| Osada nad jeziorem, gdzieś w górach
Łasica przełknął cicho ślinę i łypnął spode łba na Cichego.
- To nie ty miałeś nam przypadkiem wydawać polecenia, a my cię słuchać, bez wychylania się? - Zapytał sarkastycznie. I nie czekając na odpowiedź Łowcy, kontynuował. - Tych czterech gości, którzy zostali na placu, pochłania gra. Wyglądają na zajętych i skoncentrowanych na tym co robią. Możemy to wykorzystać, podobnie jak zabudowanie tej osady i okoliczne skały, aby niepostrzeżenie dostać się na tył budynku, w którym zniknął piąty drab z dziewczyną. Jeżeli z tyłu jest okno albo drzwi, moglibyśmy przedostać się niezauważeni do środka i złapać go, że tak powiem bez gaci. Tylko musimy go załatwić po cichu. Nie możemy dopuścić by krzyknął on albo dziewczyna. Musimy ją jakoś przekonać, że jesteśmy po jej stronie i chcemy ją uratować, co nie będzie łatwe, zważywszy na bariery językowe. Ostatecznie możemy ja po prostu ogłuszyć lub obezwładnić, by nie robiła problemu.
- Bariera językowa, uniemożliwi nam też zapewne przesłuchanie tych gości. Małe szanse, że gadają po naszemu. - Westchnął. - W każdym razie to była ta łatwiejsza część zadania. Dalej mamy dwie możliwości, albo zabieramy się stąd, albo załatwiamy czterech pozostałych. Mają broń palną, więc nie będzie to łatwe, zwłaszcza jeżeli faktycznie w okolicy jest ich więcej. Strzały mogą zwabić posiłki. Jakieś pomysły jak ich zwabić do chaty, albo załatwić po cichu? Możemy też poczekać, aż się zaczną zastanawiać, czemu ich kolega długo nie wraca i pójdą sprawdzić chatę. Wtedy można zrobić na nich zasadzkę.
Świrek obserwował innych, wstydząc się jednak cokolwiek powiedzieć. Czuł ulgę, że postanowili coś zrobić, ale tak jak wypomniał mu Łasica, tak naprawdę nie wiedział co chciał zrobić.
- My… my też mamy strzelbę… pistolet. Czy nie możesz ich zastrzelić? - zwrócił się do Cichego.
Łasica zmarszczył brwi i spojrzał karcąco na brata. Nie czekając, aż Cichy odpowie Świrkowi, sam wysyczał do młokosa cicho reprymendę.
- Mamy jedną spluwę, oni cztery, zanim zastrzelimy choć jednego, zrobią z nas sito. Chyba że obezwładnimy tego piątego w budynku, zdobędziemy jego broń i ostrzelamy ich pod osłoną domu. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że jeżeli faktycznie w pobliżu mają sojuszników, to odgłos wystrzału sprowadzi nam ich na głowy. - Westchnął cicho. - Zapamiętaj Świrek, zanim coś zrobisz, pomyśl jakie będą konsekwencje twoich czynów.
- Róbcie co chcecie byle po cichu, jak nas zauważa to mamy przesrane. Ja się na wojaczce nie znam jedynie wiem jak spierdalać. - Wyszeptał Magik, który w końcu zdecydował się zejść i dołączyć do towarzyszy.
Cichy słuchał uważnie słów towarzyszy, palcami prawej dłoni pocierając rękojeść tkwiącego w olstrze rewolweru. Kiedy Łasica skończył swój wywód, Łowca skinął mu głową w wyrazie stonowanej aprobaty, a może nawet ledwie dostrzegalnego respektu.
- Łasica dobrze gada - mruknął przewodnik grupy - Przekradnięcie się do tamtej chaty nie powinno nam przysporzyć problemu. Trzeba będzie wyeliminować po cichu piątego gościa i uwolnić dziewczynę, a potem najlepiej wycofać się z powrotem na tę pozycję. Zrobimy tak. Ja zostanę tutaj z Altego, będziemy waszą czujką. Jeśli zauważę, że ci na placu mogą wam zagrozić w jakikolwiek sposób, zacznę do nich strzelać z rewolweru. Nie zagrożę im z takiej odległości, ale odwrócę uwagę dając wam sposobność do wycofania się w przeciwnym kierunku. Będziecie mogli odskoczyć tamtym żlebem.
- To… idziemy? Na ratunek? - Świrek wychrypiał. Gardło miał ściśnięte od napięcia, ale w jego oczach widać był zapał wymieszany ze strachem.
Łasica ponownie łypnął spode łba na Łowcę.
- Chyba ocipiałeś, Cichy, jeżeli uważasz, że wysłanie na dół Świrka z tym całym jego ustrojstwem na plecach i niezgrabnością, by się podkradał, jest dobrym pomysłem. Altego by nam się bardziej przydała, o ile da radę w tym słońcu. - Spojrzał w górę, mrużąc oczy skryte pod goglami. - Zdajesz sobie sprawę, że ani Świrek ani Magik, to nie sa typy dobre w walce i jeżeli mam ryzykować swoją dupą, to chcę mieć przy boku kogoś, kto umie obić komuś mordę. Osobiście uważam, że to ty powinieneś tam iść, jeśli zależy ci na tej babie i dupska bym nie ruszył, ale tylko ty umiesz strzelać, więc tym razem wyjątkowo nie będę się o to kłócił.
Cichy milczał przez chwilę i chociaż na jego twarzy trudno było wyczytać jakieś emocje, uwadze towarzyszy nie mogło ujść ani nerwowe bębnienie palców mężczyzny o kolbę rewolweru ani jakiś cień czający się w jego oczach. Obserwująca Łowcę zza szkieł gogli albinoska po raz kolejny zadała sobie w duchu pytanie, dlaczego starszyzna właśnie jego wyznaczyła do roli przywódcy grupy. Cichy ewidentnie nie był typem lidera, nie miał w sobie ani zrodzonej z lat doświadczeń charyzmy Mędrca ani brutalnego autorytetu Ostrego.
Czyżby dołączył do grupy zwiadowców właśnie dlatego, że sam też nie cieszył się wśród Łowców najlepszą reputacją? Czyżby i on został z jakiegoś powodu… skazany na straty?
- A więc my dwaj, tak? - mruknął wpatrując się uważnie w Łasicę.
- Na to wygląda. - Odparł Szperacz. - Świrek i Magik zostaną tutaj, ale Altego idzie z nami. Ta dziewczyna była torturowana i gwałcona przez tych zwyrodnialców. Nie zaufa kolejnej grupie facetów. Jeżeli będzie z nami Altego, może jej zaufa. Poza tym lepiej będzie wyglądać, że jest z nami kobieta jako równorzędna partnerka i towarzyszka. Załatwić tamtego fagasa, to jedno, zabrać dziewczynę nie alarmując reszty jego kolesi, to drugie. - Zwrócił się do albinoski. - Mam nadzieję, że się ze mną zgodzisz, że jesteś tu potrzebna i nam pomożesz?
__________________ Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni... |