Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2021, 09:57   #104
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Być człowiekiem. Część I

Fragmenty "Wspomnienie?" dzieją się w głowie Wiesława i nie zabierają żadnego czasu w świecie gry. Koncept "darmowej akcji". Jakby ktoś z istnieniem tego tła nie zgadzał się albo nie rozumiał koncepcji to piszcie na nieobchodzimnieto@berdyczow.pl albo listownie na adres targowiska w Berdyczowie.

Natomiast z uwagi na ujawnienie w głowie Wiesława ludzi z jego przeszłości (albo ich wspomnienia albo chorobę psychiczną albo kimkolwiek oni są), drobną szansę, że komuś będzie chciało się to czytać i na prośbę MG tutaj jest lista osób występujących w tej deklaracji (z punktu widzenia Wiesława):
"Teraz"
- Katia - robi rytuał nad Alanem, wróg Wiesława, bliźniaczka Nadii
- Alan - nieprzytomny złoczyńca
- Amanda - pomagier Katii i Nadii
- Mateusz - dawniej złoczyńca, a teraz rozkładające się ścierwo
- Nadia - wulgarna szmata z magią i kartami tarota, wróg Wiesława, bliźniaczka Katii
- Adrian - zakładnik Nadii, krewny Wiesława, trzeba mu pomóc
- Aaliyah - dziewczyna Wiesława, wrażliwa na magię

"Wspomnienia?"
- Małgorzata "Gosia" Potulicka - dawna kochanka Wiesława, głównie z nią rozmawia w tych fragmentach
- "Dzierżyński" - niemalże potwór, który jednak zdołał dostosować się do warunków pokoju, a przynajmniej jej mrocznego fragmentu
- Krzysiek - przedwojenny kryminalista, a w czasie wojny bohater, patriota i opiekun małego Tymka; zwraca się do Wiesława per "Panie Prokuratorze"
- Tymek - dziecięcy żołnierz, sierota; przeżył i widział masakrę swojej rodziny co wyrzuciło go poza nawias cywilizowanego społeczeństwa czasów pokoju; uratowany przez Krzysia, działają razem
- Kara - dawna kochanka Wiesława z duszą tak dziką jak i jego
- Inni? - jest sugestia istnienia innych

Jednocześnie, przypadkowo lub nie, piątka wyżej wymienionych może być rozumiana w kontekście symbolicznym. Da się ich ułożyć w krzyżu przeciwieństw z centralnym punktem.



Wiesław zmartwił się, gdy spostrzegł, że Aaliyah miała coraz większe problemy z oddychaniem. Koniec był już bliski. Koniec ich podróży - dotarli niemalże do furtki prowadzącej na ścieżkę do nadmorskiej osady.
- Wiesiek... nie podoba mi się to... - stwierdziła cicho - Czujesz to, co ja? Wszystko wokół tętni energią. Często widzę duchy. I mam wrażenie, że to jest coś dużo bardziej intensywnego. Boję się. A z drugiej strony... czuję złość. Ta złość rozpala mnie. Babka wstydziłaby się, spoglądając na mnie w tej chwili. Uczyła mnie rzeczy, o których miałam nigdy nie mówić. Ale Allah potrafi się bronić przed złem. A ja mam go w swoim sercu. - odetchnęła głęboko - Czujesz to samo, co ja? - dodała szeptem. Wiesław spojrzał Aaliyi głęboko w oczy. Coś działo się w jej duszy. Jej oczy ponownie stały się czarne, ale tym razem panowała nad sobą. Czy jednak rzeczywiście? Czy ponownie coś nie zajmowało miejsce kierującego jej działaniami, a ona stawała się pasażerem we własnym ciele. Wiesław delikatnie ścisnął dłoń Aaliyi.
- Wiem. - powiedział, po czym dodał - Niech złość tobą nie kieruje, a i jeszcze nie czas na nią. Pomożemy Adrianowi. Spokojnie.
W kącikach oczu Ali pojawiły się łzy.
- Ale najgorsze jest to… że to nawet nie jest moja złość. Nie mam powodu się wściekać. A i tak czuję, jak się we mnie wzmaga. Dziwne, obce uczucie, które nie rozumiem. Nie wiem, skąd się wzięło.
Wiesław spostrzegł, że dziewczyna tak mocno zacisnęła pięści, że wbiła paznokcie w skórę dłoni aż do krwi.
- Allah! Nie ma boga, jak tylko On. - Aaliyah wypowiedziała jakby była fanatykiem przemawiającym do tłumu - Żyjący, Istniejący! Nie chwyta Go ni drzemka, ni sen. Do Niego należy to, co jest w niebiosach, i to, co jest na ziemi! - dziewczyna ze strachem przykryła usta dłonią. Wyglądało to tak jakby nie ona kontrolowała swoje własne usta. Ktoś lub coś przemawiało przez nią. Była wyraźnie zdezorientowana co tym bardziej zaniepokoiło Wiesława. Gdzieś w tle Amanda krzyknęła coś do Aaliyi, ale ani ona, ani Wiesław nie słuchali. Wnet twarz towarzyszki Wiesława przybrała inny wyraz. Jakby w swym wnętrzu toczyła walkę. Gniew konkurował ze strachem i zwyciężał, ale najprawdopodobniej tylko jedno z tych uczuć było dziewczyny. To przegrywające.
Niestety dla dziewczyny przyszli w to miejsce, żeby uratować Adriana. Niestety przekonała do tego Wiesława, choć ten pierwotnie chciał siedzieć po prostu w domku nr 3... a ona chciała wyjść. Mogła być bezpieczna, a wybrała niebezpieczeństwo. Z drugiej strony dla Wiesława to nie był większy problem. Pierwotnie miał zamiar i tak podróżować po ośrodku w nocy niczym „człowiek mucha” w Wejściu Smoka. Nie był jednak doświadczony w akcjach ratunkowych - to nie była jego działka. Podobnie jak ochrona. Dwa elementy, które teraz były niezbędne. To mogło zakończyć się jedynie źle. Niewielkim pocieszeniem była deklaracja dziewczyny, że jest gotowa umrzeć u jego boku. Nie chciał jej śmierci. Nie chciał niczyjej śmierci. Czartoryski krzyknął w stronę Adriana i dziewczyny stojącej nad nim. Miał nadzieję, że usłyszy to Amanda i zda sobie sprawę z kłopotów Adriana. Oczywiście nadzieja ta była irracjonalna, bo dzieciaki z klasy nie słynęły ze swoich zdolności rozumowania. Były co prawda wyjątki, ale Amanda do nich nie zaliczała się.
- Adrian przyjacielu, to ja Wiesław. Przyszedłem z przyjaciółką Aaliyą, a widzę, że ty poznałeś kogoś nowego. Dobry wieczór, nazywam się Wiesław Czartoryski, a pani godność? - Wiesław powiedział w sposób z pewnością zrozumiały dla aktualnego stanu umysłowego Adriana. Dodatkowo starał się zachować kulturę wobec tej najwyraźniej wrogiej czarodziejki. Jeżeli była jedna rzecz, której najbardziej nienawidził spośród wszystkich rzeczy, których nienawidził (a lista była naprawdę długa) to była to magia. Magia była nieprzewidywalna i niebezpieczna dla wszystkich, a w tym i użytkownika. Dziewczyna przed nim musiała być szalona tak samo jak i jej siostra bliźniaczka kombinująca coś z Amandą nad nieprzytomnym Alanem i przy zwłokach Mateusza. Wiesław po cichu miał nadzieję, że pomimo szaleństwa ta będzie miała w sobie trochę kultury przynajmniej tak miała dyrektorka Halmann. Wraz z Aaliyą przybliżyli się do Adriana i stojącej nad nią dziewczyny.
- W-wiesław… - przemówił Azjata. Jego czarne włosy powiewały lekko na wietrze - Z twoich słów wynika, że ta dama nie jest twoją przyjaciółką, c-co nie? - tymczasem dziewczyna błyskawicznie znalazła się nad Fujinawą. Spojrzała skoncentrowanym wzrokiem na Aaliyę, która z kolei wpatrywała się uporczywie w nią.
- Nadia. - powiedziała dziewczyna - Nadia Ceyn.
Milczała przez chwilę. Włożyła dłoń do kieszeni i wyciągnęła z niej talię kart. Tymczasem Al-Hosam zasyczała, a wszystkich owionął powiew ciepłego, pustynnego powietrza. Po źdźbłach trawy zaczęły toczyć się ziarenka piasku. Zlewały się z sobą w strużki.
- Wycofaj swoją kurwę! - krzyknęła Nadia - Bo go zabiję!
Pojedynczym ruchem nadgarstka rozprostowała w wachlarz talię Tarota. Aaliyah powoli zaczęła podnosić do góry dłoń… “Ja ci kurwo dam kurwę.” - pomyślał sobie Wiesław i pojawiła w nim się tak wielka nienawiść, którą mało kto umiał odczuwać we współczesności. A jednocześnie chciał podziękować tym bliźniaczkom za usunięcie jednego śmiecia, którego truchło aktualnie leżało przy tej drugiej i Amandzie. Do tego coś wstępowało w Aaliyę co nie było związane z tymi dwoma dziewczynami. Gadała coś o Allahu i twierdziła, że to nie jej złość… to odwołanie jednak oznaczało, że…
- Czemu zawsze wracasz do tej chwili? - powiedziała słodkim głosem ładna blondynka. Wiesław dobrze ją znał. Miała na imię Gosia. Pięć dni wcześniej skończyła czterdzieści lat, ale Wiesław nie uczestniczył w jej urodzinach.
- Bo to był pierwszy raz kiedy uświadomiłem sobie, że mój umysł zaczął działać na przyspieszonych obrotach.
- Kochałeś mnie.
- Nie zaprosiłaś mnie.
- Sam wiesz jak wyglądasz.
- odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego. Uśmiech ten potrafił stopić najgrubsze lody złości. Jak to robiła? To była jej tajemnica, ale już nie jednemu złamała serce. To było silniejsze niż ona. Dosłownie to była jej natura i to pociągało Wiesława. Jak pewnie wielu mężczyzn przed nią i po nim. Zdawała się uosabiać wszystko co piękne w cywilizowanym świecie. W każdym razie tym razem chciał sam przed sobą pokazać, że jest silniejszy niż ten najbardziej urokliwy uśmiech jaki w życiu widział. Jego wzrok powędrował na stół, na którym leżała gazeta z krzyżówkami. Ze zdziwieniem zaczął widzieć jak litery same ułożyły się w odpowiedź. Wystarczyły chwile, żeby zobaczyć pytania, a odpowiedzi same wizualizowały się, aby odcyfrować ostateczną odpowiedź.
- Za górami za lasami.
- Co?
- To jest odpowiedź tej krzyżówki.
- Przecież nie jest rozwiązana, widziałeś ją wcześniej?
- Nie. Teraz. Przez chwilę jak tylko spojrzałem na nią.
- po tej deklaracji spędzili kilkanaście minut nad krzyżówkami. Gosia pokazywała mu krzyżówki ze starych gazet, a on je błyskawicznie rozwiązywał. Później poświęcali czas, żeby spisać odpowiedzi i za każdym razem potwierdzała się wizja Wiesława.
- No dobrze. Przekonałeś mnie. Ale czemu teraz wróciłeś do tej chwili?
- Bo muszę pomyśleć, a z tobą jest... sama wiesz jaka jesteś.
- Zdzirowata?
- zapytała zalotnie ponownie prezentując ten swój uśmiech. Dla wzmocnienia efektu odrobinę powiększyła swój dekolt okazując większą część swojego dużego biustu. Wiesław roześmiał się, a ona wraz z nim. Poprawiła swoje ubranie, a on powiedział:
- Mądra.
- Och. To najbardziej interesuje mężczyzn.
- stwierdziła z sarkazmem
- Niektórych tak. Mnie interesuje. I dlatego jak muszę pomyśleć to zagłębiam się w tych wspomnieniach. - wyjaśnił, a ona natychmiast odpowiedziała:
- Ostatnio jak zastanawiałeś się to mówiłeś do tej dziewczynki, którą tak intensywnie dziś podrywałeś. Nie wstyd ci? Jest taka młoda... egzotyczna, ale młoda...
- Ty też jesteś dużo młodsza niż ja.
- Ale jak poznaliśmy się to byłam starsza niż ona. Czy ty, aby nie wykorzystałeś niedoświadczenia tej dziewczyny? Kim ona tak naprawdę jest dla ciebie?
- No... przecież wiesz co mówiłem do niej w domku. Wiesz też, że nie kłamałem. A ona jest wyjątkowa, bo jest tak mądra jak ty... może mądrzejsza.
- Och. Powinnam obrazić się?
- A chciałabyś?
- Nie. Ale to trochę brzmi jak wymówki. A jakby miała parę lat mniej, ale byłaby tak samo mądra to byś całował się z nią?
- Nie...
- Wiem co myślisz. Legalna.
- No legalna...
- Czytałeś 199 tego nowego?
- zadała retoryczne pytanie, oczywiście, że czytał.
- No, ale...
- Ale, ale, ale. Rób tak dalej, a kiedyś znajdziesz jeszcze młodszą i równie mądrą.
- Nie jestem tu po to, żebyś mnie oskarżała. Wyjątkowa sytuacja.
- A będzie jakaś wyjątkowa sytuacja z młodszą?
- Dość. Nie będzie. Kara też miała tyle co teraz Aaliyah i jakoś po niej aż do teraz nie było żadnej nastolatki w moim życiu.
- Wiesław kontynuował swoje tłumaczenia, a przecież dobrze wiedział kto tłumaczy się: winny. Prawda była taka, że odczuwał lekkie wyrzuty sumienia. Mogły powiększyć się z biegiem czasu. W głębi serca cieszył się, że Aaliyah - w przeciwieństwie do wspomnianej Kary - to dobra dziewczyna. Nie bzykała się z kim popadnie. Prawdopodobnie będzie uprawiała seks tylko z mężem. W jakiś dziwacznych marzeniach Wiesław miał nadzieję, że dziewczyna zostanie jego żoną i zestarzeją się razem. No, przynajmniej ona zestarzeje się, bo on miał z tym problemy od czasu wypadku. Ach i obiecał jej pomóc w sprawie z duchami. Oczywiście zamierzał dotrzymać słowa, choć obecnie ich szansę na przeżycie oscylowały blisko zera procent.
- Och nie oceniaj ich tak słabo. - Gosia roześmiała się - Będzie mi brakowało tych dialogów.
- Mi też.
- Chcesz, żebym rozebrała się?
- zapytała nagle, a Wiesław zaskoczony szybko odpowiedział:
- Nie.
- Chcesz być jej wiernym nawet w myślach? Jakie to romantyczne. Jakbyś był jakimś nastolatkiem.
- Przy niej czuję się młodo.
- Och, to jakbyś się czuł młodo, gdyby ona była młodsza.
- Odczep się z tym.
- Och jaki drażliwy. Tak tylko śmieję się. Ale poważnie nie masz takiego wrażenia, że chciałbyś być jej ojcem?
- Nie. Możemy zakończyć ten temat? No jest dużo młodsza, ale jest w legalnym wieku, a mi rzadko kiedy podobają się jakiekolwiek nastolatki, więc nie. Nic mnie nie ciągnie do młodszych i te aluzje stają się irytujące.
- Masz wyrzuty sumienia i dlatego takie wątpliwości pojawiają się.
- Dobrze. Ale tak jak mówiłem: Aaliyah to dobra dziewczyna.
- Wiesław powtórzył, a Gosia przykryła dłonią swoje usta i zaczęła chichotać. Wciąż zatykając swoje usta rzuciła coś co brzmiało jak słowo „Zboczeniec.” i chichotała dalej. Wiesław opuścił głowę i utkwił wzrok w czerwonym dywanie. Gosia po chwili uspokoiła się i pocieszyła swojego rozmówcę:
- Oj tam. Nie martw się. To były tylko pocałunki. - a Wiesław wciąż ze spuszczonym wzrokiem odpowiedział:
- Tak. - a Gosia natychmiast dodała:
- Z dzieckiem. - i wybuchła szyderczym śmiechem. Wiesław czuł, że zapada się coraz głębiej w czerwony dywan. Może rzeczywiście zapomniał się przy tej dziewczynie. Ale przy Aaliyi można było bardzo łatwo zapomnieć się. Nawet biorąc pod uwagę pomoc duchów to ogarniała swoje życie bardzo dobrze, choć chciała ze sobą skończyć. Oczywiście Wiesław mógł wmawiać sobie, że pomagał dziewczynie, ale to go zupełnie nie tłumaczyło. Ostatecznie ręka Gosi wyciągnęła go z dywanu. Przytulili się stojąc przy sofie, a następnie wrócili na swoje miejsca. Tym razem szczerze pocieszyła go:
- Żartowałam. Aaliyah jest prawie dorosła, a faktycznie to pewnie już jest dorosła biorąc pod uwagę jej dojrzałość i, jak słusznie zaobserwowałeś, zdolności umysłowe. Wyróżnia się na tle tej klasy.
- Oto nie trudno.
- Myślę, że zakochała się w tobie.
- Tak, ale pewnie jej szybko przejdzie.
- No nie wiem. Jaka inna siedemnastolatka zakochałaby się w takim... osobie w bardzo dojrzałym wieku jak ty?
- Jakaś, która... jak to ona ujęła... w każdym razie jakaś, którą pociąga niebezpieczeństwo. Trochę to przypomina te wszystkie laski, które ciągną do recydywistów, ale Aaliyah jest za mądra na takie coś. A jednak coś we mnie zobaczyła.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Też zobaczyłam.
- Pamiętam. Też jesteś wyjątkowa.
- Myślisz, że ją kochasz?
- Nie wiem, ale... całowałem ją jakbym ją kochał.
- A mnie?
- Ciebie?
- No mnie.
- Nie żyjesz.
- Ale... jak żyłam...
- Wtedy tak.
- To jest dyskryminacja wobec upośledzonych życiowo.
- Nagle jesteś upośledzona? Co to w ogóle za zwrot?
- Och było w jakimś opowiadaniu o żywych trupach. Czytasz naprawdę kiepską literaturę ostatnimi czasy.
- Wczuwałem się w rolę siedemnastolatka.
- I jak wyszło?
- Większość klasy mnie nienawidzi i nie zna, a pozostali tylko nie znają.
- Wspaniała robota. Powinni ci dać medal za brawurową infiltracji wyjątkowo niebezpiecznego środowiska licealistów z jakiegoś gównianego warszawskiego liceum wmawiającego im, że są elitą.
- Śmiejesz się, ale zabili jednego nauczyciela.
- Milusińscy.
- Tak. Możemy teraz pogadać o tym co aktualnie dzieje się?
- zapytał Wiesław, a Gosia wstała i poszła do kuchni przygotować herbatę. Wiedziała, że to będzie dłuższa rozmowa. Była zaskoczona wyznaniem Wiesława. Co prawda w jego wspomnieniach miała do czynienia z Karą, ale Kara jaka była taka była. Ale, że poderwał Aaliyę w kilkanaście godzin? Wiesław mógł osiągnąć wszystko jakby nie lenił się. Mógł być najbardziej popularnym chłopakiem w klasie, ale zamiast tego wybrał jakieś bzdury o omijaniu kłamstw i w rezultacie całkowicie się odizolował od wszystkich utrudniając sobie całą misję. Nawet nie zbliżył się do dzieciaka, którego miał chronić. Działał z ukrycia i tak wolno, że byłoby to wolne nawet dla ślimaków. I nagle w dzień wycieczki nabrał przyspieszenia i próbuje wszystko przebrnąć niczym Mario naćpany gwiazdką. Po dłuższej chwili Gosia wróciła do Wiesława z herbatą.
- No dobra. Opowiadaj. - powiedziała, gdy już swoim kształtnym tyłeczkiem rozsiadła się w fotelu. Wiesław upił łyka i zaczął swoje przemyślenia:
- Dziś zobaczyłem trzy energie magiczne. Najpierw jakaś staruszka, „babcią Ceyna”, używała wiedźmowej magii ludowej na Marcie Perenc, a teraz Aaliyah nagle została opętana przez coś mówiącego o Allahu i emanującej energią z jej ciała...
- ... pięknego ciała...
- dopowiedziała Gosia, a Wiesław tylko spojrzał na nią karcącym wzrokiem. Kobieta dłonią i skinieniem głowy przeprosiła, a Wiesław kontynuował:
- ... no i jeszcze jest tarociana magia, wiesz taka jak z początku wieku. Tego poprzedniego.
- Może Kara wiedziałaby coś na ten temat?
- Być może, ale nie chcę z nią teraz rozmawiać.
- Boisz się co ona powie o Aaliyi?
- Wiesz co to oznacza?
- Wiesław zignorował ostatnie pytanie i wzamian naprowadził rozmowę ponownie na właściwe tory. Wiesław chwalił inteligencję Gosi, ale ta do tej pory nie zaprezentowała się zbyt dobrze. Dał jej jednak szansę.
- Brama została otwarta.
- Brama została otwarta.
- powtórzył za kobietą.
- To po co jesteś w Rowach?
- No albo zostałem wystawiony albo moi zleceniodawcy nie wiedzieli o tym otwarciu i nawet jeżeli teraz wiedzą to utrzymali mnie w ciemnocie.
- Jakiego ty dziwnego zwrotu używasz? Tego z kłamstwami kosmosu...
- Kłamstwa drapieżnego kosmosu.
- Tak. To może ten drapieżny kosmos właśnie przelewa się do naszej rzeczywistości? W sensie do świata żywych... Nie mógłbyś mnie wskrzesić?
- A chcesz?
- Tak.
- To możliwe, gdyby ojciec wrócił. Większość jego badań po śmierci mamy poszła na cel przywrócenia jej do życia. Nie sądzę, żeby ojciec zarzucił swoje badania przez czas, który spędził po drugiej stronie. O ile oczywiście rozmawiałem z ojcem, a nie z jakimś przebierańcem. Jesteś pewna?
- Tak, ale żebym miała ciało takie jak miałam trzydzieści lat.
- stwierdziła rezolutnie, a Wiesław przekazał jej złą informację:
- Nie wiem jak to działa. Prawdopodobnie powróciłabyś w swoim ciele takim jakie było bezpośrednio przed zgonem.
- A ja nie zmarłam w wieku siedemdziesięciu ośmiu?
- Tak.
- To pieprzę takie wskrzeszenie!
- pierwszy raz podniosła głos. Była szczerze oburzona. Co jej po tym jak wróci skoro wróci w starym ciele, które zaraz umrze? Gdzie tu interes?
- Zobaczę co da się zrobić.
- Kara ma łatwiej...
- powiedziała zamyślona z lekką nutą zazdrości. Część jej żałowała, że nie zginęła w te nieszczęsne czterdzieste urodziny. Przez kolejne dekady jej życie zebrało dużo więcej nieszczęśliwych chwil niż szczęśliwych. Wiesław zdawał się wiedzieć o czym ona myśli i pozwolił jej zanurzyć się we wspomnieniach. Sam nie do końca rozumiał w jaki sposób Gosia ma wspomnienia z czasów, w których już nie kontaktowali się ze sobą. Nie bardzo wiedział kim były te istoty i czy w ogóle istniały, czy tylko były wytworem jego wyobraźni. Pierwsza była Kara i żadne z tych „wspomnień” nie ma żadnej wiedzy o życiu Wiesława sprzed poznania Kary (w sensie tej z pewnością prawdziwej, żywej Kary). Być może wszystkie były po prostu aspektami Kary? Ale to nie ma sensu, bo Kara niemalże nie miała nic wspólnego z Gosią. Poza tym to nie tłumaczyło czemu taka Gosia pamięta swoje życie z momentów, o których Wiesław nie wiedział. Być może były to cząstki dusz tych osób, bo wszystkich ich spotkał w swoim życiu i z tych czy innych względów były wtedy ważne. I jako „wspomnienia” ich ciała pozostawały niezmienne w stosunku do tych najważniejszych momentów podobnie jak i ciało Wiesława nie starzało się od czasu wypadku... Starał się o tym nie myśleć. Po dłuższej chwili rozmówczyni ponagliła go:
- Ale kontynuuj o współczesności.
- Jeżeli Brama jest rzeczywiście otwarta i świat zaczyna przenikać magia, która jest awangardą istot spoza świata to...
- ... te istoty lecą do niej jak ćmy do światła.
- dokończyła Gosia i dodała - Ten twój drapieżny kosmos właśnie przybył do Rowów. W ogóle co to za śmieszna nazwa. „Gdzie mieszkasz? W Rowach.” Nie mogli jakoś inaczej nazwać tej dziury?
- Ćmy...
- To już byłaby lepsza nazwa...
- zrobiła pauzę - Tak. Lecą jak ćmy do światła. Pewnie roi się od nich już w tej okolicy, a Aaliyah wszystko to zobaczy i pomiesza jej się w głowie od tego.
- Nie jest słaba.
- Aha. Wmawiaj sobie. To tylko nastolatka, która żyła sama z wielką traumą przez ile miesięcy? Nie poszła do nikogo po pomoc. Dopiero tobie powiedziała co się stało. A co zrobiła w domku? Pomerdało jej się, że jest w więzieniu, a była w bezpiecznej „fortecy”. Jesteś w ogóle pewien, że ona nagle nie popełni samobójstwa?
- Jestem... w sumie... nie wiem. Mam nadzieję, że nasza rozmowa dodała jej sił.
- Akurat. Rozklei się przy najbliższej okazji. I jeszcze do tego coś ją opętuje. Coś czego nie widziała.
- Aaliyah… ilu wyznawców islamu jest w Rowach?
- zadał retoryczne pytanie, bo oprócz dziewczyny najprawdopodobniej okrągłe zero. - Nie wiem, czy Aaliyah przetrwa zetknięcie z potęgą wiary około miliarda ludzi. I właściwie jak to działa? Czy teraz potęga wiary chrześcijan jest rozłożona na wszystkich obecnych w okolicy?
- Tyle pytań...
- A jest ich więcej. Energia chcąca przedostać się do naszego świata przez Aaliyę pojawiła się, gdy znalazła się blisko energii bliźniaczek.
- Te energie gryzą się.
- Tak jak gryzą się ideologie jakie sobą reprezentują.
- przez chwile zamilkli po tej deklaracji Wiesława. Gosia wypiła trochę herbaty i przez moment wpatrywała się w pustą przestrzeń. Gdzieś w głąb jej mebli.
- Przecież to będzie masakra jak to dotrze do tych wszystkich fanatyków. - stwierdziła w końcu, a Wiesław pokiwał tylko głową, a ona kontynuowała - A co z moralnością? Etyką? Przecież są różne dla różnych wyznań nawet jeżeli są elementy powtarzające się. Jak świat będzie wyglądał? Nie tylko z magią, ale jeszcze z magią reagującą agresją na inną magię... świadoma magia.
- Do dupy będzie wyglądał.
- odpowiedział Wiesław i uderzył pięścią o sofę, na której siedział.
- Dezerterujesz z misji?
- Wypadałoby, ale jeszcze nie. Być może Brama to bardziej tory kolejowe i potrzeba przestawić zwrotnicę? Ale te trzy systemy magiczne przecież nie mogą pochodzić z jednego kierunku.
- wówczas w kuchni pojawiła się dodatkowa osoba, która zajrzała do pokoju. Nosił na sobie zużyty mundur wojska ludowego, przez ramię miał przewieszony karabin snajperski i był przed trzydziestką. Wiele kobiet nazwałoby go przystojnym, ale nie był miłą osobą co odstraszało niemal wszystkich. Oprócz prostytutek, dla których to był tylko interes, a taka relacja najbardziej mu pasowała. Za życia inaczej go zwano, ale tu wszystkie „wspomnienia” nazywały go „Dzierżyńskim”. Przybysz w typowy dla siebie sposób:
- Weź to, kurwa, w piździec rozpierdol i tyle. Koniec, kurwa, świata to po chuj masz ojca ściągać. - pojawienie się w jej mieszkaniu „Dzierżyńskiego” zirytowała Gosię, ale jego słowa wywołały u niej taką złość, że natychmiast wyrzuciła go na zewnątrz. Po drodze zgarnął kawałek kiełbasy i cieszył się z tego jak dziecko. Gosia zamykając za nim drzwi nazwała go palantem. Po tej scenie kobieta otworzyła opakowanie biszkoptów i z Wiesławem zaczęli je jeść dywagując jeszcze o tym, czy Aaliyah jest wyjątkowa dla Allaha, czy to tylko jednorazowe narzędzie, czy wielorazowe i czy ta moc przeskoczy na jakiegoś fanatyka, a Aaliyah tylko dlatego jest opętana, bo innego islamisty nie ma w pobliżu. Nie doszli do żadnych konkretnych wniosków.
- Powiedz jeszcze jak twoim zdaniem sprawy mają się w bezpośredniej odległości od ciebie. - powiedziała mu, gdy poprzedni temat wyczerpał się.
- Niewesoło. Z jednej strony jakaś dziewczyna grozi zabójstwem Adriana i boi się Aaliyi. Z drugiej strony jej bliźniaczka odprawia jakiś magiczny rytuał nad Alanem, a Amanda jedynie stoi i przygląda się jakby była grzecznym rekrutem. Jeśli tak to łatwo zdradziła swoich kumpli. Być może jest pod wpływem jakiejś hipnozy. Nie wiem. Kolejne niewiadome.
- Będziesz ratował Alana?
- Nie. To mała kanalia. Pewnie nie raz manipulował złym do szpiku kości głupkiem: Mateuszem. Do tego jest bezużyteczny.
- To znaczy?
- Nie okazał nawet krztyny dobrej woli w czasie ostatnich rozmów. Wolał trzymać tajemnice Sebastiana, a zachowanie Nadii Ceyn sugerowało, że Sebastian był taki samym złym towarzystwem jak Mateusz.
- Wygląda na to, że ciągnie gnojka do zła.
- Tak. Dlatego chrzanić go.
- Ale czy Sebastian był zły?
- Nie wiem, tak jakoś przyjęło mi się... moment, spróbuję coś...
Powiedział głośno, aby obie bliźniaczki go usłyszały, ale był zwrócony w stronę Nadii:
- Nie wiem, czy Alan zlecił dziewczynom zabójstwo Sebastiana Ceyna, czy nie, ale Adrian, ja i Aaliyah nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Do tego wystawili Adriana, bo mieli go chronić, a nie chronili i sam tu wylądował działając z polecenia tamtego typa, Alana, na którym właśnie twoja bliźniaczka odprawia jakieś rytuały.
 
Anonim jest offline