23-01-2021, 20:23
|
#55 |
Kapitan Sci-Fi | Fowler poczuł zawód. Był w pół drogi, gdy stwór padł bez ducha na ziemię. Szybko rozwiał otaczającą go aurę, przenikliwy ból odszedł w zapomnienie. Odetchnął kilka razy głęboko, po czym już na spokojnie, z rozluźnionymi mięśniami, podszedł do zabitego ścierwa. Razem z Setsoru, wydostali spod niego John Doe.
Na spotkaniu z Shao Kahnem nie miał oporów w złożeniu pokłonu. Za dobrze wiedział kim jest mężczyzna na tronie. Najwyraźniej jednak imperator nie wiedział kim jest on, czemu też trudno się było dziwić, ale nie można było pozwolić, by to się zmieniło. Fowler dobrze wiedział, że będąc nawet najwierniejszym sługą władcy Pozaświata, najbardziej przydatnym, nie mógł być pewnym, czy pewnego dnia, gdy będzie to leżało w jego interesie, Kahn nie poświęci go bez mrugnięcia okiem. Na przykład czy nie odda go w ręce Quana Chiego.
Na razie udawał, że przyjął szczodrą ofertę, ale gdy zostanie sam na sam ze swoimi towarzyszami, zamierzał namawiać ich do podjęcia ucieczki. Im dłużej tu pozostawali, tym większa była szansa, że wypatrzą ich szpiedzy Czeluści. Zresztą liczył na to, że obrońcy Królestwa Ziemi nie porzucą swojej ojczyzny tak łatwo. |
| |