna.
I na Rogaczu pieśń wrażenie zrobiła. Proste słowa nie wymuszały wzruszeń, czy głębokich przemyśleń, a przeciwnie zdawały się rozumieć słuchacza. I choć dźwięki lutni były mu obce i odległe, w jakiś sposób i dna jego serca dosięgły. Co sprawiło, że Cadoc wzniósł z uznaniem swój kielich w górę gdy oklaski ucichły i doszło go nabożnie niemal wyszeptane słowo Zwinnorękiego.
- I onego odważnego Hamę, strażnika rubieży, ci pieśń na myśl przywiodła? - zapytał chłopaka z udawanym zdziwieniem, a po brodatej twarzy błąkał się uśmiech - Ale co by nie rzec i ja w mych stronach tak wspaniałej muzyki nie słyszałem. Twoje zdrowie pani Gleowyn!
Chłopak zatrzymał w pół drogi niesiony do ust kubek wina, zwracając na Rogacza nieco nieprzytomne spojrzenie. Po chwili, gdy dotarł do niego przewrotny sens wypowiedzianych słów, niespodzianie ośmielony wyszczerzył zęby w uśmiechu i odparł. - Zapewne, mąż to musi być walecznego serca, skoro tak zaszczytną służbę pełni. A wszakże o takich sercach w pieśni była mowa? - Ponownie zwrócił twarz w stronę Gléowyn i obdarzając dziewczynę uśmiechem dołączył się do toastu.
Piosenka pochodzi z filmu animowanego Księżniczka i Chochliki z 1991 roku, autorem orginalnego, angielskiego tekstu jest Chris Stuart, natomiast nie dokopałam się do tłumacza wersji z dubbingiem.



 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-02-2021, 20:11   #47
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Pieśń Gléowyn znakomicie zwieńczyła pierwsze dobre wrażenie, jakie biesiadnicy do tej pory wywarli na gospodarzach. Wszystkim udzielał się dobry nastrój.
Król jednak bardziej od małżonki zdawał się być pogrążonym w rozmyślaniach, jakgdyby coś ważnego nie pozwalało mu w pełni oddać się beztroskiemu ucztowaniu.

- Thèodenie. - odezwał się do milczącego do tej pory królewicza. - Niezbyt często jadamy przy stole z tyloma w jednym miejscu walecznym i uczonymi gośćmi, podróżnikami, mieszkańcami odległych krain, czy miłośnikami pieśni, w których jakże często zawarte są mądrości ludowe. Czy jest jakieś pytanie, które chciałbyś synu zadać naszym gościom? Dowiedzieć się czegoś?

Król popijając z kielicha obserwował syna.
Uważnie słuchający dotychczas wszystkich chłopiec, wyglądający wiekiem na mniej więcej tuzin wiosen, zamyślił się na chwilę.

- Interesuje mnie dyskusja o cnotach. Która jest najwyższą i najbardziej pożądaną? Która jakość czyni Wolnych Ludzi Śródziemia wyjątkowymi?

Morwen wychyliła się zza króla i z uśmiechem rzekła się do syna tonem delikatnego pouczenia.

- Thèodenie, nasi goście słusznie mogą czuć się nie na miejscu przy królewskim stole instruować Władcę Marchii o najwyższym atrybucie.

- Oh, nie! - Thengel machnąwszy udźcem wszedł w słowo gotowemu do zabrania głosu synowi. - Nikt wszak nie jest aż tak mądry, aby nie poznać nowych prawd lub do nich się przekonać. Czy to dziecko, czy król. Odpowiedzcie śmiało i szczerze przyjaciele. Co waszym zdaniem świadczy o największej wartości? Będzie męstwo nią może, czy raczej mądrość? Hojność, czy prawdomówność? Lojalność, a może szlachetna duma, czy inna jeszcze cnota?


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-02-2021, 21:16   #48
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Rohirrimka uśmiechnęła się w duchu. Książę Théoden przypominał jej trochę najstarszego kuzyna, Déora. Byli nawet w podobnym wieku. Wiedziała co chciała mu powiedzieć. W swoim życiu starała się kierować wieloma wartościami, empatią, odwagą, ale najbliższa jej sercu była jedna. Tak się fortunnie składało, że nawet miała na podorędziu odpowiednią piosenkę, którą napisała dla kuzynostwa, wystarczyło wprowadzić tylko drobne zmiany i gotowe. Rozejrzała się po pozostałych. Wszyscy zdawali się rozważać słowa królewicza wewnętrznie. Korzystając więc z tej sposobności, postanowiła zabrać pierwsza głos.
- Pozwolą Wasze Wysokości i wy moi szlachetni towarzysze, że ośmielę się zacząć nasze rozważania kolejną pieśnią. - Odczekawszy na łaskawy znak króla Thengela, by mogła rozpocząć, znów ujeła w swe zręczne dłonie lutnię. Zagrała kilka akordów, przypominając sobie słowa i melodię, i następnie jej palce popłynęły już pewnie po strunach instrumentu.

Jest wiele dróg i wiele cnót,
Które prowadzą nas do światła,
Lecz jedna z nich, Książę mój,
Błyszczy się jasno jak żadna...

Ja dobrze wiem
I się nie mylę,
Czystym sercem możesz
Przekuć prawdę w siłę.

Nic nie jest piękne bez czystości,
A czystość to drugie imię uczciwości.
Z nią wszystkie serca staną otworem,
A praktykowanie jej nazywa się honorem.

Ja dobrze wiem
I się nie mylę,
Czystym sercem możesz
Przekuć prawdę w siłę.

W lustrze źrenicy się odbija,
Kryształowa dusza, co nigdy nie przemija,
Szlachetne ducha uniesienie,
Gdy idziesz przez życie z czystym sumieniem.

Ja dobrze wiem
I się nie mylę,
Czystym sercem możesz
Przekuć prawdę w siłę.

Utwór był lekką piosenką o prostych słowach, ale jasnym przekazie. Kiedy skończyła, obdarzyła księcia ciepłym uśmiechem.
- Nie ujmując innym wartościom, które również są bardzo ważne, uważam uczciwość, prawdę, a co za tym idzie, szczerość i sprawiedliwość, za filar wszystkich cnót. Bez czystego, uczciwego serca, nie ma honoru. A honor jest fundamentem odwagi. W otwartym, czystym, uczciwym sercu, rodzi się empatia i współczucie. Otwierając się przed innymi buduje się zaufanie, zdobywa życzliwość i sympatię innych, a to z kolei rodzi szacunek, podziw, przyjaźń i miłość. - Mówiła szczerze i z pasją. Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, a oczy jej błyszczały. - Mądrość zaś, bez prawdy jest niepełna, a kłamstwa mogą ją nawet przemienić w coś całkiem odwrotnego.
Doczekaliście się pokazu mojego grafomaństwa. Niestety nie udało mi się znaleźć pieśni, która pasowała by mi do tej dyskusji, więc napisałam ją sama. Nie mam kompletnie doświadczenia w temacie, więc mam nadzieję, że moje wypociny nie popsują klimatu sesji.



 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 03-02-2021 o 21:31.
Lua Nova jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-02-2021, 19:41   #49
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację


Po wystepie Rohirrimki cisza nastała przy krolewskim stole, widać pieśń zapadła słuchaczom w serca i jęli rozważać jej słowa. Zwinnoręki kręcił się niespokojnie, widząc, że i na niego przyjdzie kolej dołączyć do rozmowy. A pomny tego, że oczekiwanie cięższym może być wyzwaniem niźli działanie, postanowił szybciej niż później stawić czoła wyzwaniu. Odetchnąwszy dwakroć głęboko, odezwał się, pokonując opór dziwnie ściśniętego gardła.
- Panie... królu, pani królowo... książę... pani Gléowyn, pani Eiliandis, pani Yáraldiel... panie Rogaczu. Pamiętam jedną starą pieśń mego ludu, która sławi odwagę człowieka z mego plemienia, imieniem Balthi, co znaczy odważny albo śmiały. Poszedł on... - chłopak zamilkł na chwilę - Pieśń powiada... idzie to tak... - przymknąl na chwilę oczy, siegając zapewne w głąb pamięci, po czym, schrypniętym glosem, począł recytować:

Któż podąża przez leśne ostępy,
gdzie nie ujrzysz ni światła, ni dnia?
Na wzgórzu wznosi się zamek przeklęty,
wokół ciemność króluje i strach.

Szarym płaszczem okryty, przemyka
siwy mędrzec, co nie liczy lat.
Młody łowca wskazuje mu drogę,
prosto w ciemność, gdzie króluje strach.

Przystanęli u wrót czarnej bramy,
starzec łowcę ostawia wśród drzew.
"Czekaj na mnie i nie trać odwagi,
dzielnego ludu wszak jest w tobie krew."

- Zamilkł na chwilę, marszcząc czoło, przywołując z pamięci kolejne strofy pieśni -

Powraca starzec zza bramy czeluści,
szarym płaszczem okrywa swój skarb.
Gdzie druh jego, czy aby go nie opuścił?
W twierdzy zgiełk rośnie, uciekać już czas!

Uchodź zaraz, bo pościg jest blisko,
weź tę lampę i nieś poprzez mrok!
Bacz, aby przez czas cały była ukryta,
nie odstępuj jej nawet na krok.

Młody łowca przemyka wśrod cieni,
Stąpa ciszej niż z drzew spada liść.
pod płaszczem skryty błękitny ma płomień,
Światło elfów z pradawnych dni.

Skryty w cieniach, odpocząć chce chwilę,
wkoło cisza, zatrzymał sie czas.
Pragnie spojrzeć na skarb, który niesie,
więc rozchyla kryjacy go płaszcz.

Blask niezwykły odbija się w oczach,
modry promień rozświetla w krąg las.
A w dali zgiełk się podnosi ogromny,
Pogoń bieży, chwyciła już ślad!

Naprzód, naprzód, w najgłebszą gęstwinę,
skryć tę światłość i bieżeć co sił.
Ale strzała od kroku jest szybsza,
cel odnalazła, nim zdążył się skryć.

Gwiaździste niebo nad głową wiruje,
rzeka szumi w oddali gdzieś, hen.
Czy śpiew słyszy, czy tylko się zdaje?
Czy nieskonczony nadciąga już sen?

Zbudzony z dnia... początkiem...
Patrzył... patrzył...
- Zwinnoręki przerwał, daremnie szukając w pamieci dalszych słów.
- Nie pamiętam... jak szło dalej. Pieśń znaczy się. Bo to było tak. Gdy Balthi zbudził się na polanie, u brzegu rzeki, co ją zwiemy Ciemną, postrzegł, że rana od strzały się zagoiła. I że na nowo jest zdrów i silny. I wrócił szczęśliwie do swego plemienia. A potem zawiódł je na tę polanę. Tam na wzgórzu pobudowali dom, a w nim zawiesili latarnię, co ją Balthi od starca w szarym płaszczu otrzymał. I płonie po dzis dzień błekitnym płomieniem. A wokoło lud się osiedlił. Tak Leśny Gród powstał. Dzięki odwadze i śmiałości młodego łowcy, które... cnotą... cnotą są dla mego plemienia.
- Zwinnoręki, skończywszy mówić, potrzasnął głową i w milczeniu pociągał wino z kubka, gryząc się nie do końca udanym wystąpieniem.


 

Ostatnio edytowane przez sieneq : 08-02-2021 o 21:53.
sieneq jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-02-2021, 22:41   #50
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Rogacz zmarszczył brwi gdy królewicz wyraził swoje życzenie. Spojrzał na pusty talerz jakby czymś rozdrażniony i nie podnosząc wzroku słuchał wpierw pieśni Gleowyn, a potem wiersza Zwinnorękiego. Oparł przy tym pochyloną głowę o łokieć i wpatrując się w zawiesisty sos, nożem żłobił w nim jakieś zawijasy.
W końcu jednak i jego kolej przyszła. Bez już cienia jednak biesiadnej wesołości jaką odczuwał do tej pory. Ale z mocą i czymś na kształt troski spojrzał poważnie w oczy królewicza Theodena. Parsknął cicho, jakby chcąc przegnać strapienie i zaczął mówić.

- Lata temu gdym młodym będąc z innymi po halach biegał i zagonów pilnował, głowę bym dał, że odwagą drzewo zegnę, bestie przepędzę, a skałę skruszę. Potem gdy ów gołowąs wyrósł, Dolinę obaczył i przed obliczem Czarodzieja stanął to wiedział, że to co w nim zostało to prawda jeno odarta i sam prawdy zapragnął. Ale i ten Rogacz przeminął. A ten którego widzisz z żadnego z poprzednich nie dworuje. Ot… może czasem. Ale pytasz młody Panie… zali miecz lepszy? Czy topór? Włócznia? A może łuk? Który oręż najznamienitszy? Który najlepszy dla Wolnych Ludzi? Wierzę, że sam musisz się do kilku przymierzyć. Popróbować każdego by wybrać ten najwłaściwszy. Dla dłoni która go dzierży. Twojej dłoni. Albo raczej twojego serca, bo cnota jednaką bronią jest wszak jak i oręż. Tylko nie dłonią, a sercem dzierżoną. A jeśliś niepewny… Dolina nikomu rady nie odmówi. Mnie nie odmówiła. Czarodziej z pewnością rad cię ugościć.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172