Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2021, 21:41   #40
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Marktag, powrót z targu, wczesne popołudnie

Ochroniarz dobrze maskował zaskoczenie wynikiem licytacji. Co prawda nie bardzo go obchodziło, kto wygra te targi, ale sumy, które padły były zawrotne jak na tutejsze realia. Trochę dziwiło go tak wielkie zainteresowanie dzikuską. Nic nie było niej wiadomo, a przeczucie mówiło mu, że sprawi ona więcej kłopotów niż korzyści potencjalnemu nowemu właścicielowi. Już jej sama obecność na wyprawie, mogła całkowicie przekreślić sukces przedsięwzięcia. Chodziły plotki, że Rivera ma jakiegoś więźnia-przewodnika, po cóż więc tak zawzięcie rywalizował o Amazonkę, która może ściągnąć na nich gniew swego całego plemienia? Chyba odezwała się niezdrowa duma i chęć rywalizacji, poparta tym, z czego zawsze słynęła szlachta, mianowicie marnotrawienia środków na zachcianki. Za te pieniądze można było wyekwipować dwie, a może nawet trzy wyprawy. Kiedy wszystko zdawało się być przesądzone, nagle okoliczności zmieniły się jak pogoda nad oceanem. Kiedy wielce podniecony naganiacz poinformował o późnowieczornym finale dla Eisena stało się jasne, że czeka go nadal wyjątkowo pracowity czas w służbie Pani Eliany.

W drodze powrotnej oglądał zakupy poczynione przez zaufanego przyjaciela. Może nie były spektakularne, ale praktyczne. Kierował się dawnymi doświadczeniami w doborze przedmiotów. Dżungla była specyficznym miejscem, lecz pewne pomysły winny zawsze się sprawdzić. Niepokoiła go jedynie wielkość i waga ekwipunku. Dopiero teraz naocznie zdał sobie sprawę z trudności przyszłej wędrówki. Musiał zastanowić się nad transportem, czy zwerbować jakiegoś pomocnika-tragarza, kupić juczne zwierzę, czy zdać się na kapitana? Czasu na decyzję było jeszcze dość, ale odkładanie tego na przysłowiową ostatnią chwilę mogło się zemścić albo mocno uszczuplić sakiewkę.

Co jakiś czas zerkał na zarządczynię „Czerwonej Świecy”. Jej uroda została znacznie przyćmiona, powabne lico wyostrzyło się targane wewnętrznymi emocjami, czoło promieniowało ukrytą złością. Snuła na głos pewne wątpliwości i trzeba było znać jej charakter by wiedzieć, że to nie jest zachęta do rozmowy. Zazwyczaj rozgadany osobisty doradca Hugo siedział cicho, aby w gniewie nie oberwać za niedopilnowanie zakupu choćby tej niepozornej blondynki „świeczuszki”, która mogłaby stać się teraz swoistą nagrodą pocieszenia za przeżyte rozczarowanie. Carst wiedział, że to jeszcze nie koniec zmagań. Zbyt długo znał Madame Eliane, aby uwierzyć, iż mogła pogodzić się z dotychczasowym wynikiem licytacji.

Marktag, zamtuz „Czerwona Świeca”, zmierzch

Głaskał zwierzę, które będzie jego towarzyszem w niegościnnej dżungli.Pies wyglądał przyjacielsko, był średniego wzrostu i budowy, choć nie brakowało mu zaciętości i ukrytej siły. Na pewno byłyby w stanie powalić człowieka na ziemię. Eisen nie znał się zbytnio na rasach, ale wnioskował, że to jakiś mieszaniec psa obronnego.


- Bastard... - rzekł bez zastanowienia, zważywszy na mieszane pochodzenie zwierzęcia. Pies wyraźnie zaakceptował to imię, bo postrzygł uszami z uwagą, a pysk przekrzywił w stronę człowieka. Ochroniarz nakarmił go kilkoma smakołykami ze stołu w izbie czeladnej. Po czym skierował się do gabinetu szefowej. - Czekaj! - rzucił na odchodne komendę do czworonoga, ciekaw jak zareaguje i czy będzie z niego pożytek. Psisko nie zawiodło tymczasowo jego nadziei, zastygając w przedsionku.

Wszedł dyskretnie, tak by nie burzyć spokoju właścicielce. Po raz kolejny musiał w duchu przyznać, że kobieta naprawdę posiadała urok i piękno godne szlacheckich dworów czy zamków znamienitych rodów. A garderobę miała zapewne nie uboższą, niż tutejsze elity. Gdyby nie to, jakim zajęciem się parała, można by zaliczyć ją do najbardziej pożądanych partii w Porcie Wyrzutków. Chodziły słuchy, że ma zrezygnować z prowadzenia przybytku, lecz Eisen nie ośmielił się o to bezpośrednio zapytać. Zbyt cenił swoją renomę, by niestosownym zachowaniem przekreślić reputację, na którą przecież tak długo pracował.

- Wzywałaś mnie, madame. - choć tą formułą posługiwał się wielokrotnie, za każdym razem szefowa mogła odnieść wrażenie pełnego oddania i zaufania. Złamał jednak niepisaną zasadę i dziś po chwili ciszy odezwał się pierwszy:

- Przewidujesz, pani jakieś problemy, podczas tej nocnej wymiany ofert? - powiedział beznamiętnie, ale żywo w pamięci miał jej dzisiejszy nastrój, po którym mógł się spodziewać wszystkiego...
 
Deszatie jest offline