List, jaki odczytała Serethys, przedstawicielka lorda de Leone, świadczył (zdaniem Arthmyna) o tym, że de Leone wiedział dużo za dużo, a po drugie - de Leone maczał swe paluchy w tym wszystkim, co spotkało Arthmyna i jego towarzyszy. Tudzież innych biedaków, którzy utknęli w szpitalu.
Ale do treści pisma nie zamierzał się odnosić.
- W szpitalu zostało kilkanaście osób - powiedział do Serethys. - Jako przedstawicielka lorda de Leone chyba powinnaś zająć się sprawą udzielenia im pomocy.
- A my spróbujemy się czegoś dowiedzieć. - Przeniósł wzrok na Kennika. |