Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2021, 14:37   #106
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Wspólny dialog z docka część 1

Łukasza rzuciło na kolana, głęboki wdech, tak jak wtedy w karetce. Widział Martę, swoją Martę, która… która… Trzymany w gotowości do ataku tulipan wypadł mu z ręki i się odtoczył. Patrzył w to co widział i… i… chciał uwierzyć. Nie! Po tym co przeżył, to już na pewno wierzył. Wypadki, duszenie bez racjonalnego powodu, wiedźmy.
Wierzył, bardziej niż wcześniej. Zdjął zawieszony na szyi różaniec Marty i się przeżegnał. Marta… czuł pustkę, czuł zamęt. Gniew całkowicie odpłynął, do tej kupki węgla nie czuł już gniewu. Marta… Ich wspólne rzadkie potajemne chwile, niby przelotne spojrzenia. Ona zawsze będzie jego.
Zasrany, zaszczany, podźwignął się na nogi, zaczynał logicznie myśleć. Tam przed budynkiem była ta dziewczynka i ten chłopak co zwiał, wtedy chodziło mu tylko o ratowanie Piotrka… a teraz…. Zwrócił się do proboszcza:
- Proszę księdza, o co chodzi z Ceynem? - Usłyszał to tuż przed atakiem na wiedźmy i chciał wiedzieć, o co im chodziło - i gdzie jest tutaj łazienka.
Był świadomy tragicznego stanu własnych gaci.

Proboszcz roześmiał się panicznie.
- Nie znam żadnego Ceyna. Nie wiem, o co z nim chodzi. I czemu babuszki mnie również o niego pytały. I czemu chciały mojej pomocy w zwalczaniu Szatana… ja chciałem tylko im dzisiaj powiedzieć, że nie znam się na żadnych egzorcyzmach. A zamiast tego… zamiast tego…
Zgiął się wpół i zaczął łkać. Potem rozprostował się.
- Straciłem mój dom! - wrzasnął. - Straciłem dorobek całego moja życia!
Jedna ze ścian, ta za kominkiem, zdawała się zareagować na jego słowa. Zwaliła się. Na szczęście w przeciwną stronę, ale i tak tumany pyłu i kurzu uniosły się w powietrzu. Wraz z ostatnimi iskierkami dogaszającego się paleniska. Objawienie zmiotło tak lichy, skromny blask, który tańczył w kominku. Ale zmiotło znacznie więcej. Całą plebanię. Otoczenie wyglądało tak, jakby przeszło po nim tornado.
Ksiądz płakał i zaczął czołgać się na czworakach. Zbierał porozrzucane cegły. Zaczął stawiać je jedna na drugiej.
- Gdzie jest tutaj łazienka? Jak ją zbuduję, to ci powiem! Będzie o tutaj! - kładł jedną pokruszoną cegłę na drugiej.
Bez wątpienia oszalał, bo wnet zaczął uderzać głową w wieżę ułożoną z trzech ciemnych bloków.

Adam sądził że umiera niby załatwił dwie rzeczy które miał najpilniejsze pogodzenie się z Feliksem oraz utarcie nosa księdzu nie chciał, umierać nie dokonał jeszcze zemsty na rodzicach wszystko ustawił w ten sposób że nawet w przypadku jego śmierci prawda wypłynie na jaw spodziewał się bowiem wszystkiego po Matce jednak, żałował że nie będzie, mógł widzieć tego na własne oczy, tyle jeszcze chciał osiągnąć…

Sądził że pójdzie na śmierć z uniesioną głową, że wreszcie odpocznie, ten ból umysłu który trawił go od czasu przyjazdu do Rowów i koszmaru oraz ból duszy który męczył go większość życia odkąd ojciec mu to zrobił wreszcie ustaną. Jednak gdy uciekło mu powietrze z płuc a dusza opuszczała ciało jedyną myślą jaka przyszła mu głowę było “Boże ja tak bardzo nie chce umierać...”

I stał się cud! Jego licha modlitwa została wysłuchana a jego najlepsza przyjaciółka została żywcem wzięta do Nieba! Relacja Adama ze zorganizowaną religią była skomplikowana jako dziecko, wierzył po dziecięcemu a potem przestał, bo w obliczu tego co uczynili mu rodzice, nie był wstanie uwierzyć w dobrego i kochającego Boga ani żadną istotę Wyższą która darzyła go pozytywnymi emocjami…. Myśl o tym, że po śmierci czeka go pustka oraz kres świadomości przynosiła dziwne ukojenie.

Po przyjeździe do Polski matka zmusiła go do chodzenia na lekcje religii w szkole żeby nie wyróżniał się z tłumu został nawet zmuszony do chrztu oraz wzięcia udziału w pierwszej komunii świętej. Umiał być posłuszny i grać wyznaczoną mu rolę bo tego go nauczono w jego sercu nie było jednak wiary. Wraz z wiekiem przyszła samoświadomość zamiast jednak odsunąć się od religii zaczął studiować teologię i historię kościoła aby móc kłócić się z wierzącymi do czego, skłaniała go zadziorność oraz potrzeba zwrócenia na siebie uwagi. Nie lubił się uczyć, ale ten temat rozbudził w nim pasje również z przyczyn politycznych.

Teraz było jednak co innego, po raz pierwszy w życiu poczuł prawdziwą wiarę w coś dobrego i prawego na tym świecie! Instynktownie poprosił o coś Boga i jego modlitwa została wysłuchana przybył posłaniec Pański ukarał zło i nagrodził dobro. Świat który wydawał się nastolatkowi czystym chaosem ukazał się nagle kosmicznym porządkiem!

Mimo wydalania wszelkich ekskrementów Addamus nie przestawał się uśmiechać gdy już wszystkie nieczystości opuściły jego ciało chłopak splunął a następnie nabrał powietrza i czystym głosem zaczął śpiewać hymn który pamiętał z dzieciństwa:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=OjPGSFDy8wo[/MEDIA]

Jego serce radowało się, nie pamiętał takiej radości od czasów, wczesnego dzieciństwa a i tak był to jakiś niewyraźny cień dawnego wspomnienia jak poranna mgła nie mogąca się równać z ekstazą którą czuł teraz musiał dać tej emocji upust chwaląc Pana. Teraz opowieść o Chrystusie nabrała dla niego nowej treści oraz sensu tak wielka potęga nie mogła zrozumieć ludzkiego cierpienia stąd Stary Testament był taki surowy Bóg dał Żydom to czego potrzebowali żeby żyć w dostatku jednak przez niedoskonałość ludzkiej natury nie mogli wypełnić ich logicznej umowy.

Istota Wyższa czystej logiki jaką jest Bóg mimo swojej wszechwiedzy nie mogła posiąść zrozumienia ludzkiego życia bo nie miała doświadczenia nie mogło dość do porozumienia bo obie strony nie miały skali porównawczej.

To tak, jakby tłumaczyć mrówce fizykę kwantową, nie da się bo nawet gdyby znaleźć jakąś metodę komunikacji to mrówka nie ma ani języka ani możliwości poznawczych aby zrozumieć o co chodzi ? On teraz czuł się mrówką bo zobaczył fragment kosmicznej potęgi.

Zupełnie zignorował słowa Łukasza i swój własny stan zaczął czołgać się na kolanach po niegdyś pięknym dywanie w kierunku księdza zupełnie nie przejmując się że brodzi w nieczystościach wciąż śpiewał mocnym głosem w końcu doczołgał się do księdza wziął jego twarz w swoje brudne ręce i oddechem śmierdzącym kwasem żołądkowym oddechem powiedział :

- Ojcze Przepraszam! Obaj jesteśmy grzesznymi śmiertelnikami ale Bóg w swej wielkiej łaskawości pozwolił nam być świadkami cudu! Wniebowstąpienia Świętej Marii Perc i Męczennika Piotra Oziemińskiego który zginął z ręki sług szatana! Ojcze nie mówię do was teraz jako do słabego śmiertelnika lecz jako do przedstawiciela potęgi Bożej na ziemi - Wziął głęboki oddech następnie nie czekając na reakcję rozmówcy zaczął z wiarą jakiej nigdy wcześniej nie czuł recytować:

- Pobłogosław mnie Ojcze bo zgrzeszyłem, ostatni raz u spowiedzi świętej byłem pięć lat temu: Byłem człowiekiem pysznym czerpiącym satysfakcje z gnojenia innych ku poprawie własnego nastroju, grzechy ciała, myśli i czyny nieczyste są moją plagą i udręką ponieważ Ojciec molestował mnie w dzieciństwie, planowałem zemstę na nim i na Matce która z pełną świadomością ukrywała to i wciąż ukrywa. Jednakże teraz wiem że Zemsta Jest w rękach Pana a Bóg jest sędzią surowym i sprawiedliwym wciąż zamierzam donieść na nich władzom świeckim żeby, już nikogo nie krzywdzili ale nie zrobię tego dla własnej satysfakcji… Więcej grzechów nie pamiętam za wszystkie bardzo przepraszam i obiecuję poprawę tak mi dopomóż Bóg - Na jednym wydechu przyznał się obcemu facetowi którego tak właściwie nie lubił do najmroczniejszych sekretów swojego życia. Do tego Łukasz i Olga również usłyszeli jego sekret.

Jednak teraz wydawało się to wszystko takie małe i nieistotne zamknął oczy i pochylił głowę uderzając czołem w wymiociny księdza oczekując jego wyroku. Nie był, pewien czy wierzy w katolicyzm wciąż kościelne sakramenty wydawały mu się sztuczną tradycją czytał o sex pozytywnych odłamach chrześcijaństwa wiedział że nie będzie w stanie, pogodzić się z surową moralnością tradycyjnej struktury kościelnej ale w tym momencie jego spowiedź była szczera podobnie jak postanowienie poprawy.

Ksiądz był prawdziwie zaskoczony postawą Adama. Zdawało się jednak, że czegoś takiego potrzebował. Nie mógł cały czas tłuc głową w ukruszone cegły własnego domostwa. Chwycił Wakfielda, jak gdyby był jego długoletnim przyjacielem. Ucałował go w oba policzki.
- Bóg wszystko odebrał, bo to i tak nie jest nasze! - krzyknął proboszcz. - Pokazał nam, jacy jesteśmy maluczcy w jego chwale. Teraz możemy chodzić i głosić słowo boże. Możemy lśnić w jego chwale. Tego mi brakowało… brakowało mi wiary… i myślałem, że trzy babuszki mi ją wróciły… ale musiały umrzeć, aby z niebios stąpił On. I jakże cieszę się, bracia i siostry, że razem byliśmy świadkami tego cudu! - krzyknął. - Cieszmy i radujmy się w nim, albowiem w nim zawarte jest Słowo Boże - powiedział.
Zaczął śpiewać razem z Adamem.
Wnet zaczęli tańczyć. Klaskali w dłonie i poruszali się wokół własnej osi ze splecionymi kończynami górnymi w łokciach.
- Narodziłem się na nowo! Musiałem stracić wszystko, aby zyskać jeszcze więcej!

Olga była w ekstazie.
Widziała pieprzonego anioła, anioła kurwa w akcji!
Bóg na jej oczach kopał tyłek złu!
Dziewczyna miała poluzowaną szczękę brakowało jej zębów ale była szczęśliwa w chuj!
Spojrzała na księdza.
- I ne poswolis zyc carownicy. – powiedziała z grobową powagą wyraźnie sepleniąc.
Kał, uryna, ból po powyrywanych zębach umacniał ją tylko w wierze, że jest zajebistą chrześcijanką. Bo ból to cierpienia a ona cierpiała w chuj. Ale to dobrze!
-Ogarnij se, cas skopac tyle zlu. Psygotuj swete relikfie. Wykompie se i idziemy odbic reste. – spojrzała na leżące ciała.
-Taa… Pochowamy ich jak pzezyjemy, - spojrzała z żalem na Piotka.
-A mogłes wysikac sie do wiadra jak na faceta psystało. – warknęła i poszła szukać toalety.
Olga wnet przeszła przez drzwi. Po czym okazało się, że znalazła się… na dworze.
- Cholera… zobaczcie to - mruknął Feliks.
Do tej pory był oniemiały. Nic nie powiedział. Zdawał się bardziej przygaszony tymi wszystkimi wydarzeniami. Nie cieszyła go potęga Boga. Bo skoro on istniał… to oznaczało, że mógł sądzić. A Trzebiński wcale nie pragnął życia po śmierci. Wiedział, jak wiele miał na sumieniu. Popadł w szok i marazm. Ale nie chciał tego okazywać. Adam cieszył się i to się liczyło. Nie miał prawa psuć mu nastroju.
- Ja pierdolę - mruknął jednak, kiedy stanął obok Olgi.
- O kuwa... - potwierdziła Olga.
Na podwórku znajdowało się wysypisko śmieci. Niezliczone tony gruzu, cegieł, plastiku, wybitego szkła, metalu… A pośrodku tego drewniane odłamki mebli. Poprute materiały zasłon. Porzucone fragmenty foteli i kanap. Niekiedy ciężko było określić na co tak właściwie patrzyli. Noc nad ich głowami również nie pomagała. Na szczęście światło księżyca było jasne, ale nawet ono nie docierało do wszelkich zakamarków.
- Chodźcie tutaj… - mruknął Feliks. - Znalazłem… to chyba szafa… ale potrzebuję pomocy… Może znajdziemy coś do wytarcia się. I do przebrania.
Rzeczywiście pod gmachem Kościoła znajdowało się wiele różnych fragmentów plebanii, a jednym z nich była drewniana szafa. Została jednak przygnieciona zielonym, poprutym narożnikiem.
- Narożnik, mój piękny narożnik! Z rodzinnego domu, mojej nieżyjącej matuli! - zaczął biadolić ksiądz. - Moja jedyna pamiątka! Ale i ją oddam ci, Panie, jeśli tylko będziesz miał nas w opiece!
- Dobra, ale pomóżcie mi ten złom przesunąć - poprosił Feliks. Olga ruszyła pomóc. Adam też się przyłączył.
Tymczasem proboszcz westchnął głęboko. Chyba zaczęły docierać do niego nieprzyjemne zapachy. Tak właściwie część unosiła się również z jego własnego ciała. Objawienie objawieniem. Ale nawet teraz obrzydliwość pozostawała obrzydliwością.
- Możemy pójść do mojej dobrej znajomej w okolicznym ośrodku. Pokoje gościnne Orchidea. Ciężko będzie jej to wytłumaczyć, ale na pewno będzie nam wygodnie. Albo możemy ruszyć na tył kościoła, tam powinna być stara studnia. Skrzypiąca, nieużywana, a woda w niej już jakiś czas temu była nieświeża. No i musielibyśmy się obmyć bez żadnej intymności czy prywatności, pod gołym niebem. Normalnie sam bym zadecydował. Jednak w tym momencie chcę podzielić się z wami możliwością wyboru, o umiłowani w Panie bracia i siostry… - zaintonował proboszcz.
- Proszę księdza, bracie w Bogu, dziękuje za propozycje ale musimy się spieszyć! Choć z pomocą Boga i wielkim kosztem udało nam się zadać cios złu to tu nadal dzieje się coś dziwnego… Biedny Piotr oby Bóg wziął go do siebie jako męczennika… Musimy mimo późnej pory wrócić na obóz i sprawdzić czy z innymi naszymi znajomymi ze szkoły Świętego Jana Chrzciciela wszystko w porządku! Dlatego Proszę księdza musimy szybko się obmyć przy studni zimną wodą i pożyczyć od księdza jakieś ubrania aby czym prędzej ruszyć w drogę głosić słowo Boże i nieść pomoc! Nie martw się nagością Ojcze tak jak wcześniej mówiłem ciało ludzkie jest pięknem stworzonym na podobieństwo Boga i z jego woli grzech jest jedynie w naszych myślach a nawet gdy nawiedzą nas grzeszne myśli wystarczy tylko przypomnieć sobie że to piękne ciało które powoduje chuć zostało stworzone przez Boga - Słyszał kiedyś mądrość żydowską która teraz mu się przypomniała - Zresztą myśl sama w sobie nie jest grzechem ciężkim wszystko zależy od tego co z tą myślą uczynimy tak przynajmniej mówił ksiądz na rekolekcjach i wydaje mi się że to bardzo mądre jest… Przykro mi z powodu wielkiej ofiary jaką ksiądz poniósł ale jest tak jak powiedział w Ewangelii do Apostołów trzeba porzucić ziemskie dobra i iść w ślad Chrystusa tak jak ksiądz powiedział! Wszyscy dostaliśmy nową szansę od Pana aby naprawić dawne grzechy i żyć lepsze życia a teraz chodźcie zmyjemy z siebie brud doczesności światłość Pana obmywa nasze dusze lecz trzeba zadbać o ciało gdyż zostało powiedziane aby kochać bliźniego jak siebie samego co oznacza że musimy wpierw zadbać o siebie! - Adam gadał jak nakręcony wciąż jeszcze nie doszedł do siebie cała sytuacja spowodowała u niego strumień świadomości.
Wziął sporo materiału z firany potrzebował go żeby wytrzeć się z odchodów i moczu a potem wysuszyć z resztek szafy wygrzebał czarną spódnice we wzorek z małych czerwonych maków (pewnie zostawiony przez gosposię) oraz spraną o kilka rozmiarów za dużą na niego bluzę dresową.
Gdy doszli do studni Adam rozebrał się bez żadnego skrępowania mimo niezwykłych okoliczności miał dość silną erekcję (Co w pewien sposób go uspokoiło choć jedna rzecz była normalna) ale zupełnie to zignorował a dotyk zimnej wody szybko uspokoił jego ciało i myśli. Umył się szybko, wytarł szorstkim materiałem i przeprał jako tako ubranie żeby wymyć z niego wydzieliny następnie zapakował wszystko w tobołek z mokrej firanę którą też wypłukał ze śladów fekaliów.
- Feliks gdy już pójdziemy od księdza chciałbym ci jeszcze o czymś powiedzieć… - Szepnął do kolegi w międzyczasie.
 
Brilchan jest offline