Osada nad jeziorem, gdzieś w górach
Uzbrojonych mężczyzn było pięciu, po ciągnącej się w nieskończoność godzinie obserwacji przybysze z Enklawy byli już całkowicie tego pewni. Śmiejąc się co chwila i trącając nawzajem z pewną dozą złośliwości, ludzie w metalowych maskach odłożyli naczynia i zajęli się wypoczynkiem paląc jakieś używki, drzemiąc lub grając w jakąś grę na planszy wyrysowanej nożem wprost na ziemi. Albinoska nie potrafiła wyzbyć się poczucia przemożnego obrzydzenia widząc ich bezceremonialny stosunek do martwych mieszkańców, ale mogła jedynie dusić w sobie wściekłość, skazana na bezradne przyglądanie się obcym. Wychowana od lat niemowlęcych w społeczności stosującej represje wobec niepokornych lub słabych, czuła od dłuższej chwili irracjonalną więź z zamordowanymi obcymi w wiosce.
- Spotkaliście kiedykolwiek kogoś, kto byłby do nich podobny? - wyszeptała zerkając z ukosa na Cichego. Łowca tkwił w bezruchu ze zmarszczonym czołem, myśląc nad czymś intensywnie od dłuższej chwili.
- Ja znam tylko tę wioskę - przyznał niechętnie mężczyzna mówiąc ledwie słyszalnym szeptem - Ale Rzemień i Ostry natrafili kiedyś na jakąś wędrowną rodzinę na północ od góry. Był wśród tamtych ktoś, kto znał trochę nasz język. Podobno mieszkali w miejscu, które nazywali Kurdanią, ale uciekli z powodu prześladowań.
- Kurdania? - Altego wydawała się smakować egzotyczne słowo obracając je w myślach na języku - Co to takiego, jakieś miasto?
- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami Cichy - Rzemień twierdzi, że wspominali coś o morzu, ale nie byli gadatliwi.
- Ale wy przynajmniej mogliście kogoś zobaczyć - Altego zacisnęła znienacka dłonie w pięści - A nam nawet nie pisnęliście słowa. Całe lata zasrana starszyzna łgała w żywe oczy. Na górze nie ma rozumnego życia, na górze skażenie jest śmiertelnie niebezpieczne. Mieszkamy o pół dnia drogi od tego jeziora i ludzkiej osady, a myśmy o niczym nie wiedzieli, Cichy. Dlaczego, kurwa jego mać?
Łowca przekręcił głowę w bok, z premedytacją unikając kontaktu wzrokowego z dziewczyną. Jego lewa dłoń zdawała się drżeć ledwie zauważalnie, być może pod wpływem przemożnego stresu.
- To sprawa Mędrca i Ostrego - powiedział po chwili - Twierdzą, że to dla waszego bezpieczeństwa. Im mniej ludzi na górze i na dole wie o sobie nawzajem, tym lepiej. Popatrz sama na tę wioskę, pomyśl. Chciałabyś zobaczyć tych drani w Enklawie?